Artykuł
Wy, którzy Pospolitą Rzeczą władacie! O poglądzie Kochanowskiego na państwo

Pierwodruk: Kraków 1930. Przedruk: S. Estreicher, Konserwatyzm krakowski. Wybór pism, Kraków 2012.

 

Kochanowski1 był naturą na wskroś artystyczną i ta cecha jego duszy górowała nad wszelkimi innymi. Stworzył poetycki język polski i pozostawił go następcom jako niemożliwy do dorównania. Wprowadził do literatury polskiej nowe rodzaje poezji, długo potem naśladowane. Potrącał w ton patosu i wzniosłości z równą łatwością i szczęściem, jak w ton krotochwili i żartu. Przyswoił Polsce cały dorobek poezji starożytnej, naśladując Rzymian i Greków nader udatnie. Dał narodowi Psałterz, księgę o równej doniosłości, jak Żywoty Świętych Skargi. W tym leży jego społeczne znaczenie, równie ważne dla rozwoju narodu, jak późniejsza twórczość wielkich mistrzów romantycznych.

Poetą politycznym nie był i szczęście, że nim być nie chciał. Nazwał się w jednej ze swoich ód łacińskich „Musarum et Apollinis cultor”, który niechętnie o polityce głos zabiera. Nad politykę wolał lipę szumiącą, dzban polewany, księgę mądrą, a i czepiec go nigdy nie mierził, jak to sam określa. Ale żyjąc blisko wielkich polityków: Padniewskiego2, Myszkowskiego3, Zamoyskiego4, ocierając się o króla Zygmunta Augusta i Batorego, został mimo woli wciągnięty w prąd wielkich wypadków politycznych, jakich widownią była Polska: patrzył z bliska na walkę o egzekucję, na unię z Litwą, na dwa bezkrólewia, na układanie artykułów henrycjańskich, na tworzenie się demokracji szlacheckiej i jej zwycięstwo nad królem i nad senatem. Patrzył także z uniesieniem na wojnę z Moskwą za Batorego. Toteż ten humanista dalekim był od zwykłej humanistycznej obojętności i giętkości wobec spraw politycznych. Motywy patriotyczne znalazły w jego poezjach poczesne miejsce.

Śladami swoich możnych przyjaciół idąc, napisał dwie wierszowane broszury polityczne (Zgodę i Satyra), rozwijając bliżej myśli, jakie popierano w otoczeniu Zygmunta Augusta w doniosłych latach 1562-1563. Dla Batorego napisał Dryas zamechską, gloryfikującą znaczenie wybitnej indywidualności monarszej, która może i powinna ukrócić swawolę i nadużycia: „prawo kolca twarde, komu je na nos włożą, powiodą i harde”. W epoce przygotowującej się wyprawy na Moskwę, napisał za podnietą Zamoyskiego kilka utworów broniących tej najpilniejszej wówczas potrzeby narodowej i sławiących zwycięstwa polskie. Jeden z tych utworów – Odprawa posłów – wyrósł pod jego ręką ponad miarę broszury politycznej i okazał się brylantem czystej wody, tak pięknym i błyszczącym, jak żaden chyba z humanistycznych dramatów europejskich, przeważnie zimnych i szkolnych.

Ale ponad interes, jaki budzą te utwory polityczne, mające dzisiaj – poza Odprawą – wartość dokumentu historycznego i pierwszorzędnego waloru językowego, wyrasta znaczeniem inna kwestia, dotycząca stosunku Kochanowskiego do Rzeczypospolitej, a mianowicie problem jego zapatrywań na państwo. Kochanowski był umysłem o szerokim filozoficznym wykształceniu. Zastanawiało go też głęboko zagadnienie, jaki jest cel powstania państwa i jakie warunki jego istnienia. Na te pytania, oderwane pozornie od bieżącej polityki, ale będące przecież jej fundamentem, starał się kilkakrotnie w swoich pismach odpowiedzieć. Już nie za drugimi, jak w wierszowanych broszurach politycznych, ale na podstawie własnych rozmyślań.

