Artykuł
Bar i Maj
Władysław Konopczyński

Odczyt wygłoszony we Lwowie, 3 maja 1918 r., w Sali Ratuszowej. Przedruk: W. Konopczyński, O wartość naszej spuścizny dziejowej. Wybór pism, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2009.

 

 

Trzy wielkie imiona, trzy niezatarte daty jaśnieją na ponurym widnokręgu tonącej Rzeczypospolitej: Konfederacja Barska 29 lutego 1768 r., Ustawa Rządowa 3 maja 1791 r. i Insurekcja Kościuszkowska 24 marca 1794 r. Pierwsza stanowi symbol odradzającego się uczucia narodowego; druga symbolizuje odrodzenie myśli politycznej, trzecia – odrodzenie woli i czynu. Każdy wzlot ukarany niezwłocznie mściwym, nieubłaganym rozdarciem kraju.

Dla głębiej patrzącego oka historycznego nie ma tu jednak troistości. Zamiast trylogii roztacza się poemat tragiczny w dwóch podobnych częściach, a każdą z nich tworzą cztery akty. Zaczyna się od śmiałego kroku w kierunku postępu; po nim za sprawą obcej przemocy i swojskiej reakcji następuje opadnięcie skrzydeł, dalej spóźniony, rozpaczny poryw tłumów – i szczęk katowskiego miecza. Czym dla gromadki ojców były reformy „familii”, tym dla mnogich rzesz synów Ustawa Rządowa; ozem po konwokacji konfederacja Radomska, tym po Maju Targowica; Konfederacji Barskiej odpowiada powstanie krakowskie, aktowi r. 1772 akt roku 1795.

Że pamiątka 3 Maja zawsze obchodzona będzie z czcią i miłością, jako najpiękniejszy moment naszej drugiej tragedii czasów stanisławowskich, to w świetle wiedzy i tradycji nie ulega chyba wątpliwości. Ale że i rocznica barska zasługuje na podobne wywyższenie nad wszystkie momenty tragedii pierwszej, że ludzie, którym ją zawdzięczamy, własnym trudem dźwignęli ducha polskiego na wyższy poziom, podobnie jak go podnieśli twórcy 3 Maja, to nie jest jeszcze pewnikiem powszechnie uznanym. Setna rocznica Baru, podobnie jak niedawna sto pięćdziesiąta minęły bez uroczystości.

Krasińskim[i] pomników w Polsce nie postawiono. Ich haseł nikt dziś nie wypisuje na tarczy, na ich testament nikt nie przysięga.

Czemuż tak jest, i zali tak jest słusznie? Czy naprawdę taka odległość dostojeństwa dzieli związek barski: od aktu 3 Maja? Czy Jan Jakub Rousseau[ii] nie miał ani trochę słuszności, gdy twierdził, że Konfederacja Barska konającą ocaliła ojczyznę? A może przeciwnie, zamiast ocalić, ten bezrozumny ruch zacofanej szlachty sprowokował tylko i przybliżył pierwszy rozbiór?

Wpatrzmy się w perspektywę dziejów i posłuchajmy tętna życia publicznego owej doby, aby ocenić, czym dla nas była Konfederacja i czym bylibyśmy w dniach ostatecznej walki, gdyby się ona nie zjawiła wcześniej.

Od lat bez mała stu krok za krokiem staczała się Rzeczpospolita z wyżyn chwały w padół poniżenia. Imię polskie okrywało się wzgardą i śmiechem. Zamierały lub wyradzały się najistotniejsze funkcje państwowe. Obce wpływy przeżarły od wieku moralną tkankę Rzeczpospolitej. Rozbiór stawał się uprawnionym tematem rozpraw, a zanim przybrał postać gotowego traktatu, urzeczywistniał się w sferze duchowej z niepowstrzymaną siłą. Tok spraw publicznych, wyrwany z polskiego łożyska, przeprowadzony w kanały drezdeńskie, petersburskie, berlińskie, wiedeńskie, wersalskie i tam regulowany dowolnie. Na sejmach roi się od stronników obcych dworów, którzy w najlepszym razie – o ile w ogóle myślą o rzeczy publicznej – to wyczekują jej rozwiązania z zewnątrz. Udzielność granic podeptana wielokrotnie – udzielność ludu i władzy państwowej sparaliżowana, unicestwiona. Niepodległość istnieje na papierze, ale prawdziwej samowładności – nie ma. Bo trudno mówić o samowładności tam, gdzie nie ma sejmu, nie ma woli zbiorowej, gdzie dążenia obywatelskie rozkruszone na atomy, lgną jak opiłki do cudzych magnesów. Wolne nie pozwalam, owo nec plus ultra [nic nadto, szczyt doskonałości] udzielnej wolności osobistej, zabiło wszelki czyn zbiorowy.

A jednak równolegle z zamieraniem samowładności w narodzie szlacheckim i wiary we własne siły, wzbiera od pewnej chwili tęsknota do własnego, wspólnego czynu. Ta chwila – to nieszczęsna, pogwałcona druga elekcja Leszczyńskiego[iii]. W sprawie najistotniejszej i najserdeczniej kochanej, kiedy chodziło o posiadanie króla z własnej krwi „piastowskiej” i o stwierdzenie po długich latach obcej gospodarki, że naród sam jest panem w domu, doznano gorzkiego rozczarowania. Odtąd dwojakim pasmem snuje się dążność do zrzucenia obcych rządów. Jeden prąd dąży do odbudowy udzielności polskiej drogą pośrednią, przez zmianę formy ustroju; drugi wykrzesać chce z narodu dawną moc obronną i twórczą przez proste otrząśnięcie się ze wpływów sasko-rosyjskich i przez obudzenie tych samych pierwiastkowych popędów w duszy obywatela-jednostki, które wydały z siebie Tyszowce i Tarnogród. Tamten prąd pierwszy wylewa się w reformie Czartoryskich, drugi – w Konfederacji Barskiej.

Konfederacja – przymierze obywatelskie! Ileż to razy po upadku Leszczyńskiego ten wyraz magiczny, głośno lub szeptem podawany z ust do ust, wprawiał serca w przyśpieszone bicie! W jak różnych położeniach politycznych ten ognik buntu pojawiał się nad głowami niezadowolonej szlachty, zawsze ostrzem zwrócony na wschód, w wiekuistą niezawisłości naszej nieprzyjaciółkę, Rosję! Od gorączkowych planów detronizacyjnych Józefa Potockiego[iv], układanych w latach 1738-9 w porozumieniu z Turcją, przez konszachty berlińskie Antoniego Potockiego[v], do karkołomnych spisków ze Szwecją Piotra Sapiehy[vi] w r. 1742; od rozległych a nierealnych rojeń wszystkich republikantów o poruszeniu przeciwko Rosji Francuzów, Szwedów, Prusaków, Turków w r. 1748, do realnej, ale niedołężnej i lękliwej inicjatywy Jana Klemensa Branickiego[vii] w r. 1755, od oględnych, ale beznadziejnych, w sam czas powstrzymanych prób młodej „familii”, zmierzających do tego, aby w r. 1761 zyskać pomoc Anglii i Prus do walki o niezawisłość i naprawę – aż do nowych odruchów samozachowawczych Mariana Potockiego[viii] i towarzyszy pod Haliczem i Stanisławowem w r. 1764 – wszakże to jeden nieprzerwany gorący wiew, jeden dreszcz biegnie przez czujące środowiska polskie, raz pod powierzchnią, kiedy indziej jawnie.

Z roku na rok owoc dojrzewa, ale z nim razem zakorzenia się robak, toczący jego soki. Oto niepodległości pragną ludzie, którzy do niej umysłem nie dorośli. Idą przed siebie w pętach przesądów złotowolnościowych, wikłają się w labirynt przestarzałych zasad, uprzedzeń i namiętności stronniczych. Za podszeptem niecnych prowodyrów widzą wrogów w tych rodakach, którzy chcieli ich uczyć, jak się powinno stąpać w dążeniu do wspólnego celu. A kiedy tamci rodacy – Czartoryscy – zwątpiwszy o zdrowych zmysłach polskiego ogółu, desperacko chwycili dłoń rosyjską i ścierpli w jej uścisku, strona przeciwna nie tylko nie strzeże się ich błędu, ale przeciwnie, w pogoni za mirażem detronizacji Stanisława Augusta[ix] rzuca się na oślep w ramiona Moskwy, roztrwania w błocie nagromadzaną od dawna tęsknotę i wiarę konfederacką narodu, a wszystko tym końcem, aby uznać wreszcie nad sobą gwarancję – protektorat carowej – i pójść ze spuszczoną, zaczadziałą głową do izby delegacyjnej, i na skinienie Repnina[x] złożyć kłamliwy, służalczy pocałunek na służalczej dłoni Poniatowskiego!

