I
Antykomunizm emigracji powojennej nie jest
zjawiskiem łatwym do opisu i rekonstrukcji. Powodem, co zakrawa na paradoks,
jest jej polityczny charakter. Przejawem niepodległościowej postawy emigracji,
którą można utożsamiać z antykomunizmem był bowiem zarówno formalno-prawny
kształt jej instytucji politycznych, jak i działalność partii politycznych oraz
będące tego konsekwencją zróżnicowanie ideowe. Antykomunistyczna w istocie
rzeczy była także jej – szeroko rozumiana – kultura, zarówno w sensie instytucjonalnym,
jak i aksjologicznym. Krótko mówiąc antykomunizm poza krajem to emigracja we
wszystkich swoich objawach i formach działania. W życiu politycznym, umysłowym,
sferze wartości i tradycji.
Taka teza zobowiązuje do
przynajmniej pobieżnego przedstawienia poszczególnych przejawów aktywności
emigracji, co z kolei prowadzić musi do opisu zjawiska w szerszym spektrum.
Ponieważ z powodów nie wymagających wyjaśnień jest to niemożliwe, niezbędne
wydaje się zwrócenie uwagi przynajmniej na takie sposoby myślenia, które można
uznać za charakterystyczne i swoiste. Nieuniknione jest także wspomnienie o
różnicach, bowiem antykomunizm emigracji nie oznaczał, że myślała ona i mówiła
w tej materii jednym głosem.
Nie ulega wątpliwości, że o
charakterze emigracji przesądziła jej geneza. W niej odkryć można w zasadzie
wszystko to, co złożyło się na sposób działania i myślenia po zakończeniu
wojny. Nie od rzeczy będzie zatem postawienie kilku pytań: co było bezpośrednim
i najważniejszym powodem tego, że emigracja zdecydowała się być emigracją, to
znaczy działać po 1945 roku? Czy to, że w Polsce władzę objęli komuniści? Czy
może to, że władzę objęli działający w obcym interesie uzurpatorzy? Spytać
także trzeba o to, jaką rolę odegrały przekształcenia terytorialne jakim poddana
została Polska oraz o kwestię natury geopolitycznej, to znaczy uzależnienia jej
od ZSRR. Mnożąc wątpliwości można zapytać także o to, czy wszystkich
wspomnianych wyżej spraw nie należy rozpatrywać łącznie, i czy w związku z tym
wszystkie one nie wpływały na postawę i sposoby myślenia poza krajem.
Jakiekolwiek by było, żadne z tych pytań nie jest retoryczne, gdyż tylko
odpowiedź na wszystkie z nich pozwala w pełni dostrzec i zrozumieć zjawisko.
To, że do organizowania
państwa na wygnaniu, składającego się nie tylko z instytucji politycznych, ale
także społecznych i kulturalnych przystąpiono w lecie 1945 roku wydaje się
sugerować, że czynnikiem sprawczym tych działań była przede wszystkim
nielegalność władz krajowych. Tę konstatację wzmacniało także i to, że w roku
1945 Polska była, co prawda, krajem rządzonym przez komunistów, jednak jeszcze
nie komunistycznym, o działającej jawnie opozycji, której przywódca pełnił
funkcję wicepremiera. Argumenty na rzecz powyższego można, nawiasem mówiąc,
odnaleźć w wypowiedziach polityków emigracyjnych. Liderzy PPS na obczyźnie
uznawali wchłonięcie PPS przez PPR (co nastąpiło w grudniu 1948) za początek
„jarzma komunistycznego” i budowy ustroju totalitarnego, odnosząc te
spostrzeżenie tak do Polski, jak i innych państw uzależnionych od Moskwy[1]. A więc, wedle tej interpretacji, Polska
stała się „komunistyczna” nie w roku 1945, a dopiero po objęciu przez
komunistów pełni władzy. W pewnym stopniu przeczy temu treść Odezwy
rządu Tomasza Arciszewskiego z 26 czerwca 1945 roku, w którym mowa jest o
narzuceniu Polsce „ustroju społecznego, obcego jej pojęciom wolności, ładu
prawnego i tradycji moralnych”[2].
Bez względu jednak na to, od
kiedy datowano początek komunizmu w Polsce, a w związku z tym jaki był sprawczy
powód kontynuowania działalności władz na obczyźnie (legalistyczny czy
polityczno-doktrynalny) można bronić takiej oto tezy: czynnikiem mającym
zasadniczy wpływ na program emigracji i jej myśl polityczną była praktyka
rządów komunistycznych w kraju, wynikająca z politycznego zakończenia wojny
(Jałta)[3] oraz międzynarodowe położenie Polski.
Ponieważ sprawcą tego położenia była sowiecka Rosja, emigracja kierowała się w
swoich działaniach również przeciw niej. Nie ulega wątpliwości, że jej
antykomunizm był w jakimś sensie także antysowiecki.
To o czym była mowa do tej
pory uprawnia do postawienia takiego oto wniosku: antykomunizm emigracji
objawiał się przez przeciwstawienie się (nie zawsze bezpośrednie) temu, co
składało się na szeroko rozumianą politykę komunistycznej władzy. Przybierał
wobec tego formę poszukiwania rozwiązań, które w wymiarze wewnętrznych i
międzynarodowym zmierzały do przywrócenia Polsce i Polakom niepodległości i
wolności. W istocie był zatem programem politycznym zawierającym cele i
zadania, które ulegały zmianie, jednak w wymiarze nadrzędnym pozostały
niezmienne od czasów bezpośrednio powojennych aż do momentu rozpadu systemu
komunistycznego w Polsce w końcu lat 80-tych. W postawach antykomunistycznych
poza krajem dostrzec można w związku z tym różne wątki: zarówno
doktrynalno-ideologiczny, jak legalistyczny, geopolityczny a nawet historyczny.
Ujawniały się one w miarę upływu czasu ze zmiennym natężeniem, na co wpływ
miała sytuacja na emigracji a także wydarzenia w Polsce.
II
Postulat przywrócenia Polsce
niepodległości był podstawowym imperatywem zarówno instytucji legalizmu, jak
partii politycznych i większości Polaków, którzy w 1945 roku znaleźli się poza
krajem. Zgadzano się co do tego, że w sytuacji w jakiej Polska znalazła się po
zakończeniu wojny niepodległość oznacza wolność społeczeństwa oraz suwerenność
państwa w wymiarze zewnętrznym. We wskazaniach programowych Stronnictwa
Narodowego przeczytać można: „Pojęcie niepodległości obejmuje pojęcie
suwerenności i prawa do rządzenia sobą”[4].
Wedle stanowiska przyjętego w
1945 roku kraj i emigracja podzielić się miały między sobą rolami politycznymi.
Społeczeństwo w kraju miało pozostać wierne wartościom i w miarę możliwości,
nie narażając się na represje, opierać się próbom zmieniania jego tożsamości.
Emigracja natomiast miała w aktywny sposób działać na rzecz odzyskania
niepodległości i reprezentować wobec świata zewnętrznego te aspiracje narodu,
których nie mógł on wyrażać w sposób bezpośredni. W cytowanej już Odezwie rządu
Arciszewskiego wystosowanej po ukonstytuowaniu się Tymczasowego Rządu Jedności
Narodowej, zwracano się z apelem o zachowanie godności narodowej, solidarność i
„nieskazitelność postępowania w życiu osobistym i zbiorowym”[5].
