Artykuł
Teoria społeczno-polityczna Staszica a Jean Jacques Rousseau

Pierwodruk: Kraków 1926, odbitka z „Przeglądu Współczesnego” 1926, nr 46-47. Przedruk: Maciej Starzewski, Demokracja i totalizm, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2012.

I

 

W ostatnim dziesięcioleciu niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej ogłosił Staszic dwa dzieła, w których śmiało odsłonił grozę położenia, rozkład sił społecznych i anarchię polityczną na wewnątrz, zaborczy napór absolutystycznych państw sąsiednich z zewnątrz, dzieła, w których wołał Izajaszowym głosem o naprawę całego organizmu polskiego od podstaw, w których bił na alarm, by wzbudzić w bezwładnym kwietyzmie spoczywającą szlachtę i pchnąć ją do czynów reformatorskich, jedynie zdolnych dać ratunek przed zagładą. Pierwsze z tych dzieł, przejmujące tragicznym patosem, rozdzierającym tonem rozpaczy, to wydane w 1785 r. Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego, kanclerza i hetmana W. K. do dzisiejszego stanu Rzeczypospolitej przystosowane. Drugie, z lepszą już myślą i z większą nadzieją pisane, gdy Sejm Wielki swą odrodzeńczą działalność rozpoczął, to Przestrogi dla Polski z teraźniejszych politycznych Europy związków i z praw natury wypadające, przez pisarza Uwag nad życiem Jana Zamoyskiego dnia 4 stycznia 1790. W obu tych pismach, jako teoretyczny podkład rad swoich co do konkretnej reformy, rzuci Staszic szkic systemu filozoficzno-społecznego. W Uwagach rozrzuca jego części po całym dziele pomiędzy najrozmaitsze materie, w Przestrogach wykłada o nim na początku dzieła na około 60 stronach. Powołuje się często na jego zasady, wiele swoich projektów wyprowadza z jego przesłanek, aczkolwiek argumentuje nie tylko nim, lecz szermuje także dowodami politycznymi, ekonomicznymi, demograficznymi, fiskalnymi.

Od dawna utarła się opina, że pisma publicystyczno-polityczne Staszica, o których mowa, zbudowane są z niejednolitego materiału. Staszic wiedzie czytelnika w krainę idealnych, na doskonałej sprawiedliwości i prawie natury opartych ustrojów społecznych i politycznych, gdzie panuje klasyczna harmonia i szlachetna prostota linii, a potem nagle sprowadza go na niziny rzeczywistości, walk interesów i zbrodniczych namiętności, gdzie siła zwycięża i panuje, gdzie musi się być dobrze uzbrojonym i bezwzględnym, by utrzymać się przy życiu i nie stać się pastwą możniejszego. Zarzucano Staszicowi rozdźwięk pomiędzy tymi dwoma punktami widzenia i wypływającymi z nich konsekwencjami, rozbieżność pomiędzy tym, co Staszic uważa za słuszne, a tym, co poleca jako konieczne w danych warunkach, w rezultacie niejednolitość jego dzieła. Tłumaczono tę dysharmonię sugestią wywieraną na teoretyczną część dzieła Staszica przez przedrewolucyjnych pisarzy francuskich, zapatrzeniem się jego na ich doktryny i ich ideały, przede wszystkim na naukę Russa , praktyczną część dzieła przypisywano zdrowemu instynktowi politycznemu samego Staszica, jego jasnej świadomości grozy zagłady zawisłej nad państwem i nad narodem polskim, bystrej obserwacji stosunków wewnętrznych i międzynarodowych, wytrawnej ocenie sytuacji i przekonaniu, że ratunek Polski leży nie w realizowaniu utopijnych systemów, lecz w przystosowaniu ustroju do organizacji państw sąsiednich, w zapożyczeniu od nich wzorów celem stworzenia jak największej siły ekonomicznej, skarbowej i wojskowej, zdolnej przeciwstawić się naporowi z zewnątrz.

Czy tak jest rzeczywiście? Czy istotnie dzieło Staszica rozpada się na dwie niczym ze sobą niespojone części: teoretyczną, zbyteczną zupełnie i nie wiadomo dlaczego przez pisarza mechanicznie do dzieła przyczepioną, oraz na wbrew niej idącą część praktyczną, właściwy przecież cel przedstawiającą wobec propagandystycznego charakteru pism? I czy naprawdę Staszic modzie ulegając, powtórzył za Russem jego wywody, by później od nich odstąpić przy formułowaniu rozwiązań praktycznych problemów – czy też może nie tak na oślep poszedł za mistrzem, system swej filozofii społecznej bardziej samodzielnie przemyślał? A jeżeli tak, to może system ten bardziej organicznie wiąże się z całokształtem poglądów Staszica, a dzieło jego jest bardziej jednolite, niż się sądzić zwykło?

By na te pytania odpowiedzieć, należy zdać sobie dokładnie sprawę z systemu filozofii społecznej Staszica, oraz z wypływających z niej wskazówek prawno-politycznych. Nie wystarczy scharakteryzować ją ogólnie, lecz trzeba wyłożyć ją tak we wszystkich szczegółach, jak ją sam autor przedstawił. Naszkicowana przezeń zaledwie, w Uwagach fragmentami rozrzucona, w Przestrogach wprawdzie zawarta w dłuższym, ciągłym ustępie zatytułowanym „Prawo natury czyli o związkach naturalnych”, ale mimo to podana w formie aforystycznej i dość chaotycznej, na pierwszy rzut oka nie wydaje się posiadać bardziej zwartej, logicznej konstrukcji. A jednak ją ma i jednym z usprawiedliwień podanego w dalszym ciągu wykładu jest właśnie konieczność wykrycia związku wewnętrznego pomiędzy poszczególnymi twierdzeniami, ogniw łączących ze sobą poszczególne człony myślowe, stanowiących rozumowe pomosty pomiędzy nimi, wyłowienie z rozsypanego pozornie bezładnie zbioru aforyzmów ich uzasadnień i logicznego następstwa. Odpowiednio ułożone podadzą jasny zarys konstrukcji myślowej, dobrze przemyślanej, konsekwentnej i spójnej. Wykład posługiwać się będzie o ile możności słowami samego Staszica, zdaniami wyjętymi zarówno z Uwag jak z Przestróg. Obydwa dzieła wykazują tę samą teorię społeczeństwa i tę samą teorię ustroju państwowego. W każdym z nich nie wszystkie momenty równie plastycznie uwypuklone, jednako mocno oświetlone, w obu wszystkie wspomniane choćby kilku słowami.

Według Staszica człowiek posiada pewne prawa naturalne, które są prawami nadanymi mu przez Boga. Rodząc się, przynosi człowiek z sobą na świat następujące własności: ma zmysły, które uwiadamiają go o zjawiskach zewnętrznego świata, życiu jego sprzyjających lub szkodliwych, posiada zdolność do odczuwania bólu lub rozkoszy, ma pamięć oraz władzę wywodzenia z odebranych czuć wyobrażeń i władzę składania przez porównywanie tych wyobrażeń myśli, posiada wreszcie ciało, które te myśli wykonywa. To są wszystkie własności przyrodzone, czyli prawa człowieka. Koniecznością człowieka jest dążenie do utrzymania życia swego: bojaźń cierpienia i śmierci, czyli chęć życia, jest nieodmiennym jego przymiotem. Dlatego człowiek koniecznie chcieć musi być szczęśliwym. Drugą koniecznością człowieka, obok utrzymywania życia własnego, jest pomnażanie własnego plemienia. Dla obrony i dla używania życia i praw swoich nadane zostały każdemu człowiekowi Moc i Rozum.

Wszyscy ludzie są co do własności (praw) swoich równi. Co do sposobu używania tych praw nie są jednak wszyscy równi, nie wszyscy mają tę samą moc i rozum. Ta nierówność czyni jednych ludzi potrzebnych drugim, przymusza koniecznie każdego człowieka do życia w towarzystwie. Każdego, nie tylko słabszych siłą lub rozumem, bo moc większa i rozum doskonalszy w nikim nie są stałymi, ani się nie udzielają rodem, ale zostają tylko czasowym przymiotem osoby. Każdy człowiek rodzi się słabym, długo w wieku dziecinnym jest na siłach i na rozumie niedołężnym. Z wiekiem dojrzewa w nim moc i rozum, ale sen odbiera mu je co kilka godzin, a wkrótce znowu osłabi go starość. To właśnie, że człowiek nigdy nie jest doskonałym, zmusza go do społecznego życia; przyrodzonych własności różność, a wspólność potrzeb zarazem, stanowią związki ludzkie. A zatem społeczność ludzka jest koniecznym skutkiem przyrodzonych własności ludzi, jest dziełem praw natury. Człowiek do samotności nie był stworzony, nigdy sam jeden nie żył, musiał przez towarzyszenie się doskonalić stan natury. Dlatego też obdarzony został własnościami społecznymi; uczucia jednego człowieka mogą poruszać zmysły drugiego człowieka i budzić w nim stosowne do siebie czucia. Każdy człowiek odbiera władzę wyrażania przez mowę drugiemu człowiekowi swoich uczuć i udzielania mu swoich wyobrażeń.

Ludzie zatem muszą łączyć się w związki społeczne, których celem jest wyrównanie naturalnych nierówności i zabezpieczenie sobie wzajemne praw przyrodzonych. By związek mógł cel ten swój wypełnić, musi się rządzić jakimś jednym rozumem, jakąś jedną wolą. Tym rozumem, tą wolą są prawa, ustawy będące najistotniejszym warunkiem każdego towarzystwa, jedynym węzłem i kierownikiem sił złączonych. Skoro każdy człowiek odebrał dla obrony swoich praw naturalnych moc i rozum, ale każdy w niedoskonałym stopniu, przeto tym kierującym społecznością rozumem może być tylko wspólny rozum wszystkich, a nie może nim być żaden rozum pojedynczych jednostek czy grup. Każda jednostka podlega chorobom, co kilkanaście godzin potrzebuje spoczynku, niedołężnieje na starość, kończy się śmiercią, osobista moc i rozum w każdym człowieku są odmienne z wiekiem, z czasem, z namiętnością. Żaden człowiek nie może się utrzymać bez pomocy drugich, dlatego żaden nie ma rozumu ani mocy dla wydarcia praw drugim ludziom i używania ich dla siebie. Jedynie Moc i Rozum powszechny towarzystwa lub większej części ludu są stałe, niczym nieodmienne, ani wiekowi, ani chorobom nie podległe, zawsze najdzielniejsze, jak prawa ludzi, tak one są nieśmiertelne. Moc i rozum większej części ludu są zatem jedynie tą nienaruszoną praw człowieka warownią, którą najwyższy tych praw Stwórca sam ustanowił. Wszyscy więc ludzie żyjący w społeczności, mający ciało zdrowe i rozum, do kontraktu towarzystwa wchodzić powinni. Układanie warunków tego kontraktu, czyli stanowienie praw wszelkich należy do tych wszystkich, między którymi zawiera się w społeczności kontrakt. Ta jest pierwsza władzy prawodawczej ustawa, aby do stanowienia prawa należeli ci wszyscy, których życiem i majątkiem toż prawo zarządzać będzie. Najwyższa moc i władza, czyli najwyższa udzielność, pochodzi od Boga. Bóg złożył ją w ręku samych narodów. Każdy, kto przywłaszcza sobie jakąś moc i władzę, której mu naród wyraźnie nie dał, jest nieprzyjacielem ludzi i Boga.

