Artykuł
Przed Trzecim Maja i po nim

Pierwodruk: „Przegląd Polski”, 1891. Przedruk: S. Tarnowski, Królowa opinia. Wybór Pism, Kraków 2011.

 

Szczęśliwy, kto sto lat temu był w Warszawie, a umarł dość rychło, by nie widzieć tego, co nastąpić miało. On myślał, że patrzy na początek odrodzenia Rzeczypospolitej, że po tym początku wrócą zwycięstwa godne Wiednia, Chocimia, Wielkich Łuk, Grunwaldu; królowie godni Jana[1], Stefana[2], Kazimierza[3]. Kiedy z dru­gimi wołał w uniesieniu: „Król z narodem – naród z królem” myślał, że skończyła się nareszcie ta niejedność i niecałość naszego organizmu, która może już cokolwiek od śmierci ostatniego Piasta, od śmierci osta­tniego Jagiellona już z pewnością i na dobre, oddzielała ciało od głowy, za jedno uważać ich nie chciała, przez to ciało i głowę na niemoc i bezwładność skazała.

Taki myślał, że po wiekach walki przyszło nare­szcie zwycięstwo publicznego ducha i politycznego ro­zumu nad przesądami, nałogami i przywarami narodu, że odrodzenie jego już się dokonało. Tego nie widział, co my dziś wiemy, że to odrodzenie było tylko częściowe. Rzeczywiste i silne, ono wtedy praktycznie skuteczne być nie mogło, politycznego bytu nie uratowało. Rzeczywiste i silne w duchu narodu, poprawiające i podnoszące go bardzo, ono zupełne i powszechne nie było wtedy i nie jest dziś po stu latach. Zwycięstwo jeszcze dotąd odniesione nie jest, a stary nieprzyjaciel, stary duch nierządu i fakcji, odświeżony w różnych kąpielach i różnymi maściami pomalowany w zmienionych pozorach po dawnemu do Pospolitej Rzeczy szturmuje.

Pierwsza połowa wieku XVIII jest chwilą bardzo ważną w tej wiekowej walce Rzeczy Pospolitej z Rze­czą Prywatną ludzi czy fakcji. Jest to ta, w której pod wpływem smutnych wypadków, jakie wszem wobec na­ocznie pokazywały niemoc Rzeczypospolitej i jakie ka­zały się obawiać ostatecznego jej upadku, świadomość złego zaczyna stopniowo się rozszerzać, a pomału doj­rzewa przekonanie, że tak jak idzie, dalej iść nie może; że trzeba albo z gruntu zmienić same podstawy prawa publicznego, albo upaść. Przez całe trzy wieki toczyła się walka pomiędzy faktyczną konstytucją polską, bro­nioną, rozwijaną do ostatecznych swych konsekwencji przez ogół szlachty, a z drugiej strony pomiędzy mniejszością, która widziała dobrze i złe samo, i jego przy­czyny, i jego skutki; pomiędzy większością, która nie chciała poddać się żadnym warunkom politycznego ży­cia w państwie, która nie chciała znosić nawet stałych podatków, która poddawała Rzeczpospolitą pod samo­władną wolę każdego prywatnego człowieka, która ca­łości kraju narzucała wolę jednego powiatu lub woje­wództwa, która tego wszystkiego broniła jako swoich praw i przywilejów, nie rozumiejąc, że z tymi przywile­jami żadne państwo utrzymać się nie mogło, – a mniej­szością, która pytała z rozpaczą, co się stanie z ciałem politycznym pozbawionym systematycznie skarbu, woj­ska i administracji, z państwem, w którym prawa nie miały egzekucji, w którym bez Sejmu nic zrobić się nie mogło, a Sejm co dwa lata tylko zbierany, był zawsze na łasce każdego sejmiku, który mu stawiał warunki lub protestował przez swoich posłów, każdego posła, który przez sprzedajność, upór, junactwo lub głupstwo, wyrzekł nad nim fatalne „Nie pozwalam”. Mniejszość ta była zawsze i zawsze działała; a nie ma wątpliwości, że wszystkie najtęższe charaktery, najpotężniejsze inteligencje, najpiękniejsze postacie, wszystko, co jest chlubą naszych dziejów i skarbem naszych na­rodowych wspomnień, wszystko to do tej mniejszości należy. Na czele jej stoi ten szlachetny i bystry Zyg­munt August[4], dręczony przeczuciem tego, co się stać miało po jego śmierci i z taką wytrwałością pracu­jący nad stanowczą unią Litwy z Koroną, a z takim smutkiem rozmyślający nad możliwymi skutkami przy­szłego bezkrólewia i elekcji. Myśl jego chwyta wielki Batory, który na samym wstępie dostrzega błędy pol­skiej konstytucji, i powiedziawszy, że Respublica solo fato regitur[5], szuka sposobu, żeby na przyszłość rządzić się mogła prawami i porządkiem. Łańcuch ten nie zrywa się nigdy; naprzeciw zrywaczy Sejmów i rokoszanów, zawsze niestety silniejszych, zawsze znajdujących po­parcie u braci szlachty, stoi ten obóz nieliczny, ale wybrany, rozumnych patriotów i polityków. Po Batorym myśl reformy spada dziedzictwem na Władysława IV[6] i Ossolińskiego[7], potem na Jana Kazimierza[8] i Marię Ludwikę[9]; można każdemu z nich zarzucać niestosowność środków lub niezręczność w ich użyciu, ale to trzeba im przyznać, że na położeniu poznać się umieli, że przyszłość stwierdziła aż nadto ich obawy i proroctwa.

Prąd ten reformatorski w dziejach odbija się bez przerwy i w literaturze. Jeszcze za pierwszego Zygmunta[10], w tej epoce, kiedy Rzeczpospolita wydaje się tak zdrowa i czerstwa, już wtedy pisarze nasi mówią o jej naprawie, a mówią o niej nie spokojnym tonem ludzi, którym ten lub ów szczegół zdaje się potrzebo­wać odmiany, ale groźnym i błagalnym głosem tych, którzy przewidują, że wszystko leci do upadku. Od czasu, jak Orzechowski[11] pierwszy powiedział, że sąsiedzi rozedrą Rzeczpospolitą „jak psy flak”, głos ten nie przestaje dźwięczeć; to przeczucie, ta przepowiednia odzywa się nieustannie, a coraz głośniej i coraz wy­raźniej, w miarę jak niebezpieczeństwa bezkrólewiów i elekcji powtarzały się, a za każdym razem objawiały się widoczniej i groźniej. Pisarze nie byli szczęśliwsi od mężów stanu. Jak tamci nie mogli pomysłów swo­ich wykonać, tak ci nie mogli przekonać masy na­rodu, uważającej w każdej poprawie napaść na wol­ność, a pojmującej wolność jako niezależność zupełną od wszystkich warunków politycznego życia, jako wolność od podatków, jako prawo niepoddania się nikomu i niczemu, jako wyższość jednej woli, jednego indywi­duum nad narodem i społeczeństwem.

W drugiej połowie XVII wieku, w tej epoce osta­tecznego wybujania indywidualizmu nad zbiorowość, po której niebawem miała nastąpić epoka logicznych sku­tków tej wybujałości, uciszają się i rzedną te głosy przestrogi i groźby: a tymczasem wypadki biorą na siebie rolę pomszczenia prawdy politycznej, logicznej i moralnej. Tryumf tej dążności, która się ciągnie przez całe dzieje Polski, dążności postawienia części nad ca­łością, a jednostki nad społeczeństwem, stał się w owym czasie zupełny. Nie ma wolności, gdzie człowiek nie jest swoim panem; ale nie ma społeczeństwa, nie ma państwa, gdzie jeden jest panem wszystkich. Ojcowie nasi rozumieli tylko tę pierwszą prawdę, drugiej nigdy uznać nie chcieli. Ich historia i ich instytucje wyka­zują tę dążność do wyswobodzenia jednostki spod wszystkich warunków zbiorowego życia, do pozostawie­nia wszystkiego na łasce i uczynienia zależnym od woli pojedynczego człowieka. Z tej dążności poszło, że szlachcic stałych podatków znać nie chciał; z tej dążności to, że zbiorowa reprezentacja Rzeczypospolitej i jej uchwały zależały zawsze od instrukcji sejmików wojewódzkich; z tej dążności to, że jeden człowiek mógł zrywać Sejmy i wstrzymywać prawa. Była to wolność, która przekroczyła naturalne granice, wolność, która sprawiła, że Polska nie mogła nigdy ukonstytuować się jako państwo.