Bezpośrednio po zakończeniu
wojny zwieńczeniem zadań stawianych sobie przez emigrację był z pewnością
legalizm, pojmowany jako instytucjonalny wyraz woli, niepodległości i
suwerenności a zarazem ciągłości państwa polskiego. Prawnym fundamentem tej
konstrukcji była konstytucja z 1935 roku, co nie oznaczało, że stronnictwa
emigracyjne, z wyjątkiem piłsudczyków, miały do ustawy stosunek jednoznacznie
aprobujący[6].
Decydując się jednak na utrzymanie formy państwowej poza krajem, nie sposób
było ani zmieniać, ani nawet kwestionować jej podstaw formalno-prawnych.
W przekonaniu londyńskich
środowisk politycznych legalizm spełniał kilka funkcji na tyle ważnych, że
stanowiących wystarczający powód jego utrzymywania. Przede wszystkim dowodził
nieprawomocności rozwiązania sprawy polskiej w 1945 roku, a więc nielegalności
władz krajowych, stanowił przedłużenie tradycji państwowej II Rzeczpospolitej,
zaświadczał wreszcie polityczny charakter emigracji[7]. Był więc równoznaczny z racją stanu,
czyli z niepodległością.
Wraz z upływem czasu legalizm,
traktowany jako instrument polityki emigracji, zaczął nieco tracić na
znaczeniu. Powodem była międzynarodowa legitymizacja rządów komunistów oraz
dająca o sobie znać, jeśli można tak powiedzieć, jego nieefektywność. Już w
kilka lat po wojnie rozwiązanie to okazało się bardziej formalne niż faktyczne.
Do deprecjacji legalizmu przyczynił się także poważny konflikt polityczny
wywołany sprawą sukcesji po zmarłym w 1947 roku prezydencie Raczkiewiczu.
Efektem kryzysu było istnienie (od 1954 roku) dwóch konkurujących ze sobą
ośrodków legalistycznych, uznających się za przywódcze i uosabiające idee
suwerenności państwowej w warunkach wychodźczych[8]. Jeśli dodać do tego wydarzenia, do
jakich doszło w kraju w Październiku 1956, od połowy lat 50-tych można mówić o
jedynie symbolicznej roli legalizmu, w wymiarze tak formalno-prawnym, jak i
jego rzeczywistego znaczenia politycznego. Sytuacji tej nie zmienił koniec
konfliktu prezydenckiego, który zażegnany został w 1972 roku. Zarazem jednak
legalizm, pojmowany jako podstawa prawna działania poza krajem, nie był
poddawany w Londynie poważniejszej krytyce, pozostając dla sporej części
emigracji widomym znakiem niezgody wobec krajowego ładu politycznego.
Nie dla wszystkich jednak
ośrodek prezydencki pozostawał rozwiązaniem pozbawionym alternatywy. Swego
krytycyzmu od początku lat 50-tych nie kryła „Kultura” Jerzego Giedroycia,
która w rezultacie kryzysu prezydenckiego odmówiła wspierania idei legalizmu.
Zdaniem zespołu miesięcznika, na obczyźnie nie było warunków do kontynuowania
form państwowych opartych o konstytucję 1935 roku tym bardziej, że od momentu
wybuchu wojny ustawa była obiektem dowolnych zabiegów interpretacyjnych.
Prolongata sprzyjała – zdaniem miesięcznika – fikcji, wobec czego „Kultura”
zaproponowała reorganizację struktur politycznych, polegającą na oparciu
wszystkich instytucji emigracyjnych o zasady demokratyczne. Miała być to zmiana
formalna, nie oznaczająca rezygnacji z celów politycznych, identyfikowanych z
legalizmem[9].
III
Stanowisko „Kultury”
oznaczało, że emigracja przestała mówić jednym głosem w sprawach metod
działania. Już niebawem rozbieżności te pogłębiły się, jednak początkowo w
podobny sposób postrzegano sytuację w kraju. Trudno jest sporządzić nawet
najkrótszy rejestr oskarżeń formułowanych pod adresem władzy komunistycznej,
gdyż obejmowały one zarówno genezę, jak i w zasadzie wszystkie jej aspekty.
Emigracyjna opinia w zdecydowanej większości traktowała komunizm w kategorii
wroga, a nie przeciwnika politycznego, czego efektem była negacja i odrzucenie.
Taki stosunek do sytuacji w kraju widoczny była zarówno po wojnie, jak i w
latach późniejszych (np. w 1956 roku). Krótko mówiąc, zmiany zachodzące w
Polsce i kolejne fazy polityki partii komunistycznej, nie były uznawane za
wystarczający powód do tego, by przestać uznawać komunistów za rządzących
terrorem uzurpatorów, nie dysponujących społeczną legitymacją, operujących
ideologią sprzeczną z polską tradycją duchową, świadomie niszczących więzi
społeczne oraz kulturę poddawaną presji ideologicznej[10].
Nie znaczy to jednak, że
stosunek do polityki komunistów pozostawał niezmienny. W okresie stalinowskim
zwracano uwagę na zabiegi sowietyzacyjne mające na
celu upodobnienie Polski do ZSRR. Przejawem takich praktyk była zwłaszcza
konstytucja z 1952 roku, która przez środowisko piłsudczykowskie oceniona
została jako rozwiązanie prowadzące do zespolenia Polski ze Związkiem Sowieckim[11]. Podobnie na sytuację w kraju
zapatrywali się narodowcy w połowie lat 50-tych zwracający uwagę, że ustrój
państwowy Polski został „niemal całkowicie” upodobniony do sowieckiego[12].
Różnice zdań przyniosły
wydarzenia roku 1956[13].
Dla Londynu Październik nie okazał się wydarzeniem na tyle doniosłym by
powodować zmianę celów, a więc także metod działania. Destalinizacja dość
powszechnie postrzegana była jako zmiana dekoracji, a polityka Gomułki
traktowana jako poszerzenie okrojonej autonomii. Opinia londyńska nie negowała
tego, że z punktu widzenia społeczeństwa w kraju zmiany są pożyteczne, zarazem
jednak była jak najdalsza od myśli o zakończeniu misji jaką emigracja wzięła na
siebie w chwili zakończenia wojny. To co się stało nie zmieniło przyczyn, dla
których zdecydowała się na bycie emigracją polityczną. Polacy w kraju nadal
pozbawieni byli szans mówienia własnym głosem i we własnym imieniu, a Polska
(okrojona terytorialnie) nadal pozostawała w orbicie Moskwy[14].
Odmienne stanowisko wobec
wydarzeń w kraju zajęła „Kultura”, która już wcześniej nie kryła krytycyzmu
wobec sposobu myślenia Londynu nie tylko w kwestii legalizmu. Uznała przemiany
w kraju za znaczące, kładąc nacisk na poszerzenie sfery wolności społecznych.
Zdecydowała się zatem udzielić poparcia Gomułce, uzależniając je jednak od
prowadzenia przezeń polityki demokratyzacji i uniezależniania Polski od ZSRR.
Różnice w ocenie Października
oraz metod działania na obczyźnie (o czym niżej) oznaczały wykształcenie się
dwutorowego stosunku emigracji wobec kraju, a zatem koniec jej politycznej
jednolitości.
IV
Praktyka rządów
komunistycznych w kraju powodowała, że już w okresie bezpośrednio powojennym
demokracja poczęła być, po części świadomie, po części zaś mimowolnie,
wartością przeciwstawianą komunizmowi. Traktowana była jako narzędzie krytyki
władzy komunistycznej, a zarazem projekt ustrojowy wolnej Polski. Ład
demokratyczny stanowił kościec programu ośrodka legalizmu oraz największych
ugrupowań politycznych poza krajem, stając się spoiwem myślenia i programu
emigracji. Nie inaczej wypowiadała się na ten temat „Kultura”, czego bodaj
najdonioślejszym przejawem był Manifest demokratyczny, który w imieniu
zespołu miesięcznika przygotował o. Innocenty M. Bocheński[15].
