Pierwodruk: Zygmunt Wasilewski. Polityk-krytyk-regionalista, pod red. Marty Meduckiej, Kielce 2002, 25-38)
Urodzony w 1865 roku Zygmunt Wasilewski, z wykształcenia
prawnik, z zainteresowań i wyboru życiowego publicysta i krytyk literacki, był
ciekawą postacią. Politycznie debiutował w „Zecie”; rychło wiążąc się z Ligą
Narodową, której pozostał wierny przez całe życie, uczestnicząc w działalności
kolejnych struktur składających się na Narodową Demokrację. Oznaczało to ponad
pół wieku politycznej aktywności, prowadzonej w różnych epokach i różnych
klimatach intelektualnych. Podawanie biograficznych szczegółów w tym szkicu
wydaje się niecelowe z uwagi na ryzyko powielenia informacji zamieszczonych w
innych artykułach. Odnotujmy jedynie elementy najważniejsze. Podobnie jak i
inne postacie z kręgu „niepokornych”, w Polsce Odrodzonej Zygmunt Wasilewski
należał do postaci o ustalonej już pozycji i ściśle sprecyzowanym miejscu na
politycznej mapie kraju. Jego poglądy, wykształcone jeszcze przed wojną, w
swoim zasadniczym kształcie zmieniały się już bardzo mało. Działając aktywnie w
obrębie środowiska, dryfującego ku ekstremizmowi, musiał określać swoje
stanowisko wobec dokonujących się zmian, jak i ułożyć współpracę z ludźmi o
wiele od siebie młodszymi, różniącymi się mentalnością, nie mówiąc o
politycznych poglądach, tym bardziej zaś rozumieniu polityki. Nacjonalizm z
pewnością wyznaczał płaszczyznę, na której możliwe było znalezienie wspólnego
języka; nie zawsze jednak dokonywało się to w sposób bezproblemowy, a determinanty
ideologiczne nie zawsze rozstrzygały sprawę. Ilustruje to w równej mierze casus
Aleksandra Świętochowskiego, który w latach dwudziestych daleko odszedł od
liberalnych klimatów pozytywistycznej doby, zbliżając się do Narodowej
Demokracji – jak i losy tych związanych z obozem narodowym polityków, którzy po
wojnie nie bardzo potrafili znaleźć sobie miejsce we „własnym” ruchu. Trudno w
tym kontekście nie przypomnieć impasu, w jakim po wojnie znalazł się sam Roman
Dmowski, to zaś, że samo zjawisko miało charakter szerszy, ilustrowały zmiany w
kierownictwie obozu narodowego. Bezpośrednio po Wielkiej Wojnie dominowali w
nim parlamentarzyści; później, w dobie przewagi polityków z grupy „młodych” –
wielu z nich, jak np. Stanisław Rymar czy postacie
należące do tzw. „grupy profesorskiej”, wybrało swego rodzaju emigrację
wewnętrzną, formalnie pozostając w obrębie ruchu, w rzeczywistości jednak
ograniczając własną w nim aktywność do minimum.
Godnym uwagi faktem wydaje się, że Zygmunta
Wasilewskiego problemy te jak gdyby zupełnie nie dotyczyły. Jego twórczość
publicystyczna nie zdradzała ani daleko idącej aprobaty dla nowych prądów (co
wśród polityków starszego pokolenia było bodaj najbardziej widoczne u
Stanisława Kozickiego[1]),
ani koniunkturalnej wrażliwości na bodźce zewnętrzne[2]. Jako redaktor czołowego dziennika dużego
obozu politycznego, potem zaś jego organu teoretycznego, „Myśli Narodowej”,
potrafił współpracować z ludźmi bardzo od siebie różnymi. Ta konieczna u
dziennikarza, a pożądana i u polityka, umiejętność, jest jednak trudna do
osiągnięcia, przy czym w przypadku osobowości obdarzonej umysłem spekulatywnym,
o zacięciu ideologa, trudności te dodatkowo rosną. Często bywało, że kompromis
trudniej było osiągnąć, gdy w grę wchodziły wzniosłe zasady. W przypadku
Wasilewskiego prawidłowość ta jednak nie potwierdziła się. Spisując – na
przełomie 1939 i 1940 roku – swoje wspomnienia podkreślał, że kierując „Myślą
Narodową” starał się dawać w piśmie syntezę prądów dawnych z nowymi[3] i tak chyba było. Utrzymanie takiego
stanowiska wymagało i giętkości, i taktu. Ujawniające się i powiększające z
czasem rozbieżności najsilniej zaznaczały się w stosunku do kwestii
ustrojowych, w szczególności w ocenach instytucji demokracji liberalnej; impas,
w jakim znalazł się obóz narodowy po 1926 r., w sposób nieuchronny przyczyniał
się do animowania różnorakich konfliktów wewnętrznych[4], elementem łączącym był natomiast z
pewnością nacjonalizm.