Nie tyle może z filozofii starożytnej (z Cycerona5), nie tyle z dziejów Grecji i Rzymu wychodząc, które dla polityków ówczesnych dostarczały największej liczby przykładów, ile ze Starego Testamentu – tak mu na wskroś znanego – zaczerpnął Kochanowski swoją koncepcję państwa jako tworu bożego, powołanego do realizowania myśli bożej na ziemi. Bliższy jest pod tym względem pojęć średniowiecznych, aniżeli humanistycznych. Myśl przewodnia Starego Testamentu, myśl, której został on w ostatecznej redakcji we wszystkich szczegółach podporządkowany, myśl, że państwo jest tworem Boga-Jehowy i jego woli służyć powinno, czyli „zborem bożym porządnie postawionym”, myśl tę rozwija Kochanowski kilkakrotnie i wyciąga z tego konsekwencje, które próbuje stosować do chwili sobie współczesnej.

Najobszerniej uczynił to w prozaicznym traktacie zatytułowanym Wróżki, pisanym na niewiele miesięcy przed śmiercią ostatniego z Jagiellonów. Swoją teorię państwową wykłada tam Kochanowski w następujący sposób:

U Cycerona powiedział Scipio, że Bóg nic milszego na świecie nie ma jedno zbory porządnie postawione, a to są Rzeczypospolite. Bóg rozumiejąc, że w porządnym zgromadzeniu nie tylko ludzkie bezpieczeństwo pewniejsze, ale i chwała Jego jest gruntowniejsza, przyłożył się i sam ku tej społeczności, a praw ludzkich i uchwalonych zwyczajów objawieniem samego siebie podparł. Albowiem jeszcze tej Rzeczypospolitej ani gruntownej, ani porządnej zwać możem, gdzie, bojąc się kaźni, którą prawo w sobie ma, ludzie swój urząd czynią; zaś gdyby karania uniknąć mogli – grzeszyliby. Ale tam dopiero bezpieczeństwo jest i rząd dobry, gdzie ludzie nie dla bojaźni jakiej, ale z cnoty swej dobrze czynią, bo tacy, by dobrze i kaźni ujść mogli, przed się źle czynić nie będą – a to jest skutek wiary! Stąd się tedy znaczyć może, iż jeszcze więcej na wierze, niźli na prawach porządnej Rzeczypospolitej zależy, bo prawa tylko na ciała ludzkie moc mają, które z przyrodzenia inszym panom, to jest umysłom są podane. Ale wiara myśli ludzkie sobie sposobi, zaczem to idzie, że i umysłem i ciałem ludzkim zaraz władnie; czego prawa tak dalece nie mają i to, co mają, bez wiary słabo dzierżą.

Znaczenie tego wywodu wychodzi tym plastyczniej, jeśli stwierdzimy, że jest on przeciwstawieniem się najzdolniejszemu demagogowi czasów Zygmuntowskich Stanisławowi Orzechowskiemu6 i jemu właściwej teorii państwa. Wedle Orzechowskiego podstawą państwa jest „Prawo”. Prawo wiąże króla, a król winien być tylko jego wykonawcą. Że zaś prawo tworzy faktycznie naród szlachecki, przeto teoria Orzechowskiego wychodzi na ludowładztwo, choć tego określenia Orzechowski nie zna i nie używa:

Prawo – pisze Orzechowski (a powtarza to na licznych miejscach swoich pisemek) – jest panem w Królestwie wolnym, jedno co? Jest ono panem ślepym, niemym, głuchym; oczu nie ma, języka nie ma, uszu nie ma; nie widzi, nie mówi, nie słyszy. Otóż gwoli temu obieramy człowieka, którego królem przezywamy, który by był i językiem i oczyma i uszyma prawa naszego. Bo gdyby prawo nasze słyszało, widziało, mówiło, pewnie żeby żaden naród pana nie obierał żadnego. Samo by bowiem prawo rozkazywało. Ale iż to być nie może, otóż ma króla, który prawo wykłada.