Do obowiązku reprezentowania
interesów polskiej demokracji poza krajem szczególnie powołana czuła się PPS.
Socjaliści uznawali za swój pierwszy obowiązek walkę z mistyfikacyjnymi
zabiegami partii komunistycznej, a więc definiowanie albo raczej redefiniowanie
takich pojęć jak wolność, demokracja i socjalizm oraz uporczywie przypominanie,
że socjalizm jest tożsamy z demokracją, czyli z antykomunizmem[16]. PPS uważała demokrację za powszechnie
przyjęty „wyraz życia państwowego i narodowego Polski niepodległej”[17], a w związku z tym za niezbywalne prawo
odebrane społeczeństwu przez partię komunistyczną. W większości swoich
enuncjacji odnoszących się do sytuacji w kraju socjaliści zwracali uwagę, że
ustrój Polski powojennej nie jest socjalistyczny gdyż stoi w sprzeczności z
programem i celami socjalizmu. Dla PPS idea socjalistyczna była tożsama z
parlamentarną formą władzy zbudowaną w oparciu o wolne wybory i kontrolującą
instytucje wykonawcze oraz pełnymi wolnościami obywatelskimi[18].
Ważną rolę w programie PPS
odgrywały zagadnienia gospodarcze. Socjaliści dopominali się rzeczywistego
uspołecznienia kluczowych gałęzi przemysłu, zreformowania ustroju rolnego oraz
rozwoju inicjatywy prywatnej w przemyśle i rolnictwie[19].
PPS odrzucała nie tylko
praktykę władzy komunistycznej, ale także doktrynalne założenia polityki
komunistów. Zdaniem Adama Ciołkosza, głównego
ideologa partii, komunizm leninowski był sprzeniewierzeniem się tradycji
marksowskiej oraz zaprzeczeniem „ideału wolności obywatelskiej i swobód
demokratycznych”. Komunizm nie był, wedle Ciołkosza,
radykalną wersją socjalizmu a jakością zupełnie osobną, nurtem totalitarnym
posługującym się retoryką i symbolami socjalizmu[20].
Koncepcje ustrojowe PPS, w
których rozwiązania demokratyczne odgrywały podstawowe znaczenie, nie były
odległe od programów innych partii lewicy. W Deklaracji Porozumienia
ugrupowań demokratycznych, wspólnej platformy politycznej PPS oraz PSL i SP,
powołanej w 1948 roku, (w początkowym stadium kryzysu prezydenckiego) za
podstawowy cel działania uznano „odzyskanie pełnej niepodległości” oraz
wprowadzenie „ustroju rzetelnej demokracji”. Demokracji pojmowanej jako
porządek oparty na praworządności, gwarantujący równe szanse rozwoju, wolny od
dominacji jednej klasy. Rozwiązaniem umożliwiającym jego wprowadzenie w życie
były wolne, pięcioprzymiotnikowe wybory, w efekcie których wyłoniony miał być
sejm ustawodawczy. Jego zadaniem było uchwalenie demokratycznej konstytucji.
Jeszcze przed jej wejściem w życie sygnatariusze Porozumienia gwarantowali
szeroki katalog swobód obywatelskich w wymiarze politycznym, społecznym i
gospodarczym[21].
Treść Deklaracji była
dowodem znaczenia, jakie ugrupowania lewicy i centrum przywiązywały do
rozwiązań demokratycznych traktowanych na równi z postulatem niepodległości w
sensie państwowym. Dopełnieniem tych celów były wartości, które do myśli
politycznej emigracji wniósł powstały w końcu wojny w warunkach wychodźczych
Polski Ruch Wolnościowy, „Niepodległość i Demokracja”. Ugrupowanie to uczyniło
z szeroko rozumianych praw człowieka podstawę swego programu, w znaczący sposób
uzupełniając tym refleksję partii „historycznych”.
Jednym z podstawowych założeń NiD-u było przekonanie, że demokracja polityczna musi być
uzupełniona ideą sprawiedliwości społecznej. Tylko wówczas państwo jest w
stanie zaspokoić ambicje życiowe nowoczesnego człowieka[22]. Już bezpośrednio po wojnie wśród zasad
programowych NiD-u znalazła się Karta Wolnego
Polaka, stanowiąca w istocie szeroki katalog swobód obywatelskich i ich
gwarancji. Nie tylko wolności politycznej i sprawiedliwości społecznej, ale
również prawa do godnych warunków życia, rozwoju i samorealizacji. Pełna
demokracja była – zdaniem ugrupowania – demokracją polityczno-gospodarczą,
wynikającą ze współzależności zachodzących pomiędzy wolnością polityczną a
sprawiedliwością społeczną[23].
Postulat wprowadzenia tak rozumianej demokracji uważał NiD
za podstawowy i wynikający z polskiej racji stanu, uznając przy tym jakość
życia człowieka za metodę trwałego zabezpieczenia egzystencji narodu[24].
Ugrupowania lewicowe, choć
uczyniły z demokracji fundament swych programów, nie były jedynymi, które traktowały
ją jako koncept o pierwszoplanowym znaczeniu. Przykładem służyć może program
Stronnictwa Narodowego, które stało na stanowisku, że kwestia wewnętrznego
urządzenia Polski może być rozstrzygnięta wyłącznie przez naród w wolnym kraju.
Nie oznaczało to jednak, że narodowcy nie wypowiadali się na ten temat. Władza
w państwie należąca do narodu, demokratyczne procedury wyborcze, poddanie
władzy wykonawczej kontroli legislatywy, poszanowanie praw człowieka, to
zasady, obecne w myśli narodowej, zakończeniu wojny, które uznać można za
priorytetowe.
Narodowcy opowiadali się za
moralną koncepcją społeczeństwa, prawem i obowiązkiem głoszenia poglądów,
wychowywania dzieci i rozporządzania własnością. Przyrodzone prawa człowieka,
rodziny i narodu przeciwstawiali walce klas, dyktaturze proletariatu i
permanencji rozwoju komunizmu. Odrzucali mechanistyczne pojmowanie
społeczeństwa, „kolektywizm” myślenia, wychowania i własności[25] oraz przedmiotowe traktowanie człowieka,
uznając godność jego osoby i prawo do życia w sprawiedliwej rzeczywistości
społecznej. Za doniosłe uważali zapewnienie równości startu życiowego i
wyrównywanie dysproporcji materialnych, traktując – zresztą nie jako jedyni –
sprawiedliwość społeczną jako niezbywalny element ładu społecznego[26].
V
Nie ulega wątpliwości, że
dbałość o zachowanie duchowej tożsamości była kwestią mieszczącą się w
podstawowym obszarze celów, stawianych sobie przez emigrację. Chrześcijaństwo i
katolicyzm były utożsamiane z polskością oraz uważane za przejaw przynależności
Polski do kręgu kultury zachodniej. Stosunki państwo-Kościół, a mówiąc
precyzyjniej – polityka komunistycznej władzy wobec Kościoła, była uznawana za
miernik stopnia represyjności systemu oraz napięcia oporu społecznego. Obie te
sprawy były znacząco obecne w programach partii politycznych prawicy i centrum,
przede wszystkim Stronnictwa Narodowego, ale także w myśleniu potocznym.