Upatrywanie w narodzie najwyższej wartości
politycznej uznać można za cechę wyróżniającą wszystkie ruchy nacjonalistyczne[5], w praktyce wszakże prymat ów może być
pojmowany bardzo rozmaicie. Przede wszystkim nie musi oznaczać absolutu,
wartości najwyższej w sensie światopoglądowym[6], nadto istnieją różne możliwości
definiowania tego, co składa się na istotę narodowej więzi. Jeśli idzie o
stanowisko Narodowej Demokracji, to początkowo było ono dalekie od
mitologizowania problemu. Przeważał pogląd, zgodnie z którym naród stanowił
kategorię historyczną, co nie odbiegało daleko od poglądu dominującego w
tradycji narodowej (chociaż wyrażane było przy użyciu odmiennej retoryki),
nadto pozwalało objąć zainteresowaniem całość obszaru dawnej Polski[7]. Istotne także, że – jeśli abstrahować od
refleksji na temat narodowych obowiązków oraz związanych z nimi nakazów
etycznych – można zasadnie wskazywać na brak w dorobku środowiska przed rokiem
1918 głębszego i bardziej całościowego przedstawienia idei narodowej – o
próbach podobnych ujęć mówić można dopiero po wojnie, w latach dwudziestych[8]. Z punktu widzenia tematyki referatu
najistotniejsze jest oczywiście, że w bardzo znacznej mierze wiążą się one z
twórczością właśnie Zygmunta Wasilewskiego.
Jego rolę w tym względzie trudno przecenić, bez
względu na to, że publicystyka Zygmunta Wasilewskiego źle wytrzymała próbę
czasu. Czytelnika drażnić dziś będzie młodopolska maniera oraz zawiły styl.
Współcześni Wasilewskiemu odbiorcy mogli jednak pod tym względem wybaczać
więcej. Jeśli zestawić teksty Wasilewskiego nie z twórczością Romana Dmowskiego
– który starał się, by jego teksty były zrozumiałe nie tylko dla ludzi
wykształconych – ale z enuncjacjami powstającymi poza obozem
narodowo-demokratycznym, w kręgach orientującej się na Piłsudskiego
inteligencji radykalnej, to jeszcze nie wypada ona najgorzej. Talent
publicystyczny Wasilewskiego pełniej niż w enuncjacjach o ambicjach
ideologiczno-teoretycznych ujawniał się w polemikach. I tak np. starając się
ośmieszyć sens postulowanego przez przedstawicieli obozu liberalnego
racjonalistycznego traktowania przeszłości narodu i jego kultury dowodził, że
kwestionowanie idealistycznego wyobrażenia o narodzie w istocie jest
równoznaczne z niszczeniem narodowych więzi. Dzisiaj dominuje pogląd odmienny,
co jednak w tym większym stopniu pozwala docenić siłę argumentacji
Wasilewskiego, wykazującego niestosowność demonstrowania emocjonalnego dystansu
wobec zagadnień, gdzie bardziej właściwe byłyby inne postawy. Człowiek taki –
dowodził Wasilewski, podobny byłby „(...) racjonaliście, który by, patrząc na
miłość dziecka, martwił się, że dziecko jest głupie i matkę „ubóstwia”, podczas
gdy obiektywnie biorąc, to pospolita kobieta. Cóż łatwiejszego dla racjonalisty
niż drwić z megalomanii kochanka, który w zwykłej dziewczynie znajduje „skarb”,
mówi do niej „aniele” i t.p.; jakże głupi jest
chłopiec ze wsi, który w mieście bogatym kolegom swoim opowiada o swoim domu
niestworzone rzeczy, jako o raju; albo ten dorosły człowiek, który utrzymuje
uparcie, że najpiękniejszym miastem w Polsce jest Włocławek, w którym on się
kształcił!”[9].
Można nie sympatyzować z ogólną intencją wywodu, ale trudno odmówić mu finezji.