Powszechna moc i wola tak są każdemu narodowi wistoczone, iż wyzuć się z nich żaden naród nie ma władzy. Naród sam we wszystkich członkach swoich jest najwyższym zwierzchnikiem i sam winien zwierzchnictwo to wykonywać. Sam bezpośrednio. Nikt rozumnie nie może swojej mocy i woli nadawać umocowanemu od siebie do czynienia w ogólności o wszystkim. Nikt bez naruszenia praw człowieka. A przeto nikomu nie jest wolno oddawać raz na zawsze swojej mocy i woli do czynienia, stanowienia, odmieniania, tłumaczenia wszystkiego tak i wtenczas, jak i kiedy reprezentantowi podobać się będzie. Gdyż bez obrażenia Bóstwa-Stwórcy człowieka, nikomu nie wolno wyrzekać się praw życia, przestać być człowiekiem, szkodzić sobie, zadawać sobie śmierć. Dlatego lud władzy stanowienia, przyjęcia lub odrzucenia swoich praw nigdy i nikomu rozumnie powierzyć nie może. Możliwą jest jednak rzeczą, by kto nie chce osobiście, czynił przez umocowanego od siebie, jednakowoż tylko z wyraźnym nadaniem mu swojej mocy i woli i z wyraźnym oznaczeniem punktów układać, stanowić, odmieniać lub tłumaczyć się mających. A zatem prawo w towarzystwie jest wyrokiem woli powszechnej. Wola powszechna jest zbiorem woli wszystkich. Do ustanowienia prawa każdy obywatel albo przez siebie albo przez swojego posła należy.

Czy z zasady zwierzchnictwa narodu wypływa, że tylko jednomyślna uchwała obywateli może być prawem? Bynajmniej. Najpierwszym znakiem woli powszechnej jest jednomyślność. Drugim znakiem woli powszechnej jest zgoda części narodu. Prosta większość może być czasem zawodnym znakiem woli powszechnej. Gwałt woli powszechnej dzieje się, kiedy tylko trzecia część narodu przeciwko dwóm częściom czyni, albo kiedy trzecia część dwóm czynić nie pozwala. Im mniejszą jest ta część trzecia, tam większy czyni się gwałt. Największy gwałt wtenczas, kiedy jedna ziemia, jedno województwo, jeden człowiek łamie wolę kilkudziesięciu ziem, województw lub kilku milionów ludzi. To stanie się najczęściej, kiedy nie wiadomość za znak woli powszechnej wyznaczy tylko samą jednomyślność. Owe stałe, niezmienne, moc i rozum złożone są w większości tylko narodu. Większość tylko rozumem swym i mocą może zabezpieczyć ludziom używanie ich przyrodzonych własności. Dlatego jednomyślność jest przeciwną prawu natury, wzrusza pierwszą i gruntowną ludzkich towarzystw zasadę. Szczęśliwość większej części obywateli jest dobrem publicznym. Wola przeszło połowy narodu jest wolą powszechną. Tak wypada z tej wielkiej ustawy natury. Część jest mniejszą od rzeczy całej, słabszy mocniejszemu podlega. W towarzystwie, które jest praw natury dziełem, większa połowa obywateli mniejszej prawa dawać powinna, osobiste wole dwóch części ludu przeciwko trzeciej wolę powszechną stanowią. Dobro powszechne jest do tego stopnia dobrem czyli szczęśliwością większej części ludu, że zguba części mniejszej od ogłoszenia prawa, które uszczęśliwia towarzystwa część większą, prawodawcy odwodzić nie może. Tak na tym świecie rozporządziła Opatrzność najświętsza. Ostrość tej zasady łagodzi w pewnej mierze ta cecha prawa, która także według Staszica jest najściślej spojona z jego istotą: powszechność. Fundamentalną zasadą prawnej społeczności jest równość obywateli wobec prawa, prawo nie może traktować jednych obywateli inaczej niż drugich. Prawa zatem wbrew mniejszości przez większość stanowione winny zawsze obejmować powszechność i nie mogą stanowić żadnych wyjątkowych położeń prawnych także i na korzyść większości.

Istotne cechy społeczności opartej na prawie natury ujmuje Staszic w następującą definicję: „Gdzie żaden człowiek nie ma więcej mocy i woli osobistej, tylko ile mu prawo pozwala, a do stanowienia praw wszyscy bez wyłączenia właściciele należą, gdzie wszyscy tylko wszystkim są powolni, i tylko moc, wola powszechna tj. naród większością głosów sobie prawa wyznacza, tam na miejscu kłótliwej nierówności osobistej stanęła obywatelska równość, wolność i pokój, to jedno towarzystwo nazywam Rzecząpospolitą”.

Wolę i rozum narodu przedstawia władza prawodawcza, jego moc – władza  wykonawcza. Towarzystwo zapewnia każdemu obywatelowi własność, wolność przez prawa i przez moc. Prawo i moc są to dwie istoty, każde towarzystwo składające. Bez nich rzeczpospolita żadna trwać nie może. Najwyższa moc i wola narodu są nierozdzielne. Naród z najwyższą wolą bez najwyższej mocy byłby podobny do człowieka paralityka. Naród z najwyższą mocą bez najwyższej woli byłby podobny do człowieka głupiego. Wszelka magistratura, każdy w kraju urzędnik, jest tylko towarzystwa narzędziem, które z siebie żadnej nie ma władzy, tylko tę, jaką mu najwyższa moc towarzystwa udziela. Najwyższa moc nie może się udzielić cała, a tym bardziej nie może nadać komukolwiek mocy większej od siebie. Moc najwyższa magistraturom prawa wykonywającym tylko taką władzę udzielać powinna, która by się nigdy okazać nie mogła groźną dla całości towarzystwa, a która zawsze okazywałaby się groźną dla przemocy jednostek.

Moc wykonywająca powinna być jedną nierozdzielną i od władzy prawodawczej nieodłączną. Inaczej prawodawstwa nieprzyjacielem będzie, stanie się źródłem niejedności, niezaufania i nienawiści. Trzeba, aby ta moc w pomiarze do liczby obywateli mniej lub więcej dzielną była, nigdy się ruszyć nie mogła, chyba wtenczas, kiedy wola powszechna (prawo) wymaga. Ponieważ ten, kto prawo stanowi, zna je najlepiej i tłumaczy rzetelnie, więc sam prawodawca właściwie być powinien praw stróżem. Gdy władza prawa wykonywająca jest rozłączona od władzy prawodawczej, natychmiast stróż prawa staje się nieprzyjacielem dawcy tego prawa. U niego osobista miłość, dzielniejsza niż miłość powszechna, usiłuje zeszczuplić zamysły prawodawcy, nieznacznie opiera się, powoli krzywdzi, często źle tłumaczy, wreszcie zupełnie przeistacza wolę powszechną; tych dwóch władców przeciwność rzuca lud w tę przepaść, której unikając w społeczność się związał. Stąd niewola narodu z tej niezgody albo magistratura, będąc z natury dzielniejszą, zniszczy władzę prawodawczą i moc praw stanowienia, tylko ludowi przyzwoitą, sobie samej przywłaszczy, co natychmiast istotny towarzystwa węzeł rozrywa, obywatelską wolność przeistacza w niewolę, rząd kraju zamienia w despotyzm; albo też magistratura praw wykonywania strzegąca, będąc przez władzę prawodawczą ustawicznie podchodzona, nienawidzona i prześladowana, nie mając zaufania w narodzie, we wszystkich przedsięwzięciach nieskończone przeciwności, kłótnie i zmartwienia widząc, sprzykrzy sobie, opuści się, na koniec całkiem nieczynna trwać będzie. Niewykonanie praw przywraca ludowi stan gorszy od dzikiego. Znowu obywatelską wolność zamienia w niewolę, rzeczpospolitą zostawia bez rządu, prawo odda bogatemu za narzędzie dla krzywdzenia ubogiego. Wtenczas, kiedy tylko lud cały zgromadzony stanowił prawa dla siebie, moc praw od mocy wykonywającej koniecznie się oddzielać musiała. Niepodobieństwem było, aby cały naród na jednym miejscu zawsze bawił skupiony. Teraz kiedy rzeczpospolite prawodawstwo swoim posłom zlecają, te dwie władze złączone być mogą.

O ile władza prawodawcza z mocą wykonywającą łączyć się powinna, o tyle moc wykonywająca od władzy sądowniczej zawsze oddzielać się musi. Pierwsza jest względem ostatniej stroną, więc razem być sędzią nie może. Dlatego sędziów wybierać winni obywatele, a nie powinien ich mianować rząd. Tylko tam równość, wolność i własność, gdzie sędziego ci sami obywatele obierają, których on sądzić będzie.

W ten sposób wyprowadza Staszic z prawa natury zasady organizacji władz państwowych. Pozostaje jeszcze do zbadania, jak w systemie Staszica przedstawia się rozwiązanie zagadnienia stosunku jednostki do społeczności, ich wzajemnych praw i obowiązków. Czy owe prawa powszechne, uchwalane przez większość wszystkich obywateli głosujących, mogą bez żadnego ograniczenia wkraczać w działalność obywateli, krępować swobodne używanie przez nich ich własności, nakładać na nich ciężary? Bez wątpienia.

Prawom, które są wyrazem woli powszechnej, obowiązany jest każdy obywatel okazać bezwzględne posłuszeństwo. Zostać obywatelem jest wyzuć się, czyli oddać swoją wolę i swoją moc osobistą towarzystwu całemu. Każdy obywatel wyprzysięga się w towarzystwie mocy osobistej, zarzeka się, iż nie użyje osobistej mocy i rozumu na obronę swojego prawa, ale poświęci tę całą moc i rozum na obronę towarzystwa. Bóg i towarzystwo są względem człowieka samowładcami. Człowiek względem nich jest rzeczą nieskończenie małą, każda jego własność jest mu tylko od nich pozwoloną.

Sama jednak społeczność jest związkiem, mającym zabezpieczyć każdemu człowiekowi obronę jego praw i wolność używania wszelkiej własności podług tychże praw. Człowiek tylko dla zyskania bezpieczeństwa i dla wolności cywilnej oddał wszystkie swoje własności osobiste woli powszechnej. Z natury przeto związku społecznego i z natury praw, jako wyrazu woli powszechnej, wypływają logiczne granice treści praw. By prawa (ustawy) były prawami we właściwym znaczeniu, muszą chronić prawa (własności) człowieka. Z tych zaś praw człowieka wyprowadzają się jako konieczne ich wnioski równość, wolność i własność. Równość, ponieważ ona jest warunkiem wolności społecznej i ponieważ właśnie dla wyrównania, umiarkowania naturalnych różnic społeczeństwo zostało ustanowione. Wolność, ponieważ jest wolnym używaniem własności swych według prawa, a zatem głównym celem związku społecznego, w granicach jednak określonych rzeczywistym pożytkiem społecznym. Prawo, czyli woli powszechnej wyrok, powinno zakazywać jedynie tylko czynności takie, które prawu wszystkich czyli towarzystwu są szkodliwe. Przeto mówić, pisać, drukować, udzielać innym ludziom swoich wyobrażeń, tak powinno być wolno każdemu człowiekowi, jak mu jest wolno używać swoich myśli, osobistych własności, dopokąd nie szkodzi prawu innych ludzi. Własność wreszcie gruntową, ponieważ prawem każdego człowieka jest, aby o utrzymanie życia się starał. Wszelkie zaś dla ludzi bogactwo znajduje się w ziemi. Nie można bez największego gwałtu zabronić któremukolwiek człowiekowi nabywania własności ziemi. Praca, czyli podług praw używanie własności osobistych, sposobi każdemu człowiekowi własność gruntową. Jednym z głównych zadań społeczności jest zapewnienie człowiekowi zachowania życia i własności gruntowej w zamian za zrzeczenie się przezeń własności osobistych (rozumu i sił) i oddanie ich pod rządy społeczności. Zarówno jak wolność, także i własność zwierzchnik ma prawo normować. Dobro powszechne jest dobrem najwyższym: wszelkie poszczególnych jednostek dobra i własności mogą zwiększać się tylko, dopokąd dobru powszechnemu nie szkodzą.