Chrześcijaństwo pojmowane jako
zaprzeczenie materializmu było przez sporą część emigracji uznawane za klucz do
świata i społeczeństwa opartego na zasadach etyki[27]. Niektóre środowiska polityczne, np.
chadecja, postulowały przyjęcie chrześcijaństwa za podstawę wszystkich sfer życia
publicznego – społecznego, politycznego i międzynarodowego[28]. Po zakończeniu wojny w Stronnictwie
Pracy rozpowszechniona była koncepcja tzw. maksymalizmu chrześcijańskiego
uznającego, że zasady nauki Chrystusa nie powinny być traktowane jedynie jako
normy regulujące życie jednostek, a obejmować wszystkie aspekty życia
indywidualnego i zbiorowego. Służyć eliminacji zła, niesprawiedliwości, wyzysku
i krzywdy oraz być czynnikiem mobilizującym moralnie i fizycznie[29]. Takie rozumienie obecności
chrześcijaństwa w przestrzeni społecznej uzupełnione było wynikającą z niej
koncepcją człowieka rozumianego jako harmonijny związek ciała i ducha. Pełna
realizacja osobowości człowieka nastąpić mogła w związku z tym jedynie przez
jego równomierny i wszechstronny rozwój, zarówno w dziedzinie kulturalnej, jak
materialnej[30].
Nieodległe od tego stanowiska
były poglądy narodowców. Etyka katolicka, traktowana jako norma obyczajowa,
powinna być obecna zarówno w społecznej i gospodarczej aktywności człowieka,
jak i w jego życiu osobistym[31].
Winna być także, jak wolno wnosić z oświadczeń programowych, etycznym
regulatorem życia politycznego.
Chrześcijaństwo traktowane
było jako widomy przejaw historycznej łączności Polski z cywilizacją zachodnią.
Wpłynęło na swoistość polskiej kultury a także indywidualność narodową, na
którą, co wielokrotnie podkreślano, składały się tolerancja, godność jednostki
oraz gotowość do ponoszenia ofiar w walce o wolność[32]. Przyjęcie chrześcijaństwa, i to
przyjęcie go z Rzymu, było postrzegane jako akt wynikający z konieczności
państwowej, który przesądził o losach Polski w następnym tysiącleciu, zarówno w
wymiarze politycznym, jak kulturowym[33].
Było także czynnikiem mającym wpływ na swoistość polityki narodowej. Wedle
Wojciecha Wasiutyńskiego, chrześcijaństwo działało ograniczająco na
nacjonalizm, a po doświadczeniach II wojny etyka chrześcijańska stała się normą
regulującą narodowy egoizm[34].
Nierozerwalność polskości i
katolicyzmu oraz korzyści jakie odniosła Polska z tego związku, wiodły do
optymistycznego na ogół pojmowania przeszłości. Nie tylko publicyści ale i
historycy (Oskar Halecki) zwracali uwagę, że sukcesy jakie stały się w
przeszłości udziałem Polski, jej zdolność przetrwania niepowodzeń i wkład jaki
wniosła do kultury świata chrześcijańskiego były zasługą Kościoła.
Odrębne stanowisko w tej
sprawie, zajęła „Kultura”. Dla zespołu miesięcznika milenium nie stało się
okazją do aprobatywnej oceny historycznej roli Kościoła lecz krytycznej
refleksji o przeszłości. Zdaniem Juliusza Mieroszewskiego, bilans tysiąclecia
wypadał jednoznacznie negatywnie. Polska straciła bowiem wszystko to, co miała
do stracenia. Nic nie pozostało z Rzeczpospolitej Obojga Narodów, idei
jagiellońskiej i misji przedmurza. Erozji uległo także poczucie historycznego
sensu państwowości polskiej[35].
„Kultura” nie przyłączyła się więc do chóru apologetów roli Kościoła w dziejach
Polski, nie znaczyło to jednak, ze kwestionowała jego rolę. „Kultura zachodnia
i rzymskie chrześcijaństwo – pisał w 1975 roku Juliusz Mieroszewski – stanowić
muszą fundament wizji autentycznej Polski, która wyzuta z tych dwu elementów
przekształcić by się musiała w bezpostaciową miazgę etniczną rozlaną na
szerokim przedpolu (…) równin rosyjskich”[36].
Uderzające podobieństwa w
ocenie mijającego tysiąclecia, aczkolwiek godne uwagi, nie były najważniejszym
spoiwem myślenia Londynu. Od czasów bezpośrednio powojennych tamtejsze
środowiska polityczne i opinia stały na stanowisku, że jakiekolwiek próby walki
z Kościołem i religią oraz osłabiania chrześcijańskich korzeni polskiej kultury
oznaczają świadome godzenie w polską tożsamość. Stronnictwo Narodowe zwracało
uwagę, że Polacy są „dziedzicami i współtwórcami cywilizacji, której podstawą
jest chrześcijaństwo”[37].W
uchwałach zjazdu delegatów Stronnictwa, który odbył się w Londynie w 1955 roku
czytamy, że jednym z podstawowych celów komunizmu jest zerwanie więzów Polski z
cywilizacją zachodnią i narzucenia jej form ustrojowych o proweniencji
sowieckiej[38].
Wierność religii, a także postawa Kościoła broniącego swych praw były, wedle
rozpowszechnionej opinii, najskuteczniejszymi środkami oporu i walki z
komunizmem[39].
Przekonania te, dostrzegalne w
myśleniu i wyrażane w protestach wywoływanych represjami wobec Kościoła i
religii, zostały podkreślone w czasie uroczystości milenijnych zorganizowanych
w 1966 roku we wszystkich głównych skupiskach emigracyjnych. Obchody
tysiąclecia chrztu Polski okazały się nie tylko manifestacją poparcia dla
Kościoła w kraju. Były także wyrazem jedności duchowej emigracji[40]. Opublikowane wówczas książki,
drobniejsza literatura okolicznościowa oraz publicystyka złożyły się na odrębny
nurt w piśmiennictwie emigracyjnym.
VI
Charakterystycznym elementem
myślenia politycznego poza krajem była geopolityka. Obszerność terytorium oraz
przebieg granic z dwoma wielkimi sąsiadami dość zgodnie uznawano za czynniki w
znaczący sposób wpływające na bezpieczeństwo Polski oraz określające jej
pozycję w regionie.
Już po klęsce wrześniowej
zarówno rząd, jak i partie polityczne były zgodne co do tego, że Polska nie
może wyjść z wojny pomniejszona terytorialnie[41]. Przeciw zmianom na wschodzie
protestowano po ogłoszeniu wyników konferencji jałtańskiej, a ówczesne dyskusje
w tej sprawie w jednoznaczny sposób wykazały, że emigracja opowiada się za
przebiegiem granicy wschodniej wedle linii ryskiej[42]. Oceny nie uległy w tym wypadku zmianie
także w okresie późniejszym.
Kresy Wschodnie stanowiły dla
ośrodka legalistycznego, stronnictw politycznych oraz opinii (pamiętać trzeba,
że duży odsetek emigrantów pochodził z ziem wschodnich) obszar o
wielowymiarowym znaczeniu. Politycznym, strategicznym, kulturalnym a także
psychologicznym. Linia traktatu ryskiego pojmowana była jako sprawiedliwy i
kompromisowy wyraz podziału spornego obszaru pomiędzy Polskę a ZSRR po wojnie
1920 roku[43].
Gwarantowała przynależność do Polski ziem związanych z nią historycznie,
kulturowo i cywilizacyjnie, na których, dostrzegano atrybut niepodległości,
zażegnujący niebezpieczeństwo ze strony Rosji. Można w tym myśleniu,
stawiającym znak równości pomiędzy rozległością terytorialną a niepodległością,
dostrzec kontynuację rozwiązań zaaprobowanych w dwudziestoleciu międzywojennym,
a więc dowód traktowania przeszłości jako skarbnicy wzorów zachowań
politycznych.