A równocześnie, kiedy zeszła z tej drogi, na której była za Kazimierza Wielkiego i później jeszcze w wieku XV, kiedy sobie postawiła nieprzełamane przeszkody, żeby się stać państwem, równocześnie otoczyła się takimiż przeszkodami, które jej nie dopuściły wyrobić się na społeczeństwo zupełne, dobrze uorganizowane i rzeczywiste. W tej samej chwili, kiedy założyła podstawy przewagi jednostki nad narodem, tej nieograniczonej indywidualnej wolności, w tej samej chwili skon­fiskowała Polska tę wolność na korzyść jednej warstwy narodu i urządziła się tak, że bez stałych dochodów, bez skarbu, bez wojska, bez administracji i bez egzekucji praw, nie mogła być państwem: o jednej tylko klasie nie mogła być społeczeństwem.

Druga połowa XVII wieku jest chwilą zupełnego tryumfu tych obu dążności; obie ukazują się w całej pełni i rozwoju. Veto praktykowane coraz śmielej i częściej, podniesione do godności źrenicy wolności, jest zwycięstwem jednostki nad społeczeństwem; a coraz cięższe, coraz wyłączniejsze panowanie szlachty nad chłopem, coraz dłużej trwające upośledzenie stanu miejskiego, jest znowu zwycięstwem tej dążności, która w szlachcie samej chciała zamknąć całą Polskę i niestety swego dopięła. Obie te dążności razem święcą same tryumfy w owej epoce; rozpuszczone zaciągi Władysława IV, to ich tryumf; schłopienie Kozaków, ich tryumf; zrywane Sejmy, rokosz Lubomirskiego[12], udare­mnione zamysły Jana Kazimierza, wszystko to ich zwycięstwa, po których zostają one samowładnymi, przez nikogo nieprzeczonymi paniami Rzeczypospolitej.

Skutek tych zwycięstw nie kazał na siebie czekać, a była nim ta polityczna i umysłowa niemoc w pierwszej połowie XVIII wieku, która nas dziś tak boli i wsty­dzi. Przez to, że każdy Sejm był zawsze na łasce po­jedynczego człowieka, przechodził jeden za drugim bez uchwalenia podatków, bez obmyślenia ratunku i obrony; przez to, że każde województwo mogło się poddać lub nie poddać uchwałom Sejmu, zostawały wszystkie uchwały i prawa bez wykonania. Dopóki jeszcze żył Jan III, dogasał przynajmniej na tej Polsce dawny blask rycerskiej chwały i dzielności; było jeszcze coś, co świad­czyło o dawnej wielkości. Ale z jego śmiercią ginie ostatek uroku. Wielka ta postać zasłaniała sobą te smu­tne gruzy i śmiecie dawnego gmachu; gdy jej zabra­kło, okazały się dopiero w całej nagości. Szlachcic zrywa Sejmy, a Rzeczpospolita nie mogąc uchwalić po­datków, nie płaci wojska; wojsko robi związki, lub nie robiąc ich nawet, płaci się samo rabunkiem i uciskiem najuboższych; szlachcic nie raczy myśleć o obronie gra­nic i nic dla niej poświęcić, a Moskale i Szwedzi biją się wzajem na gruncie Polski i na jej grzbiecie. Rozbrojona i bezwładna Rzeczpospolita, zajezdna karczma, do której kto chce wchodzi, traci de facto swoją nie­podległość, traci imię i  cześć u ludzi, a rozpasane indy­widuum nie daje jej nawet marzyć o ratunku, powta­rzając swoje veto, trzymając wysoko ponad nią swój klejnot szlacheckiej wolności i cieszy się, że Polska nierządem stoi, dopóki sobie nie powie, że ona „już da­wno umarła, tylko przewrócić się zapomniała”.

A w tym samym czasie, kiedy tak Rzeczpospolita rozsypuje się w proch, wśród Europy tracącej coraz bardziej wszelki zmysł moralny, podnoszą się dwa pań­stwa nowe, które miały sprawdzić dawne przepowie­dnie rozbioru.

Wtedy sam nadmiar złego obudził miłość ojczyzny i pragnienie ratunku. Za Augusta II[13] już poczęte, obja­wiające się w pismach poważnych (Karwicki[14], Leszczyń­ski[15]), za jego syna[16] przechodzi to dążenie na pole pra­ktycznego działania.

Plan Czartoryskich[17], naczelników stronnictwa re­formy, zasadzał się nad tym, żeby za pomocą Rosji osa­dzić na tronie swego człowieka, a potem, z pomocą nowego króla zmienić formę rządu. Plan i zamiar był mądry, środek zły. Przerachowali się zaś w tym, że państwo to, czyhając na zgubę Rzeczypospolitej, chę­tnie dało im pomoc w pierwszej części dzieła, ale dru­giej położyło tamę nieprzebytą. Słuszność każe przy­znać, że kiedy negocjacje z Rosją były zawiązane, za Elżbiety[18], niebezpieczeństwo to nie groziło. Wpisać się do cechu państw europejskich sposobem normalnym i zwyczajnym, być przez nie przyjętą i dobrze widzianą, taka była ambicja i polityka Elżbiety, widoczna zwła­szcza w wojnie siedmioletniej. Być w stosunkach i przyjaźni z państwami starymi i statecznymi, wejść w jedną z nimi kolej polityki, oto czego wtedy Rosja chciała. Ale Elżbieta umarła, miejsce jej zajęła Katarzyna[19], i w tej chwili obaliło się całe dzieło Czartoryskich. Tamta chciała tylko liczyć się do Europy, ta chciała w niej być pierwszą; a polityka gwałtu i kłamstwa, jakiej miała przykład na Fryderyku[20], prowadziła ją do celu prędzej jak każda inna. Stanęło więc zaraz porozumie­nie tych dwóch państw młodych, świeżo powstałych, pozbawionych wszelkiej chrześcijańskiej tradycji, wszel­kiego zmysłu moralnego, a czujących od razu z najja­śniejszą i przerażającą świadomością, że są wcieleniem zasady siła przed prawem. Jeszcze żył August III, kiedy od obu tych dworów przyszło Czartoryskim oświadcze­nie, że gotowe są popierać ich kandydata, ale na żadną zmianę instytucji polskich nie pozwolą.

Stronnictwo reformy poznało swój błąd, ale rąk nie opuściło: postanowiło robić swoje zręcznie i ostro­żnie, ale wbrew nawet dworom zagranicznym. Na Sej­mie konwokacyjnym (pod konfederacją) usypiając czuj­ność Keyserlinga[21], a nie dbając na protestację opozycji, przeprowadzają zmiany wielkiej wagi: uchwalają się komisje skarbu, wojny, sprawiedliwości i spraw zagra­nicznych, wybierane z Sejmu w myśl Leszczyńskiego i Karwickiego, a wymierzone na ograniczenie władzy czterech dygnitarzy; władza hetmańska dostała cios do­tkliwy przez przydanie królowi czterech pułków gwardii, kiedy dotychczas pomnożenie tej gwardii o jednego człowieka hetman miał prawo uważać za rokosz i tak traktować; przyznano komisji sprawiedliwości pewną kontrolę nad powinnościami poddanych, słowem wzięto się do dzieła z energią i zawsze w jednym duchu, zawsze z dążnością obalenia instytucji oligarchicznych a zaprowadzenia monarchiczno-demokratycznych. Ale kiedy chciano wziąć się do Liberum Veto i zamienić je na większość, zaszła powtórna protestacja, powtórna groźba – trzeba było czekać sposobniejszej pory.

Sejm koronacyjny zatwierdził uchwały konwokacyjnego i poszedł o krok dalej: zaprowadził cło od to­warów na wszystkie stany. Sejm następny, 1766 roku, uchwalił prawo poddające uchwały sejmików pod za­sadę większości; miał już uchwalić podatek powszechny i powiększenie wojska, kiedy posłowie rosyjski i pruski oświadczyli, że powiększenie podatku i wojska i znie­sienie Liberum Veto dwory ich uważać będą za casus belli. Wreszcie, konstytucja Repninowska[22] z roku 1768, pomiędzy kardynalnymi prawami Rzeczypospolitej, któ­rych naród nigdy, ani nawet jednomyślnością znieść nie mógł, położyła na pierwszym miejscu elekcje królów i Liberum Veto.