W związku z ujęciem przez Staszica wolności i własności jako celu związków społecznych pozostają jego zapatrywania na instytucje stałych, gotowych armii i podatków. Jest zwolennikiem systemu milicji obywatelskich, a gorącym przeciwnikiem w zasadzie armii stałych. Żołnierz (zawodowy) jest tyraństwa puklerzem, ucisku obywatela narzędziem. On nie krajowi, ale królowi służy, skinień monarchy służka, na monarchy słowa brata, żonę, ojca i dzieci zabija. Machiną jest, rzeź współobywateli w jego głupiej, żołnierskiej subordynacji jest cnotą. Obroną zewnętrzną powinna być powszechna moc narodu. Ta nikomu być udzieloną nie może. Z bezpieczeństwem praw człowieka tylko sami obywatele być swojego kraju obrońcami powinni. Taka obrona, która od mocy całego narodu silniejszą stając się, może być użytą na niewolę tegoż narodu, której utrzymanie nie cierpi wolności człowieka, odbiera im koniecznie własność osobistą i niszczy własność gruntową, po których naruszeniu nie ma już czego bronić, taka obrona nie może być czym innym, tylko narzędziem gwałtu a obroną tyraństwa. Taka obrona gwałci własność osobistą, która rzuca wieczną niespokojność w duszę rodziców i dzieci kraju całego, która utrzymywać się nie może bez przymuszenia z największym gwałtem nie wszystkich, ale tylko niektórych obywateli do opuszczenia na zawsze domu, rodziców, krewnych i majątku, do wyrzeczenia się skłonności wrodzonych, obranego sposobu życia i wolności używania praw człowieka. Ta obrona kraju niszczy własność gruntową, która niestosownie do powszechnej woli narodu, ale stosownie do wzrastającej obrony sąsiedzkiego kraju, albo do partykularnej ambicji jednej familii, powiększać się przymuszoną być mogąc, zabiera obywatelom wszelki z własności pożytek, a zostawia im tylko pracę i niedostatek. Wojska regularne i gotowe nie mogą być tylko obroną niewoli i despotyzmu. Albowiem nie mogą swojego wzrostu i swoich niezmiernych potrzeb stosować do praw ludzi i własności i do wolności obywatela, ale prawo ludzi, wolność i własność obywatela stosują do siebie. Według praw Stwórcy tylko powszechna moc narodu, od powszechnej woli tegoż narodu umiarkowana, tj. tylko sami obywatele są naturalnymi obrońcami swoich praw, wolności i własności. Sposób wojny nie powinien się zasadzać na sztuce, ale na sile i męstwie człowieka. Gwałcicielem praw narodów jest ta familia, to społeczeństwo, które utrzymuje wojsko regularne. Bo nadaje stu tysięcy ludziom przez sztukę większą moc, niżeli Bóg nadał milionom. Nie mniej ostro jak armie zawodowe krytykuje Staszic podatki nadmiernie obciążające obywateli, przeważnie na rzecz utrzymania armii. Teraźniejsze wojny odmieniły wyrok śmierci obywatela w niekończącą się nędzę jego. Podatki są źródłem ubóstwa ludu. To zdanie jest fałszywe, że podatki dobre mienie obywateli powiększają, gdyż nic łatwiejszego, jak wszystko rozdać, aby się mieć lepiej. Podatek tylko wewnętrzny bieg pieniędzy przyspiesza, ale zawsze uciemięża obywatela.

Czyż z tego wynika, że prawa natury wzbraniają państwu utrzymywać stałe armie i nakładać na obywateli podatki? Bynajmniej. Państwo może tak jedno jak drugie. I tak czyniąc, nie złamie ono jeszcze przez to żadnych świętych praw obywateli, nie sprzeniewierzy się swemu celowi, ale pod jednym tylko warunkiem, oto, gdy tego koniecznie wymaga obrona zewnętrzna państwa. Jeżeli graniczne towarzystwa zasadzają się na prawach człowieka i nie naruszają ich w niczym, albo jeżeliby zawierający towarzystwo znajdowali się na jakiej wyspie przed ludźmi ukrytej, natenczas ustawa ich towarzystwa innego zamiaru mieć nie powinna, tylko jak największą szczęśliwość ludzi. Natenczas wolność i własność obywatela będzie rozciągać się tak daleko, dopóki nie szkodzi prawu obywateli innych. Lecz jeżeli w innych narodach już naruszone prawa człowieka, jeżeli w krajach sąsiedzkich już wolność i własność zgwałcona, na ten czas Rzeczpospolita w stanowieniu praw politycznych i cywilnych musi koniecznie, stosując się do wzrostu zewnętrznego gwałtu, w celu obrony także u siebie określić i uszczuplić obywatelską wolność i własność. Tak na tym świecie jest wszystko połączone, iż nic się odmienić, nic powstać nie może, co by natychmiast nie wkładało na otaczające rzeczy koniecznego z sobą związku. Cały ród ludzki cierpieć musi, jeżeli choć w jednym kraju zgwałcone są prawa ludzi. A zatem chociaż celem społeczności jest szczęśliwość obywateli przez wolność, to jednak może ona najdalej nawet wolność tę ograniczać dla utrzymania własnego bytu. O cóż pierwsze towarzystwa najusilniej starać się były powinny? O jak największą wszystkich szczęśliwość. Ta odpowiedź jest nadto powszechną. Szczęśliwość nie jest rzeczą istotną, ale tylko stosowną (względną). Dopóki słabość gdzie winą, a przemoc sprawiedliwością, dopóki towarzystwa mocniejszego gwałtu lękać się muszą, pierwszym ich rządu zamiarem będzie towarzystwa utrzymanie. Każda szczęśliwość do tego utrzymania być stosowaną powinna. Wszelka obywateli szczęśliwość, która do utrzymania towarzystwa nie dąży, jest kraju nieszczęściem. Rzeczpospolita, całość kraju, dobro powszechne, te polityczne istoty, którym miłość ojczyzny w potrzebie cały majątek i samo nawet życie obywatela poświęcić każe, nic innego nie znaczą, tylko towarzystwa utrzymanie. Szczęśliwość człowieka-obywatela nierozdzielną jest od szczęścia całego towarzystwa. Teraz ani monarchia, ani arystokracja, ani demokracja, zgoła żaden kraj i żaden rząd tego przywileju nie ma, aby pod nim obywatel żył bez podatków. Równie jak w despotyzmie, tak w najwolniejszej Rzeczypospolitej dzisiaj trzeba oddać połowę albo trzy części dochodów dla ocalenia czwartej. Teraz nie ten kraj jest wolnym, który nie daje podatku, ale ten, który płaci najwięcej. Rzeczypospolite tylko to mają w zysku, iż składają podatki jedynie dla siebie i na obronę własnego kraju, nie na rozdatki swojego despoty.

Stanowisko Staszica wobec zagadnienia stosunku jednostki do państwa można określić następująco: hołduje on liberalizmowi o tyle, że widzi cel organizacji społecznej w szczęściu obywateli, a to szczęście przedstawia mu się jako najszerszy możliwie zakres ich indywidualnej aktywności. Z drugiej jednak strony ujmuje jednostkę społecznie. Jednostka tylko w społeczeństwie może utrzymać się i rozwijać. Gdy społeczeństwo zagrożone, wówczas są zagrożone także nie tylko wolność, ale i byt jednostki. Dlatego nie stawia przed państwem żadnych zasadniczych nieprzekraczalnych zapór, nie zastrzega dla jednostki żadnych, z istoty samej stosunku jej do społeczności wypływających, praw jej własnych, niezależnych od społeczeństwa, wyprzedzających je i dlań nietykalnych. Społeczeństwo samo reguluje stosunek swój do jednostki, a najwyższym przykazaniem przy tym jest dlań jego własne utrzymanie się. Staszic podkreśla bardzo mocno, że obywatel winien wszystko oddać, czego dobro i byt całości wymaga, że ma on bezwzględny obowiązek posłuszeństwa wobec wszelkich praw wydawanych przez państwo w formie uchwały większości obywateli. Liberalizm Staszica nie jest zatem jakąś bezwzględną zasadą, niezmienną i stanowiącą najwyższe kryterium urządzeń społecznych. Jest raczej tendencją, jest wskazaniem tego, co państwo musiałoby czynić, gdyby było izolowane i gdyby nie potrzebowało walczyć o swój własny byt. Państwo znajduje logiczne granice swej działalności w szczęściu obywateli, wszystko co poza ten cel wychodzi, nosiłoby charakter dowolności i bezprawia. Integralną jednak częścią szczęścia obywateli, oraz jego najgłówniejszym warunkiem jest istnienie państwa. A zatem państwo nie tylko może, ale powinno wszelkimi sposobami istnienia swego bronić.

Staszic uczuciowo dąży do liberalizmu, lepiej odpowiada on jego usposobieniu. Idealne społeczeństwo, żyjące poza rzeczywistymi warunkami, przedstawia mu się jako liberalne. Żałuje, że urządzenia nie mogą być liberalnymi, lepiej czułby się w państwie, pozostawiającym swym obywatelom największą wolność, wszelkie głębiej sięgające ograniczenie wolności wydaje mu się cierpieniem. Gdy tego jednak obrona państwa wymaga, nie cofa się przed jak najdalej idącym skonfiskowaniem wolności obywateli na rzecz tej obrony. I tego zniesienia wolności osobistych nie uważa on tylko za czysto praktyczną konieczność. Nie mówi on państwo, że nie ma wprawdzie prawa ograniczać obywateli, obciążać ich i armie wystawiać, musi jednak to robić, jeżeli chce się utrzymać przy życiu, ale mówi: państwo w swym bycie zagrożone ma nie tylko prawo, ale ma za najpierwszy obowiązek ratować się, a obywatele mają najświętszą powinność wszystko dla ocalenia ojczyzny poświęcić. I ten obowiązek ocalenia całości nie tylko stanowi, ale i rozumowo uzasadnia.

W ten sposób przedstawia się Staszicowa teoria społeczeństwa oraz jego zasady ustroju państwowego opartego na prawie natury. W jakim stosunku do nich pozostaje ułożony przezeń program reformy ustroju Polski? W jakim stopniu stara się Staszic zbliżyć przyszłe urządzenia Polski do zasad organizacyjnych prawnej Rzeczypospolitej?

Domaga się przebudowy wszystkiego ustroju, społecznego i politycznego, wychowania moralności obywatelskiej. Dotychczasowa Polska jest oligarchią, niezdolną ani zapewnić sprawiedliwości swoim mieszkańcom, ani dać odpór zewnętrznym wrogom. Państwo w rozkładzie, bez praw i rządu, społeczeństwo w najokropniejszej nędzy, na skutek niewoli większej części mieszkańców. Należy wszystko zmienić, całą budowę wznieść na zupełnie innym niż dotychczas planie, drobne, częściowe poprawki nie przydadzą się tutaj na nic. Na pierwszy plan wysuwa się u Staszica program reformy społecznej. Przede wszystkim należy całkowicie zmienić stanowisko prawne i los warstw upośledzonych, mieszczan i chłopów, zniszczyć szczególne przywileje jednych, które szkodzą drugim. Stan szlachecki albo musi koniecznie gotować się do niewoli, albo chcąc swoją wolność ocalić, powinien zapewnić sprawiedliwość innym współobywatelom – Polakom. Staszic pragnie zupełnego prawie zrównania mieszczan ze szlachtą. Miasta wszystkie mają być wolne, a więc samorządem obdarzone. Mieszczanie mają otrzymać prawo nabywania ziemi, mają mieć równy dostęp do wszystkich stopni i urzędów wojskowych, w sejmie mają mieć tę samą ilość przedstawicieli z tymi samymi prawami co szlachta. Tylko cywilne urzędy, stanowi szlacheckiemu właściwe, mają pozostać nadal wyłączną domeną szlachty, jedyna to koncesja na rzecz zazdrosnego egoizmu szlachty. Dla chłopów Staszic nie żąda tak wiele. Domaga się jedynie dla nich osobistej wolności, prawa nabywania ziemi na własność, wzięcia ich pod opiekę sądów. Wzajemne prawa i obowiązki pomiędzy panem-właścicielem a chłopem powinny być dokładnie określone. Projektuje oparcie wzajemnego stosunku na umowie, oddającej chłopu rolę pańską w dożywotnie posiadanie za czynsz (co raczej poleca) lub za robociznę, których wysokość normowałyby komisje powiatowe. Dożywotni posiadacz gruntu dworskiego może go opuścić tylko pod warunkiem dania za siebie zastępcy, pan może go gruntu pozbawić jedynie wówczas, gdy nie spełnia on warunków umowy. Dzieci chłopskie mają być zupełnie wolne i mają mieć prawo osiedlania się w mieście lub na wsi według swojej woli. Dla spraw wypływających ze stosunków pomiędzy panami a włościanami mają być zaprowadzone osobne sądy złożone z szlachcica, mieszczanina i rolnika. W dobrach królewskich i starostwach mają być włościanie uwłaszczeni, z obowiązkiem pełnienia w zamian za to służby wojskowej. To wszystkie żądania wysuwane przez Staszica odnośnie do chłopów.