W Londynie granica ryska
uważana była za aksjomat nie podlegający dyskusji. Liczne dowody w tej sprawie
przynosiły polemiki wokół kwestii porozumienia z Ukraińcami toczone między
innymi z „Kulturą”. W początku lat 50. Jerzy Giedroyc
zaczął zwracać uwagę na konieczność przeorientowania polityki wschodniej
emigracji, w imię pojednania z Ukraińcami. Za warunek jej powodzenia uznał
konieczność pogodzenia się z utratą Kresów, traktowanych jako cena, którą warto
zapłacić za utrzymanie niezależności wobec Rosji krajów regionu. Ceną tym
atrakcyjniejszą, że silna pozycja Polski na Wschodzie wzmacniała jej pozycję
wobec Zachodu[44].
Polityka wschodnia „Kultury”, zwana także programem ULB (od Ukraina, Litwa,
Białoruś) okazała się wstępem do projektu nowej polityki wobec Rosji, kluczowego problemu Polski nie tylko
po II wojnie światowej.
VII
Rozważania o poszukiwaniu poza
krajem dróg wiodących do niepodległości będzie nie od rzeczy uzupełnić
refleksją o metodach realizowania stawianych sobie celów.
W okresie bezpośrednio
powojennym dość powszechnie uważano, że zmiana sytuacji wewnętrznej oraz
położenia geopolitycznego Polski możliwa jest na skutek rewizji układu
międzynarodowego wytworzonego przez porozumienia jałtańskie[45]. Temu przekonaniu emigracja pozostała
wierna także w okresie późniejszym, co nie oznacza, że rozumiała je tak, jak po
1945 roku. Wiele wskazuje na to, że po wojnie niemal powszechnie liczono się z
wybuchem konfliktu zbrojnego między Stanami Zjednoczonymi a ZSRR[46]. Wojny, której rezultat miał być
równoznaczny z kresem dominacji Moskwy w Środkowej Europie a tym samym końcem
władzy komunistów w Polsce. Nie znaczy to jednak, że emigracja była jednomyślna
co do stopnia zaangażowania Polski w ewentualny konflikt. Wolno sądzić, że
poważna część opinii uznawała swego rodzaju neutralność za najlepsze
rozwiązanie. Motywowano je stratami poniesionymi w II wojnie, ale także celami,
którymi kierowały się mocarstwa zachodnie tylko pośrednio zbieżnymi z
interesami Polski[47].
Stanowisko takie Juliusz Mieroszewski uznał za tożsame z brakiem postawy oraz
za sprzeczne z interesem Polski[48].
Wedle publicysty „Kultury”, w konfrontacji zimno-wojennej miejsce Polski było
po stronie Zachodu, bez względu na to co Zachód ma Polsce do zaoferowania, bądź
chce jej zaoferować. Również jednak Mieroszewski z biegiem czasu począł
wstrzemięźliwie podchodzić do dyskutowanych w Londynie pomysłów restytucji
polskich sił zbrojnych na Zachodzie (wcześniej sam był ich orędownikiem)
mających prowadzić do poważniejszego zaangażowania się w ewentualną wojnę.
Rozwiązaniem, które proponował była składająca się z emigrantów środkowoeuropejskich
Brygada Międzynarodowa, symbolizująca ambicje i nadzieje narodów regionu[49].
Dyskusje wokół stanowiska
jakie zajmować winna Polska wobec rywalizacji między Stanami Zjednoczonymi a
ZSRR, i różnice zdań w tej sprawie, nie zmieniły jednomyślności emigracji co do
konieczności stworzenia nowego ładu w Europie Środkowej. Podobnie jak problem
granicy wschodniej, sprawa ta zaczęła być dyskutowana w czasie wojny i była
kontynuowana po jej zakończeniu. Emigracja w swojej większości była zgodna, że
państwa środkowoeuropejskie muszą dążyć do budowy federacji[50]. Taki związek, mówiąc w największym
skrócie traktowany był jako gwarancja bezpieczeństwa, zarówno ze strony Rosji,
jak i Niemiec. Pogląd taki wyznawała również „Kultura”, a w osobie
Mieroszewskiego emigracja zyskała jednego z najgorętszych orędowników federalizowania środka Europy[51].
Warto przy okazji zwrócić
uwagę, że koncepcja federacyjna nie była dla Mieroszewskiego wyłącznie godnym
poparcia rozwiązaniem natury geopolitycznej. Napominał emigrację, by zaniechała
myślenia o świecie zewnętrznym kategoriami interesu jednostkowego, to znaczy w
sposób partykularny. Tak zwana „sprawa polska” powinna być traktowana jako
element szerszego problemu, to znaczy wyzwolenia regionu. Izolowanie polskich
aspiracji od sytuacji w Europie, a zwłaszcza w jej środku, pomijanie „interesu
zbiorowego”, ideologizowanie i nacjonalizowanie polityki zagranicznej uznawał Mieroszewski
za prostą drogę do braku sukcesu, zarówno przed, jak i po oczekiwanym odejściu
Rosji na wschód[52].
Pomysłem, który w drugiej
połowie lat 50. cieszył się sporą popularnością, zarówno Londynu jak i
„Kultury” była koncepcja neutralizmu, którą publicystyka i niektóre ugrupowania
podjęły za forsującą ją wówczas brytyjską Partią Pracy. Wycofanie się ZSRR z
Europy Środkowej i wyjście tych krajów z Układu Warszawskiego, zaś Stanów
Zjednoczonych z Niemiec i opuszczenie przez nie NATO, traktowano jako znaczące
nadwerężenie powojennego status quo w Europie. W dobie odchodzenia
Gomułki od polityki październikowej, neutralizm uznano za rozwiązanie mogące
prowadzić do niepodległości i suwerenności a także stabilizacji międzynarodowego
położenia Polski.[53]
Nie bez znaczenia było i to, że pas neutralny w Europie, wydawał się
rozwiązywać stary polski dylemat geopolityczny: z Niemcami, czy z Rosją?
Zwracał na to uwagę Mieroszewski pisząc, że sytuacja taka pozwalałaby polskiej
polityce niepodległościowej przestać być bajką o kanarku, który chce pożreć dwa
czyhające na niego koty (czyli Niemcy i Rosję) a stawała przed kwestiami dużo
bardziej realnymi, to znaczy poszerzeniem zakresu demokracji i poprawą warunków
życia w kraju[54].
Nie wszyscy jednak chcieli
wybiegać w przyszłość po to, by uwolnić się od problemów przeszłości. Niechęć
do rozstawania się z koncepcjami przedwrześniowymi, a nawet tymi pochodzącymi
sprzed I wojny, była widocznie obecna w myśli piłsudczyków i części środowiska
narodowego. Ci pierwsi uznawali za nadal godną pamięci ideę prometejską, w
pomyśle rozbijania Rosji widząc wybawienie dla Polski oraz innych państw
regionu[55].
Natomiast część środowiska narodowego (grupa paryskich „Horyzontów” Witolda
Olszewskiego i Jędrzeja Giertycha) stawiała na odnowienie koncepcji
orientacyjnej Dmowskiego z okresu poprzedzającego wybuch I wojny. Uznając
Niemcy za największe niebezpieczeństwo Giertych deklarował traktowanie Rosji
jako naturalnego sojusznika oraz „lojalne i szczere” pozostawanie w „systemie
sowieckim”[56].