Wprawdzie i Orzechowski uznaje, że prawo jest „darem Bożym” – to znaczy, że Bóg kieruje narodem w chwili, gdy on to prawo ustanawia – ale wysnuwa z tego tylko ten wniosek, iż pogwałcenie prawa sprowadza upadek państwa: „Przeto się Pan Bóg mści nad tymi, którzy je gwałcą i karze je mieczem, niezgodą, wywołaniem, nieprzyjacielem, pustoszeniem i niewolą. Na ostatek przenosi państwa znaczniejsze jedne do drugiego”.

Orzechowskiego z Kochanowskim łączy więc pewien punkt styczny, ale i różni bardzo wiele. Orzechowski odmawia królowi mocy wykładania „Prawa”. O tym, czy je pogwałcił, orzeka prymas państwa, którego chętnie widziałby wybieralnym, a jeśli prymas to stwierdzi, rozwiązuje naród szlachecki z obowiązku posłuszeństwa. Kochanowski jest takiej teorii całkiem przeciwny. Odbiega on tym samym od zapatrywań Orzechowskiego i mas szlacheckich.

Demokracja szlachecka XVI wieku wykształciła teorię o panowaniu „Prawa” nad królem oraz o zależności prawa od szlachty jako wyrazicielce woli Bożej i tą teorią wojowała o swe zwycięstwo. Diariusze sejmowe są jej pełne. Przedstawiciele i mówcy szlacheccy – Mikołaj Sienicki7, Hieronim Ossoliński8, Jan Sierakowski9, Rafał Leszczyński10 – są to znawcy praw dawnych, spisanych w konstytucjach i statutach oraz praw zwyczajowych spisanych i niespisanych. Interpretując te przepisy dosłownie, często rabulistycznie, palestrancko wytaczają walkę monarsze. Każda próba samodzielności i inicjatywy monarszej – to naruszenie dawnych praw, to zamach na istotę państwa polskiego, które tym stoi, iż król ma być tylko – językiem, okiem i uchem głuchego i ślepego „Prawa”. Kult tego „Prawa” posunięty jest u nas wówczas do ostateczności. Na wszystko szuka się tylko precedensów i przykładów z dawnych praw, odpowiednio (to jest po cywilistycznemu) wykładanych. Sejmy są ciągłym procesem o naruszone prawa i o ich rozumienie. Polityka ma być tylko „egzekucją” prawa. Tą drogą idą również późniejsi, włącznie z Janem Zamoyskim w epoce bezkrólewia.

Zupełnie analogicznie jak doktrynerzy rewolucji francuskiej, którzy uznają abstrakcyjne „Prawo”, spisane w Deklaracji 1789 r., i jemu podporządkowują cały byt narodu, tak i nasi doktrynerzy szlacheccy stawiają ołtarz „Prawu” dowolnie pojętemu i wykładanemu, któremu ma składać codzienne ofiary władza. Podobieństwo jest daleko idące, podobnie jak na punkcie ludowładztwa, a różnica polega jedynie na mniejszej precyzji w formułowaniu i na identyfikowaniu szlachty z narodem.

Takiej to szlacheckiej teorii państwa, najartystyczniej i najbardziej demagogicznie określonej przez Orzechowskiego, przeciwstawia się Kochanowski. Twierdzi we Wróżkach, że właśnie owe spory o „Prawo”, owe „różne praw wykłady”, podobnie jak różnice religijne, zagrażają wewnętrznej zgodzie, a więc spójności państwa: „Z jaką to waśnią, z jakimi swary, z jakim odpowiadaniem tę egzekucję na nogi stawiacie!”