Taką reformę propaguje Staszic za pomocą najrozmaitszych argumentów. Dowodzi jej konieczności prawami naturalnymi człowieka, przykazaniami ludzkości i sprawiedliwości, ale także koniecznością podniesienia w Polsce dobrobytu gospodarczego, dającego się osiągnąć jedynie w drodze wyzwolenia chłopa, co przyniesie w rezultacie wzmożenie się produkcji rolniczej, powiększenie zdolności konsumpcyjnej włościan, a przez to rozwój przemysłu i handlu, wreszcie wzrost zdolności płatniczej całego społeczeństwa, oparcie skarbu na trwałych i pewnych podstawach. Zachęca szlachtę do reformy tym nawet, że dzięki niej zwiększy się znacznie jej własny dochód z ziemi. Te ostatniego rodzaju argumenty ekonomiczno-skarbowe przeważają, nawet słusznie mógł Staszic przypuszczać, że wojując interesem państwa i szlachty trafi łatwiej do głów szlacheckich, niż wyprowadzonymi z abstrakcyjnych systemów zasadami i ogólnymi hasłami. Cały chłopski program minimalistyczny wyczerpuje się w wołaniu o prawo własności dla wszystkich, równej osobistej wolności, jednakowej sprawiedliwości. O obdarzeniu chłopów pełnią praw, o uczynieniu ich obywatelami posiadającymi prawa polityczne, nie ma mowy. Lecz czyż w tym można upatrywać odstępstwo Staszica od własnych ideałów równości obywatelskiej? Któż niezaślepiony doktryną mógł więcej wówczas żądać i rzucać szerszy program, któż mógł spodziewać się, że szlachta, w której rękach spoczywał los reformy, zgodzi się zrównać chłopa z sobą, któż zresztą mógł oczekiwać ocalenia Polski od dopuszczenia ciemnych mas chłopskich do rządów? Staszic kreśli jedynie rozumny, a w ówczesnych stosunkach bardzo śmiały i radykalny program. Aczkolwiek stan rzeczy stworzony przez projektowaną przezeń reformę nie pokrywałby się z pewnością z tym stanem, jaki powinien istnieć w myśl jego doktryny w Rzeczypospolitej, to jednak reforma ta, będąc koniecznym etapem na drodze ku rzeczywistej Rzeczypospolitej, ideał przygotowywała i warunkowała jego ziszczenie się w dalszej przyszłości.

O ile program społeczny Staszica nie mógł z natury rzeczy wypełnić ram zakreślonych przez część teoretyczną, o tyle program polityczny mógł aspirować do sięgnięcia po wzory urządzeń do idealnej Rzeczypospolitej. I rzeczywiście, Staszica projekt reformy ustroju politycznego Polski wypływa cały z zasad w teoretycznej części uzasadnionych i z teorią harmonizuje prawie całkowicie. Władza prawodawcza ma być sprawowana przez Sejm jednoizbowy, obsyłany przez województwa i miasta w stosunku do płaconego przez nie podatku. Prawo wyborcze posiadają tylko obywatele (szlachta i mieszczanie) płacący 30 złotych rocznego podatku. Sejm ten jest stały, obraduje w permanencji, a wybierany jest na przeciąg 2 lat. Ustawy przechodzą w głosowaniu przez województwa, przy czym każde województwo rozporządza taką ilością głosów, jaka wypada nań ze względu na wysokość płaconych przez nie podatków. Dla uchwalenia ustawy wystarcza zwyczajna większość głosów województw, do zmiany praw fundamentalnych potrzeba większości 2/3 lub nawet 3/4. Posłowie związani są bezwzględnie instrukcjami: głosując na posiedzeniach wojewódzkich, które poprzedzają posiedzenia plenarne i decydując o zdaniu województwa, przenoszą jedynie wolę swych wyborców. Ten ostatni punkt wiąże Sejm Staszica z narodem-zwierzchnikiem w sposób nierozerwalny, naród dzięki wiążącym instrukcjom zachowuje dla siebie wykonywanie władzy zwierzchniczej i sam bierze udział bezpośrednio w przejawianiu woli powszechnej. Podstawowa zasada Rzeczypospolitej na prawie natury opartej wzięta za kamień węgielny przyszłego ustroju Polski. Pojęcie politycznego narodu wprawdzie zwężone: już nie tylko chłopi, ale i nieodpowiadający cenzusowi podatkowemu z niego wyłączeni, również uprzywilejowanie województw bogatych niezbyt z ideą równości obywatelskiej zgodne. Wynik to liczenia się ze stanem społeczeństwa polskiego, ze stopniem jego dojrzałości politycznej, kompromis z rzeczywistością tym konieczniejszy, że zasada bezpośredniego udziału narodu w prawodawstwie zastosowana została w projekcie pozytywnego ustroju. Nie wyrzeczenie się ideału, lecz poczucie niemożności realizowania go od razu w całości.

Sejm w ten sposób złożony nie tylko uchwala ustawy, ale dzierży także najwyższą władzę rządową. Sprawuje ją za pośrednictwem czterech komisji (skarbowej, wojskowej, interesów zagranicznych i policji), przez niego wybieranych i przed nim odpowiedzialnych. Na czele tych komisji stoją ministrowie, wybierani również przez sejm. Podczas odroczenia sejmów i w czasie pomiędzy dwoma sejmami trzyma straż prawa wielka komisja wybrana przez sejm spośród posłów i senatorów. Przewodniczy jej król z prawem dwóch kresek. Jest to jedyna funkcja króla, żadnej innej władzy nie posiada. Pozbawiony władzy rozdawniczej, pozbawiony prawa mianowania urzędników (ministrów mianuje sejm, senatorów, jak również wszystkich wojewódzkich urzędników i sędziów wybierają województwa), pozbawiony najwyższego rozkazodawstwa wojskowego, nie mający żadnego udziału w ustawodawstwie, jest król jednakże dziedziczny. Cała władza rządowa, wykonawcza, organizowana zgodnie z wymaganiami teorii Staszica, ochrona wolności narodu przed zamachami ze strony egzekutywy, przy równoczesnym zapewnieniu rządowi zwartości, energii i sprężystości, mają być osiągnięte za pomocą środka w teoretycznych wywodach polecanego, tzn. za pomocą skupienia obydwu kierunków władzy w jednym organie. Również urządzenie sądownictwa zgodnie z teorią projektuje.

Nie na reformie ustroju politycznego kładzie jednak Staszic najmocniejszy akcent, szkicowo raczej ją traktuje i dość pobieżnie opracowuje. Architektura władz państwowych, ich rozczłonkowanie i wzajemne ustosunkowanie nie zdają się interesować go specjalnie. Obok propagandy zmiany ustroju społecznego najwięcej poświęca miejsca, używa najgorętszych słów i dobiera najwszechstronniejszych argumentów na rzecz stworzenia w Polsce siły zbrojnej i wprowadzenia na jej cele podatków. Z teoretycznej części wynikało, że państwo zagrożone w swym bycie ma prawo i obowiązek ograniczyć jak najdalej obywateli dla celów obrony. Dlatego z niezwykłą siłą wysunięte przez Staszica żądanie powiększenia armii przynajmniej do 100 000 i obciążenia wszystkich obywateli dla jej utrzymania, nie przeciwstawia się jego systemowi i nie pozostaje z nim w dysharmonii. Jakże przedstawia się bowiem sytuacja współczesnej Europy, a w niej Polski? Nigdzie w Europie nie ma narodu. Wszędzie niewolnicy. Nigdzie nie ma narodu, tylko narodów panowie. Wszędzie zniszczone prawa człowieka – więc zniszczone prawa narodów. „Wszystko dzieje się przez gwałt”. „W Europie nie ma praw narodów, są tylko związki despotów”. „Prawa natury już we wszystkich krajach zniszczone”. Jakżeż wobec takiego stanu rzeczy ma się zachować Polska? Polska, która chce być Rzecząpospolitą, społecznością opartą na prawie? „Rzeczpospolita pośród krajów despotyzmem obarczonych, nie może ani większej wolności, ani większej własności obywatelom zostawić, tylko taką, jaką pozwalają despotyzmy zewnętrzne”. „Prawa natury przymuszają nas starać się o największą kraju szczęśliwość, prawa gwałtu politycznego o największą siłę. Nieposłuszeństwo prawom natury wolną na narody ściąga karę; nieposłuszeństwo prawom politycznym despotyzmu natychmiast pcha resztę narodu w niewolę. Gdzie rządzą prawa natury, tam o dobre mienie starać się należy, gdzie rządzą prawa gwałtu, tam tylko o obronie myśleć trzeba”. „Europa jest dzisiaj placem boju, na którym dwa miliony osób gotowych i zbrojnych czeka skinienia do bitwy. Zawsze postać kraju względem drugiego być powinna groźna i wojenna. Nie może być obrońcą swojej ziemi mieszkaniec, tylko koniecznie żołnierz, na skinienie jedynowładcy zawsze posłuszny, w broni od innego mieszkańca wyćwiczony i zawsze gotowy. Bezpieczeństwo teraz każdego kraju zawisło jedynie od stosownego do sąsiedzkich krajów powiększenia się podatków pieniężnych”. „Ponieważ ten największe wojsko na plac wyprowadzić może, ten najprędzej wojnę zacznie i prowadzić ją najdłużej potrafi, kto największe wybiera podatki, przeto wzmagający się podatek słusznie w innych narodach nieufność budzi i koniecznie wszystkich do równego albo jeszcze do większego pomnożenia podatków i wojska przymusza”. „Zginie, jeżeli w prawach wolności osobistej i własności ziemi, jeżeli w ustawie swego wewnętrznego rządu nie będzie stosować się do politycznego krajów związku. Polityczny teraz krajów związek tylko temu sprawiedliwość i powagę, wolność i trwałość wyznacza, który kraj składa wielkie podatki. Więc dzisiaj praw i rządu najwyższym zamiarem jest, nie ludzi szczęśliwość, ale największe podatki. Okrutne prawa gwałtu, które despotyzm zniszczeniem praw człowieka ustanowił. Więc dzisiaj Rzeczpospolita taki u siebie rząd ustanowić, tak wolność osobistą i własność ziemi urządzić musi, aby z tego urządzenia własności, jak największe dla Rzeczypospolitej wypadały podatki”. Jasno zatem i kategorycznie sformułowana wskazówka, co Polska musi uczynić, by zachować swą niepodległość: musi utrzymywać armię silną, musi obciążyć obywateli podatkami. Pomimo to jednak Polska nie przestanie być prawdziwą Rzecząpospolitą, na prawach natury zbudowaną, nie stanie się krajem despotycznym. Despotyzm wszędzie w Europie panujący pogwałcił prawa natury, narzucił swoje własne cele społeczeństwu, skrępował obywateli nie dla ich dobra, ale dla swoich własnych ambicji i namiętności. Polska podobnych środków chwytając się, jak państwa despotyczne, uczyni to jedynie dla własnej obrony i ocalenia. Ograniczając swych obywateli bardziej, niżby ich ograniczała, gdyby inne stosunki panowały w Europie, przystosowując się do państw despotycznych, pozostanie Rzecząpospolitą. Nakładając na swych obywateli ciężary podatkowe i wojskowe, uczyni to dla utrzymania się przy istnieniu, i będzie dlatego w prawie natury. Gdyż natura wymaga od jednostki ofiar na rzecz całości: jednostka z natury prawa sama sobie nie wystarcza, musi być przez społeczność broniona, musi zginąć bez społeczności, a tylko w społeczności i przez społeczność może osiągnąć to szczęście osobiste, do którego jest przeznaczona. Propagując konieczność siły zbrojnej stałej i gotowej, Staszic nie spuszcza z oka tego momentu, że to ma być wojsko Rzeczypospolitej, a nie despotyzmu. Ma ono podlegać w czasie pokoju komisji wojskowej, w czasie wojny ma nim dowodzić hetman, wybrany przez sejm na czas wojny. Podaje nawet ewentualny projekt, by wojsko gotowe nie państwo lecz województwa utrzymywały: każde województwo podług obszerności ziemi i w stosunku do kresek na sejmie. Uskutecznienie tej konfederacji zostanie powierzone komisji wojskowej. W przypadku wojny tylko sejm będzie miał władzę zgromadzać te wojewódzkie wojska. W ten sposób zorganizowane wojsko nie mogłoby zagrażać wolności i stać się narzędziem czyjejkolwiek tyranii. A nadto pragnąłby Staszic, by wojsko istniało, o ile możności bez zbytniego przymusu dla obywateli: żołnierzem ma być uwłaszczony chłop w starostwach, za obowiązek odbywania musztry raz w tygodniu i służenia w czasie wojny ma być obdarzony gruntem na własność dziedziczną. Szlachta ma służyć jakby dobrowolnie, pod wpływem ambicji: szlachcic dopóty do wszelkiej godności niezdatnym będzie, dopokąd w krajowym wojsku pewnej liczby lat nie odsłuży.