Tryumf ambasadora był zupełny. Swawola i prywata podały sobie ręce, aby zagłuszyć wołanie o postęp i prawdziwą wolność, najbutniejsi przedstawiciele rodów Radziwiłłów, Potockich, Mniszchów, potomkowie tych, co zwyciężali nad Ułą, brali Smoleńsk, wprowadzali Marynę na Kreml, teraz cisnąc przed sobą króla i Czartoryskich, potknęli się w pędzie i padli do stóp wyższego ducha rosyjskiego, korząc się przed wyższą racją stanu imperatorowej. Wraz z nimi cała Polska znalazła się w klatce – któż mógł wiedzieć, czy nie na zawsze? Bo i czemuż by pod tak słodkim jarzmem, w pełni używania kardynalnych rozkoszy nie miał naród szlachecki spędzić reszty żywota aż do zupełnego zatracenia duszy? Czy takie zlanie się z silniejszą państwowością rosyjską było z góry wykluczonym? Czyż droga na wschód, w zabójcze objęcia Moskwy, nie była nam po Radomiu otwartą?

Jakkolwiek mogły mówić pozory, dopiero życie im zaprzeczyło. Nastąpił zwrot, który dziś, po 150 latach uważamy za całkiem naturalny, choć równie dobrze można by go zaliczyć do cudów historii. Oto zastęp ludzi szczerego serca i dobrej woli zbiera się gdzieś w zakątku podolskim i, nie oglądając się na zagranicę, dziwny, przejmujący, a nieskładny wygłasza jurament:

„Widząc oziębłość w duchowieństwie wyższym, a w głowach większych świeckich obojętność, tudzież w obywatelach bezwstydną bojaźń i pomieszanie, a co najnieszczęśliwsze, że żadnej dotkliwości nie czując, nachylają swe niegdyś niezwyczajne głowy wolnego narodu pod jarzmo niewolnicze sysmatyków, lutrów i kalwinów, któreśmy krwią Chrystusa najdroższą i własną odkupione, bezpiecznie przed narodami nosili, nie dbając na tureckie, tatarskie, Szwedów, kozaków hufce, które jak cień jeden od zaciągającego słońca, tak oni od znaku krzyża św. nikli przy heroicznym naszym orężu. Ale jest Bóg w Jeruzalem, jest jeszcze i prorok, który wszystkie wróży pomyślności. Jeżeli żyć i umierać, stać i upadać przy boku jego i św. wierze katolickiej będziemy, umocni siły nasze i wzbudzi w nas krew rycerską, będzie nam wodzem i przywódcą, zasłoną i potęgą. Niech nas utrzymuje jego wszechmocna moc, niech posili moc Syna przenajświętszego, niech nas zagrzeje Duch jego miłości! Czyńmy już więc w imię Trójcy Przenajświętszej Boga Ojca, Syna i Ducha św. to sprzysiężenie osobiste i powszechne. Tarczą będzie nam Maria”.

Przysięgli sobie wierność, miłość, posłuszeństwo – i stanęli na placu z Boga ordynansu. I odtąd nie ma już spokoju dla uśpionych sumień, ukazuje się jasny drogowskaz moralny, rośnie i potężnieje poczucie, że jest rzecz świętsza, niż złota wolność i fortuny szlacheckie – a jest to rzeczpospolita. Jakiś nakaz bezwzględny wypędza opieszałych z domu: „Przebóg, kto czuje, niechaj ratuje matkę ojczyznę, widząc jej bliznę. Gdy wolność, prawa, wiara i sława są jej odjęte – czasy przeklęte!”. Padają pierwsi bojownicy, powstają drudzy. Śmierć, rany, sekwestr, rabunek, Sybir nikogo nie odstrasza. Zarzewie przenosi się z Podola w Krakowskie, z Krakowa na Litwę, potem do Wielkopolski, znów się rozlewa po całej Małopolsce, znów wybucha na Litwie, coraz szersze, coraz trwalsze, dojrzalsze, ogarniające chwilami nawet ludzi wręcz odmiennego pokroju – takich Sułkowskich, Massalskich – aż wreszcie oczom zawiedzionej Rosji ukazuje się naga prawda: cały naród w sercach skonfederowany, a na czele narodu – Generalność[xi]!

Tak częściami – czemuż nie naraz! – dokonało się wielkie przebudzenie Polski do nowego, niepodległego życia. Zaświtała po długiej hulaszczej nocy krwawa jutrznia tego dnia historycznego, co trwała od rozbiorów dotychczas, a którego godziny zegar dziejowy wydzwaniał – strzałami powstań.

Straszne są dzieje Konfederacji Barskiej. Ciężkie zadanie już nie tylko dla pamięci i myśli, ale dla serca historyka wczytywać się w te pyszne, urągliwe, zawsze zwycięskie raporty siepaczy rosyjskich, wędrować po pobojowiskach, rachować trupy, łowić pogłoski o naszych zwycięstwach, które prawie zawsze okazują się tendencyjnym wymysłem... Co za strategia, co za wojownicy, co za politycy! Jakże daleka niekiedy prawda od legendy poetyckiej!

W świetle prawdy nie może tu być dwóch zdań. W uniformach konfederatów barskich synowie epoki saskiej znaleźli się w obliczu grozy zagadnień stanisławowskich. Rej wodzi przeważnie ta sama klika wielkopańska, która do niedawna trzęsła trybunałami, zrywała sejmy, gryzła się o wakanse, piła na umór, a ostatnio zakuła Rzeczpospolitą w dyby gwarancji. Cała historia konfederacji, pełna przesileń wewnętrznych, cała kwestia jej etycznego wyzwolenia, polega na wywyższeniu się ponad poziom sasko-radomski, Patriotyzm polski albo zmoże w sobie duszę sasko-radomską, albo przepadnie. Tę próbę przechodzą zwycięsko wszystkie szlachetne duchy Generalności – od najprzedniejszych, Adama Krasińskiego i Kazimierza Pułaskiego[xii] – do najpośledniejszych. Ten problemat przenika wszystkie stadia ruchu narodowego – okres podolski, zogniskowany pod Barem i Berdyczowem, okres czystych bohaterów naiwnego porywu – Józefa Pułaskiego[xiii], Michała Krasińskiego i Ojca Marka[xiv]; okres drugi, zagajony na Podkarpaciu – aż do jesieni r. 1769, pełen lichej intrygi i marnej partyzantki, nieudatnych odwrotów i bezplanowego szafowania krwią, gdzie główną rolę grają Wessel[xv], Bierzyński[xvi], Dzierżanowski[xvii], Malczewski[xviii], Jan Poniński[xix] itp. Okres trzeci – wielkich walk politycznych – zaczyna się w niebezpiecznym momencie utworzenia Generalności. Dlaczego niebezpiecznym? Dlatego, ponieważ od składu tego rządu powstańczego zależeć będzie cały kierunek dalszych działań. Rozstrzygało się pytanie: kto przeważy, Wessel czy Krasiński, Radom czy Bar, zawziętość pysznej oligarchii czy też idea narodowa tysięcy. Zwyciężył Krasiński. To już, zdawałoby się, kryzys przetrwany szczęśliwie, już tylko kwestia czasu będzie skupienie wszystkich rozumnych i patriotycznych Polaków aż do Czartoryskich włącznie, pod jednym znakiem...