I to jeszcze nie otworzyło nam oczu! I to nie przekonało, że zgubna być musi ta „źrenica wolności”, skoro nieprzyjaciel strzeże jej jak źrenicy swego oka, tego oka, które pożądliwie na nasze ziemie patrzało. Przyszła sprawa dysydentów, przyszły konszachty z Repninem o detronizację Pana Stolnika Litewskiego[23], przyszła sromotna radomska robota[24], którą otrzeźwione sumienie barską[25] naprawić chciało, a nie zdołało. Przy­szedł pierwszy rozbiór i ohydny Sejm podziałowy.

To skutkowało. Odmiana i poprawa, jaka się dokonała u nas od roku 1775 do 1788, była bardzo wielka i bardzo wielostronna. Dostateczna i zupełna nie była, bo ani przytępiony zmysł polityczny, ani zwątlały duch publiczny, rychło w zupełności podnieść się nie mógł, a z dziedzicznego złego niejeden pierwiastek tkwił na­wet w najlepszych. Tej poprawy dowodem i owocem była ustawa 3-go Maja, tych złych nałogów skutkiem była i długość i w niejednym marność sejmowych roz­praw, była strata dobrych sposobności, były błędy w po­stępowaniu Sejmu.

Ale była poprawa. Było wyparcie się dawnych błędów, było poznanie i uznanie warunków życia, był rozum i duch publiczny, była zasada społecznego ładu i politycznej siły: zamiast nierządu rząd, zamiast ka­sty naród.

Wtedy stwierdziły się w naszych dziejach i lo­sach dwie prawdy, widoczne w historii od stworzenia świata. Jedna ta, że fałszywa zasada, której się długo folguje i pobłaża (a myśmy swoją hodowali owszem i czcili), mści się na społeczeństwie, które ją znosiło; druga, że dobre, jakie się zrobić ma, trzeba robić za­wczasu i prędko.

Stanęła konstytucja mądra i sprawiedliwa, doko­nała się wielka sprawa polityczna i społeczna, droga odrodzenia była rzeczywiście otwarta. Za późno! Przy­szła konfederacja targowicka, przyszła zdrada króla pruskiego, przyszedł drugi rozbiór, czemu wszystkiemu Polska oprzeć się nie mogła. Ludzie Czteroletniego Sejmu mogli powiedzieć, jak Franciszek I[26]: tout est perdu fors l’honneur[27]. Cześć narodu rzeczywiście uratowali. Potem, zło jakie było, nie spada na naród: robili je ludzie, ale to, co zrobiła Polska przez swój Sejm, to było mądre i dobre. Gdyby nie Trzeci Maj i nie powstanie Ko­ściuszki[28], byłaby się sprawdziła obawa Staszica[29], woła­jącego: „Polsko, czyż to być może, żebyś ty nikczemnie ginęła!” A niestety takiego nikczemnego końca nieraz była bliska. Było już znikczemnienie okropne w roku 1717, kiedy Polska przyjmowała gwarancję Piotra Wielkiego[30]; było później po chwilowym podniesieniu ducha, przez te lata letargu, które upłynęły pod Augu­stem III; i gdyby rozbiór nastąpił był wtedy, kto wie czy wymazanie Polski z karty Europy nie byłoby po­ciągnęło za sobą zatarcia zniedołężniałego, martwego ducha narodu. Na szczęście rozbiór się spóźnił, naród nie uniknął upadku; ale choć upadek jest zawsze wsty­dem, uniknął wstydu najgorszego, dobrowolnego i obo­jętnego upadku. Początkowa mrówcza powolna praca Leszczyńskiego i jego szkoły, wydała owoce, wydała ludzi rozumniejszych i lepszych, a światło i cnota tak rosną, tak się szerzą, że wzgardzona zajezdna karczma zdobywa się na doskonałe zarysy państwa w Czterole­tnim Sejmie, na bohaterstwo w powstaniu Kościuszki. Od roku 1717 do 1787 przebył naród drogę od najgłębszego upadku, do jednego z najwyższych na jakich był kiedykolwiek stopni oświaty i politycznej mądrości. Upadł, bo wychodzący zaledwie z nierządu obronić się nie mógł: ale upadł z dowodem, że mógł żyć, i że żyć był godzien.

Nie można uważać za przypadkowy, ale można śmiało nazwać fatalnym ten zbieg okoliczności, który sprawił, że porozbiorowy byt Polski wypadł właśnie na wiek XIX. Przypadkowy on nie był, bo potrzebował pewnej dojrzałości zła, pewnego stopnia wygładzenia zmysłu moralnego w Europie, który musiał być poprzedzony zachwianiem tego wszystkiego, co było zasadą w polityce i moralności, wiarą w religii. W wieku XVI, kiedy Iwan[31] nosił się z planem rozbioru Polski, był plan ten chimerą, bo oprócz tego, że Polska była za silna, było i uczucie chrześcijańskie zbyt żywe, żeby myśl taka mogła innym wydać się czym innym, jak pokusą do grzechu. Za Jana Kazimierza, kiedy Karol X[32] plan ten wznawiał, uczucie honoru było zbyt jeszcze żywe a przynajmniej był jeszcze wstyd w Europie. Pokusa działała silnie na niektórych, lecz wstrzymywała bojaźń już nie Boga, ale jeszcze ludzi. Ale w wieku XVIII, kiedy idea państwa podniesiona do najwyższej potęgi przez Ludwika XIV[33], skwapliwie została podchwycona przez wszystkie dwory europejskie, kiedy całe panowa­nie Fryderyka II było jak żeby wyrachowane na to, by zniszczyć wszelką świadomość prawa w stosunkach międzynarodowych i dowieść praktycznie, że żadne państwo nie potrzebuje się troszczyć o prawo publi­czne; wreszcie kiedy filozofia tak potrafiła zagłuszyć sumienie w indywiduach, że Voltaire[34] mógł nazwać ro­zbiór Polski dziełem geniuszu, a nikt mu się nie sprzeciwił – wtedy owoc był dojrzały! Nie było ani Boga, ani prawa, ani opinii, której by się wstydzić potrzeba. Nie przypadkiem więc nastąpił podział w końcu XVIII wieku; ale do tego nieszczęścia fatalnym dla nas doda­tkiem było to, że on wtedy nastąpił.

Z tego bowiem wynikło, że wszystkie te przeo­brażenia, które stanowią historię wieku XIX, Polska odbywać musi w podległości, nie będąc panią siebie. Usunąć się od nich, nie odbywać współ z innymi tej ciężkiej pracy wieku nie może, to od niej nie zależy. Zbyt jest ściśle i silnie ze światem europejskim złą­czona, musi, chce czy nie chce, robić z nim wszystkie jego obroty i przewroty, jako jedna planeta w tym sy­stemie. Stąd wynika, że przez cały ciąg tego wieku jest ona rozdarta pomiędzy własne i europejskie dążności, że odbywa ruch podwójny, że zamiast oddać się całkowicie i wyłącznie swojej tylko sprawie, ona razem z Europą przebyła już kilka rewolucji, z których każda odbiła się w jej wewnętrznych stosunkach, i każda wpły­nęła prawie zawsze szkodliwie na stan jej sprawy i na jej siłę. Wyobraźmy sobie Polskę podzieloną, ale po­dzieloną w wieku jakiegoś stałego politycznego i spo­łecznego porządku, rządzonego zasadami i instytucjami jakimikolwiek, ale ogólnie przyjętymi i wyznawanymi, np. w pierwszej połowie XVIII wieku. Rzecz prosta, że wtedy Polska w tej równowadze ogólnej, posiada i swoją równowagę własną, że wewnętrznie spokojna i jednolita ma tylko jedną sprawę na oku, jednej służy cała i wszystkimi siłami. Ale rozbiór jej wypadł właśnie na wiek XIX, wiek, którego znamieniem jest niestałość a historią walka: niestałość zasad, wiar, przekonań, charakterów, rządów – walka wolności z absolutyzmem, porządku z rewolucją, coraz nowej rewolucji z porząd­kiem, który przed chwilą sam jeszcze był rewolucją, demokracji z resztkami dawnej arystokracji, demokracji, która jeszcze dąży, z tą, która już stanęła u celu; klas roboczych ze stanem trzecim, walka pracy z kapi­tałem, proletariusza z posiadającym, walka narodowości z rządami obcymi lub tylko poddanych z rządami despotycznymi – i to wszystko nieustannie, w nierozwikłanym chaosie, i to wszystko, co bodaj nie obali naj­potężniejszych mocarstw w Europie, odbija się i musi się odbijać także na Polsce, podzielonej, osłabłej i zwró­conej ciągle myślą kiedy nie czynem, marzeniem kiedy nie myślą, do swojej lepszej przeszłości i niewiadomej przyszłości.