Z analizy głównego projektu reformy pozytywnego ustroju Polski Staszica wynika zatem, że projekt ten usiłuje się przystosować do postulatów teorii prawnych społeczności, że nie ma bynajmniej przepastnej różnicy pomiędzy tym, co Staszic za idealny wzór uznaje, a tym, co dla Polski poleca. Ale Uwagi nad życiem Zamoyskiego podają inny jeszcze projekt, obok projektu republikańskiego, mianowicie monarchiczno-absolutystyczny. Jeśli Polacy dla utrzymania Rzeczypospolitej potrzebnych odmian uczynić nie zechcą, jeżeli nad te rady przenoszą z dzisiejszą, podłą słabością oczekiwanie niewoli – kto wolności ofiar czynić wzbrania się, ten niegodnym wolności darów staje się – Polacy bez poświęcenia „wolności rzeczonych odmian, wolność utracą. Po zgubieniu wolności, zostaje im się do zachowania plemię narodu, imię Polaków, język, związek z swymi ojcy, dziedzictwo sławy cnotliwych przodków, i jestestwo w Europie; zasługi pierwszych familii, krajowe urzędy i godności etc. To wszystko Polakom ocali: Obiór jednej osoby z najmocniejszych w Europie panujących domów. Jej tron z dziedzictwem oddadzą i z całą władzą monarchiczną, pod warunkami: 1) cały kraj polski zawsze osobne królestwo składać będzie; 2) zagwarantowanie przywilejów „neminem captivabimus” ; 3) król żadnego prawa ogłosić nie może, dopokąd w wyznaczonej od narodu radzie zapisane nie będzie; w razie odmowy trzechkrotnej zapisania przez radę, król sam w osobie swojej do tej rady przyjdzie i prawo zapisze”. Czyżby zaparcie się swych ideałów, niewiara w zdolność prawdziwej Rzplitej do oparcia się naciskowi zewnętrznych despotyzmów, zrezygnowanie z prawa dla zachowania istnienia? Nie. Lecz wyraz niewiary w zdolność stanu szlacheckiego do przeprowadzenia koniecznych reform, przede wszystkim społecznych. Jeżeli oligarchia szlachecka nie zdobędzie się na przeprowadzenie tego, co konieczne, ma przez nią i dla jej przywilejów ginąć cały naród i polskość? Lepsza tyrania jednego, zdolna przynajmniej odrębność polską ocalić, niż anarchiczna tyrania szlachecka, prowadząca cały naród do grobu. Absolutyzm nadto jeszcze jedną usługę będzie mógł oddać: wprowadzi z pewnością większą równość pomiędzy stanami, skasuje najbardziej krzywdzące przywileje i nadużycia, weźmie włościan pod opiekę choćby ze względów fiskalnych. Naród nie rządziłby sam sobą, ale nie byłoby w nim dotychczasowej niesprawiedliwości: większa część narodu odzyskałaby przynajmniej godność ludzką i nie byłaby traktowana jak zwierzęta. „Despotyzm średnią drogą od rządu feudalnego do Rzeczypospolitej porządnej”. Więc absolutyzm nawet bliższy Rzeczpospolitej, niż to co obecnie w Polsce. Nie może być od razu Rzeczpospolitą, niech będzie przynajmniej absolutyzm. Takie też znaczenie ma monarchizm Staszica: jest ewentualnością korzystną w razie, gdyby szlachta nie chciała prawnej Rzeczypospolitej ugruntować. W Przestrogach dla Polski nie ma też już śladu z tej tendencji. W ,,Wstępie” sam Staszic tłumaczy, że obecnie nie radzi despotyzmu, bo stan szlachecki sam obrał drogę ustawy rządnej Rzeczypospolitej. Więc nawet ten absolutystyczny pomysł zasadniczej jedności myśli w dziele Staszica nie narusza.

Niejednokrotnie malowano rozdarcie wewnętrzne Staszica, pisarza-idealisty, żyjącego w wieku najszczytniejszych wzlotów humanitarnej myśli i najbardziej zbrodniczej praktyki państw despotyczno-militarnych, pisarza-patrioty zmuszonego przez straconą rzeczywistość wyrzekać się swych umiłowanych marzeń i szukać ratunku dla ojczyzny w środkach wprost przeciwnych swym ideałom, wyrzekać się swych najświętszych przekonań i składać je na ołtarzu ojczyzny. Malowano chaos jego myśli, jakieś spazmatyczne, rozpaczne chwytanie się raz tych, to znów innych pomysłów, wybuchy jego patriotycznego uczucia, wyrzucające bezładnie okruchy najrozmaitszych teorii, poglądów, dążności mogących przynieść ratunek. Staszic z pewnością jest naturą bardzo uczuciową, ból, rozpacz i groza dyktują mu słowa do głębi przejmujące, całe ustępy w pismach jego są wylewem uczuć tylko i wzruszeń. Przy tym jest pisarzem niewyrobionym, nie tylko pisze stylem nie zawsze poprawnym i jasnym, nie tylko słownictwo jego często dziwaczne, a terminy jakich używa często niedokładne, ale układ sam pism jego dość chaotyczny, porwany, niezrównoważony. Ten uczuciowy człowiek, ten daleki od klasycyzmu pisarz, był jednak dojrzałym myślicielem, zdolnym do stworzenia jednolitej, wolnej od sprzeczności konstrukcji. Pisząc dzieło propagandystyczne, w jednej części wywodzi zasady idealnego społeczeństwa, nie dlatego, by w drugiej części gwałtownie odstąpić od tych zasad i całkiem co innego radzić, lecz dlatego, by uzyskać kierownicze idee tego ustroju, jaki ma współobywatelom zalecić. I tych idei, tych zasad nie spuszcza z oka, lecz i stara się, o ile to tylko w danych warunkach możliwe, na nich oprzeć pozytywne urządzenia, i według nich zbudować przyszłą Rzeczpospolitą polską. Na odwrót także zdaje się dobierać podstawowe twierdzenia swej teorii według potrzeb, które widział w Polsce. Teoria miała być taranem bijącym w rzeczywiste zło i wady. Gdy wolność i własność za przyrodzone każdemu prawo głosi, to dlatego, że chłopu w Polsce wolności i własności odmawiano; gdy uznaje wszystkich obywateli za powołanych przez naturę do prawodawstwa, to dlatego, że miasta w Polsce nie miały żadnego głosu; gdy buduje prawo natury, nakazujące by panował mocniejszy, tj. większość nad słabszym tj. mniejszością, to mierzy w oligarchię szlachecką; gdy państwu nakłada obowiązek bronienia się i uprawnia je do obciążenia obywateli na rzecz obrony, to dlatego, że w Polsce szlachta nie chciała armii i podatków. Z tego także punktu widzenia wiąże się organicznie teoria Staszica z jego ustrojowymi projektami. Nie jest ona bynajmniej niepotrzebną przybudówką rozrywającą harmonię dzieła i jedność jego myśli. Staszic jest dość nieporządnym, chaotycznym pisarzem, ale nie jest chaotyczną, mętną głową.

 

II

 

Po wykazaniu, że teoria Staszica jest organiczniej i silniej związana z jego polityką, niż to się głosić zwykło, pozostaje jeszcze zbadać stosunek jego poglądów do nauki Russa. Już Kajetan Koźmian zauważył, że Staszic „rozwija w Przestrogach kontrakt Russa”. Opinię tę ugruntował Pilat , nazywając Staszica „namiętnym wyznawcą teorii politycznych J. J. Russo” i precyzując równocześnie, na które to części dzieł Staszica wywarł Russo przemożny wpływ: „U Staszica między doktryną J. J. Russo a praktycznym poglądem na stosunki rzeczywiste, ciągła zachodzi sprzeczność i kolizja. Przed oczyma stoi mu jako ideał utopijna Rzeczpospolita filozofa genewskiego, do której ciągną go przekonania wewnętrzne, którą w Polsce urzeczywistnić najgorętszym jest jego życzeniem, ale zdrowy rozsądek przedstawia mu z drugiej strony zgubność tych marzeń, nie pozwala pozostać konsekwentnym i każe nawet wręcz przeciwne przekonaniu wypowiadać rady i wnioski”. W tym samym kierunku poszedł w Sejmie czteroletnim ks. Kalinka, przypisując Russowi całą w dziełach Staszica zawartą doktrynę i przedstawiając wymownie rozbieżność wewnętrzną tych dzieł. Pewnik ten powtarza T. Grabowski  . Mówi on o Uwagach naci życiem Zamoyskiego, że w nich Staszic „teorie twórcy układu społecznego uważa za własne”. „Póki rozprawia o równości pierwotnej, o układzie społecznym, zdaje się nam, że czytamy Russo”. Również w Przestrogach, mianowicie teoretycznej ich części, widzi Grabowski „krótką treść zasad filozoficznych, politycznych i społecznych Russa”, i „lekcję katechizmu mistrza”; pisze, że Staszic „przejęty teoriami indywidualistycznymi Russa, marzy o utopijnej, najwolniejszej Republice”. Także St. Grabski , który zapoczątkował zwrot w tradycjonalnych poglądach na stosunek Staszica do Russa, oceniając teorię Uwag jako nową i wysoce samodzielną, i który udowodnił wpływ kameralistów niemieckich na fiskalne dążności Staszica, mówi o Przestrogach, że ich „cała pierwsza część poświęcona wykładowi praw natury jest... wprost skopiowaną z Russa, a zakończenie jej z mów francuskiego Zgromadzenia Narodowego lub nawet-Konwentu”. W końcu także M. Szyjkowskiupatruje w Przestrogach zwłaszcza zależność Staszica od myśli Russa i twierdzi, „że Staszic akceptuje niemal zawsze poglądy Russa, o ile one obracają się w sferze teorii”. Czy ta communis opinio doctorum jest słuszna? Czy Staszic istotnie cały swój system prawnego społeczeństwa żywcem przejął od Russa? Porównanie obydwu doktryn wyświetli prawdę.