Ale nie. Coś wstrząsa zgromadzeniem preszowskim[xx], coś je podważa i rozsadza trującym wyziewem. To zły duch epoki saskiej wcielony w klikę magnacką Mniszcha, Potockich, Radziwiłłów, Ossolińskich, usiłuje wydrzeć się na wierzch i zepchnąć energię narodową na tor osobistego porachunku z Ciołkiem Poniatowskim. Nie gardzi w tym dążeniu żadnym środkiem. Jedną ręką, przez Wessla i Podoskiego[xxi] utrzymuje czucie z Rosją, drugą podsuwa swoje insynuacje ślepej Porcie Ottomańskiej, przez którą zmusza Michała Krasińskiego do podpisania manifestu o detronizacji, bałamuci Francję i Saksonię, demoralizuje marszałków, sam wszędzie zwalczany przez urzędową komendę Generalności.

Aż wreszcie – wyrwało się! W tej samej chwili, kiedy Francja zdecydowała się pomóc konfederatom, kiedy Austria skłaniała się do wystąpienia przeciw Rosji, kiedy Czartoryscy nie bez wiedzy króla wszczęli rokowania o zespolenie wszystkich sił polskich, krótko mówiąc, kiedy zaświtała jedyna możność pokonania wroga, zjawia się przed Generalnością szalony zarozumialec Dumouriez[xxii], który całym ciężarem wpływu francuskiego strąca politykę barską w odmęt dzikiej bezsilnej nienawiści, w przepaść, w samobójstwo! Ogłoszono bezkrólewie. To był jeden moment – ale moment rozstrzygający. Chcieli obalić rząd królewski, a obalili własny swój rząd nad duszami. Zniszczyli wszystko – prócz honoru.

O honor więc oręża polskiego, już z coraz słabszymi widokami powodzenia, toczy się dalsza wojna konfederatów. Jawi się oczom ludzkim niejeden cud męstwa – dowód wewnętrznego przerodzenia Polski: szatański Drewicz[xxiii] z wyłamanymi zębami płaczący pod murami Jasnej Góry... Straszny Suworow[xxiv] odparty od Lanckorony i Tyńca, Wawel pod sztandarem towarzyszy Choisy'ego[xxv]... Karabinierzy pierzchający przed polską szablą, „jakby Moskale zamienili się w konfederatów, a konfederaci w Moskali”. Ale to wszystko na darmo. Ostatni okres, Pułaskiego i Zaremby[xxvi], okres żelaznego obowiązku i wiernej służby, nie zdoła już uratować tego, co zgubiła niemądra polityka Generalności. Pozostaje protest, żałosna tułaczka – i zapomnienie.

Konfederacja Barska przeszła przez serca i mózgi, jakby fala ognia oczyszczającego po brudach saskich. Spaliła, zmiotła z oblicza ziemi całe pokolenie obywateli razem z ich obłędem i grzechem. Czy tylko ten trudny proces narodzin naszego nowego patriotyzmu musiał być aż tak bardzo trudnym? Czy trzeba było kroczyć przez takie manowce? Rozum powiada, że nie. Była podobno droga lepsza, jedynie zbawienna, należało i można było uznać wymogi nowoczesnej państwowości, a pożegnać się z przeżytym kształtem pierwiastkowych ustaw, o których rozmyślał Wielhorski[xxvii]. Odwrócić opętany wzrok od momentu nienawistnej konwokacji, a utkwić go w samych sobie, zwłaszcza w momencie radomskiego oszukaństwa. Uścisnąć dłoń pojednawczą familii, zasklepić dawną ranę społeczeństwa, a za to rozciąć na ćwierci swoją chorą duszę – dla ocalenia tego, co w niej było wieczne i dostojne.

Tak mówi rozum oderwany, który nie uznaje dla wolności ludzkiej żadnych przedustanawionych niepodobieństw. Lecz niemniej silna logika doświadczeń i przeznaczeń głosi co innego. Ona twierdzi, że Konfederacja Bańska ze wszystkimi swymi zaletami i wadami była taką, jaką być musiała. Skoro powstała i żyła z przebudzonych sił jednostkowych starej Polski, skoro instynktem przywarła do przeszłości i dla niej roznieciła w wysokiej mierze ofiarność indywidualną, to musiała też ponieść wszystkie następstwa swych podstawowych założeń. Jej uosobieniem jest nie Prometeusz, lecz zapatrzony w przeszłość Epimeteusz. Na najbliższą metę przegrała; na dzień jutrzejszy dała jeden rezultat niecofniony – odrodzenie uczuć obywatelskich. Dalsze chowanie się pod płaszcz opiekuńczy Moskwy stało się niepodobieństwem. Drogę na wschód zagrodziły miriady świeżych mogił – i ze wszystkich tych mogił, spod piasków podlaskich i moczarów pińskich, z kamiennej opoki podtatrzańskiej i z czarnych gleb Podola, z puszcz kurpiowskich i spod łanów kujawskich – wstały cienie bezimiennych bohaterów – straże polskiego sumienia – aż po dzisiejszą dobę.

 

***

 

Minęło lat dwadzieścia – a zdało się, że minął wiek cały. Nie dość, że wzrosło nowe pokolenie: otwarła się nowa era. Przebrzmiały dawne zawołania rodowe: Potocki, Małachowski, Rzewuski, Sapieha ujrzeli się w jednym szeregu z Poniatowskim, Lubomirskim, Czartoryskim, pod wspólnym znakiem w walce z innym Potockim, innym Małachowskim, innym Rzewuskim, innym Sapiehą[1]. W niepamięci utonęły pierwotne hasła konfederatów barskich – i trzeba będzie dopiero tego pokolenia, które chciało mieć serce i patrzeć w serce, aby ocenić należycie wewnętrzny dorobek żołnierzy Generalności. Ci, co teraz nawą państwa sterują, nie apelują ani do tradycji barskich ani do żadnych innych. Jeżeli wspomną ze czcią przeszłość, to chyba jakieś wyjątkowo odległe, świetlane jej odbłyski – Kazimierza Wielkiego[xxviii], Zamoyskiego[xxix], Chodkiewicza[xxx]. Ich siła w zrozumieniu, że trzeba umrzeć, aby zachować żywot. Ich wrogiem przesąd i nierząd; sprzymierzeńcem i niemal bóstwem prometejski rozum wyzwolony. Podręcznikiem wiedzy politycznej zgrabny tomik literatury francuskiej lub angielskiej. A w kraju, jeżeli gdzie, jeżeli w kim, niektórzy z nich widzą swój nieudolny pierwowzór – to chyba w Czartoryskich i w ich pogrzebanej reformie. Bliższa im duchem konwokacja, niż konfederacja.

Po wielkim przetopieniu uczuć, i z pewnością nie bez wpływu ich świeżego rozpędu, przyszła kolej na przekucie poglądów. Dojrzały plony konwiktów Konarskiego[xxxi] i Szkoły rycerskiej i już nawet Komisji Edukacyjnej i Kuźnicy Kołłątajowskiej – plony, różną rozsiane ręką, nie zawsze jednakowo zbożną. Bo to jest faktem nie ulegającym żadnej wątpliwości, i z tym się trzeba pogodzić, że odrodzenie polskiej myśli politycznej, którego najgórniejszym wyrazem jest Trzeci Maj, a najdoskonalszymi wyobrazicielami Ignacy Potocki[xxxii] i Hugo Kołłątaj[xxxiii], dokonało się innym torem i po części pracą innych ludzi, niż odrodzenie uczuć. Wszyscy razem pracownicy więksi i mniejsi, różnej cnoty i hartu, ale w ogromnej większości płomienni patrioci staszicowskiego typu, szybko powiedli rodaków na najwyższe szczyty myśli zachodnio-europejskiej.