W sytuacji, gdy w grę wchodzą kwestie wywołujące silne emocje – a do takich
należy z pewnością problematyka narodowa[10] – niewątpliwie można wątpić w możliwość
zajmowania w pełni racjonalnego stanowiska. Deklaracje, że jest inaczej mogą
zasadnie budzić nieufność, podejrzenia o nieszczerość, zmanierowanie, pozę, a
nawet gorzej: brak więzi emocjonalnej ze społecznością, w obrębie której się
wzrastało... Tego rodzaju domysły łatwo jednak mogą doprowadzić zbyt daleko – w
publicystyce Zygmunta Wasilewskiego obok finezyjnej argumentacji[11], sporo również takiej, która budzić może
niesmak.
Pogląd Wasilewskiego na istotę więzi narodowej
znakomicie ilustruje fragment broszury jego autorstwa, wydanej w 1921 r. „Naród
(...) – pisał w niej – jest istnością duchową ponad jednostką i pokoleniami,
żyją w nim w tej chwili duchy ludzi, którzy już zeszli ze świata, tych, którzy
teraz są na tej ziemi, i tych, którzy się jeszcze nie narodzili (...). Naród
znajduje się w wichrze pędu dziejowego. Rozpala się w nim i płomienieje duchem.
Naród – to nie statystyka i geografia, ale właśnie ta siła jego ruchu i
płomienia duchowego. To nie tylko organizacja państwa, dobrobyt, siła obrony i
trwania, ale to wszystko razem w potędze X wewnętrznego tworzenia, w ciągłej
przeróbce na wartości duchowe...”[12].
Jeśli zestawić pierwszą część tej wypowiedzi z często cytowanym „credo”
otwierającym Myśli nowoczesnego Polaka Dmowskiego, to widać tu zarówno
zbieżności, jak i różnice. Zbieżności dotyczą samej idei ponadpokoleniowej
więzi – istotną różnicą jest traktowanie przez Wasilewskiego owej więzi nie
tyle w kategoriach poczucia obowiązku czy uczucia[13], ile bez mała jako jako
realnego bytu[14].
Idzie zatem dalej. Nie mniej ciekawa jest druga część wypowiedzi. Jeśli
odrzucić młodopolskie ozdobniki, zawarta w niej myśl sprowadza się do niezwykle
silnego zaakcentowania znaczenia kultury, której atrakcyjność i siła traktowane
są jako czynnik konstytuujący i cementujący więź zbiorową – w stopniu nie mniej
istotnym niż inne wyznaczniki: geograficzne, polityczne, historyczne wreszcie.
„Tyle narodów, ile oryginalnych cywilizacji, wystarczających do wydobycia
ambicji historycznych. Te narody mają historię, które mają cywilizację, które
opierają twórczość na wartościach dziedzicznych kultury duchowej”[15]. Ta myśl stanowiła własny, oryginalny
wkład autora do doktryny całego środowiska. Warto też zaznaczyć, że trzymał się
jej konsekwentnie, rozwijając ją i systematycznie rozbudowując.
Powracającym motywem były refleksje nad zagrożeniami
dla tej kultury. W zasadzie sytuował je na zewnątrz społeczności narodowej,
podkreślając destrukcyjny wpływ wzorców obcych – niebezpiecznych nawet w
warunkach własnej państwowości. Taki rozkładowy charakter nosić miała kultura
rosyjska – rzecz znamienna, że o niemieckiej wyrażał się z respektem – przede
wszystkim jednak akcentował niebezpieczeństwo ze strony Żydów. Właściwości
języka Wasilewskiego nie ułatwiają zrozumienia, o co właściwie mu chodziło, a
używana przezeń terminologia, zaczerpnięta od XIX-wiecznej socjologii, może
dzisiaj prowadzić do nieporozumień. Dotyczy to w szczególności znaczenia słowa
„rasa”. Nie mając wiele wspólnego z przypisywaną mu często dziś interpretacją antropologiczną
w istocie używane było dość dowolnie[16].
Nie wydaje się celowe rozwijanie tu wątku, wyjaśnionego już w historiografii od
dawna, przede wszystkim dzięki ustaleniom R. Wapińskiego. Jeśli jednak
interpretacja antropologiczno-rasowa nie dostarcza klucza do zrozumienia
przyczyn okazywanej przez Wasilewskiego wrogości, co pozostaje?