Zarówno u Russa, jak u Staszica występuje ten sam problem: pod jakimi warunkami można uznać społeczności ludzkie za istności zgodne z prawem, co może usprawiedliwić obowiązek społeczny obywateli, z czego można wyprowadzić i czym usankcjonować władzę społeczeństwa nad jednostkami, i jakie mają być granice tej władzy? Staszic nie formułuje tych zagadnień tak wyraźnie i dokładnie jak Russo, ale o to mu widocznie idzie i stara się na te pytania dać odpowiedź. A odpowiedź ta brzmi zupełnie inaczej, niż u Russa. Russo opiera legitymację związku społecznego na umowie i wyprowadza wnioski o prawności urządzeń społecznych z logicznej natury umowy, z jej definicji i jej warunków, jako ważnej czynności prawnej. Według niego uznać należy za prawny ten związek społeczny, który tak jest zorganizowany, jak gdyby opierał się na umowie, który nie nakłada na jednostkę żadnych obowiązków niezgodnych z jej racjonalną korzyścią, gdyż szanuje całkowicie wolność woli człowieka, tę najgłębszą istotę człowieczeństwa, a człowiek przecież racjonalnie nie może chcieć swego własnego zła i krzywdy. Staszic natomiast uzasadnia społeczeństwo prawami natury, i to nie prawami natury pojętymi jako prawa rozumu ludzkiego, nawet nie prawami psychologicznymi, duszą ludzką rządzącymi, ale wprost prawami przyrody, prawami o charakterze biologicznym. Instynkt samozachowawczy, rozkosz odczuwana przez człowieka przy wprawianiu w funkcjonowanie swych władz, niedoskonałość sił jego i ich niewystarczalność dla jego obrony, konieczność pomocy innych podobnych istot dla utrzymania się przy życiu, prawo silniejszego do poddania sobie słabszego, fakt, że tym silniejszym, rozporządzającym zawsze większą siłą wrodzoną jest tylko większość, nigdy zaś mniejszość czy jednostka – oto są podstawy Staszicowego usprawiedliwienia społeczeństwa, oto źródło obowiązku człowieka do posłuszeństwa wobec społecznych przykazań, oto wskaźniki organizacji zgodnej z prawami przyrody. Russa system czysto normatywny, wyprowadza zasady prawem rządzonej Republiki z postulatu normy pacta sunt servanda , oraz z logicznie koniecznego charakteru tych paktów; system Staszica naturalistyczno-normatywny, prawa natury w normy przekształca, i opiera na nich Rzeczpospolitą.

Z takiej całkowicie odmiennej niż u Russa podstawy teoretycznej wyprowadza Staszic wnioski do pewnego stopnia zgodne z wnioskami Russa. Ale tylko do pewnego stopnia, nie pokrywają się one bynajmniej w zupełności z wnioskami Umowy społecznej. Przede wszystkim teoria zwierzchnictwa narodu. Dla Russa tak samo, jak dla Staszica sam naród jest zwierzchnikiem i nie może tej swojej władzy nikomu odstąpić ani powierzyć do wykonywania w swoim zastępstwie. Zachodzą jednak znaczne różnice pomiędzy ujęciem tej suwerenności przez Russa, a przez Staszica. Russo wyprowadza zasadę zwierzchnictwa narodu, jako zasadę organizacyjną prawnej Republiki, z konstrukcji woli powszechnej. Wola powszechna jest racjonalną korzyścią całego narodu, która musi być równocześnie racjonalną korzyścią każdego poszczególnego obywatela, a więc tym, czego musi chcieć racjonalnie każdy rozumny człowiek i czego słuchając pozostaje wolnym. Ta wola powszechna jest ex definitione wolą całego narodu. W przekładzie zaś na język pozytywnych urządzeń państwowych winna być przejawiana tylko przez cały naród, ponieważ nikt nie może przenosić swojej woli na kogoś drugiego i ponieważ nie jest rzeczą prawdopodobną, by jakikolwiek inny podmiot był zdolny stale chcieć tego, czego wymaga wola powszechna, i stale pokrywać treść aktów swojej woli z brzmieniem woli powszechnej. Zatem sam tylko naród jako niepodzielna całość może wykonywać funkcje zwierzchnicze. Funkcją zwierzchniczą jest dla Russa jedynie i wyłącznie funkcja prawodawcza. Prawem jest wola powszechna, przejawiona w formie uchwały większości wszystkich obywateli. Prawa stanowi większość dlatego, że jest to jedynie możliwy technicznie sposób skrystalizowania woli powszechnej w formie ustawy pozytywnej, sposób zresztą niedoskonały, mogący zawieść i niedający bynajmniej bezwzględnej pewności, ale ze wszystkich sposobów nasuwający jeszcze największe prawdopodobieństwo, że ustawa istotnie będzie wyrazem woli powszechnej, tzn. racjonalnej korzyści wszystkich obywateli. U Staszica rozumowanie biegnie nieco innymi torami. Używa on tych samych wyrazów: zwierzchnictwo narodu, wola powszechna. Mają one jednak u niego inny odcień myślowy. Zwierzchnictwo należy do narodu nie ztych, co u Russa powodów, lecz dlatego, że każdy człowiek otrzymał od natury moc i rozum dla obrony swych praw, więc żaden nie może być wykluczony od stanowienia środków tej obrony. Stąd gdy u Russa w gruncie rzeczy prawdziwym zwierzchnikiem jest wola powszechna, jaśniej się wyrażając: naród pojęty jako moralna, idealna osoba, jedność będąca logicznym podmiotem woli powszechnej, rzeczywisty naród zaś, tzn. zbiorowisko jednostek, jest tylko wyrazicielem woli zwierzchniczej, tłumaczem, nie jej twórcą, u Staszica zwierzchnikiem jest właśnie sam naród rzeczywisty, z tego tytułu, że jest zbiorowiskiem jednostek z przyrodzenia wyposażonych we władze potrzebne dla ich własnej obrony. Wola powszechna również przybiera u Staszica bardziej empiryczny charakter, jest rzeczywistą wolą większości obywateli, a nie racjonalną wolą narodu-abstrakcji. Nie jest ona tą czystą abstrakcją, fikcją naukową, mającą za zadanie pogodzić w jednym pojęciu sprzeczne cechy posłuszeństwa i wolności, ale jest rzeczywistym, najmocniejszym rozumem, z prawa natury samej spoczywającym w większości na skutek ułomności rozumu każdej poszczególnej jednostki. Wola powszechna Staszica nie jest ideą, wiodącą byt swój poza faktycznymi zawartościami woli obywateli, lecz jest przeciętną woli i opinii wszystkich jednostek, dlatego uchwała większości nie jest tylko treścią prawdopodobnie najbardziej zbliżoną do istotnej treści woli powszechnej, lecz jest bezwzględnie pewnym przejawem największego rozumu społeczności.

I w tym tkwi kapitalna różnica pomiędzy Staszicem a Russem w ujęciu znaczenia roli większości. U Russa naród tylko jako idealna całość jest zwierzchnikiem, uchwała większości jest o tyle tylko aktem zwierzchniczym, czyli przejawem woli powszechnej, o ile naprawdę wyraża interes całego narodu (co zresztą nie jest wymierzalne praktycznie). U Staszica większość jest właściwym zwierzchnikiem, jej uchwała przez to samo, że jest uchwałą większości, jest już wolą powszechną i najwyższym prawem. U Staszica uchwała większości sama w sobie nosi kryterium swej prawności, podczas gdy u Russa kryterium to znajduje się poza nią w abstrakcyjnej woli powszechnej. Gdy zasada większości jest u Russa tylko praktycznym środkiem, u Staszica wyrasta z najgłębszych pokładów jego teoretycznych założeń i absorbuje w sobie zasady woli powszechnej i zwierzchnictwa narodu. Zarzuty, jakie dawniej wysuwano przeciw Russowi, z powodu niezrozumienia jego nauki, mianowicie, że panująca wola powszechna to jakaś arytmetyczna wypadkowa woli jednostek roszcząca sobie pretensje do nieomylności, tudzież, że Russo poddaje mniejszość tyranii większości, okazują się pozbawione wszelkiego uzasadnienia przy właściwym wykładzie jego systemu. Zarzuty te mogą być natomiast zwrócone z całkowitą słusznością przeciw Staszicowi – u niego rzeczywiście większość ma bezwzględne prawo narzucać swą wolę mniejszości, a jej rozum jest rzeczywiście najwyższym rozumem.

Inaczej także nieco niż u Russa kształtuje się pogląd Staszica na stosunek jednostki do społeczeństwa. Russo postuluje całkowite, bez żadnych zastrzeżeń poddanie się woli powszechnej przez każdego członka społeczności. Wola powszechna znajduje swe granice jedynie we własnej swej logicznej istocie: czym innym być nie może, jak tylko wyrazem powszechnej korzyści. Wówczas jest zawsze także i najwyższą korzyścią jednostki, jednostka nie może mieć nic bardziej dla siebie samej korzystnego nad to, co wszystkim przynosi korzyść. Dlatego, słuchając woli powszechnej, nie tylko że nie traci swej wolności, nie tylko że nie zaprzecza swej woli wolnej, która jest rdzeniem samym jej człowieczeństwa, ale właśnie słucha własnej swej racjonalnej woli i jest najbardziej wolną. Staszic podobnie wymaga od obywateli zupełnego poddania się woli powszechnej, i tej woli powszechnej nie zamyka w żadnych innych granicach, jak tylko logicznych. Jeno że te logiczne granice węższe są u niego niż u Russa. Podczas gdy Russo identyfikuje korzyść całości z korzyścią jednostki, tak, że wszystko, co pomaga pomyślności całości, pojętej jako pewna zbiorowa jedność, tym samym zaspakaja w najwyższej mierze prawdziwe interesy jednostek, u Staszica interes publiczny nie jest tak ściśle zespolony z interesem jednostki. W interesie jednostki leży zachowanie całości, odporność tej całości na zewnątrz, ale w tym jeszcze nie wyczerpuje się interes jednostki uprawniony przez naturę. Każda jednostka, wraz ze wszystkim co żyje na świecie, dąży do doskonałości, tzn. do najpełniejszego rozwinięcia swych właściwości, do największej wolności, do najintensywniejszego życia: to właśnie jest jej szczęściem. I właściwym celem społeczności jest zapewnić jednostce tę pełnię życia. W tym mieszczą się granice ingerencji państwa w sferze własności jednostek: państwo tyle tylko powinno dla siebie zabierać z własności jednostek, ile koniecznie potrzebuje dla utrzymania się i pełnienia swych zadań, związanych z ochroną wolności obywateli. Państwo może nawet bardzo daleko skrępować jednostkę, może znieść nawet w najszerszej mierze jej wolności, ale tylko pod jednym warunkiem, gdy byt jego własny jest zagrożony, gdy tego koniecznie wymaga obrona zewnętrzna. Tylko niebezpieczeństwo zewnętrzne może uprawnić państwo do wdzierania się w prawa jednostek bardziej dla nich uciążliwego i do zadawania im przez to cierpienia, gdyż z upadkiem państwa jednostka nie mogłaby być szczęśliwą i musiałaby zginąć. Broniąc się kosztem jednostki, broni państwo także jej samej, jej bytu i minimum szczęścia. Otóż tego indywidualistycznego momentu, występującego niezmiernie plastycznie u Staszica, nie znachodzi się zupełnie u Russa. U niego prawnie zorganizowana społeczność odpowiada całkowicie swemu charakterowi, gdy jednostce zapewni wolność w znaczeniu wolności woli. I jej promień zasięgu do wolności indywiduów nie wymierza się bynajmniej momentem obrony jedynie: korzyść całości wymaga zawsze według Russa możliwie największej spójności wewnętrznej, możliwie najpełniejszego zespolenia się z sobą wszystkich cząstek, którymi są obywatele. Ta spójność staje się celem sama dla siebie, niezależnie od potrzeb obrony tym doskonalsza społeczność, tym prawdziwiej przez wolę powszechną rządzona, im bardziej członkowie jej żyją życiem zbiorowym, im mniej mają indywidualnych dążności, im więcej wolność ich zaabsorbowana zostanie przez społeczność. Różnica więc znowu zasadnicza pomiędzy obydwoma pisarzami, różnica wypływająca z odmiennego pojęcia wolności u Polaka i u Genewczyka, pierwszy utożsamia wolność z szczęściem intensywnego używania swych przyrodzonych własności, drugi natomiast z metafizyczną zasadą wolności woli.