Przeciwstawia tej teorii inną, bliższą pojęciom Dei gratia. Król jest pomazańcem bożym i przed Bogiem odpowiada:

 

Królom moc na poddane i zwierzchność dana,

A królowie zaś mają nad sobą Pana,

Który wszystkiemu światu sam rozkazuje,

Na ziemi i na niebie wiecznie króluje.

 

Kiedy podczas bezkrólewia 1575 r. przybył Kochanowski na błonia warszawskie na elekcję i tam przemawiał do szlachty, zalecając jej kandydaturę Habsburga lub syna carskiego, powoływał się przy tym (jak wiemy z Orzelskiego) na fakty zaczerpane ze Starego Testamentu: na przykazanie dane Żydom o obiorze króla. (Miał zapewne na myśli pomazanie Saula przez Samuela, który go na króla z woli bożej naznaczył). A i w pieśniach swych bronił zdania, iż wybór zdać najlepiej na wolę bożą (złotą koronę zawiesić u słupa), gdyż monarchę nie ludzie, ale Bóg wyznaczać winien.

Zgodnie z tym podkreśla też stale Kochanowski, że zadaniem monarchy jest urzeczywistnić ład boży na ziemi, przepisany etycznymi nakazami wiary. Nie „Prawo”, ale wiara i etyka, czyli jak on się wyraża „dobre Obyczaje”, są rękojmią szczęśliwego istnienia państwa. Zależy to w najwyższej mierze od króla, bo poddani stosują swoje obyczaje do jego obyczajów; toteż jeśli król jest w zgodzie z Bogiem, to i państwo rozkwita. Cała Dryas zamechska przeniknięta jest tą myślą: „Z królów rząd! Póki Polska miała pany rządne, taką więc i szlachta bywała”. Kultowi „Prawa” przeciwstawia Kochanowski kult dobrych obyczajów, a potępienie złych: zniewieściałości, przekuwania mieczów na pługi, pogoni za wzbogaceniem się, rozrzutności i zbytku, niezgody i roztargania wiar. Stąd to dla niego kwestia reformy politycznej i walki o „Prawa” jest czymś podrzędnym – główną rzeczą jest to reforma etyczna narodu w duchu powrotu do nakazań moralnych.

Szlachcie ówczesnej i magnatom prawi też jego Satyr pod tym względem ostre nagany, ale i Zygmunta Augusta nie oszczędza. Ponieważ od należytego „rządu” króla jako pomazańca bożego zależy „rząd” szlachty, przeto król w pierwszej linii powinien żyć należycie. Obowiązki królewskie wykłada Kochanowski w sposób pełen taktu i delikatności w fikcyjnej przemowie Chyrona do swojego wychowańca Achillesa. Doradza królowi, aby starał się o życzliwość poddanych, aby otaczał się dobrymi przyjaciółmi, aby praktykował cnotę:

 

Ani tak dobrze strzegą poboczne oszczepy,

Jako miłość poddanych i wiara życzliwa.

Czego strach nie wyciśnie i groza fukliwa,

Rychlej dobroć i łaska, rychlej chuć wzajemna,

W tym ci posłużyć może i ludzkość przyjemna.

W przyjacielu się kochaj i każdą przestrogę

Wdzięcznie od niego przyjmuj, bo śmiele rzec mogę:

Królowie inszych rzeczy wszech obfitość mają,

Samej prawdy tam do nich mało przynaszają.

Przeto niechaj nie lubi ucho twe cnotliwe

Pochlebstwa, które, jako zwierciadło fałszywe

Różną twarz twych postępków tobie ukazuje,

Nie tak, jako je człowiek stateczny przyjmuje.

Cnotę miłuj i godność, bo tym państwa stoją,

Kiedy dobrzy są w wadze, a źli się zaś boją.

A czego najpotrzebniej, i sam żyj przykładnie,

Bo poddani za panem zawżdy pójdą snadnie.