Nie ulękli się niczyich zakazów ani gwarancji, jak nie cofnęli też przed żadnym postulatem rozumu w polityce zewnętrznej. Skoro tak trzeba było, skoro tą tylko drogą można było zabezpieczyć reformę przed gwałtem Katarzyny[xxxiv], zawarto sojusz z Hohenzollernem[xxxv], nie bez ofiar i ryzyka, z wyraźnym zobowiązaniem do wzajemnego posiłkowania siebie. Uczciwą przyjaźń ofiarowano wszystkim państwom, które łączył interes antyrosyjski: Prusom, Anglii, Szwecji, Turcji, Saksonii. A gdy przyjazne szeregi zdały się chwiać i topnieć, kiedy zagroziło zwichnięcie tych przesłanek międzynarodowych, na których wspierał się gmach ich polityki, oni postanowili pożądane rozwiązanie przyśpieszyć, to znaczy, dać krajowi zbawienną ustawę, a przyjaciołom dać słuszny, obowiązujący powód do zaszachowania Rosji właśnie w imię naszej niepodległości, właśnie w obronie naszej reformy. I dokonali jej śmiało, po męsku, nie mrużąc oka przed żadną, choćby najboleśniejszą prawdą dziejową. Na czele położyli słowa, których by w roku 1768 nie podpisał żaden czystej krwi konfederat barski, chyba Adam Krasiński, prawie jedyny teraz łącznik miedzy Generalnością i Wielkim Sejmem:

„Uznając, iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia konstytucji narodowej jedynie zawisł, długim doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje..., ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu..., chcąc oraz na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć” – uchwalają konstytucję i ogłaszają ją za świętą i niewzruszoną, „dopóki by naród w czasie prawem przepisanym wyraźną wolą swoją nie uznał potrzeby odmienienia w niej jakiego artykułu”.

Co sądzić o tej ustawie, jak i o całej działalności jej twórców, o tym opinia jest już dosyć zgodna. Wodzowie Sejmu, niesieni pędem zwycięskiej myśli, podyktowali narodowi taką formę państwa – monarchię dziedziczną, jaka wydawała się najlepszym zabezpieczeniem ojczyzny wśród zbójeckiego otoczenia. Cóż kiedy formy tej ogół nie mógł jeszcze pokochać, bo też bez niej – zdaniem najwyższych w tej mierze autorytetów, Korzona[xxxvi], Kalinki[xxxvii], Smoleńskiego[xxxviii] – można było na razie się obejść. I w polityce zewnętrznej też okazali patrioci niedostateczną przezorność: nie przeto, że zawarli przymierze z Prusami, ale dlatego, że, zamiast polegać wyłącznie na swojej sile zbrojnej, zaufali tej dynastii, która umiała nas tylko uczciwie prześladować, a nie uczciwie wspomagać. Zdawało się po doświadczeniach barskich, że sił odpornych jest w narodzie co niemiara, i że te siły, kierowane najgłębszym rozumem stanu, nie krępowane żadnym przesądem ustrojowym, ujęte w nowoczesny mechanizm rządowy, wystarczą do odparcia wroga, spikniętego z reakcją.

To złudzenie zemściło się okropnie. Spóźniliśmy się „o jedną armię”, o tę armię stutysięczną, której ani połowy nie umiano wyprowadzić pod Mir, Zieleńce i Dubienkę[xxxix]. W wojnie z Moskwą prawidłowy rząd królewski zawiódł gorzej, niż za czasów barskich dawny, konfederacyjno-sejmikowy, który bądź co bądź zdobył się na opór czteroletni. Znowu przepadło wszystko, prócz honoru. Ocalono przed światem cześć polskiej kultury politycznej, ale nie ocalono państwa; na taki wysiłek, któryby świadczył o trzecim stadium odrodzenia, o dojrzałości woli i czynu, przyszła kolej o parę lat za późno, w powstaniu Kościuszki[xl].

Historia, sprawiedliwsza od bogów pogańskich, co zwykli stawać po stronie zwycięskiej, a potępiać zwyciężoną, nie spojrzy jednak na dzieło Wielkiego Sejmu przede wszystkim pod kątem widzenia przeoczeń dyplomatycznych i zaniedbań wojskowych. Dyplomacja i armia to tylko środki do obrony wyższych dóbr człowieczeństwa, jakimi są wolność, sprawiedliwość i ład społeczny. Pierwszeństwo w sztuce zabijania przyznajemy Czyngishanom, Koprulim[xli] i Fryderykom; wyższą sztukę oszukiwania – Machiawellom[xlii] i Anty-machiawellom[xliii]. Idee polityczne mają swoją odrębną skalę wzniosłości i mądrości, której w sądach naszych żadne sprawdziany sprytu ani dzielności bojowej, ani nawet przezorności politycznej nie powinny przesłaniać. Z tego wyższego stanowiska wypada stwierdzić po dawnemu, że jeśli Potocki, Małachowski, Kołłątaj spóźnili się o jedną armię, to w przeciwieństwie do pewnej starej monarchii środkowo-europejskiej nie spóźnili się za Europą o żadną ideę polityczną. Czerpiąc ze skarbnicy zasad staropolskich, ale nie usypiając siebie narkotyczną teorią o jakimś naszym pierwszeństwie cywilizacyjnym, czy o wyższości naszego dawnego wzoru nad wszystkie typy życia państwowego, stworzono szereg urządzeń, które naprawdę wyprzedziły całą niemal Europę lądową. Sejm nieustanny, system dwuizbowy, jako regulator umiarkowanego trybu prawodawstwa, przedstawicielstwo ogólno-narodowe, wolne od mandatów wyborczych, jednolitość władzy wykonawczej w rękach króla i Straży, odpowiedzialność polityczna tejże Straży wobec sejmu, niezależność sądów, periodyczna rewizja konstytucji co lat 25, tego wszystkiego mógł się z pożytkiem uczyć od Polaka Niemiec, Włoch, Hiszpan, Holender, Rosjanin, poniekąd i Skandynaw. A Francuz zwłaszcza mógł od nas brać przykład, jak się ulepsza ustrój państwowy bez przelania jednej kropli krwi.

Społeczność narodowa, zgodnie z nauką Arystotelesa – γινομένη μέν τοΰ ζήν ένεχεν, οϋσα δέ τού εΰ ζήν — powstaje po to, aby można było żyć, istnieje zaś nadal, aby żyć dobrze. Nasza społeczność nowoczesna zrodziła się w cierpieniach Konfederacji Barskiej, jako owoc woli do życia, a więc życia niepodległego, bo inny byt nie jest dla narodów prawdziwym życiem. A zrodziwszy się raz, złożyła dowód w uchwałach Sejmu Czteroletniego, że chce żyć dobrze i coraz lepiej, jak na Polaków przystało, bo „Polakiem być na ziemi, to żyć bosko i szlachetnie”.

Usłyszały ten głos odmłodzonego ducha, jakby pierwsze wyrazy groźnego zaklęcia, rządzące na wschodzie Europy ciemne potęgi. One jakby przeczuły, że Konstytucja 3 Maja to dopiero pierwsza zwrotka pieśni, którą zaśpiewa nowa Polska na chwałę i dobro ludzkości, że bez względu na chwilowo konieczne ugody, ustępstwa, niedomówienia polityków, oni sami albo ich synowie lub towarzysze zechcą osiągnąć wolność i doskonałość pełną, a wtedy wyrwą się z ich dusz te właśnie pragnienia, które wyczuwał w Ustawie Majowej Mickiewicz: wojna ze wszystkimi ciemiężycielami Polski, propaganda wolności i rozszerzenie jej na wszystkie klasy narodu. Dwory mogły tolerować pomiędzy sobą anarchiczną, nietrzeźwą Rzeczpospolitą czasów saskich, ale nie mogły znieść Rzeczpospolitej Staszica[xliv] i Kołłątaja, tej przyszłej Rzeczpospolitej, która pomimo wzmocnienia władzy królewskiej i odłożenia na później sprawy włościańskiej, musiała iść dalej po szczeblach prawdziwego postępu i dawać przykład nie wyjarzmionym jeszcze Niemcom i Rosjanom.

Trzebaż było czym prędzej zgasić to ognisko swobód – zgasić dwojako, przez rozbiór i przez zohydzenie. Skłamano tedy najpierw, że u nas despotyzm gnębi dawną wolność; a kiedy pod tym pretekstem obalono dzieło Wielkiego Sejmu, skłamano powtórnie, że u nas gnieździ się niebezpieczny dla sąsiadów jakobinizm. Gdyby przez ten wyraz rozumieć królobójstwo, terroryzm uliczny, wywracanie wszelkiego ładu, to oczywiście ani Potocki, ani Staszic, ani Małachowski z takim zaostrzonym jakobinizmem nie mieli nic wspólnego. Ale jeżeli chciano w nas napiętnować ten żywioł, co zwalcza wszelką ohydę Ancien Régime'u, jego despotyzm, jego kapryśną rozwiązłość, dworactwo, biurokrację, militaryzm, przymusowe werbunki, pędzenie przez rózgi, poniewieranie godności człowieczej, dyplomację bez czci i wiary, cenzurę, donosicielstwo – to takiego „jakobinizmu” ani ludzie Sejmu Czteroletniego, ani ich spadkobiercy wypierać się nie chcieli i nie zechcą.