Wiek XVIII schodząc ze świata, zostawił nam smutną spuściznę: kraj rozszarpany, stanowisko wy­dziedziczonych w Europie, w nas samych zarody tych nienawiści stronniczych, tych namiętności społecznych, tego chaosu niejasnych pojęć i sprzecznych aspiracji, na które my ciągle chorujemy, a które poczęły się w ostatnich latach zeszłego wieku; wreszcie przekazał nam religijną wiarę zachwianą, religijne uczucie stę­pione, chrześcijaństwo zakwestionowane. Przyszliśmy więc na świat, my jego synowie, z licznymi organicznymi defektami, które z postępem czasu wyrobiły się strasznie, a pierwiastki wszystkich błądzeń naszej myśli po najrozmaitszych manowcach filozoficznych, naszych sumień po najrozmaitszych manowcach teorii moral­nych, naszej woli po najrozmaitszych a często mylnych drogach politycznych, były w nas już złożone, kiedy się wiek XIX zaczynał.

Nie mogły rozwinąć się za Napoleona[35]: nie dlatego tylko, że on żelazną ręką trzymał wszystkie dążenia, prócz własnych; ale dlatego głównie, że powodzenie zdaje się pewne a zwycięstwo bliskie. Po roku 1815, w Królestwie kongresowym, znowu dają się widzieć oznaki wewnętrznego rozdarcia: nie różnic poli­tycznych tylko, ale społecznych podejrzliwości i prze­ciwieństw.

Jeżeli wypadki roku 1831 były pierwszym po­lem, na którym te nienawiści społeczne silnie wybuchły (kluby, oskarżenia wodzów lub rządu o zdradę i brak patriotyzmu, wreszcie rozruchy 15 sierpnia[36]), to upadek powstania i emigracja musiały rozwinąć zło do najwyższego stopnia. Naprzód każda klęska staje się pło­dną matką skarg i nienawiści: każdy winnego szuka, każdy z siebie winę zwala; smutki i cierpienia tułac­twa musiały drażnić i jątrzyć nawet najspokojniejszych, a zetknięcie bezpośrednie z żywiołem rewolucyjnym zachodnim musiało działać na umysły polskie, tak skore do przyjmowania i naśladowania wszystkiego. Wtedy zaczęły się owe niedorzeczności i zgorszenia emigracyjnego życia, swary o formę rządu przyszłej Polski, dzien­niki szkalujące się nawzajem i doprowadzające sztukę potwarzy do wysokiego stopnia mistrzostwa, adepci polscy we wszystkich szkołach radykalizmu, socjalizmu, komunizmu, inni w szkołach mistycyzmu – a to wszystko znowu, jak przed rokiem 1830, obracało się około sprawy powstania. Ruch ten emigracyjny niebawem przeniósł ów kwas społeczny na inne pole. Każdy wiedział, że poddaństwo ludu wiejskiego było jedną z ważnych przyczyn słabości i upadku Polski; emigracja paryska i londyńska zwalając winę poddaństwa na szlachtę, nie już dawną, ale dzisiejszą, która w tym winy nie miała, i mając zawsze w myśli odzyskanie niepodległości i powstanie, zaczęła propagandę między ludem wiejskim; propaganda ta, nie mogła poprzestać na samych tylko przyrzeczeniach, musiała obudzić i nie­nawiści. Jakie były skutki, to należy do historii; tu dość wspomnieć, że rozstrój społeczny objął wszystkie po kolei warstwy narodu, i że do dziś dnia wypadki i ludzie pracują na to, żeby ten rozbrat utrzymać. Wy­padki roku 1863 były jego skutkiem i nowym silnym powodem. Wreszcie ostatnia faza naszego życia, faza wolności i jawności w Galicji, zamiast jakby z natury rzeczy powinna, wieść do uspokojenia i ustalenia stosunków społecznych, wikła je i jątrzy w sposób mniej groźny i gwałtowny, niż się działo między rokiem 1831 a 1848, ale nie rozumniejszy, ani moralnie lepszy.

Wszystko to, nie wchodząc kto miał lub ma słu­szność, kiedy i dlaczego ją miał, mówi się tylko dlatego, aby przypomnieć, jak przy takim stanie społe­cznym życie narodu musi być trudne i jak słabe. Dodajmy do tego klęski, które każdy dziesiątek lat ze sobą przynosi, dodajmy wspólny z całą Europą brak zdolności, energii, silnych przekonań, tę przeciętną mier­ność, która u nas jak gdzie indziej jest cechą drugiej połowy wieku, a gorszych warunków istnienia trudno będzie znaleźć, a nawet pomyśleć.

I w takich warunkach przebyliśmy trzy czwarte drogi tego wieku: przypomina to tę, którą Dante[37] odbył „w połowie drogi swojego żywota”; i jak on nie wie­dział gdzie iść, bo gdzie się zwrócił, widział śmierć, tak my między politycznym rozbiorem, społecznym roz­kładem i tym stanem Europy o którym wyżej, jak Dante możemy powiedzieć, że trudno jest opowiedzieć, jak trudna i straszna była ta wędrówka. Jednak był duch wyższy, taki Wirgiliusz[38], który stał przy nas wier­nie i nie opuścił, i tak za rękę prowadził, że z niebez­pieczeństw wyszliśmy nie cało wprawdzie, ale z życiem. Tym wyższym duchem była prawdziwa i bądź co bądź zawsze żywa miłość ojczyzny i niezatracone uczucie na­rodowej jedności. W ciężkich warunkach zostawiał nas wiek XVIII, ale należy mu się oddać sprawiedliwość, zostawił nam tę pomoc, bez której musieliśmy zginąć. Nie przeszkodził rozbiorowi ojczyzny, ale jej miłość i jej pojęcie podniósł do najwyższej wysokości; odro­dził, można powiedzieć, że zatracone na nowo stwo­rzył – oddał nam Polskę podzieloną, ale w sercach żyjącą silniej niż dawniej. I to było jego wielką zasługą, dobrodziejstwem Trzeciego Maja, a naszym największym dobrem i ratunkiem. Obok tego zostawił nam ten wiek jeszcze dwie rzeczy dobre, wielkiej wartości i wagi: związek z europejską zachodnią cywilizacją, który on na nowo spoił tak silnie, że w naszym wieku nic zerwać go nie zdołało, oświatę, w myślącej przynajmniej czę­ści narodu, tak wysoką prawie jak była w wieku XVI, a wreszcie zostawił nam zastęp niemały ludzi znakomi­tych, polityków, uczonych i wojskowych, których wy­chował w wielkiej szkole miłości ojczyzny i poświęce­nia, którzy się stali żywym ogniwem pomiędzy Polską niepodległą i porozbiorową, a jako głównie działający przez znaczną część obecnego wieku, tak prowadzili historię naszą po rozbiorach, że owa jedność nigdy nie została zerwana, ani za ich życia, ani kiedy ich już nie stało, przez następców, których wychowali.

To wszystko pomogło nam, żeśmy te sto lat ostatnich przeżyli i spełnili to, co niegdyś radził nam Rousseau[39], co po nim polecała nam książka O ustanowieniu i upadku Konstytucji 3-go Maja: nie dajcie się strawić! Można Polsce XIX wieku wiele zarzucać, można ją słusznie oskarżać, że sama sobie nieraz straszli­wie szkodziła; ale zważywszy jej położenie, słusznie tylko będzie zapytać, który jest naród, który w jej położeniu nie byłby błądził jak ona, a pomimo wszyst­kiego był lepiej od niej utrzymał w sobie życie.

Czyśmy nie mogli błądzić mniej, a tego życia więcej w sobie zatrzymać? – to inne pytanie. A od­powiedź wskazuje, że rozpoczęte i w części odniesione 3-go Maja zwycięstwo nad sobą, dokonane jeszcze nie jest.