Kluczem do zrozumienia jego stanowiska była okazywana
przezeń, specyficznie pojęta troska o kształt narodowej kultury. Jej zachowanie
w nienaruszonym kształcie było dlań warunkiem przetrwania narodu, zachowania
przezeń jego tożsamości. Mogła ona się rozwijać, musiała nawet, jeśli miała zachować
atrakcyjność i żywotność – ale tak, by utrzymać się w ramach określonego,
właściwego jej styl. Styl zaś to nic innego jak zgodność z tradycją, z duchem
twórczości już zastanej[17]. W warunkach szybkich przemian cywilizacyjnych powojennej
doby zachowanie ciągłości narodowej kultury winno być przedmiotem szczególnej
troski inteligenckich elit – co wymagało jednak, by elity te doceniały wagę narodowego
dziedzictwa, którego były depozytariuszami, identyfikowały się z nim, a nade
wszystko nie miały wątpliwości co do tego, co owo dziedzictwo stanowi. W
przeciwnym razie perspektywa przekazania przyszłym pokoleniom kulturowego
depozytu może być problematyczna. Czy wchodzący do kręgu elit, asymilujący się do kultury
polskiej Żydzi mogli spełnić tego rodzaju oczekiwania? Tego rodzaju
obawy tworzyły solidny grunt dla narastającej wrogości, szersze zaś ich tło
wyznaczały realia społeczne, związane z bytowaniem obok siebie dwóch społeczności oraz
konfliktami między nimi – w znaczniej mierze nieuchronnymi w warunkach
powszechnej biedy. Truizmem byłoby dowodzić, że sprzyjał im także wyznawany
przez Wasilewskiego system wartości – wspólny zresztą dla całego środowiska
politycznego[18].
Ostrość sformułowań wynikała z diagnozy stanu zagrożenia. To dlatego teren
ideowej konfrontacji widziano tak szeroko: w tym kontekście widzieć można m.in.
podnoszone przez Zygmunta Wasilewskiego alarmy nad stanem współczesnej polskiej
literatury – postrzeganym jako starcie dobrych tradycji literackich z
barbaryzmem, nihilizmem i materializmem[19].
Dla dzisiejszego czytelnika sympatycznym akcentem mogłoby być odżegnanie się
Wasilewskiego od idei rozstrzygania podobnych problemów środkami
administracyjnymi[20],
bardziej mieszane uczucia wzbudzi jednak zapewne przebijający przez wywody
autora swoisty „żydocentryzm”. Warto przecież mieć na
uwadze, że zbieżne opinie wypowiadały wówczas także postacie o
poglądach nieporównanie bardziej umiarkowanych od Wasilewskiego[21]. Pesymizm co do szans przetrwania cywilizacyjnego
dziedzictwa ludzkości, zagrożonego przez napór kultury masowej, był zresztą
zjawiskiem szerszym, ujawniającym się nie tylko w obozie narodowym i nie tylko
w Polsce[22].
Tak więc odzyskanie własnego państwa nie położyło kresu
obawom o przyszłość narodowej kultury. Nacisk rusyfikacyjny czy germanizacyjny
skończył się wprawdzie, pojawiły się jednak czy raczej nasiliły problemy nowe,
związane z procesami towarzyszącymi tworzeniu się współczesnych społeczeństw
masowych. Trudno uznać za przypadek, że obóz narodowy zajął wobec nich
stanowisko naznaczone podejrzliwością i niechęcią[23]. Z jednym wyjątkiem. Dostrzegano
pogłębiającą się demokratyzację społeczeństwa, postrzegając ją jako proces
nieuchronny i na dalszą metę pozytywny, co jednak nie przeszkadzało
akcentowaniu różnorakich towarzyszących mu zagrożeń.
Stanowisko
Zygmunta Wasilewskiego uznać można za reprezentatywne dla środowiska, w dodatku
wyrażane w sposób dość klarowny. Tocząc swą wojnę o kształt kultury polskiej, w
swoim przekonaniu upominał się o właściwą strawę duchową dla społeczeństwa
młodego cywilizacyjnie, którego warstwy ludowe w ograniczonym stopniu obecne w
życiu zbiorowym, w znikomej mierze uczestniczyły w wymianie poglądów i idei.
Wasilewski obawiał się, by rodzące się potrzeby kulturalne ludu nie zostały
zaspokojone przez zalew tandety. Dostrzegając ograniczone możliwości działań
typu administracyjnego, tym mniejsze zaufanie miał do mechanizmów rynkowych.