Zły los tak zdarzył, że my, którzyśmy Trzeciego Maja objawili chęć budowania przyszłości na praworządnej dobrej woli, a nie na brutalnych przewrotach, musieliśmy potem nieraz stawać do przewrotowej walki z triumfującą przemocą o prawa narodów i ludzkości. W nas wcielił się na długie pokolenia ów „wszczynający ruch wieczny rewolucjonista, pod męką ciał leżący duch”, który przez cały wiek XIX spędzać będzie sen z powiek tyranów. My, z wrodzonego usposobienia najmniej skłonni do rewolucji, na spiskowców wcale nie stworzeni, musieliśmy raz po raz zstępować do podziemi na wierne sprzysiężenie z wszelkim cierpiącym ludem europejskim. Stało się to naszą mimowolną misją – i misja ta niewdzięczna, cierniowa, może niekiedy stawać się mniej nagłą, schodzić z porządku dziennego, ale ustać w zupełności nie może, dopóki na gruzach otaczającego nas zła nie ziści się w Ustawie wszechludzkiej – narodów Trzeci Maj.



[1] W obozie patriotycznym Ignacy, Stanisław, Jerzy, Jan Potoccy; Stanisław Małachowski, Adam Wawrzyniec Rzewuski, Kazimierz Nestor Sapieha, książę Józef, Michał i Józef Lubomirscy, Adam Kazimierz Czartoryski. W obozie rusofilskim Szczęsny Potocki, kanclerz Jacek Małachowski, Seweryn Rzewuski, kanclerz Aleksander Michał Sapieha.



[i] Adam Krasiński (1714-1800), biskup kamieniecki, sekretarz wielki koronny, przywódca konfederacji barskiej (stał na czele jej naczelnego organu – Generalności i aktywnie działał na rzecz konfederacji na niwie dyplomatycznej). Oponent „Familii” Czartoryskich i króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, przeciwnik rozbiorów i konfederacji targowickiej, wpierał reformy Sejmu Wielkiego i powstanie kościuszkowskie. Michał Krasiński (1712-1784), cześnik stężycki, podkomorzy różański, starosta opinogórski, poseł na sejmy, marszałek generalny konfederacji barskiej w Koronie.

[ii] Jan Jakub Rousseau (1712-1778), francuski filozof, autor koncepcji woli powszechnej i umowy społecznej (Umowa społeczna, 1762). Jego idee cieszyły się wielką popularnością w Polsce u schyłku I RP. Na prośbę Michała Wielhorskiego Rousseau napisał Uwagi nad rządem Polski (1770). Zdaniem dziewiętnastowiecznych konserwatywnych krytyków ustroju I RP, francuski myśliciel gloryfikując go, utwierdzał Polaków w złym pojmowaniu wolności i niezrozumieniu roli silnej władzy dla sprawności funkcjonowania państwa.

[iii] Stanisław Leszczyński (1677-1766) – król polski w latach 1704-1709 i 1735-1736. Pierwszy raz objął tron dzięki wsparciu Szwedów, w czasie gdy ci odnosili sukcesy w wojnie północnej (choć pierwotnie zobowiązał się, że obejmuje koronę czasowo, aby przekazać ją Jakubowi Sobieskiemu). Odwrócenie się losów rywalizacji szwedzko-rosyjskiej, przesądziło o utracie władzy przez Leszczyńskiego w 1709 r. Po śmierci Augusta II ponownie został królem, tym razem wsparty przez swojego zięcia, króla Francji Ludwika XV, a także większość szlachty. Trzy tygodnie po elekcji Leszczyńskiego, zwolennicy pozostania dynastii Wettinów na tronie polskim, wsparci przez wojska rosyjskie, ogłosili królem Augusta III. O wyniku wojny sukcesyjnej przesądziła interwencja rosyjska. Leszczyński musiał opuścić Polskę. Ludwik XV uczynił go dożywotnim władcą Lotaryngii, gdzie zyskał uznanie jako sprawny i sprawiedliwy zarządca. O pomysłach politycznych Leszczyńskiego, świadczy napisana przez niego rozprawa Głos wolny wolność ubezpieczający, napisana w 1733 r., a wydana w 1748, w której opowiadał się za gruntowną reformą ustrojową, polegającą m.in. na wzmocnieniu władzy królewskiej.

[iv] Józef Potocki (1673-1751), wojewoda kijowski (1702), wojewoda poznański (1743), hetman wielki koronny. W czasie wojny północnej i ówczesnych zmagań o tron polski początkowo stanął po stronie Augusta II, ale rychło przyłączył się do obozu zwolenników Stanisława Leszczyńskiego. Po odzyskaniu tronu przez Augusta II stał na czele opozycji tzw. republikanów wobec jego rządów. Po śmierci Sasa zaangażował się ponownie po stronie Leszczyńskiego, ale w 1735 r. formalnie pogodził się z Augustem III, co otworzyło mu drogę do buławy hetmana wielkiego koronnego i godności wojewody poznańskiego i kasztelana krakowskiego. Jego przedsięwzięcia polityczne miały duży rozmach, próbowały angażować (zwykle wbrew polityce królewskiej) m.in. Szwecję, Turcję i Prusy, ale wyrażały się również częstym zrywaniem sejmów.

[v] Antoni Michał Potocki (zm. 1765), wojewoda bełski, podstoli wielki litewski. Podczas przedostatniego bezkrólewia stanął po stronie Stanisława Leszczyńskiego. Po wyborze na króla Augusta III działał w opozycji przeciwko niemu, nie stroniąc od snucia równie dalekosiężnych co zwykle nierealistycznych planów osłabienia króla i jego stronników. Uciekał się też do bardziej prozaicznych metod działania, np. zrywał sejmy. W dziele z 1744 r. Do Panów obojga stanów przedstawiał się jako zwolennik daleko idących reform, wśród których było np. znaczne zwiększenie wpływów politycznych mieszczaństwa.

[vi] Piotr Paweł Sapieha (1701-1771), stolnik wielki litewski, wojewoda smoleński. W czasie walk o tron polski po śmierci Augusta II był stronnikiem Stanisława Leszczyńskiego, na jego rzecz próbując pozyskać do współdziałania przeciw Rosji Szwecję. W późniejszych latach pogodził się z Augustem III, nie zaprzestał jednak międzynarodowych intryg - z Turcją, Francją i Prusami. Poparł elekcję Stanisława Augusta Poniatowskiego. Przystąpił do konfederacji barskiej, będąc jej ważną postacią w Wielkopolsce. Interwencja wojsk pruskich zmusiła go do opuszczenia Polski (wyjechał najpierw do Drezna, a potem na Słowację, gdzie zmarł).

[vii] Jan Klemens Branicki (1689-1771), przedstawiciel potężnego rodu magnackiego, zasłużony dla rozwoju Białegostoku. Służył w wojsku francuskim i polskim. W 1724 r. został chorążym koronnym, w 1728 generałem artylerii konnej, zaś w 1735 hetmanem polnym. Był kontrkandydatem Stanisława Augusta do tronu polskiego. Po przegranej rywalizacji odsunął od spraw politycznych. Sympatyzował z konfederatami barskimi.

[viii] Marian Potocki (zm. po 1777), kasztelan lubaczowski (1758-1761), marszałek halicki konfederacji radomskiej i barskiej, starosta grabowski i czerkaski. W 1767 r. wszedł do delegacji Sejmu, powołanej z inspiracji Nikołaja Repnina do określenia ustroju Rzeczypospolitej.