Przed stu laty przysięgaliśmy na wierność usta­wie: przysięgał król – juravi et non me poenitebit (!) [Przysiągłem i żałować nie będę] – przysięgał i naród. Król nie dotrzymał. Naród jak wtedy nie cały przysiągł, tak dziś nie cały dotrzy­muje. Wtedy część mniemała, że ma prawo odrabiać co zrobiły skonfederowane Stany, i przeciw nim się konfederować, i robić na swoją rękę co innego. Nieszczęsny zwyczaj dozwalający każdemu stanowić swoją głową o losach Rzeczypospolitej, dozwalający części udawać się za całość, jeszcze raz się odezwał – ostatni!

Ale ostatni w Polsce niepodległej tylko! W porozbiorowym wieku odnawiał on się niejeden raz, i trwa ta zgubna tradycja, duchowi i literze ustawy Trze­ciego Maja z gruntu przeciwna, że część uznaje i ogła­sza się całością, i mówi: „we mnie jest ojczyzna – ja mam prawo nią rządzić – a dla niej prawem ma być moja wola”.

Za Stanisława Augusta toczyły się ostatnie i naj­większe walki między społeczną i polityczną reformą, a wszystkimi pierwiastkami dawnej dezorganizacji; pierwsza zwyciężyła w teorii, drugie w praktyce, a chwila ich zwycięstwa, była zarazem chwilą upadku Rzeczypospolitej. Rozwiązanie okrutne, ale niezaprzeczenie logiczne. Za Stanisława Augusta było właśnie cztery wieki od czasu, kiedy pakt z królem Ludwikiem[40] złożył w łonie naszego narodu pierwsze nasiona walki społecznej i politycznej anarchii, a właśnie trzy wieki od czasu, kiedy pierwszy z naszych politycznych pisa­rzy, Ostroróg[41], dopatrzył się, że te nasiona zaczęły kieł­kować. Odtąd, pomimo wszystkich usiłowań rozumu i patriotyzmu, czy to na polu czynu, czy na polu pi­śmiennictwa, anarchia rośnie bez ustanku: veto i elekcja robią niemożliwym państwo i politykę, zamknięcie narodu w jednej jego warstwie, z jednej strony wy­twarza oligarchię, skutek i karę straszną, ale logiczną szlacheckiej kastowości, z drugiej rzuca ziarna tej nie­nawiści społecznej, która w naszym wieku przybrała w ludności wiejskiej formę zemsty i walki o posiada­nie ziemi, w ludnościach miejskich pod wpływem złych i dobrych zasad demokracji francuskiej, gorącą choć często bezwiedną żądzę przodowania i naczelnictwa, po­litycznego i społecznego znaczenia, która to żądza sama w sobie godziwa, staje się zła, jeżeli i kiedy ma cha­rakter kastowy, charakter walki warstwy przeciw war­stwie i nienawiści. Do dziś dnia nasze polskie społeczeń­stwo jest opłakanym chaosem; do dziś dnia, w formach odmiennych fermentują w nas te same pierwiastki, któ­rych walka jest historią Rzeczypospolitej, a których równowaga dopiero może się stać pewną podstawą przyszłości. Dzieje przedrozbiorowe zakończyły się lo­gicznie. Przez trzy wieki powtarzano anarchii, że musi doprowadzić do rozkładu; anarchia robiła swoje i spra­wdziło się też, że ostatni jej akt, ostatni jej tryumf, był ostatnim ciosem zadanym niepodległości. Co smutne, to że w czasach porozbiorowych natura nasza została taka sama i idziemy po tej samej kolei. Demokracja dzisiejsza, rozszerzona, ma niemal wszystkie cechy rodowe dawnej demokracji szlacheckiej; jej przywódcy i or­gana wyzyskują ją tak samo, jak dawna oligarchia wy­zyskiwała „młodszych braci” i przemawiają tym samym co tamci językiem, używają tych samych sposobów. Lud wiejski reprezentuje dziś ten element ślepo i upar­cie konserwatywny, którym dawniej była wielka masa szlachty; więksi posiadacze ziemi zbliżają się instynktem bądź do jednej, bądź do drugiej strony i są pomiędzy nie podzieleni. Rolę konfederacji tych części, które się nad całością stawiały i kazały wierzyć, że w nich jest ojczyzna i prawo zwierzchności, przyjęły tajne związki i ich tajne rządy: a instynkt polityczny, dążność do porządku, harmonii i równowagi, jak da­wniej tak i teraz ograniczona na małą liczbę głów, bywa z tego wszystkiego nieraz najsłabsza.

Jakie z tego wyciągać by można wróżby na przy­szłość? Dawna szlachecko-wielkopańska anarchia przy­czyniła się do utraty politycznego bytu. Duch Trzeciego Maja, duch politycznego ładu i obywatelskiej karności, który wielu ogarnął i przeniknął, sprawił, żeśmy się dotąd strawić nie dali. Ale tamten drugi, w nowe formy wcielony, jest i swoje robi. Niegdyś podkopał on byt polityczny; dziś tego już nie ma i do stracenia jedno tylko jeszcze zostało: byt narodowy i moralny. Jeżeli ten zły duch ostatecznie zwycięży, to w spuściźnie po sobie zostawi Polsce na wiek XX proces tego „strawie­nia”, od którego broniła się przez cały wiek XIX.

Ale do tego, da Bóg, nie przyjdzie, a w wiernej i posłusznej zgodzie z wielkim aktem narodowej skru­chy i poprawy, który był zarazem testamentem upa­dającej Rzeczypospolitej, dobry duch weźmie w nas górę nad złym.

Po ogłoszeniu ustawy 3-go Maja, wydał Naruszewicz[42] List Pasterski do swojej diecezji, w którym jej ducha, a obowiązki wiernych względem ojczyzny obja­śnia, i tak kończy:

„Nie przychylajmy serc naszych do tych, co wam, czego się nie spodziewamy, przeciwne jakie wrażenia czynić mogą, aby spokojność obywatelską mieszali i wiedli lud do ostatniej już i niepowetowa­nej zguby przez domowe niesnaski i zakłócenia. – Przeklął ich dawno Chrystus w obrazie skrybów i Faryzeuszów… Biada temu narodowi, który po tylu przestrogach, po tylu doświadczeniach, zatyka uszy na głos prawdy i wraca się znowu do przepa­ści… Ty Panie i Stwórco nasz, doprowadź świąto­bliwe zamiary tego narodu do końca. Qui dedisti velle, da et perficere[43]. Ukrzepiaj w zdrowiu i siłach, ukrzepiaj duchem miłości, duchem wytrwania, doda­waj światła prawdy… Wlewaj ducha jedności i w te dusze, które w jednym zapewne celu dobra powsze­chnego, pójść mogły innymi drogami.

 

To jest prawdziwy duch Trzeciego Maja! I ten, niech żyje, niech w nas i nad nami panuje i niech nas takimi zrobi, jakimi chciał żebyśmy byli.

Boże daj – Boże daj

By nam wrócił Trzeci Maj.



[1] Jan III Sobieski (1629-1696), hetman wielki koronny (od 1668), król Polski (od 1674). Brał udział w wojnach z Kozakami (powstanie chmielnickiego), Rosją i Szwecją („potop szwedzki”), największą sławę zyskał jednak w kampaniach przeciwko Turcji. Związany był ze stronnictwem profrancuskim, także pod wpływem żony - Marii Kazimiery d'Arquien de la Grange (Marysieńki), dwórki królowej Francji Ludwiki Marii Gonzagi. Jego największy triumf – zwycięstwo nad Turkami pod Wiedniem (1683) nie zostało należycie wykorzystane. Także rezygnacja z kursu profrancuskiego polityki i akces do Świętej Ligi, stworzonej przeciwko Turcji przez Austrię, Wenecję i papieski Rzym, nie przyniosły Polsce spodziewanych profitów, dlatego bilans panowania Sobieskiego jest niejednoznaczny.

[2] Stefan Batory (1533-1586), książę siedmiogrodzki od 1571 r., król Polski i wielki książę litewski od 1586 r. Był jednym z najwybitniejszych dowódców pośród władców Rzeczypospolitej, czego dowiódł w kampaniach w Inflantach i przeciwko Moskwie.