Ostatni wreszcie punkt doktryny Staszica, jego zapatrywania na naturę i organizację egzekutywy. Dość zgodnie z Russem ujmuje on stosunek władzy wykonawczej do legislatywy, egzekutywa ma być tylko wykonywaniem prawa, stosowaniem mocy do praw. Podczas jednak gdy u Russa nie ma żadnego apriorycznie wyznaczonego jej podmiotu, u Staszica jest tym podmiotem cały naród, jako depozytariusz nie tylko najwyższego rozumu, ale i najwyższej mocy. Staszic dalej jest zdecydowanym zwolennikiem konfuzji władz – ten kto prawa stanowi, powinien je sam wykonywać. Przeciwnie natomiast Russo wypowiada się zasadniczo za całkowitym rozdziałem funkcji wykonawczej od ustawodawczej, gdyż wychodzi z założenia istotnej różnicy pomiędzy aktami prawodawczymi, jako aktami o treści abstrakcyjnej, przedmiotowo-powszechnej, a aktami wykonawczymi, jako aktami o treści szczegółowej, odnoszącej się do indywidualnie oznaczonych osób i przedmiotów, i ponieważ obawia się niebezpieczeństwa, mogącego wyniknąć stąd, że ten sam organ spełnia obydwa rodzaje funkcji, a przeto łatwo mógłby zacząć stosować w swych aktach wykonawczych nie ogólne, poprzednio już istniejące normy, ale jakieś normy wyjątkowe, tworzone od razu ad hoc, co musiałoby pociągnąć za sobą ruinę kamienia węgielnego prawnej społeczności i równości. Wreszcie Russo ujmuje władzę sądową razem z władzą wykonawczą i nic nie mówi o rozdzieleniu ich obu od siebie, podczas gdy Staszic żąda tego kategorycznie.

Dla zupełności obrazu kilka słów jeszcze o stosunku programu reformy polskiej Staszica do projektu rozwiniętego przez Russa w Uwagach nad rządem Polski. W planie reformy społecznej zbliża się Staszic do Russa. Russo również nie żądał natychmiastowego całkowitego zrównania ze szlachtą warstw upośledzonych, lecz kierując się myślą, że chłopom naprzód należy przywrócić człowieczeństwo, a później dopiero będzie można przystąpić do obdarzenia ich pełnią praw obywatelskich, skreślił rozumną drogę stopniowej reformy, mającej kiedyś dopiero ukoronować się uobywatelnieniem wszystkich. Kierunki reformy politycznej podobne: wzmocnić legislatywę, skoncentrować egzekutywę. Ustrój polski cierpiał przez sparaliżowanie sejmu i przez rozbicie i nieskoordynowanie władzy rządowej – to były prawdy uświadomione już przez Konarskiego , bardzo wyraźnie stwierdzone przez Russa. W szczegółach Staszic odbiega jednak od Russa. Jednoizbowością Sejmu zgodny z Russem, cenzusem podatkowym różni się od niego (Russo przemawiał za cenzusem wykształcenia). Żądaniem wiążących instrukcji bardziej zgodny z własną teorią, niż Russo w Uwagach z Umową społeczną. Russo w Uwagach nie myśli o środkach zapewnienia narodowi bezpośredniego głosu w ustawodawstwie, może dlatego, że idealizował Polaków, uważał ich za naród jednym duchem miłości ojczyzny owiany, w tych warunkach zatem, gdzie każdy wolą powszechną żyje i nosi ją w sercu, można pozostawić przejawianie jej reprezentantom. Staszic władzę rządową komisjom sejmowym oddaje w myśl swej zasady skupienia władz, Russo powołuje do rządów Senat uniezależniony od Sejmu. Król wreszcie u Russa jest obieralny, ale posiada za to pewien własny zakres władzy, jest najwyższym wodzem i sędzią, u Staszica dziedziczny, lecz bez żadnego znaczenia. Projekty obu pisarzy skarbowe i wojskowe całkowicie różne: Russo chce oprzeć obronę Polski na milicji, Staszic stałej armii wymaga; Russo podatkom pieniężnym niechętny, Staszic rozumie ich konieczność. Zbliża się natomiast Staszic do Russa w projekcie edukacji obywatelskiej, pozostającej pod kierownictwem rządu.

Takie są podobieństwa i różnice pomiędzy Russem a Staszicem w dziedzinie teorii i praktyki. Należy zwrócić jeszcze uwagę na jeden moment, mianowicie na kwestię, jak się obydwu pisarzom przedstawiał stosunek ich własnych teorii do praktyki, szanse realizacji ich idealnych republik w materiale rzeczywistych społeczeństw. I oto dochodzi się do wniosku, że ów rozdźwięk pomiędzy teorią a praktyką, którego dopatrywano się u Staszica, istnieje nie u niego, lecz właśnie u Russa. Russo tworzył swoją normatywną konstrukcję jako miarę prawności społeczności ludzkich. Miała ona dla niego wysoką naukową wartość, ale bynajmniej nie przypisywał jej wartości praktycznej i nie sądził, by mogła stać się wzorem pozytywnych urządzeń państwowych. Russo sam odnosił się jak najbardziej sceptycznie do wprowadzania w życie swego idealnego państwa, nie zachęcał nigdzie do tego rodzaju prób. Nie tylko oceniał najbardziej pesymistycznie szanse ziszczenia się Rzeczypospolitej umowy społecznej, ale nawet wprost przestrzegał przed jakimiś tego rodzaju zakusami, sądził, że mogłyby stać się wprost katastroficznymi i że groziłyby klęskami gorszymi, niż to, co jest obecnie. Niewiara w ludzi współczesnych, mizantropia, ocena narodów jako upodlonych i zepsutych, budowanie swego systemu jako czysto idealnej konstrukcji normatywnej, oderwanej od świata zjawisk, nie oglądającej się na to co jest, ani co praktycznie jest możliwe – to cechy najbardziej charakterystyczne Russa. Staszic zło, które widzi dokoła, przypisuje despotom, w narody same nie zdaje się wątpić, w świt lepszej przyszłości zdaje się wierzyć, zwłaszcza w Przestrogach, owianych już wichrem Wielkiej Rewolucji, w projekcie zaś dla Polski dąży do przepojenia rzeczywistości ideałem, do prześwietlenia nim ustroju i do nieuronienia zeń możliwie niczego. Russo jest stanowczy i wytrwały w negacji. Same narody są, zdaniem jego, zgangrenowane moralnie, nie dostrzega w nich żadnego ziarna postępu ku ideałowi. Jedynie małe szwajcarskie kantony, a obok nich Korsykanie tylko i Polacy, wydają mu się z wszystkich narodów Europy zdolni do wcielenia w życie w pewnej mierze sprawiedliwego ustroju. Inne narody są raz na zawsze dla prawności stracone, wolność przyniosłaby im zgubę. Russa więc, nie Staszica, cechuje ów dualizm, pomiędzy teoretykiem a politykiem otwiera się u niego głęboka przepaść. Gdy u Staszica świat norm idealnych i świat rzeczywistości faktycznej dążą do wzajemnego przeniknięcia się i do stopienia niejako w syntezę, u Russa światy te przeciwstawiają się sobie radykalnie.

Objaśnić się to da zasadniczo różną postawą Russa i Staszica wobec zagadnienia normatywności. Dla Russa świat norm jest światem transcendentalnym, zamkniętym w sobie. Wszelki obowiązek da się wyprowadzić tylko z innego obowiązku, założonego jako postulat; fakty obowiązków nie rodzą, prawa w normatywnym znaczeniu najzupełniej niezależne od praw przyrodniczych czy psychologicznych, ani się z nich wywodzą, ani się z nimi mieszają. U Staszica przeciwnie – prawa obydwu rzędów są prawami tej samej natury, normy są niejako immanentne w doświadczeniu samym, prawa normujące postępowanie człowieka są prawami przyrody i Boga, nie są dedukcjami rozumu, lecz jakby faktycznymi stosunkami. Prawa Staszica zatem nie tylko powinny rządzić społecznościami ludzkimi, o ile te społeczności mają być prawne, ale rzeczywiście rządzą nimi, o ile te społeczności nie odbiegły od natury i nie pogwałciły jej. W tym tkwi źródło, że Staszic nie waha się wytyczyć linii politycznej zgodnie z wymaganiami teorii swojej. System prawno-polityczny Russa, wyprowadzony z idealnej umowy zgodnej z idealną naturą człowieka, był jedynie ideą, nie miał nic wspólnego z rzeczywistymi ludźmi i społeczeństwami, natura tych ostatnich nie była naturą człowieka konstrukcji racjonalistycznej Russa. Dlatego Russo, najzupełniej świadomy charakteru swego systemu, jego realizowania utopijnie nie szukał. Jego system zawierał kryteria prawności, ale z niego bynajmniej nie wynikało, by rzeczywiste społeczeństwa musiały lub nawet mogły już stać się prawnymi. Człowiek rzeczywisty to nie idealna konstrukcja, rzeczywiste zbiorowiska ludzkie to nie społeczności idealnie prawne, zagadnienie ustroju zgodnego z ideą prawności nie jest zagadnieniem pozytywnego ustroju. Już z powodu samego metodologicznego ujęcia problemu przez Russa nie mogły wyniknąć żadne praktyczne wskazówki dla konstytucji jakiegoś konkretnego narodu. Dla Russa kwestia pozytywnego ustroju zależy od natury danego społeczeństwa i jego stosunków, od różnych faktycznych przesłanek, kwestia idealnie prawnego ustroju od przesłanek ściśle racjonalistycznych. Realizacja idealnej doktryny ustrojowej jest prawie niemożliwa, albowiem jej przesłanką człowiek idealny, a gdzież się taki znajduje. Zupełnie przeciwnie u Staszica. Z jego metodologicznej postawy mogą wypłynąć i rzeczywiście wypływają wnioski co do pozytywnych ustrojów. Natura sama tworzy takie właśnie ustroje społeczne i polityczne, konstytucja nie jest dowolnym dziełem rozumów ludzkich, ale jest ustawą natury, nadaną przez nią wszystkim społeczeństwom jako ich ustawa pierwotna, powszechna i wspólna, jedna dla ludzi jakiegokolwiek klimatu. Jeżeli państwa od tego ustroju odbiegły, to stało się to przez pogwałcenie praw natury i może być tylko czymś chwilowym, bo natura musi wziąć w końcu górę i berło świata odzyskać. Czyż ludzkość może posuwać się naprzód wykolejona z przyrodzonych swoich dróg? Sama natura musi ukarać takie odstępstwo od swoich praw i pogodzenie się ludzkości z prawami natury jest nie tylko możliwe, ale wprost prędzej czy później nieuniknione. Staszic więc w swoim projekcie reformy ustroju Polski może się zbliżyć do wzoru swojej naturalnej Rzeczypospolitej. Nie będzie dla niego utopią przeprowadzać wiązadła między doktryną a praktyką i budować ustrój polski według idealnego naturalnego ustroju. I tak też czyni.