[ix] Stanisław August Poniatowski (1732-1798), ostatni król Polski, wyniesiony na tron w 1764 r. dzięki staraniom „Familii” Czartoryskich, a przede wszystkim wsparciu Katarzyny II (której był kochankiem) i interwencji rosyjskiej. Próbował przeprowadzać reformy wewnętrzne, ale brakowało mu w tym konsekwencji: współtworzył Konstytucję 3 Maja, ale z czasem – pod naciskiem Rosji – przystąpił do konfederacji targowickiej, która postawiła sobie za cel przekreślenie dorobku Sejmu Czteroletniego. Za jego panowania pogłębiła się zależność Polski od Rosji, aż do utraty niepodległości w wyniku rozbiorów. Na ogół bardzo krytycznie oceniany na swoją działalność polityczną, Stanisław August Poniatowski zapisał się chlubnie jako mecenas sztuki. W 1795 r. abdykował, a resztę życia spędził w Petersburgu.

[x] Nikołaj Wasiljewicz Repnin (1734-1801), rosyjski dyplomata, generał-lejtnant armii carskiej, uczestnik wojny siedmioletniej i poseł w Prusach. W latach 1764-1768 był posłem nadzwyczajnym i ministrem pełnomocnym Katarzyny II w Warszawie. Dążył wówczas do przejęcia przez Rosję pełni kontroli nad Polską bez interwencji zbrojnej (choć obecność armii rosyjskiej w granicach polskich traktował jako dodatkowy argument na rzecz swych racji), w tym celu korumpował polskich magnatów i przedstawiał się szlachcie jako obrońca i gwarant jej tradycyjnych wolności zagrożonych przez zwolenników reform ustrojowych zmierzających do wzmocnienia władzy królewskiej i ograniczenia liberum veto. Szantażem przeprowadził tzw. traktat gwarancyjny z Rosją, de facto oznaczający kres suwerenności I Rzeczypospolitej. Mimo tego sukcesu Repnin został zdymisjonowany w związku z zawiązaniem konfederacji barskiej. Na ziemie polskie powrócił w 1794 r., gdy formalnie dowodził wojskiem rosyjskim tłumiącym powstanie kościuszkowskie (faktycznie ograniczał się do dowodzeniem armii działającej na Litwie). W latach 1797-1797 zarządzał wcielonymi do Rosji w czasie trzeciego rozbioru ziemiami litewskimi.

[xi] Generalność – najwyższy organ władz Konfederacji Barskiej, powstały w 1769 r. z inspiracji Francji, jako warunek pomocy z jej strony. Generalność prowadziła ożywioną działalność dyplomatyczną. W październiku 1770 r. ogłosiła detronizację Stanisława Augusta Poniatowskiego.

[xii] Kazimierz Pułaski (1746-1779), generał, w latach 1768-1772 dowódca w konfederacji barskiej. Walczył w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych (1777-1779). Zmarł wskutek ran odniesionych w czasie oblężenia Savannah. Został uznany za bohatera narodowego Stanów Zjednoczonych.

[xiii] Józef Pułaski (1704-1769), poseł na sejm, starosta warecki. Przez wiele lat pozostawał stronnikiem Sasów, choć podpisał elekcję zarówno Stanisława Leszczyńskiego jak i Stanisława Augusta Poniatowskiego. Podpisał także akt konfederacji radomskiej, występując śmiało przeciwko groźbom formułowanym przez Repnina. Był jednym z przywódców konfederacji barskiej, współtworząc jej ideologię, prowadząc aktywną działalność dyplomatyczną i wreszcie uczestnicząc w zmaganiach zbrojnych. Po upadku Baru, którego obronę zorganizował, udał się na Wołoszczyznę. Zakończył życie w więzieniu, wtrącony tam przez baszę chocimskiego. Jego synem był Kazimierz Pułaski.

[xiv] Marek Jandołowicz (1713-1799), karmelita, kaznodzieja, charyzmatyczny przywódca duchowy konfederacji barskiej, znany jako ksiądz Marek. Jako inspirator i duchowa opoka konfederacji, został uznany przez Katarzynę Wielką za na tyle niebezpiecznego, że po upadku twierdzy w Barze (1768) na sześć lat osadzono go w ciężkim więzieniu. Jego postać zainspirowała m.in. Juliusza Słowackiego, który napisał dramat Ksiądz Marek (1843).

[xv] Teodor Wessel (?-1791), wojewoda łęczycki, podskarbi wielki koronny, znany z tego, że swe urzędy kupował, a następnie sprzedawał (jak urząd podskarbiowski, który oddał za hojną zapłatą Ponińskiemu), nie stroniąc od łapówek.

[xvi] Józef Bierzyński (zm. po 1778), konfederat barski. Jego oddział walczył w województwie sieradzkim, ale został szybko rozproszony wskutek działań armii rosyjskiej pod komendą Iwana Drewicza. W kolejnych etapach konfederacji Bierzyński uwikłał się w wewnętrzne rozgrywki wśród konfederatów, nie stronił przy tym od zbrojnego forsowania swych planów. Generalność konfederacka, przeciw której występował, skazała go na śmierć i konfiskatę dóbr. Oddał się wówczas w ręce rosyjskie i zagwarantował sobie przychylność Rosjan m.in. obszernymi zeznaniami o kulisach konfederacji.

[xvii] Michał Dzierżanowski (1725-1808), szlachcic, konfederat barski. W młodości wiele podróżował po Europie i innych kontynentach, biorąc udział w licznych kampaniach i wojnach, o których krążyły legendy, jak ta, że rzekomo został królem tubylczego plemienia na Madagaskarze. W czasie konfederacji barskiej agitował za detronizacją Stanisława Augusta Poniatowskiego i wysuwał inne radykalne hasła. Za współpracę z Józefem Bierzyńskim generalność konfederacji barskiej skazała go na banicję. Jego oddział został pobity przez Rosjan pod Sromowcami. W 1772 r. Dzierżanowski osiadł w Wiedniu.

[xviii] Ignacy Malczewski (1730-1782), pułkownik wojsk koronnych, uczestnik konfederacji barskiej - marszałek konfederacji wielkopolskiej.

[xix] Jan Nepomucen Poniński (1735- po 1782), uczestnik konfederacji radomskiej i barskiej, działacz wolnomularski.

[xx] Od grudnia 1769 r. w Preszowie przebywały władze konfederacji barskiej.

[xxi] Gabriel Podoski (1719-1777), arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski. Stronnik Augusta III, zwalczał Familię i występował przeciwko Stanisławowi Augustowi. W latach 60. był aktywnym wykonawcą planów rosyjskich zupełnego podporządkowania Rzeczypospolitej Rosji. Z życia publicznego wycofał się w 1771 r

[xxii] Charles François Dumouriez (1739-1823), generał francuski, jeden z dowódców konfederacji barskiej. Do Polski został wysłany w 1770 r. Ufortyfikował kilka twierdz na południu kraju, sformował piechotę konfederacką i brał udział w walkach z Rosjanami (przegrał z armią Suworowa bitwę pod Lanckoroną). Wziął aktywny udział w rewolucji francuskiej, jako stronnik jakobinów, a później żyrondystów. Z ramienia tych ostatnich był krótko ministrem spraw zagranicznych Francji.

[xxiii]. Iwan Drewicz (1739-1800), pochodzący z Niemiec wojskowy rosyjski, w randze generała. Wojnę siedmioletnią rozpoczął w armii pruskiej, ale podczas oblężenia Szczecina zdezerterował i przeszedł na stronę rosyjską. Cieszył się złą sławą jako jeden z dowódców korpusu interwencyjnego, który walczył z konfederatami barskimi.

[xxiv] Aleksandr Suworow (1729-1800), słynny rosyjski dowódca, feldmarszałek. Brał udział w wojnie siedmioletniej. Uczestniczył w tłumieniu konfederacji barskiej. Odnosił sukcesy w wojach z Turcją (1773-1774 i 1787-1792) i Francją (1799, na czele sprzymierzonych wojsk rosyjsko-austriackich). W 1794 r. jako dowódca wojsk rosyjskich w Polsce stłumił powstanie kościuszkowskie.

[xxv] Claude Gabriel de Choisy (1723-1800), pułkownik francuski, przysłany przez Francję jako instruktor w ramach pomocy dla konfederacji barskiej. Bronił Wawel przed wojskami rosyjskimi w 1772 r. Wziął również udział w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych.

[xxvi] Józef Zaremba, bohater konfederacji barskiej, zasłużony w walkach w Wielkopolsce.