[3] Kazimierz III Wielki (1310-1370), król Polski w latach 1333-1370, ostatni przedstawiciel dynastii Piastów na tronie polskim. Najmłodszy syn Władysława Łokietka i Jadwigi Bolesławówny. W trakcie panowania dążył do wzmocnienia państwa, reformując armię, sądownictwo, rozbudowując administrację, porządkując sferę prawną, dbając o rozwój miast i oświaty. W roku 1335 wymógł na królu czeskim Janie Luksemburskim zrzeczenie się pretensji do tronu polskiego. Z Zakonem Krzyżackim zawarł pokój w Kaliszu (1343), na mocy którego Zakon miał zwrócić Kujawy z ziemią dobrzyńską, zaś strona polska miała ustąpić z Pomorza i ziemi chełmińskiej. W latach 1340-1349 przyłączył do Polski znaczną część Rusi Halicko-Włodzimierskiej. W 1364 został fundatorem Akademii Krakowskiej. Zmarł 5 listopada 1370 roku w Krakowie.

[4] Zygmunt II August (1520-1572), król Polski i wielki książę Litwy samodzielnie od 1548 r., wybrany na króla już za życia ojca Zygmunta I Starego w 1529 r. Skonfliktował się ze sprzyjającą Habsburgom magnaterią. Popierał reformatorski ruch egzekucyjny. Zawiązał korzystny dla Polski sojusz z Turcją, Szwecją i Francją, przydatny w pierwszej wojnie północnej (1559-1570) o panowanie nad Morzem Bałtyckim, zakończonej m.in. zhołdowaniem Inflant. Przeprowadził realną unię polsko-litewską, zawartą w 1569 r. Lublinie. W niespokojnych czasach reformacji i kontrreformacji starał się zachować w Rzeczypospolitej pokój religijny.

[5] Łac. Rzeczpospolita tylko ślepym losem się rządzi.

[6] Władysław IV Waza (1595-1648), król polski i wielki książę litewski od 1632 r., tytularny król Szwecji, syn Zygmunta III Wazy. W 1610 r. został powołany został na tron carski. W latach 1612 i 1617-1618 podjął nieudane wyprawy w celu jego objęcia. W czasie swego panowania próbował odzyskać przynajmniej część Śląska, toczył wojny z Moskwą i snuł plany świętej wojny z Turcją, na którą nie pozwoliła szlachta.

[7] Jerzy Ossoliński (1595-1650), uczestnik wyprawy na Moskwę 1617-1618, w 1633 r. posłował do Rzymu, gdzie uzyskał tytuł księcia cesarstwa rzymskiego, od 1636 r. wojewoda sandomierski, od 1639 r. podkanclerzy koronny, od 1643 r. kanclerz wielki koronny. Zabiegał o wzmocnienie władzy królewskiej, wspierając w tych wysiłkach Władysława IV. Projektował porozumienie z Kozakami w przeddzień powstania Chmielnickiego oraz sojusz z państwem moskiewskim dla uderzenia na Krym i Turcję.

[8] Jan II Kazimierz (1609-1672), król Polski w latach 1648-1668. Na jego panowanie przypadły wojny z Kozakami (powstanie Chmielnickiego), Moskwą i Szwecją („potop szwedzki”), w których walczył ze zmiennym szczęściem: udało mu się stłumić powstanie kozackie i po początkowych klęskach odeprzeć najazd szwedzki, ale w starciach z Rosją musiał przystać na niekorzystny dla Polski rozejm w Andruszowie (1667). W 1657 r. utracił kontrolę nad Prusami Książęcymi. Podejmował próby wzmocnienia swej władzy, napotykał jednak na duży opór, wynikający po części z osobistej niepopularności króla w szerokich kręgach szlacheckich. W 1668 r. abdykował i wyjechał do Francji, gdzie objął opactwo Saint-Germain-Des-Pres.

[9] Ludwika Maria Gonzaga de Nevers (1611-1667), pochodząca z Francji królowa Polski, żona Władysława IV i Jana Kazimierza, jedna z kluczowych postaci profrancuskiego obozu w połowie XVII stulecia.

[10] Zygmunt I Stary (1467-1548), król polski w latach 1506-1548, syn Kazimierza Jagiellończyka. Choć czasy jego panowania to okres prosperity gospodarczej, rozwoju kultury i dużego prestiżu Rzeczypospolitej w Europie, zwraca się uwagę, że władca nie wykorzystał należycie koniunktury, zwłaszcza popełniając – jak się okazało znacznie później – poważny błąd w polityce wobec Prus (słynny hołd pruski z 1525 r. bynajmniej nie zagwarantował praw polskich, co wielcy książęta pruscy skutecznie wykorzystywali, budując w sąsiedztwie Rzeczypospolitej państwo, które szybko wymknęło się jej spod kontroli, a z czasem stało się wielkim dla niej zagrożeniem). Zygmunt I był także jednym z wielu władców, którzy próbowali – w tym przypadku wskazuje się na inspirację małżonki, Bony Sforzy – wzmocnić swą pozycję, co wiodło do niezadowolenia szlachty i konfliktów wewnętrznych, a w konsekwencji do paraliżu bardziej śmiałych prób reform ustrojowych.

[11] Stanisław Orzechowski (1513-1566), ksiądz, pisarz i myśliciel polityczny; początkowo wyklęty jako heretyk (występował przeciwko celibatowi) z czasem powrócił na łono Kościoła katolickiego. Napisał wiele dzieł dotyczących ustroju społecznego i politycznego Rzeczpospolitej, wśród których wyróżniają się Rozmowa albo Dyjalog około egzekucyjej Polskiej korony (1563) oraz Quincunx, tj. wzór Korony Polskiej (1564).

[12] Jerzy Lubomirski (1616-1667), hetman polny koronny, marszałek wielki koronny. Skonfliktował się z Janem II Kazimierzem na tle osobistym (król orzekł, że to Hieronim Radziejowski winien być drugim mężem Elżbiety Kazanowskiej, choć ta była ukochaną Lubomirskiego). Przez pewien czas konflikt ten był tonowany a Lubomirski dał się poznać jako zdolny dowódca, zwłaszcza w wojnie z Rosją. Kolejna odsłona sporu przybrała jednak gwałtowny charakter - Lubomirski opuścił kraj, skazano go więc zaocznie na karę śmierci. Pozyskawszy wsparcie Habsburgów i Szwecji stworzył silną opozycję antykrólewską, która zawiązała tzw. rokosz Lubomirskiego. Wybuchła wojna domowa, której zwieńczeniem była krwawa, lecz nierozstrzygnięta bitwa pod Mątwami (1666).

[13] August II Mocny (1670-1733), elektor saski z dynastii Wettinów, powołany na tron Polski w 1697 r., mimo że większym poparciem szlachty cieszył się kandydat francuski, książę Conti, zbyt pasywny jednak w staraniach o tron. Już na początku swego panowania uwikłał Polskę w wojnę ze Szwecją, którą wywołał jako władca Saksonii w sojuszu z Rosją, chcąc odzyskać posiadłości Wettinów w Inflantach. Sukcesy króla szwedzkiego Karola XII zmobilizowały opozycję przeciwko Augustowi, która doprowadziła do jego detronizacji w 1704 r. i obwołania królem Stanisława Leszczyńskiego. August II powrócił do władzy w 1709 r., gdy Szwedzi ponieśli klęskę pod Połtawą, pokonani przez wojska cara Piotra Wielkiego. Czas jego panowania charakteryzuje się zwykle jako okres postępującego rozkładu Rzeczypospolitej, stającej się coraz bardziej bezwolnym przedmiotem gry ówczesnych potęg, zwłaszcza Rosji, czego symbolem za rządów Sasa jest Sejm Niemy 1717 r. August II podejmował co prawda próby wzmocnienia swej pozycji także wobec Rosji, ale nie odniósł w tym względzie dużych sukcesów.

[14] Stanisław Dunin-Karwicki (1640-1724), pisarz polityczny, poseł na sejmy (od 1674), cześnik i podkomorzy sandomierski (od 1713). Był autorem dzieła De ordinanda Republica seu corrigendis defectibus in statu reipublicae Poloniae, wydanego dopiero w 1871 r. Zawierało ono m.in. postulat wprowadzenia stałego podatku na wojsko z dóbr szlacheckich i przeznaczenia na ten cel dochodów z królewszczyzn. Król miał zostać pozbawiony prawa rozdawnictwa urzędów. Zdaniem Karwickiego należało także ograniczyć możliwość zrywania obrad sejmowych.