Rozwinięciem tej koncepcji był list otwarty do Nikity Chruszczowa, w którym
ponowiono wolę współpracy z Rosją bez względu na różnice polityczne i
ideologiczne[57].
Rok 1956 był nie tylko
początkiem końca jednomyślności emigracji ale także wyraźnego ograniczenia
aktywności Londynu. Bez obawy uchybienia prawdzie można powiedzieć, że ośrodek
legalistyczny ograniczał się odtąd w zasadzie do prezentowania swego
stanowiska. Postulatywność szła tu w parze z pogodzeniem się z faktem, że
Londyn nie ma wpływu na to co dzieje się w Polsce, zarówno w odniesieniu do
polityki władz, jak i (po 1976 roku) samowyzwalającego
się społeczeństwa.
Zupełnie inaczej miała się
rzecz z „Kulturą”. Przyjęta przez miesięcznik polityka ilustrowała programową
odmienność wobec Londynu, była także dowodem zupełnie różnego pojmowania roli
jaką pełnić ma emigracja polityczna, a także tego czym jest polityka. Jednym z
najistotniejszych składników myślenia „Kultury” było przekonanie o konieczności
pozostawania w kontakcie z rzeczywistością międzynarodową, utrzymywanie związku
z krajem oraz traktowania sytuacji w nim jako kierunkowskazu wszystkich działań
podejmowanych na obczyźnie. Zasadę tę uzupełniała pewność, że interesów
narodowych nie wolno oceniać kryteriami ideologicznymi oraz przekonaniem, że w
działaniu politycznym trzeba umieć zachowywać zasady, zmieniając poglądy[58].
W przekonaniu Mieroszewskiego
polska emigracja powojenna zawiodła, gdyż nie potrafiła idei niepodległości
przełożyć na język drugiej połowy XX wieku[59]. Zdawała się także zapominać, że gliną,
jak pisał publicysta „Kultury”, z której można lepić obraz przyszłej, to znaczy
wolnej Polski, jest „Polska Ludowa, komunizm i sytuacja geopolityczna”[60]. Ten sposób myślenia „Kultury” w dużej
mierze przyczynił się do zakwestionowania polityki „legalistycznej”. Nie
wynikało to tylko ze skonfliktowania ośrodka londyńskiego i jego bierności.
Bardziej z tego, że punktem wyjścia myślenia Londynu było utożsamianie legalizmu
z niepodległościową racją stanu. Dla „Kultury” natomiast, czynnikiem
nadrzędnym, będącym nawiasem mówiąc wyrazem jej antykomunizmu, był zakres
wolności w kraju. Najprecyzyjniej stanowisko to wyłożył Juliusz Mieroszewski, w
liście do Giedroycia w grudniu 1950 roku: „W końcu nie jest naszym celem
przywrócenie uznania rządowi w Londynie, tylko przywrócenie wolności w Polsce,
do czego jedyną drogą jest współdziałanie ze wszystkimi, którzy z Rosją walczą,
bez względu na to, czy walka toczy się w Korei, na biegunie czy w Europie”[61].
Zarysowana została tu zasada,
które co prawda ulegnie zmianie w okresie późniejszym, tym niemniej pozostanie
podstawą polityki „Kultury”. Dla Giedroycia i jego współpracowników akcja
niepodległościowa oznaczała przede wszystkim wpływanie na sytuację w kraju w
kierunku uznawanym za aktualnie pożądany i możliwy. W latach 50-tych było to
równoznaczne, zgodnie z racjami wyłożonymi w liście Mieroszewskiego, z
popieraniem wszystkich inicjatyw antysowieckich. Stąd wziął się pomysł
sformowania Brygady Międzynarodowej, walczącej z komunistami w Korei.
W przeciwieństwie do
londyńskich maksymalistów, zespół „Kultury” uważał, co wielokrotnie przypomniał
Mieroszewski, że na drabinę trzeba wchodzić od szczebla najniższego, a nie
najwyższego. Tym najniższym szczeblem było odpowiedzenie na – z pozoru
oczywiste– pytanie: dlaczego trzeba być antykomunistą? Dlatego – odpowiadał
Mieroszewski, że komunizm jest totalizmem, czyli, że jest niedemokratyczny,
jest więc tym samym nie do pogodzenia z niepodległością. Trzeba zatem robić
wszystko, żeby poszerzać zakres swobód. Taki cel przyświecał koncepcji
ewolucjonizmu formułowanej przez Mieroszewskiego na przełomie lat
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, wywodzonej z następujących przesłanek: po
pierwsze, że rachuby na wyzwolenie od zewnątrz są mrzonką; po drugie, że
obalenie komunizmu frontalnym atakiem od wewnątrz, było – czego dowodził
przykład węgierski – zbyt kosztowne i w efekcie nie efektywne[62]. Po rozczarowaniu polityką Gomułki
„Kultura” zdecydowała się na popieranie opozycji wewnątrzsystemowej, czyli
rewizjonistów[63],
a także stymulowanie rewindykacyjnych postaw społeczeństwa. W zmaganiach
pomiędzy upominającymi się o swoje prawa a aparatem władzy „Kultura”
dostrzegała możliwość sukcesu oponentów systemu choćby dlatego, że strona
społeczna mogła zwiększać nacisk, władzy zaś trudno było (po 1956 roku)
powrócić do polityki terroru[64].
Warunkiem niezbędnym do realizacji takiego założenia była społeczna aktywność,
a więc przezwyciężenie istoty sowietyzacji, czyli bierności, która brała się
nie tyle z akceptacji komunizmu, ile z poczucia własnej niemocy. Drogą wiodącą
do sukcesu było zatem odzyskanie poczucia podmiotowości.
Wzmocnieniem i korektą
koncepcji Mieroszewskiego była interpretacja rzeczywistości krajowej Leszka
Kołakowskiego. Dowodził on, że system pozostawiony samemu sobie, będzie stawał
się nie mniej, a bardziej represyjny. „Rozrost policyjnych metod rządzenia –
pisał filozof – nie jest wynikiem zwiększonego oporu, lecz, przeciwnie,
wynikiem jego braku”. Zatem „plastyczność” systemu, gdyż tak oceniał go
Kołakowski, i jego reformowalność może oznaczać zmiany zgodne z oczekiwaniami,
tylko wówczas, gdy poddany on zostanie społecznej presji[65]. Dowodem pozytywnych rezultatów
koncepcji ewolucjonizmu Mieroszewskiego i Kołakowskiego były wypadki na
Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Zdaniem „Kultury” przyniosły one wymierne
korzyści. Robotnicy udowodnili bowiem sobie samym, że są zdolni do
zorganizowania protestu mającego wpływ na sytuację w kraju[66].
Ewolucjonizm nie był koncepcją
wolną od odniesień międzynarodowych. „Kultura” zdecydowanie krytycznie odnosiła
się do amerykańskiej polityki wobec Europy Środkowej, zarzucając jej
traktowanie sytuacji w regionie jako trwałej i w związku z tym dystansowanie
się od wspierania pomysłów demokratyzacyjnych. Ewolucja potrzebowała natomiast
wsparcia z zewnątrz, pośrednich i bezpośrednich działań wzmacniających opór[67].
Założenia polityki
ewolucjonizmu nie spotkały się z uznaniem w Londynie i zostały całkowicie
zakwestionowane. Maksymaliści uważali, że podstawowym celem emigracji jest
dążenie do obalenia komunizmu a nie jego poprawiania, wszelako i w tym
względzie nie proponowali rozwiązań będących czymś więcej niż ponawianymi od
lat postulatami[68].