[xxvii] Michał Wielhorski (1730-1814) – kuchmistrz wielki litewski, poseł konfederacji barskiej we Francji, pisarz polityczny inspirowany przede wszystkim dziełami J. J. Rousseau. Za jego namową francuski myśliciel napisał Uwagi nad rządem Polski (1770). Również Mably, pisząc Du Gouvernement et des lois de Pologne (1781), działał z inspiracji Wielhorskiego. On sam napisał O przywróceniu dawnego rządu według pierwiastkowych Rzeczypospolitej ustaw (1775), dzieło gloryfikujące tradycyjne wolności Rzeczypospolitej. Uważa się, że Wielhorski potępił Konstytucję 3 maja i popierał konfederację targowicką.

[xxviii] Kazimierz III Wielki (1310-1370), ostatni król Polski z dynastii Piastów, koronowany w 1333 r. po śmierci ojca Władysława Łokietka. Swą politykę opierał na rozważnym wyborze celów i środków ich realizacji (którym był np. sojusz z Węgrami, ale też niespotykane dotąd w Polsce wzmocnienie systemu fortyfikacji), a zarazem na konsekwencji w przeprowadzaniu zamiarów, co przyniosło mu niemało sukcesów i miano jednego z najlepszych władców Polski w całych jej dziejach.

[xxix] Jan Zamoyski (1542-1605) – kanclerz wielki koronny (od 1578), hetman wielki koronny (od 1581), bliski współpracownik Stefana Batorego, przeciwnik Habsburgów. Zwyciężając pod Byczyną (1588) wojska pretendenta do tronu polskiego, austriackiego arcyksięcia Maksymiliana III Habsburga, utorował drogę do korony Zygmuntowi III Wazie. Napisał m.in. De Senatu Romano Libri II (1563, O Senacie Rzymskim Księgi Dwie).

[xxx] Jan Karol Chodkiewicz (1560-1621) - wybitny wódz, wojewoda wileński, hetman wielki litewski (od 1605), triumfator w wielu ważnych bitwach Rzeczypospolitej, m.in. pokonał Szwedów pod Kokenhausen w 1601 r. i pod Kircholmem w 1605 r. Zmarł w obozie w czasie obrony Chocimia przed Turkami.

[xxxi] Stanisław Konarski (1700-1773), pijar, reformator szkolnictwa, poeta i pisarz polityczny, prekursor polskiego oświecenia. Urodził 30 września 1700 r. w Żarczycach (powiat chęciński). Uczęszczał do szkoły pijarskiej w Piotrkowie. W 1715 r. wstąpił do zakonu pijarów, kontynuując naukę w ich placówkach. Rychło sam począł pracować jako nauczyciel. Uczył retoryki, poezji i wymowy. Po krótkim pobycie we Francji zachęcony przez Józefa Jędrzeja Załuskiego podjął się edycji kompletnego zbioru polskiego ustawodawstwa. Sześć tomów Volumina Legum ukazało się między 1732 a 1739 r. W 1733 r. Konarski napisał Rozmowę pewnego ziemianina ze swoim sąsiadem o teraźniejszych okolicznościach. W czasie bezkrólewia 1733 r. popierał Stanisława Leszczyńskiego, blisko współdziałając z Janem Tarłą. W 1740 r. otworzył w Warszawie elitarną szkołę dla młodzieży szlacheckiej – Collegium Nobilium. Podejmował próby zreformowania szkolnictwa w całym kraju. W najważniejszym swym dziele O skutecznym rad sposobie (4 t., 1761-1763) przedłożył propozycję gruntownej reformy ustroju Rzeczypospolitej, przeprowadzając krytykę liberum veto i innych mankamentów sejmowania w Polsce. Później, odpowiadając na krytyczne zarzuty względem swej pracy podniesione przez Wacława Rzewuskiego, w broszurze Myśli na myśli albo uwagi nad projektem pt. Myśli o niezawodnym utrzymaniu sejmów i liberi veto zmodyfikował w niektórych punktach swe stanowisko, np. ograniczył postulowany zakres spraw objętych decydowaniem większością głosów. W memoriale Uwagi szlachcica nad usposobieniem sąsiednich mocarstw względem naszych sejmów (1763) dowodził, że zniesienie liberum veto nie grozi interesom sąsiadów Polski. Aby uczcić wybitnego pijara Stanisław August Poniatowski kazał wybić na jego część medal „Sapere auso”. W czasie konfederacji barskiej Konarski zajął stanowisko lojalistyczne względem króla, co zaogniło jego konflikt z nuncjuszem apostolskim Angelo Durinim, który wspierał konfederatów a pijara oskarżał o heretyckie poglądy, wykorzystując w tym celu tezy traktatu Konarskiego O religii poczciwych ludzi (1769). Pijar głosił w nim co prawda idee wymierzone przeciwko deistom i podkreślał konieczność odrzucenia moralności niepopartej sankcją religijną, ale wskazywał też potrzebę podporządkowania się przez duchowieństwo władzy świeckiej w zakresie spraw doczesnych. Dzięki wstawiennictwu m.in. Poniatowskiego, Konarski został oczyszczony z zarzutów. Zmarł 3 sierpnia 1773 r.

[xxxii] Ignacy Potocki (1750-1809), marszałek wielki litewski w latach 1791-1794, marszałek Rady Nieustającej i członek Departamentu Interesów Cudzoziemskich Rady Nieustającej w 1779 roku, w latach 1781-1789 wielki mistrz Wielkiego Wschodu Narodowego Polski, polski polityk i działacz patriotyczny, publicysta, dramatopisarz, poeta, pedagog, historyk i tłumacz. Współtwórca reform i projektów ustaw, w celu zrealizowania programu przemian doprowadził opozycję do pojednania i współdziałania ze Stanisławem Augustem. Jeden z autorów Konstytucji 3 maja, współtwórca Zgromadzenia Przyjaciół Konstytucji Rządowej. Współautor „O ustanowieniu i upadku Konstytucji Polskiej 3 Maja 1791” (1793).

[xxxiii] Hugo Kołłątaj (1750-1812), filozof, polityk, pisarz, ksiądz, jedna z czołowych postaci polskiego Oświecenia. Urodził się 1 kwietnia 1750 r. w Dederkałach Wielkich na Wołyniu. Kształcił się w szkole w Pińczowie, na Akademii Krakowskiej (doktor filozofii 1768), w Wiedniu i w Rzymie. Wróciwszy do Polski został kanonikiem krakowskim, był też kapłanem w Pińczowie i w Krzyżanowicach Dolnych. Zaangażował się w przedsięwzięcia na rzecz rozwoju edukacji w Polsce – działał w Towarzystwie do Ksiąg Elementarnych i Komisji Edukacji Narodowej, z ramienia której zajął się reformą Akademii Krakowskiej. W latach 1782-1786 był jej rektorem. Osiedliwszy się w Warszawie skupił wokół siebie grono działaczy politycznych i publicystów (m.in. Franciszka Salezego Jezierskiego i Franciszka Zabłockiego), którzy podzielali jego opinię, że Rzeczpospolita wymaga gruntownych reform – owo środowisko jest znane jako kuźnica kołłątajowska. Kołłątaj i jego współpracownicy odegrali znaczącą rolę w czasie Sejmu Czteroletniego, gdy stanowili lewicę obozu reform, propagując oświeceniowe koncepcje i nawiązując do haseł rewolucji francuskiej. Wówczas ogłosił Listy Anonima, w których wyłożył swoje poglądy na temat pożądanego kształtu przebudowy ustrojowej Rzeczypospolitej. Znalazły one częściowy wyraz w Konstytucji 3 Maja. Podczas wojny polsko-rosyjskiej 1792 r. poparł akces Stanisława Augusta Poniatowskiego do konfederacji targowickiej. W czasie powstania kościuszkowskiego zasiadał w Radzie Najwyższej Narodowej, kierując Wydziałem Skarbu. W 1794 r. został aresztowany przez Austriaków – spędził w więzieniu kilka lat (do 1802 r.). Po uwolnieniu współtworzył Liceum Krzemienieckie. W latach 1807-1808 był przetrzymywany przez Rosjan w Moskwie. Zmarł 28 lutego 1812 r. w Warszawie. Główne dzieła: Listy Anonima (Do Stanisława Małachowskiego, referendarza koronnego. O przyszłym sejmie Anonima listów kilka, 1788-1789), Prawo polityczne narodu polskiego (1790) i Porządek filozoficzno-moralny (1810).