[15] Stanisław Leszczyński (1677-1766), król polski w latach 1704-1709 i 1735-1736. Pierwszy raz objął tron dzięki wsparciu Szwedów, w czasie gdy ci odnosili sukcesy w wojnie północnej (choć pierwotnie zobowiązał się, że obejmuje koronę czasowo, aby przekazać ją Jakubowi Sobieskiemu). Odwrócenie się losów rywalizacji szwedzko-rosyjskiej, przesądziło o utracie władzy przez Leszczyńskiego w 1709 r. Po śmierci Augusta II ponownie został królem, tym razem wsparty przez swojego zięcia, króla Francji Ludwika XV, a także większość szlachty. Trzy tygodnie po elekcji Leszczyńskiego, zwolennicy pozostania dynastii Wettinów na tronie polskim, wsparci przez wojska rosyjskie, ogłosili królem Augusta III. O wyniku wojny sukcesyjnej przesądziła interwencja rosyjska. Leszczyński musiał opuścić Polskę. Ludwik XV uczynił go dożywotnim władcą Lotaryngii, gdzie zyskał uznanie jako sprawny i sprawiedliwy zarządca. O pomysłach politycznych Leszczyńskiego, świadczy napisana przez niego rozprawa Głos wolny wolność ubezpieczający, napisana w 1733 r., a wydana w 1748, w której opowiadał się za gruntowną reformą ustrojową, polegającą m.in. na wzmocnieniu władzy królewskiej.

[16] August III (1696-1763), król Polski (od 1733) z dynastii Wettinów. Objął rządy po swym ojcu – Auguście II, z pomocą rosyjską i austriacką, którą zyskał za cenę ustępstw wobec obu państw. Jego rywalem był popierany przez szlachtę i Francję Stanisław Leszczyński. O losie korony polskiej zadecydowała zbrojna interwencja sojuszników Sasa. Za jego panowania Rzeczpospolita politycznie stopniowo słabła, choć nie prowadziła żadnych wojen (w odróżnieniu od Saksonii, którą August III uwikłał w wojny prusko-austriackie o Śląsk), a i dało się odczuć rozwój gospodarczy. Pozytywne tego skutki niweczyły częściowo przemarsze wojsk rosyjskich i działalność króla Prus Fryderyka II, który zalewał Polskę bezwartościową monetą. W polityce wewnętrznej dominowały wielkie rody magnackie, rywalizujące między sobą o wpływy, podatne na intrygi i wpływy obce, zwłaszcza rosyjskie.

[17] Czołowymi przedstawicielami rodu Czartoryskich i zgrupowanego wokół nich obozu politycznego tzw. „familii” byli: August Aleksander Czartoryski (1697-1782), wojewoda ruski od 1731 r., w wielkim stopniu przyczynił się do wzrostu potęgi politycznej i majątkowej swego rodu w pierwszej połowie XVIII wieku; jego wielkim niezrealizowanym planem politycznym było uzyskanie korony polskiej dla syna – Adama Kazimierza Czartoryskiego. Michał Fryderyk Czartoryski (1696-1775), książę, kanclerz wielki litewski (od 1752). Adam Kazimierz Czartoryski (1734-1823), książę, generał ziem podolskich, pisarz, zwolennik reform, członek Komisji Edukacji Narodowej i komendant Szkoły Rycerskiej.

[18] Elżbieta Piotrowna Romanowa (1709-1762), cesarzowa Rosji (1741-1762), córka Piotra I Wielkiego.

[19] Katarzyna II. Wielka (1729–1796), cesarzowa rosyjska; żona księcia holsztyńskiego Piotra Ulryka, późniejszego cesarza Piotra III; po objęciu przez niego tronu dokonała przewrotu pałacowego i ogłosiła się cesarzową rosyjską z pominięciem syna, Pawła. W latach 1765–1767 wydała ukazy zabraniające chłopom wnoszenia skarg na panów i potwierdzające prawo szlachty do zsyłania poddanych na katorgę. Szlachta uzyskała samorząd stanowy i uzyskała nowe przywileje, na zasadach stanowych zostało też zorganizowane mieszczaństwo. Po wojnach z Turcją (1768–74 i 1787–92) przyłączyła do Rosji Krym i Noworosję, w Polsce wymogła na sejmie 1768 r. uchwalenie praw kardynalnych, przygotowując i przeprowadzając jej rozbiory.

[20] Fryderyk II Hohenzollern, zwany Wielkim (1712-1786), król Prus od 1740 r., uczynił je jedną z największych potęg europejskich. Wśród władców swej epoki wyróżniał się wykształceniem: pozostawił po sobie wiele prac historycznych i filozoficznych, pisywał wiersze, był mecenasem uczonych i artystów (przyjaźnił się np. z Wolterem). Zarazem prowadził ekspansywną politykę międzynarodową, m.in. inspirując i przeprowadzając pierwszy rozbiór Polski. Toczył także wojny z Austrią (wojna o sukcesję austriacką, 1741-1742, w wyniku której Prusy zajęły Śląsk; wojna o sukcesję bawarską, 1778). Uwikłał Prusy w wojnę siedmioletnią (1756-1763), w której przeciwko nim wystąpiła koalicja austriacko-francusko-rosyjsko-saksońska, uniknął jednak klęski. W następnych latach umiejętnie prowadził grę interesów z Rosją, dzięki której realizował swe plany wobec Polski i Austrii.

[21] Herman Karl von Keyserling (1696-1764), niemiecki historyk i dyplomata, w służbie rosyjskiej, prezes Rosyjskiej Akademii Nauk. Pełnił trzykrotnie misje jako poseł nadzwyczajny i minister pełnomocny w Rzeczypospolitej (1733-1744, 1749-1752 i 1762-1764), był posłem także w Prusach (1746-1748) i w Austrii (1749). Miał znakomite kontakty w Polsce, które umiejętnie nawiązywał i pielęgnował. Wsparł Czartoryskich, gdy ci przeprowadzali zamach stanu wynoszący na tron Stanisława Augusta Poniatowskiego.

[22] Nikołaj Wasiljewicz Repnin (1734-1801), rosyjski dyplomata, generał-lejtnant armii carskiej, uczestnik wojny siedmioletniej i poseł w Prusach. W latach 1764-1768 był posłem nadzwyczajnym i ministrem pełnomocnym Katarzyny II w Warszawie. Dążył wówczas do przejęcia przez Rosję pełni kontroli nad Polską bez interwencji zbrojnej (choć obecność armii rosyjskiej w granicach polskich traktował jako dodatkowy argument na rzecz swych racji), w tym celu korumpował polskich magnatów i przedstawiał się szlachcie jako obrońca i gwarant jej tradycyjnych wolności zagrożonych przez zwolenników reform ustrojowych zmierzających do wzmocnienia władzy królewskiej i ograniczenia liberum veto. Szantażem przeprowadził tzw. traktat gwarancyjny z Rosją, de facto oznaczający kres suwerenności I Rzeczypospolitej. Mimo tego sukcesu Repnin został zdymisjonowany w związku z zawiązaniem konfederacji barskiej. Na ziemie polskie powrócił w 1794 r., gdy formalnie dowodził wojskiem rosyjskim tłumiącym powstanie kościuszkowskie (faktycznie ograniczał się do dowodzeniem armii działającej na Litwie). W latach 1797-1797 zarządzał wcielonymi do Rosji w czasie trzeciego rozbioru ziemiami litewskimi.  

[23] Stolnik Litewski tj. Stanisław August Poniatowski (1732-1798), ostatni król Polski, wyniesiony na tron w 1764 r. dzięki staraniom „Familii” Czartoryskich, a przede wszystkim wsparciu Katarzyny II (której był kochankiem) i interwencji rosyjskiej. Za jego panowania pogłębiła się zależność Polski od Rosji, aż do utraty niepodległości w wyniku rozbiorów. Kwestią sporną pozostaje, w jakim stopniu był to efekt nieudolności i chwiejności króla, a w jakim wynik nieuchronności procesu upadku Rzeczypospolitej, na który władca miał już niewielki wpływ.