Kluczową rolę przyznawał natomiast warstwie inteligenckiej. W licznych jego
wypowiedziach publicystycznych powtarzały się apele do „ludzi na wyżynach” o
zrozumienie ciążących na nich obowiązków, wzięcie kierowniczej roli w społeczeństwie
i stosowną wyobraźnię twórczą [24].
„Skoro warstwy ludowe, nieuświadomione jeszcze narodowo – pisał u schyłku życia
– uważamy tak powszechnie za skarbnicę surowca duchowego, to (...) niechże ten
surowiec traktowany będzie jako cenny kruszec niezbędny do wytworów wyższej
cywilizacji. Tam są główne elementy tradycji człowieka kompletnego, bez którego
nie ma mowy o twórczości. Nie wolno człowieka prostego zbydlęcać przez
odbieranie mu dziedzicznych, zdrowych podstaw dumy i umysłu, nie wolno zabijać
w nim miłości i wiary, bo tam jest energia twórcza, nie wolno niszczyć w
człowieku przywiązania do tradycji, bo tam są podstawy stylu, w jakim budujemy
cywilizację, nie wolno grasować po niwach narodowych wrogom, głupcom i
doktrynerom w charakterze wychowawców”[25].
Przelana na papier w początkach lat 40, gdy znany Wasilewskiemu świat leżał już
w gruzach, opinia stanowiła swego rodzaju echo polemik, toczonych wytrwale z
przedstawicielami obozu liberalnego oraz radykalnego przez wcześniejsze
dziesięciolecia[26],
a zarazem świadectwo sztywności poglądów Wasilewskiego.
Relacja:
lud – elity w rozumieniu Wasilewskiego nie sprowadzała się po prostu do sprawowania
nad ludem opieki przez warstwę oświeconą. Winna ona nie tylko rozumieć właściwe
potrzeby ludu, ale i „wyrastać z ludu”, odczuwać z nim ścisłą łączność. Jest to
ważne także i dla elit – bez kontaktu z ludem twórczość ich zamiera... Nadto –
podkreślał – atmosfera moralna wsi jest czystsza od miejskiej. Chłopi nie są
cyniczni, pragną idei w życiu społecznym Tam właśnie, gdzie „typ polski jest
czysty” winniśmy szukać charakteru narodowego, w tym i zgubionego etosu pracy,
nie mniej ważnego od cnót rycerskich[27].
Ogólnie rzecz biorąc, społeczeństwo polskie przedstawia się lepiej, niż sobie
wyobrażamy[28],
ważne tylko, by nie pozwolić go zepsuć.
Lud
polski, idealizowany i wynoszony na piedestał, miał być przecież poddany
dyscyplinie i trzymany w ryzach – w tym względzie poglądy Wasilewskiego
odbiegły daleko od naiwnego „chłopomaństwa” przełomu XIX i XX wieku. W jednym z
artykułów, pisanych w latach dwudziestych, wyjaśniał, że „Pogląd narodowy
dzieli duchowość społeczną hierarchicznie, stosownie do kwalifikacji jednostki:
1) na myśl ogarniającą całokształt, myśl, która jest siłą kierowniczą, twórczą
i 2) na masę, reprezentantkę energii biologicznej, instynktów. Pojęcie ludu w tym
podziale jest przestronne i płynne, różni go tylko miara wyrostu umysłowego, a
więc miara raczej ilościowa. Jakość typu jest ta sama i wyraża się w
charakterze narodowym”. „Gdy warstwy górne wchłoną w siebie duszę ludu – pisał
w innym miejscu – wtedy nie będą miały sensu uroszczenia klas nieoświeconych do
osobistego kierownictwa sprawami publicznymi”. Sam chłop – dowodził – nie pali
się do rządzenia krajem, to demagodzy go do tego popychają. Nie należy
bałamucić chłopa rolą, do której nie dorósł. Lud jest siłą żywiołową i
czynnikiem decydującym w życiu psychicznym – ale to nie znaczy, by mógł pełnić
funkcje jego intelektu. To jest rola klasy oświeconej[29].
Podobna myśl pojawiła się w refleksji Wasilewskiego na temat nacjonalizmu. Jak
podkreślał, nie jest on doktryną. „Jest to myśl, rodząca się z życia”, zmienna,
ciągle tworząca się. Gdy powstały narody, powstały i patriotyzmy. Nacjonalizm
powstał później – to akt świadomości organizującej naród. To światopogląd.