 

Tę swoją głęboką i górną koncepcję zamknął Kochanowski po mistrzowsku w jednej ze swoich pieśni:

 

Wy, którzy Pospolitą Rzeczą władacie,

A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,

Wy, mówię, którym ludzi paść poruczono,

I zwierzchności nad Stadem Bożem zwierzono…

Miejcie to przed oczyma zawżdy swoimi,

Żeście miejsce zasiedli boże na ziemi,

Z którego macie nie tak swe własne rzeczy,

Jako mieć wszystek ludzki rodzaj na pieczy.

A choć wam nad mniejszymi zwierzchność jest dana,

Ale i sami macie nad sobą Pana,

Któremu kiedykolwiek z spraw swych uczynić

Poczet macie. Trudnoż tam krzywemu wynić!

Nie bierze ten Pan darów, ani się pyta:

Jeśli to chłop czy też się grafem poczyta?

W siermiędze li go widzi, w złotych li głowach,

By i najmniej przewinił – być mu w okowach!

 

Pieśń tę napisał Kochanowski pod wpływem teorii państwowej, zawartej w Starym Testamencie, na który powołują się tak chętnie pisarze średniowieczni. Napisał ją podczas pracy nad Psałterzem, ale włączył ją potem do Odprawy posłów greckich. Jest to jedna z najgłębszych rzeczy, jakie w Polsce powiedziano o boskiej naturze władzy zwierzchniczej i o odpowiedzialności władców stąd płynącej. Natchnięta jest ta pieśń Psałterzem, co można dowieść, zestawiając z nią Dawidową koncepcję państwa i króla (np. psalm drugi księgi I Quare fremuerunt gentes: „A tak o sobie wy królowie czujcie, wy, którym władza do rąk jest podana, Oglądajcie się w swych sprawach na Pana”). Przerasta ta pieśń i ta cała Kochanowskiego idea granice aktualnej polityki, ale bez zajęcia stanowiska wobec tej zasadniczej kwestii któryż polityk jest nim naprawdę?

Byłoby zadaniem niesłychanie nęcącym dla artykułu zamieszczonego w codziennym politycznym piśmie zestawić ten pogląd Kochanowskiego z czasami nam współczesnymi i zastanowić się, czy ma on wiekuistą aktualność, jaka tylko wielkim myślom jest dana? Czy „Prawo” w konstytucjach i zwyczajach ujęte, powinno czy nie powinno panować nad każdym państwem, wykładane jako wola ludów rządzonych? Czy rząd powinien mieć zwierz­chność, udzieloną sobie od Boga, czy też ma być podporządkowany rządzonym? Czy władcy rządzący ludem są za swe błędy odpowiedzialni i przed kim? Czy mają rządzić, szukając przywiązania i życzliwości, czy też rządzić „grozą fukliwą”? Czy mają szukać mądrych przyjaciół, czy też otaczać się zausznikami tylko? Czy mają wreszcie w razach wątpliwych kierować się „moralnością chrześcijańską”, jak im to nakazuje z taką siłą przekonania wieszcz czarnoleski – i jak to projektował (nieświadomie idąc za nim) w swoim projekcie konstytucji prof. Jaworski11? Ważne to i aktualne dotąd pytania, a bez względu na to, jak każdy z nas odpowiada sobie na nie, to jedno stwierdzą chyba wszyscy: wieszcz, który mówiąc o państwie w taki Dawidowy ton uderzać umiał, był myślicielem niepospolitym. Trzeba było wielu pokoleń i wielu ciężkich klęsk narodowych, aby ten górny ton podjęto w Polsce po rozbiorach na nowo.

 

 

Przypisy

1               Jan Kochanowski (1530-1584) – poeta, sekretarz króla Zygmunta II Augusta, ok. 1571 r. osiadł w Czarnolesie, gdzie stworzył największe swe dzieła.