[24] Konfederacja radomska, zawiązana 23 czerwca 1767 r., pod hasłem obrony tradycyjnego ustroju i wolności Rzeczypospolitej, zwrócona przeciwko obozowi reformatorskiemu kierowanemu przez Czartoryskich i mającemu wówczas przychylność króla Stanisława Augusta. Na czele konfederacji stał Karol Radziwiłł „Panie Kochanku”. Faktycznie największy na nią wpływ miał Nikołaj Repnin, który wykorzystał ją do wzmocnienia wpływów rosyjskich w Polsce. Na jego żądanie konfederaci wystąpili do Katarzyny II z prośbą o jej gwarancję dla swych wolności i  trwałości ustroju Rzeczypospolitej.

[25] Konfederacja barska (1768-1772) – zbrojny związek szlachty polskiej utworzony w Barze na Podolu 29 lutego 1768 r., przez część Historyków uważany za pierwsze polskie powstanie narodowe.

[26] Franciszek I de Valois (1494-1547), król Francji od 1515 r., założyciel College de France, mecenas artystów, odnosił sukcesy w kampaniach we Włoszech, prowadził też – ze zmiennym szczęściem – batalie z cesarzem Karolem V, którego był – bez powodzenia – konkurentem w rywalizacji o tron Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

[27] „Wszystko stracone, prócz honoru” – słowa, jakie miał skierować Franciszek I do swej matki po przegranej bitwie pod Pawią (1525), w wyniku której dostał się do niewoli.

[28] Tadeusz Kościuszko (1746-1817), generał armii polskiej i amerykańskiej, uczestnik walk o niepodległość Stanów Zjednoczonych i wojny z Rosją 1792 r., przywódca powstania 1794 r.

[29] Stanisław Staszic (1755-1826), działacz i pisarz polityczny, przyrodnik, filozof, ideolog polskiego oświecenia. Wykształcenie zdobył w seminarium duchownym w Poznaniu, na przełomie 1778 i 1779 przyjął święcenia kapłańskie, prowadził jednak świecki tryb życia. W latach 1779-81 studiował nauki przyrodnicze w Lipsku, Getyndze i Paryżu. W okresie Sejmu Czteroletniego 1788-92 działacz obozu reform – walczył o utrzymanie niezawisłości narodowej, rzecznik interesów mieszczaństwa oraz polepszenia sytuacji chłopów. Utworzył Hrubieszowskie Towarzystwo Rolnicze, stając się jednym z prekursorów spółdzielczości chłopskiej. Jako publicysta polityczny zadebiutował Uwagami nad życiem Jana Zamoyskiego (1787) i Przestrogami dla Polski (1790), krytykując wady ustroju Rzeczypospolitej. Jest autorem broszur O statystyce Polski oraz O ziemiorodztwie Karpatów i innych gór i równin Polski.

[30] Piotr I Romanow (1672-1725), car Rosji od 1682 r. (cesarz od 1721), założyciel Petersburga (1703), triumfator – mimo początkowych niepowodzeń – w wojnie północnej ze Szwecją (1700-1721), dzięki której Rosja uzyskała dostęp do Bałtyku. Uchodzi na największego w dziejach Rosji reformatora, przeprowadzającego gruntowne zmiany w administracji, wojsku i obyczajowości. Swe zamiary przeprowadzał z wyjątkową bezwzględnością.

[31] Iwan IV Groźny (1530-1584), wielki książę moskiewski, car (od 1547), sprawujący krwawe rządy autor wielkich reform administracyjnych, wojskowych i finansowych. Toczył zwycięskie boje z Tatarami, zakończone przyłączeniem chanatu kazańskiego, astrachańskiego i syberyjskiego. Prowadził także wojnę z Polską o Inflanty, zakończoną rozejmem w Jamie Zapolskim (1582).

[32] Karol X Gustaw (1622-1660), król Szwecji od 1654 r., naczelny dowódca wojsk szwedzkich w Niemczech u schyłku wojny trzydziestoletniej. Wszczął wojnę z Polską („potop szwedzki”, 1655-1660), w której pozyskał sprzymierzeńców z grona przeciwników swego kuzyna – Jana II Kazimierza Wazy. Część szlachty obwołała go królem Polski. Po początkowych sukcesach i wyniszczającej kraj kampanii, Karol Gustaw zmuszony był poniechać planu rozbioru Rzeczpospolitej, do którego pozyskał Siedmiogród i Brandenburgię. Pokój oliwski, zawarty w 1660 r., potwierdzał szwedzkie posiadłości w Inflantach i przyniósł zrzeczenie się pretensji do tronu szwedzkiego przez Jana Kazimierza.

[33] Ludwik XIV Burbon (1638-1715), król Francji od 1643 r. (samodzielne rządy od 1661), symbol absolutyzmu monarszego (słynne powiedzenie: „Państwo to ja”), uczynił Francję pierwszą potęgą swoich czasów. Jako że jego ślubni synowie zmarli przedwcześnie, podobnie jak wnukowie, zaś prawnuk Ludwik (późniejszy król Ludwik XV) był słabego zdrowia, chciał zabezpieczyć ciągłość dynastii, dopuszczając do sukcesji tronu oficjalnie przez siebie uznanych synów z pozamałżeńskich swych związków. Po śmierci Ludwika XIV jego zapisy zostały unieważnione przez regenta Filipa II Orleańskiego.

[34] Wolter wł. François-Marie Arouet (1694-1778), francuski pisarz epoki oświecenia, filozof, dramaturg i historyk. Wybrane dzieła: Wiek Ludwika XIV, Szkic o obyczajach i duchu narodu, Tak toczy się światek (1746), Zadig (1747), Wizja Babuka (1748),  Prostaczek (1767).

[35] Napoleon I Bonaparte (1769-1821), cesarz Francuzów (1804-1814). Dowodził kampaniami wojsk rewolucyjnych w Włoszech oraz Egipcie. 9 listopada 1799 r. obalił rządy dyrektoriatu i objął władzę jako konsul, w 1804 r. koronował się na cesarza. Zapisał się w dziejach jako wybitny dowódca i reformator (kodeks Napoleona, Code pénal). Doprowadził do utworzenia, na mocy traktatu z Tylży (1807), Księstwa Warszawskiego. Pokonany przez koalicję na czele z Anglią i Rosją, zmarł na zesłaniu, na wyspie św. Heleny.

[36] 15 sierpnia 1831 r. na ulicach Warszawy doszło do samosądów na podejrzanych o zdradę narodową.

[37] Dante Alighieri (1265-1321) – włoski poeta, filozof i polityk, autor m.in. Boskiej komedii.

[38] Wergiliusz (70-19 p.n.e.), poeta rzymski, autor m.in. Enneidy.

[39] Jan Jakub Rousseau (1712-1778), francuski filozof, autor koncepcji woli powszechnej i umowy społecznej (Umowa społeczna, 1762). Jego idee cieszyły się wielką popularnością w Polsce u schyłku I RP. Na prośbę Michała Wielhorskiego Rousseau napisał Uwagi nad rządem Polski (1770). Zdaniem dziewiętnastowiecznych konserwatywnych krytyków ustroju I RP, francuski myśliciel gloryfikując go, utwierdzał Polaków w złym pojmowaniu wolności i niezrozumieniu roli silnej władzy dla sprawności funkcjonowania państwa.

[40] Ludwik Węgierski (1326-1382), król Węgier w latach 1342-1382, król Polski w latach 1370-1382, syn króla Węgier Karola Roberta i Elżbiety Łokietkówny, córki Władysława I Łokietka i siostry Kazimierza III Wielkiego. Królem Polski został po śmierci Kazimierza Wielkiego, który nie doczekał się następcy. W 1374 r., aby zapewnić dziedziczenie tronu polskiego swojej córce, Ludwik wydał dla polskiej szlachty tzw. przywilej koszycki, nadający jej liczne przywileje, zwłaszcza podatkowe i podkreślające jej dominującą rolę w państwie.

[41] Jan Ostroróg (ok. 1436-1501), myśliciel i pisarz polityczny. Studiował w Erfurcie i Bolonii. Pracował w kancelarii królewskiej, w 1474 r. został kasztelanem, zaś w 1501 wojewodą poznańskim. Realizował misje dyplomatyczne, m.in. posłował do papieży Pawła II i Piusa II, brał udział w ustalaniu warunków pokoju toruńskiego kończącego wojnę trzynastoletnią z Krzyżakami. Głównym dziełem Ostroroga był traktat polityczny pt.: Monumentum pro Republicae ordinatione.

[42] Zob. przypis … w tekście Mowa na Zgromadzeniu wyborców większej własności.

[43] Łac. Jesteś w stanie tego dokonać.

Najnowsze artykuły