Nie sposób nie wspomnieć tu choćby koncepcji Józefa Mackiewicza, jednoosobowej
instytucji antykomunizmu poza krajem[69].
Nie było również zgody w
sprawie polityki wobec Rosji, choć wszyscy poza krajem byli zgodni, że wolność
Polski, to wolność od niej właśnie. „Kultura” i tutaj wyszła od przesłanki
oczywistej. Jeśli nie możemy Rosji pobić, to musimy się z nią ułożyć, przy czym
przeświadczenie, że Moskwa sama zrezygnuje z obecności w Europie Środkowej,
uznane zostało za nonsensowne[70].
Giedroyc przyjął więc założenie, że w interesie
Polski leżą działania prowadzące do przebudowy ustroju ZSRR, to znaczy jego
zdemokratyzowania. Najkrócej mówiąc – droga do niepodległości Polski wiodła, zdaniem
„Kultury”, przez demokratyczną Rosję[71].
Ten plan łączył się z polityką ewolucjonizmu. W efekcie zmian zachodzących w
Polsce rodzimy model ustrojowy mógłby być efektywniejszy gospodarczo i ogólnie
sprawniejszy od modelu sowieckiego. W tym „Kultura” widziała szansę wpływania
na przemiany w ZSRR. Przemiany, które oznaczać miały koniec imperium a początek
„wspólnoty, wolnych i niepodległych narodów”[72]. A zatem również początek końca
komunizmu w Polsce.
Juliusz Mieroszewski jeszcze
przed listem 34 intelektualistów, przed Marcem i Grudniem przekonywał, że
zmiany w Polsce wywalczyć mogą inteligenci współdziałający z robotnikami[73]. Wierzył w sukces „solidarności
najemników”. W końcu lat 80. „Kultura” mogła mieć zatem powody do satysfakcji,
biorąc pod uwagę sytuację w kraju i wyraźnie chylący się ku upadkowi Związek
Radziecki. Satysfakcję, choć innej natury, wyrażaną w związku z tym w inny
sposób, miał także Londyn, kończący swoją działalność z przekonaniem wywiązania
się z obowiązków, których podjął się z chwilą zakończenia wojny.
Tekst ukazał się w książce
„Antykomunizm po komunizmie”, pod redakcją Jacka Kloczkowskiego
[1]
A. Ciołkosz,
Socjalizm walczący, Londyn 1948, s. 5.
[2]
Rząd Rzeczpospolitej do Narodu Polskiego (26 VI 1945 r.),
cyt. za „Zeszyty Historyczne” 1987, nr 79, s. 229-232.
[3]
O tym jak emigracja odnosiła się do postanowień konferencji w 1945 i później
pisze R. Habielski,
Jałta w doświadczeniach emigracji, [w:] Jałta z perspektywy półwiecza,
red. S. Nicieja,
Opole 1995, s. 129-142.
[4]
Wskazania programowe Stronnictwa Narodowego, [w:] Stronnictwo
Narodowe w walce o Polskę. Zjazd delegatów i mężów zaufania oraz zjazd
kontynentalny, Londyn 1948, s. 27.
[5]
Rząd Rzeczpospolitej do Narodu Polskiego….
[6]
Niechęć do konstytucji kwietniowej deklarowały partie lewicy i centrum a także
Stronnictwo Narodowe opowiadające się za modelem politycznym bliskim regulacjom
Konstytucji 1921 r., por. J. Żaryn, Stronnictwo
Narodowe na emigracji, [w:] Warszawa nad Tamizą. Z dziejów polskiej
emigracji politycznej pod drugiej wojnie światowej, red. A. Friszke, Warszawa
1994, s. 80.
[7]
Por. J. Gawenda, Legalizm polski w
świetle prawa publicznego, Londyn 1959.
[8]
O przyczynach i okolicznościach rozłamu patrz: R. Habielski, Kryzysy prezydenckie
1947 i 1954 roku. Ich antecedencje i następstwa, [w:] Warszawa nad Tamizą,
s. 19-42.
[9]
Por. Oświadczenie, „Kultura” 1954, nr 11.
[10]
Por. np. T. Wolsza,
Rząd na obczyźnie wobec wydarzeń w kraju 1945-1950, Warszawa 1998.
[11]
Liga Niepodległości Polski, „Biuletyn
informacyjny” 1952, nr 12, Londyn, VI, s. 3
[12]
Pierwszy centralny zjazd delegatów
Stronnictwa Narodowego, Londyn 1955, s. 43
[13]
Opinie na temat zmian zachodzących w Polsce zebrane zostały w tomie 1956.
Polska emigracja a Kraj. Antologia źródeł, pr. zbiorowa pod red. M. M. Drozdowskiego, Warszawa 1998.
[14]
Por. np. artykuły A. Pragiera
w londyńskich „Wiadomościach”, Przewrót warszawski nr 51 (1956) oraz Po
październiku – listopad, nr 50 (1957) oraz broszurę
Z. Stahla, Czy
zadania emigracji uległy zmianie?, Londyn 1957.
[15]
„Kultura” 1951, nr 9, przedruk: J. Giedroyc, Autobiografia na cztery ręce, opr. K. Pomian, Warszawa, 1994, s. 259-278.
[16]
Por. A. Ciołkosz,
Socjalizm – ale jaki? [w:] Walka o prawdę. Wybór artykułów 1940-1978,
Londyn 1983, s. 103.
[17]
A. Ciołkosz,
op. cit., s. 11.
[18]
Alternatywa Socjalistyczna w krajach środkowo-wschodniej Europy, [w:]
Z. Zaremba, Dwa dokumenty,
Paryż 1963 s. 41.
[19]
Por. Tezy ideologiczne PPS opublikowane zostały w miesięczniku „Światło”
1947, z. 2, szerzej omawia je A. Siwik, Polska Partia Socjalistyczna na emigracji
w latach 1945-1956, Kraków 1998, s. 153 i n.
[20]
Por. A. Ciołkosz,
Róża Luksemburg a rewolucja rosyjska, Paryż 1961 a także Od Marksa do
Chruszczowa, Londyn 1962. Andrzej Friszke uznaje
wykazanie sprzecznego z dziedzictwem socjalizmu charakteru komunizmu za jeden z
naczelnych wątków pisarstwa Ciołkosza, por. A. Friszke, Myśl
polityczna Adama Ciołkosza, [w:] Myśl
polityczna na wygnaniu. Publicyści i politycy polskiej emigracji powojennej,
red. A. Friszke,
Warszawa 1995, s. 69.
[21]
Deklaracja Porozumienia Stronnictw Demokratycznych, Londyn 1948, s.
5.
[22]
Deklaracja ogłoszona podczas obrad Rady Politycznej, „Trybuna 1950,
nr 31.
[23]
Tamże.
[24]
PRW NiD Zasady programowe, Londyn bdw, s. 13.
[25]
Por. Wskazania programowe Stronnictwa Narodowego, [w:] Stronnictwo
Narodowe w walce o Polskę. Zjazd delegatów i mężów zaufania oraz zjazd
kontynentalny, Londyn 1948, s. 29.
[26]
Tamże, s. 29.
[27]
Tamże, s. 31.
[28]
Oświadczenie Prezydium Stronnictwa Pracy (Paryż, czerwiec 1948 r.).
[29]
Stronnictwo Pracy. Zmiany i przeobrażenia. Londyn 1947, s. 8.
[30]
Tamże.
[31]
Wskazania programowe…, s. 29.
[32]
Por. np. W. Soroka, Tysiąclecie
polskiego chrześcijaństwa dziedzictwem Ruchu Ludowego, „Jutro Polski” 1966,
nr 515-516.