[xxxiv] Katarzyna II. Wielka (1729–1796), cesarzowa rosyjska; żona księcia holsztyńskiego Piotra Ulryka, późniejszego cesarza Piotra III; po objęciu przez niego tronu dokonała przewrotu pałacowego i ogłosiła się cesarzową rosyjską z pominięciem syna, Pawła. W latach 1765–1767 wydała ukazy zabraniające chłopom wnoszenia skarg na panów i potwierdzające prawo szlachty do zsyłania poddanych na katorgę. Szlachta uzyskała samorząd stanowy i uzyskała nowe przywileje, na zasadach stanowych zostało też zorganizowane mieszczaństwo. Po wojnach z Turcją (1768–74 i 1787–92) przyłączyła do Rosji Krym i Noworosję, w Polsce wymogła na sejmie 1768 r. uchwalenie praw kardynalnych, przygotowując i przeprowadzając jej rozbiory.

[xxxv] Fryderyk II Hohenzollern, zwany Wielkim (1712-1786) – król Prus od 1740 r., uczynił je jedną z największych potęg europejskich. Wśród władców swej epoki wyróżniał się wykształceniem: pozostawił po sobie prace historyczne i filozoficzne, pisywał wiersze, był mecenasem uczonych i artystów (przyjaźnił się np.
z Wolterem). Zarazem prowadził ekspansywną politykę międzynarodową, m.in. inspirując i przeprowadzając pierwszy rozbiór Polski. Toczył także wojny z Austrią (wojna o sukcesję austriacką, 1741-1742, w wyniku której Prusy zajęły Śląsk; wojna o sukcesję bawarską, 1778). Uwikłał Prusy w wojnę siedmioletnią (1756-1763), w której przeciwko nim wystąpiła koalicja austriacko-francusko-rosyjsko-saksońska, uniknął jednak klęski. W następnych latach umiejętnie prowadził grę interesów z Rosją, dzięki której realizował swe plany wobec Polski i Austrii.

[xxxvi] Tadeusz Korzon (1839-1918), historyk, członek Akademii Umiejętności w Krakowie. Ukończył studia prawnicze w Moskwie. Brał udział w powstaniu styczniowym, za co został skazany na przymusowe osiedlenie w Rosji. Do Polski wrócił w 1867 r., by po dwóch latach osiąść w Warszawie. Współpracował z licznymi pismami, m.in. „Ateneum”, „Biblioteką Warszawską”, „Niwą” i „Tygodnikiem Ilustrowanym”. Prowadził zajęcia w ramach Uniwersytetu Latającego, tajnej formy kształcenia, uruchomionej w połowie lat 80. XIX wieku w Warszawie. Napisał m.in. Nowe dzieje starożytnej Mezopotamii i Iranu (1872), Historyja starożytna (Warszawa, 1876), Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta, 1764-94 (1882-1886), Dzieje wojen i wojskowości w Polsce (Kraków 1912).

[xxxvii] Walerian Kalinka (1826-1886), ksiądz, historyk, publicysta. Wziął aktywny udział w tzw. rabacji galicyjskiej 1846 r., blisko współpracując z dyktatorem powstania Tyssowskim. Przebieg ówczesnych wydarzeń przekonał go o destrukcyjnym wpływie radykalizmu rewolucyjnego na stosunki społeczne, czemu dawał przez lata wyraz w wielu pismach publicystycznych. Po osiedleniu się we Francji został współpracownikiem Hotelu Lambert. Wraz z Julianem Klaczką redagował „Wiadomości Polskie”, które uchodziły za jedno z najlepszych polskich pism XIX w. W 1870 r. Kalinka przyjął święcenia kapłańskie. Ostatnie lata życia spędził w Polsce. Zasłynął przede wszystkim jako autor fundamentalnych prac historycznych o upadku Polski w wieku XVIII i próbach jej odrodzenia w dobie Sejmu Czteroletniego (Sejm czteroletni, 3 t., 1880-1888, Ostatnie lata panowania Stanisława Augusta, 2 t., 1868). Tworzyły one zręby ważnego nurtu historiografii polskiej, nazwanego krakowską szkołą historyczną, którego zwolennicy polemizowali z poglądami Joachima Lelewela i jego uczniów, upatrującymi przyczyn upadku Rzeczpospolitej w niekorzystnym splocie wydarzeń międzynarodowych.

[xxxviii] Władysław Smoleński (1851-1926), historyk, jeden z najważniejszych przedstawicieli warszawskiej szkoły historycznej, prezentującej alternatywną wobec szkoły krakowskiej wizję dziejów Polski, zwłaszcza przyczyn upadku I RP. Był związany z Uniwersytetem Warszawskim, na którym ukończył studia prawnicze, a następnie wykładał jako profesor tej uczelni. Do jego najważniejszych prac należą Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVII. Studia Historyczne (1891), Konfederacja targowicka (1903), Szkoły historyczne w Polsce. Główne kierunki poglądów na przeszłość (1887), Ostatni rok Sejmu Wielkiego (1896).

[xxxix] Mir, Zieleńce i Dubienka – miejsca bitew w czasie wojny polsko-rosyjskiej 1792 r.

[xl] Tadeusz Kościuszko (1746-1817), inżynier wojskowy, fortyfikator, polski i amerykański generał. Uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych (1775–1783). Budował fortyfikację m.in. pod Saratogą, powierzono mu także budowę twierdzy West Point nad rzeką Hudson. Najwyższy Naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej w czasie insurekcji kościuszkowskiej (1794), która zakończyła się całkowitą klęską i doprowadziła do III robioru Polski.

[xli] Köprülü - rodzina tureckich wezyrów, wpływowa zwłaszcza w XVII wieku. Jednym z nich był Ahmed (1635-1676), który w 1663 r. najechał Węgry, Morawy i Śląsk, a w 1672 r. rozpoczął wojnę z Polską (oblężenie Kamieńca Podolskiego, bitwa pod Chocimiem).

[xlii] Niccolò Machiavelli (1469-1527wi), florencki myśliciel polityczny, autor jednego z najbardziej kontrowersyjnych dzieł w dziejach myśli politycznej – Księcia (1534), który ściągnął na Machiavellego oskarżenia o cynizm i hołdowanie w polityce wyłącznie wymogom skuteczności, choć bywa też uważany za jeden z najlepszych traktatów politycznych, ukazujący realne mechanizmy władzy.

[xliii] Król pruski Fryderyk Wielki był autorem traktatu polemicznego wobec Księcia, pt. Antimachiavel, ou Examen du Prince de Machiavel (1739). Sam jednak prowadził politykę zaborczą i bezwzględną, bliższą raczej duchowi makiawelizmu.

[xliv] Stanisław Staszic (1755-1826), filozof, geolog, działacz i pisarz polityczny, ksiądz. Urodził się przed 6 listopada 1755 r. w Pile. W 1778 r. otrzymał święcenia kapłańskie, choć z czasem zaprzestał posługi duszpasterskiej. Kształcił się we Francji i w Niemczech. W latach 1788-1791 był proboszczem w Turobinie. W czasie Sejmu Czteroletniego wspierał obóz reform – opublikował wówczas Przestrogi dla Polski, zawierające jego wizję naprawy politycznej i społecznej kraju. W swej działalności łączył doświadczenia różnych nauk – pisał m.in. rozprawy o geologii, badał Karpaty, zajmował się gospodarką. W 1808 r. został prezesem Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Prace reformatorskie na dużą skalę podjął zwłaszcza w Królestwie Kongresowym. Zasłużył się dla rozwoju oświaty i przemysłu: zainicjował rozbudowę Staropolskiego Okręgu Przemysłowego, współtworzył uniwersytet w Warszawie i Szkołę Akademiczno-Górniczą w Kielcach. W latach 1816-1824 był dyrektorem generalnym Wydziału Przemysłu i Kunsztów Królestwa Kongresowego. Zmarł 20 stycznia 1826 r. w Warszawie.  Napisał m.in. Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego (1787), Przestrogi dla Polski (1790), Myśli o równowadze politycznej Europy (1815).

Najnowsze artykuły