Reasumując, należy stwierdzić, że teoria Staszica różni się od teorii Umowy społecznej w zasadniczych punktach. Całkowicie odmienna podstawa filozoficzna: u Russa czysta normatywność i dedukcja z definicji pojęć zasadniczych; u Staszica naturalizm, dedukcja z uogólnień o charakterze praw biologicznych i przekształcanie praw przyrodniczych w normy. Odmienne metodologiczne podstawy wpływają na odmienne sformowanie się stosunku doktryny do polityki. Naczelna zasada doktryny prawno-politycznej podobna, bezpośrednie sprawowanie władzy prawodawczej przez naród. U Russa jednak wola narodu przejawiona w uchwale większości jest zwierzchniczą tylko wówczas, gdy wyraża racjonalistycznie pojętą wolę powszechną, u Staszica natomiast, już gdy jest faktyczną wolą większości, różnica kapitalna związana z różnicą założeń. Dalej liberalizm Polaka silnie akcentowany, ustępuje jedynie przed koniecznością obrony zewnętrznej i tylko dla jej celów pozwala w szerszych rozmiarach wolność jednostki ograniczać, podczas gdy Genewczyk nie kładzie żadnych tam absorbcji jednostki przez społeczność. W końcu dzieli obydwu pisarzy pogląd na kwestię skupienia, czy też rozdziału władz. Różnice zatem bardzo istotne, bardzo głęboko sięgające, wystarczające do uznania teorii społeczeństwa Staszica, którą położył u podstaw swojego projektu reformy polskiej, za przemyślaną niezależnie od przemożnej rzekomo sugestii Russa.

W dotychczasowej literaturze o Staszicu reprezentowany jest jeszcze inny pogląd na stosunek Staszica do Russa. Ten stara się scharakteryzować Staszica jako samodzielnego myśliciela-socjologa, przeciwstawiającego się „indywidualiście” Russowi swoim społecznym pojęciem człowieka i nadindywidualistycznym, organicznym ujęciem stosunku jednostki do zbiorowości. Pierwszy w ten sposób Staszica przedstawił St. Grabski w cytowanym już dziele. Widzi on w Uwagach nad życiem Zamoyskiego oryginalne dzieło polskiej myśli socjologicznej: „...gdy u nas właśnie nadmierny indywidualizm Rzeczpospolitą do ruiny doprowadza, z drugiej strony wszakże nawet najsilniejsza przeciw niemu reakcja idei krańcowego etatyzmu wobec republikańskich urządzeń państwa zrodzić się nie mogła, musiał ruch reformy wytworzyć nowy, zgoła odrębny, czysto narodowy pogląd nasz na istotę społeczeństwa, a co za tym idzie i na stosunek jednostki do narodu i narodu do państwa”. „Zjawia się poznanie tego, że człowiek do towarzystwa stworzony, że dla woli jego indywidualnej muszą być szranki moralne, że nie przestając być samym sobą, winien on wszelako osobistego szczęścia w szczęściu powszechnym narodu w pierwszym rzędzie szukać. Dlatego w podstawie wszelkich reform, reformę wychowania kładą” (Staszic i Kołłątaj ). „Systemy Staszica i Kołłątaja (sformułowały) samoistny nasz, z istoty naszego bytu narodowego wynikający pogląd na świat społeczny”... „(Staszic) nie zatrzymuje się na tym wniosku (że prawdziwa szczęśliwość dobrej edukacji najpierwszym być celem powinna), jak autor Emila. Nie jest on bowiem, jak ten ostatni, indywidualistą, przyjacielem ludzkości, lecz przede wszystkim gorącym patriotą, naród ponad wszystko kochającym. Więc szczęśliwości nadaje zgoła odrębne znaczenie. Russo w imię tej szczęśliwości potępiał całą cywilizację, całe bez mała społeczeństwo, chciał powrotu do stanu natury, głosił zgubnym wychowanie publiczne”. U Staszica „szczegółowy plan edukacji wzorowany na Russie – ale myśl przewodnia celu edukacji samoistna, polska, wynika z zasadniczego poglądu na społeczeństwo, poglądu właściwego podówczas większości naszych pisarzy, a niespotykanego nigdzie gdzie indziej”. Tym poglądem jest ujęcie społeczeństwa jako „moralnej istności”, upatrywanie istoty związku społecznego w tym, iż wszyscy obywatele tak są z sobą związani, że każdy, szkodząc drugiemu, szkodzi przez to społeczeństwu całemu, a więc i samemu sobie. Po Grabskim podobne zapatrywania na Staszica wygłosił St. Czarnowski. Upatruje on źródło filozofii społecznej Staszica w odczuciu bezpośredniego moralnego charakteru jedności narodu. Postawienie u podstawy społeczeństwa solidarności obywateli pomiędzy sobą i ze społeczeństwem, określenie społeczeństwa jako jednej moralnej istności, której członkami są obywatele, stanowią, zdaniem Czarnowskiego, samoistną, oryginalną własność Staszica: „Staszic, nie tylko po raz pierwszy w Polsce, lecz o ile wiem i po raz pierwszy w Europie, postawił te twierdzenia”.

Staszic zatem byłby pierwszym prorokiem solidaryzmu, pojęcia społeczeństwa jako organicznej i moralnej jedności, kolektywistycznego, ponadindywidualistycznego światopoglądu, uniwersalistycznego ujęcia stosunku jednostki do całości społecznej. I to w ostrym przeciwstawieniu do Russa, krańcowego indywidualisty, anarchisty i uznającego szczęście jednostki tylko w oderwaniu od społecznego współżycia! Otóż rzecz się ma najzupełniej inaczej. Russo potępiał cywilizację nie w imię szczęśliwości indywidualnej, lecz w imię moralności. Nie potępiał „społeczeństwa”, lecz współczesne sobie narody i państwa, przeciwnie twierdził, że człowiek dopiero w społeczeństwie mógł stać się istotą moralną, a więc człowiekiem. Nigdzie nie głosił powrotu do stanu natury, bo ani nie sądził, by to było możliwe, ani w historyczną rzeczywistość takiego stanu nie wierzył: stan natury był dlań tylko metodologiczną fikcją, mającą mu umożliwić wykrycie prawdziwej istotnej natury człowieka, którą znalazł w wolności woli. Nie głosił wychowania publicznego za zgubne, przeciwnie był zwolennikiem monopolu państwowego odnośnie do wychowania, a jeżeli w Emilu przedstawił edukację jednostki izolowanej, to dlatego, że chodziło mu o śledzenie za etapami rozwoju duszy ludzkiej i wyprowadzenie stąd reguł racjonalnej edukacji; izolacja Emila jest dyktowana wymaganiami metody – nie jest wzorem, ideałem propagowanym. Cały światopogląd Russa jest par excellence światopoglądem moralno-społecznym. Przecież właśnie on utożsamiał jak najściślej interes jednostki z interesem ogółu, właśnie on proklamował związek społeczny za „moralną jedność”, właśnie on racjonalne szczęście jednostki upatrywał tylko w szczęściu całego społeczeństwa. Właśnie Russo uwydatnił solidarność interesów ludzi żyjących w społeczeństwie, ich wzajemne przenikanie się i oddziaływanie na siebie i tę solidarność wziął za podstawę konstrukcji woli powszechnej, tego zwornika całej swojej teorii. Twierdzenie, że wszystkich obywateli łączy wspólny interes, że krzywda jednego roztacza się falą w krąg i ogarnia wszystkich członków społeczności, że korzyść jednostki jest wtedy tylko jej prawdziwą korzyścią, gdy nie tylko całości nie szkodzi, ale gdy przyczynia się do ogólnej pomyślności, pozwala Russowi stworzyć pojęcie woli powszechnej, jako wspólnego, jednakowego i równego interesu wszystkich jednostek, pozwala mu identyfikować korzyść jednostki z korzyścią całości, postawić żądanie absolutnego poddania się każdego obywatela temu ogólnemu interesowi, bo on jest jego własnym interesem i rozwiązać w ten sposób na pozór nierozwiązalny problem pogodzenia wolności osobistej człowieka z niewolą społeczną. I jako ideał Russo właśnie stawiał takie społeczeństwo, w którym obywatele innej woli mieć nie będą, jak wolę powszechną, żadnymi innymi względami nie będą się skierować, jak tylko względem na dobro publiczne. I właśnie Russo jako jedno z głównych zadań działalności rządu zakreślał wytworzenie przez publiczne wychowanie takiego typu obywatela, identyfikującego swoje dobro z dobrem ogółu, żyjącego tylko życiem społeczności, zespolonego z ojczyzną każdym nerwem, każdą myślą i uczuciem, obywatela, który wyzbył się zupełnie egoistycznych celów i dążeń. A najpełniej, najobszerniej wyraził Russo ten swój pogląd na charakter prawdziwego obywatela i na sposoby wychowania w narodzie takiego ducha, stworzenia ze społeczeństwa takiej moralnej jedności w Uwagach nad rządem Polski. Lecz nawet Russa w tej kolektywistycznej jego tendencji trudno nazwać nowatorem: wystarczy przypomnieć koncepcję stosunku jednostki do społeczeństwa Arystotelesa, Platona, Cycerona . Świat z pewnością nie czekał dopiero na Staszica, by mu on te ideały objawił.

Prawda raczej zawrze się w przeciwnym twierdzeniu: Staszic zostawił pokaźne miejsce w swoim systemie zasadzie solidarności społecznej dzięki temu, że zasada ta została przez Russa tak szczegółowo rozwinięta i wykształcona. Żywcem są prawie z pism Russa wyjęte maksymy Staszica: „Prawdziwe i własne dobro każdego nie różni się od dobra towarzystwa całego”. „Społeczeństwo, to jedna moralna istność, której członkami są obywatele”. „W każdej społeczności obywatele tak są związani, iż jeden nie może szkodzić drugiemu, aby ten nie krzywdził towarzystwa całego i nie szkodził i sobie samemu. Ten to ostatni związek powinien by zostać gruntem moralnej nauki”. „Ponieważ szczęśliwość człowieka obywatela nierozdzielną jest od szczęścia całego towarzystwa, ponieważ szczęśliwość towarzystwa wynika z użyteczności wszystkich mieszkańców jego, przeto końcem edukacji być powinna użyteczność obywatela”. „Zostać obywatelem, jest wyzuć się, czyli oddać swoją wolę i swoją moc osobistą towarzystwu całemu”. „Najistotniejszym przymiotem wolnego obywatela jest posłuszeństwo”. Jeżeli Staszic całkowitego poddania się jednostki woli powszechnej wymaga, to dlatego, że tak brzmi jedyna klauzula umowy społecznej Russa, jeżeli kładzie za warunek odrodzenia narodowego wychowanie społeczne z moralnością obywatelską jako naczelną nauką, to dlatego, że Russo uznał takie wychowanie za najpewniejszą gwarancję utrzymania się państwa polskiego. Cała uniwersalistyczna tendencja Staszica płynie wprost, bezpośrednio ze źródła Russa, jego impulsem tętni i często jego słowami przemawia. Teza Grabskiego i Czarnowskiego o samoistności socjologii Staszica, nawet o jej przeciwstawieniu się nauce Russa, utrzymać się nie da. Przeciwnie właśnie, Staszic kolektywistyczną tendencję Russa stonował i ograniczył swoją indywidualistyczną dążnością. A w tym, co zostało, Staszic oryginalny jest nie ideą, nie myślą samą, lecz głębokim, serdecznym przejęciem się społecznym ideałem Russa, wykarmieniem go własną, gorącą krwią i oddaniem na pożywienie narodowi.

W świetle powyższych analiz należy określić stosunek Staszica do Russa następująco: Staszic nie w tym jest zależny od Russa i nie w tym samodzielny, jak to dotychczas przedstawiano. Russa znał dobrze, pchnięcie od niego otrzymał, jego moralno-społeczną tendencją, jego republikanizmem i demokratyzmem się przejął, lecz nie za Russem snuje swój wątek myślowy. Buduje własną teorię filozoficzno-społeczną, i w związku z tą teorią kreśli swój projekt reformy ustroju Polski, niezależnie od Russa. Tym samym nie można ani odgradzać teorii Staszica od jego polityki nieprzebytym murem, ani też przypisywać wszystkiego „co dobre” w pismach Staszica jemu samemu, a wszystkiego „co złe” Russowi.

 

Najnowsze artykuły