[33]
Jest to teza W. Wasiutyńskiego, Millenium.
Tysiąclecie Polski chrześcijańskiej 966-1966, Londyn 1964, s. 7 i n.
[34]
Ten aspekt twórczości Wasiutyńskiego analizuje K. Kawalec, System polityczny Wojciecha Wasiutyńskiego, [w:] Myśl
polityczna na wygnaniu. Publicyści i politycy polskiej emigracji powojennej,
red. A. Friszke,
Warszawa 1995, s. 61.
[35]
J. Mieroszewski, Wstęp, [w:] Dialog
polsko-niemiecki w świetle dokumentów kościelnych, Paryż 1966, s. 7; por.
także tenże Tysiąc lat i co dalej?,
„Kultura” 1966, nr 7/8.
[36]
Tenże, Materiały do refleksji i
zadumy, „Kultura” 1975, nr 4 (331).
[37]
Wskazania programowe…, s. 27.
[38]
Pierwszy centralny zjazd delegatów
Stronnictwa Narodowego, Londyn 1955, s. 43.
[39]
Tego zdania był np. Z. Stahl,
Marksizm-leninizm i realizm a kwestia niepodległości Polski, Londyn
1975.
[40]
Szerzej na temat obchodów milenijnych i toczonych przy ich okazji dyskusji na
temat bilansu tysiąclecia R. Habielski, W światłach i cieniach przeszłości.
Emigracja wobec Milenium, „Więź” 1998, nr 11, s. 140-157.
[41]
Najbardziej charakterystyczne wypowiedzi w sprawie Kresów i granicy wschodniej
padły (w czasie wojny) w dyskusji wywołanej artykułem K. Pruszyńskiego, Wobec Rosji,
„Wiadomości” 1942, nr 40 (134), por. W. Wielhorski, O nienaruszalności
granic wschodnich, tamże 1942, nr 43 (137), R. Wraga, Maj i Cherry
Brendy, tamże 1942, nr 49 (143) oraz List otwarty do Ksawerego
Pruszyńskiego, „Myśl Polska” 1942, nr 35.
[42]
Por. np. O całość i niepodległość Rzeczpospolitej. Manifestacja
społeczeństwa polskiego w Londynie w dniu 27 lutego 1945 r., Londyn 1945.
[43]
Por. np. opinie w tej sprawie Stronnictwa Narodowego, Stronnictwo Narodowe w
walce o Polskę, s. 28.
[44]
W „Kulturze” wielokrotnie pisał na ten temat J. Mieroszewski, por. np. List
z Wyspy, 1952, nr 10/60, Ziemie Wschodnie 1969, nr 3/258, Polska
„Ostpolitik” 1973, nr 6/309.
[45]
Por. np. T. Bielecki, Wielka gra,
„Myśl Polska” 1946, nr 99.
[46]
Dowodem służyć tutaj mogą wyniki ankiety rozpisanej na ten temat przez tygodnik
„Lwów i Wilno” 1947, nr 43, por. także broszurę Z. Czarneckiego, Polska wojna – w trzeciej światowej, Londyn
1950.
[47]
Przejawem takie myślenia był esej M. Wańkowicza,
Klub Trzeciego Miejsca, ogłoszony w „Kulturze” a następnie opublikowany
w formie broszury (Instytut Literacki, Paryż 1949).
[48]
J. Mieroszewski, List z Wyspy,
„Kultura” 1951, nr 2/3 /40/41.
[49]
Tenże, O międzynarodową Brygadę
Europejską, „Kultura” 1951, nr 11/49.
[50]
Por. np. F. Gross, Polityka
zagraniczna Polski, „Światło” 1947, z. 5, Z. Jordan, Niepodległość i federalizm, Londyn 1955.
[51]
J. Mieroszewski, O międzynarodową
Brygadę….
[52]
Tenże, Psychologia Przełomu,
„Kultura” 1951, 9(47).
[53]
O drugi etap na drodze do wolności Polski, odezwa PRW NiD, IV 1959 (ulotka w zbiorach autora).
[54]
O naturalizmie J. Mieroszewski pisał
w następujących artykułach: Dramat „wyzwolenia”, „Kultura” 1955, nr
7/8/93/94, Najważniejszy z ważnych, tamże 1959, nr 6/140, Dwie
„Algierie”, tamże 1960, nr 1/2/147/148 oraz Podstawy polityki
neutralizmu, tamże 1960, nr 9/155.
[55]
Liga Niepodległości Polski, „Biuletyn informacyjny” 3.
[56]
J. Giertych, Droga kamienista,
ale zawszeć droga, „Horyzonty” 1957, nr 8.
[57]
„Horyzonty” 1959, nr 43.
[58]
Mówił o tym Jerzy Giedroyc w rozmowie z Barbarą Toruńczyk, „Res Publica” 1981, nr
8.
[59]
J. Mieroszewski, Refleksje
ćwierćwiecza, „Kultura”1966, nr 9/203.
[60]
Tenże, Mit a rzeczywistość,
„Kultura” 1970, nr 9/276.
[61]
List Juliusza Mieroszewskiego do Jerzego Giedroycia z 17 XII 1950, [w:]
J. Giedroyc,
J. Mieroszewski, Listy 1949-1956,
cz. I, s. 108.
[62]
J. Mieroszewski, Lekcja węgierska,
„Kultura” 1956, nr 12/110.
[63]
W 1966 Instytut Literacki opublikował List otwarty do partii Jacka
Kuronia
i Karola Modzelewskiego, a na przełomie lat 60/70 trzy prace Władysława
Bieńkowskiego m.in. Motory i hamulce socjalizmu (1969).
[64]
J. Mieroszewski, ABC polityki
„Kultury”, tamże 1966, nr 4/222.
[65]
L. Kołakowski, Tezy o nadziei i
beznadziejności, tamże, nr 6/285.
[66]
Tenże, Refleksje grudniowe,
tamże 1971, nr 3/282, szerzej o stosunku emigracji do wydarzeń grudniowych
pisze R. Habielski,
Między Czerwcem a Sierpniem; emigracja wobec wydarzeń 1970 roku, [w:] Grudzień
przed Sierpniem, Gdańsk 1996, s. 142-154.
[67]
Tenże, Kryzysy: sowiecki i
amerykański, [w:] tenże Polityczne
neurozy, Paryż 1967, s. 42.
[68]
Por. choćby recenzję A. Bregmana
z Ewolucjonizmu J. Mieroszewskiego,
Program nie do przyjęcia, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”
1965, nr 23.
[69]
Świadectwem poglądów J. Mackiewicza
jest jego publicystyka (np. zebrana w tomie Droga Pani, Londyn 1984)
oraz powieści. Antykomunizm pisarza interpretował W. Bolecki, Antypolityczny
antykomunista. Sylwetka ideowa Józefa Mackiewicza, [w:] Myśl polityczna,
s. 177-191.
[70]
To opinia J. Mieroszewskiego obecna w
jego polemice z A. Bromke
(Księgi ugody i diaspory Adama Bromke „Kultura”
1974, nr 10/325, można ją także odnieść do wspomnianych wcześniej pomysłów
Jędrzeja Giertycha).
[71]
Por. J. Mieroszewski, Ustrój –
geopolityka – niepodległość, „Kultura” 1966, nr 11(229), także Rosyjski
„kompleks polski” i obszar ULB, tamże 1974, nr 9/324.
[72]
Tenże, Rosyjski „Commonwealth”,
tamże 1961, nr 6/164.
[73]
Tenże, Stulecie, które
minęło, tamże 1963, nr 10/192.