2              Zob. przypis 85 do tekstu Kultura prawnicza w Polsce XVI wieku.

3               Piotr Myszkowski (ok. 1510-1591) – biskup płocki (1567-1577), od 1577 r. biskup krakowski, podkanclerzy koronny na dworze Zygmunta Augusta, sekretarz wielki koronny (od 1559), sekretarz królewski. Był mecenasem Jana Kochanowskiego.

4              Zob. przypis 41 do tekstu Kultura prawnicza w Polsce XVI wieku.

5               Cyceron (Marcus Tullius Cicero, 106-43 p.n.e.) – najwybitniejszy rzymski mówca, polityk, obrońca republiki. Pełnił wiele ważnych funkcji publicznych – m.in. w 63 r. p.n.e. był konsulem. Został zamordowany przez żołnierzy Antoniusza, przeciwko któremu występował, widząc w nim zagrożenie dla republiki. Wśród głównych dzieł Cycerona są m.in. De republica (O rzeczypospolitej), De legibus (O prawach), De officiis (O powinnościach) i De natura deorum (O naturze bogów).

6              Zob. przypis 2 do tekstu Wedle zasad moralności chrystusowej.

7              Mikołaj Sienicki (ok.1521-1582) – polityk ruchu egzekucyjnego, podkomorzy chełmski, zasłynął jako znakomity mówca. Był parokrotnie marszałkiem sejmu (1556, 1556/57, 1558/59, 1563). Pod koniec życia związał się z obozem ariańskim, przyczynił się do zwołania konfederacji warszawskiej (1572).

8              Hieronim Ossoliński (?-ok. 1576) – kasztelan sandomierski, kalwin, jedna z czołowych postaci środowisk innowierczych za panowania Zygmunta Augusta, uchodzący za jednego z najwybitniejszych mówców sejmowych swoich czasów, propagator unii polsko-litewskiej.

9              Jan Sierakowski (1498-1589) – prawnik, poseł na sejmy, wojewoda łęczycki, zwolennik ruchu egzekucyjnego i jeden z przywódców wojny kokoszej, oponował przeciwko małżeństwu króla Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną, autor m.in. Compendium statutorum (1554). Przypisuje mu się też, choć autorstwo jego jest niepotwierdzone: Deliberacje o królu, panach, radzie i urzędnikach, sejmie i bezkrólewiu (ok. 1569) oraz De interregno(1587).

10 Rafał Leszczyński (1526?-1592) – jeden z przywódców ruchu egzekucyjnego, wojewoda brzesko-kujawski (1545-1550), kasztelan śremski (1580), związany z ruchem braci czeskich, którym w 1550 r. oddał kościół parafialny i szkołę w Lesznie; zrzekł się godności senatora, by stanąć na czele izby poselskiej.

11              Władysław Leopold Jaworski (1865-1930) – prawnik-konstytucjonalista i filozof prawa, od 1898 r. profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Politycznie związany ze środowiskami konserwatywnymi. W ramach konserwatywnego Klubu Społecznego – wraz m.in. ze Stanisławem Estreicherem i Adamem Krzyżanowskim – wspierał politykę namiestnika Galicji Michała Bobrzyńskiego. W 1900 r. został redaktorem politycznym „Czasu”, zaś rok później posłem na galicyjski Sejm Krajowy. W 1907 r. współtworzył Stronnictwo Prawicy Narodowej. W czasie I wojny światowej był wiceprezesem, a w 1915 r. prezesem Naczelnego Komitetu Narodowego. Po 1918 r. wrócił do pracy naukowej na UJ – w 1919 r. został dziekanem Wydziału Prawa. Zmarł na skutek nieszczęśliwego wypadku w Milanówku pod Warszawą.  W dyskusji ustrojowej II RP sporą rolę odegrał jego Projekt konstytucji; przedstawił w nim swoją wizję ustroju państwa polskiego, polemiczną względem Konstytucji marcowej, która do pewnego stopnia stała się inspiracją dla Konstytucji kwietniowej.

 

Najnowsze artykuły