Powstał, gdy byt narodu został zagrożony przez kierunki antynarodowe (np.
socjalizm); rozwiązał problem stosunku jednostki do społeczeństwa, nakazując
ludzkiej duszy zjednoczyć się z nim. „Nie ma zagadnienia społecznego, którego
nie rozwiązałaby myśl ojcowska narodu”. Państwo jest tylko formą życia
politycznego. Istotą żyjącą, tą, która się tą formą posługuje dla swoich celów,
jest społeczeństwo i naród. „Tam, gdzie źródłem rozkładu jest ustrój państwa i
sposób rządzenia, jedyny ratunek tkwi w społeczeństwie, w jego siłach
żywotnych, w jego spójności, w łączących je węzłach moralnych, wreszcie w
zdolnościach organizacyjnych, zamieniających siły rozproszone i pozbawione
kierunku w jedną wielką siłę zbiorową, ku jednemu celowi skierowaną”[30].
Poglądy
na to, czym jest naród i co stanowi istotę zbiorowej więzi stanowiły rdzeń
politycznego systemu Wasilewskiego, sztywny i niezmienny. Nie można tego
powiedzieć o stosunku do innych kwestii, nawet doniosłych. Wypowiadając się na
temat pożądanego ustroju państwa, Wasilewski dał wiele przykładów daleko idącej
elastyczności. Podejmując polemikę z liberalizmem na płaszczyźnie
światopoglądowej – taki wymiar miała krytyka Rousseau czy szerzej filozofii
oświeceniowej – wobec instytucji demokracji liberalnej, przede wszystkim
parlamentu, był zdecydowanie mniej krytyczny, chociaż można w jego publicystyce
znaleźć także i opinie o przeciwstawnej, bardzo anty-parlamentarnej wymowie[31]. Wyjaśnieniem tych meandrów było
przejęcie się przezeń i konsekwentne stosowanie zasady, zgodnie z którą
rozstrzygające kryterium stanowi w każdym wypadku interes narodu. „W gruncie
rzeczy – wyznał Wasilewski w jednym z felietonów – społeczności narodowej
obojętna jest forma ustroju”. Ustrój każdy „tyle jest wart, o ile pomyślnie
działa”[32].
Niewiele można dodać do tej opinii tytułem komentarza – chyba tyle tylko, że w
takim pojmowaniu hierarchii politycznych wartości Wasilewski nie był
odosobniony. Podobne wypowiedzi łatwo znaleźć w spuściźnie na przykład Romana
Dmowskiego[33],
ale tę listę łatwo można by wydłużyć. Można by ja traktować jako ilustrację
praktycznego zastosowania zasad nacjonalizmu integralnego.
W
praktyce jednak, jako człowiek uformowany jeszcze w czasach poprzedzających
karierę totalitarnych porządków, Wasilewski patrzył na wnoszone przez XX
stulecie „nowinki” ze sporą dozą nieufności i – podobnie jak i inni politycy z
jego generacji – skłonny był akceptować je jedynie warunkowo. Pod tym względem
różnił się bardzo od współpracujących z nim młodych ludzi. Komentując zamach
majowy, umieszczał to wydarzenie na szerszym tle, tworzonym przez powojenne
przewroty i rewolucje. „Wydobyło się po wojnie spod spodu barbarzyństwo, które
czeka na siłę przeciwnika, nie może zaś przyjąć walki ideowej. (...) Europa
cywilizowana nie może się nadziwić, że prawo jest deptane; a znów Azja się
śmieje, że ktoś oczekuje walki na gruncie parlamentarnym. To znowu zdziwienie,
że złamana zasada demokracji; odpowiada na to śmiechem dyktatura. (...) Włochy
(...) pierwsze zrozumiały, że na nowy typ dyskusji trzeba wynaleźć nową mowę,
właściwie sięgnąć po dawno nie używaną i zaniedbaną”[34].
Bardziej jednoznaczną wymowę, jeśli idzie o dystans wobec nowych porządków i
pomysłów miał inny tekst, opublikowany w tym czasie, a poświęcony roli
ideologii politycznych. „Idea – pisał – potrafi zmienić zbiorowisko ludzkie w
stado: jedni podobni do drugich...” Dzisiaj najmniejszą podziałką społeczną
(jednostką) jest właściwie nie człowiek, lecz grupa. Człowiek „wypuścił z rąk
cugle cywilizacji”, „technika (...) przerosła jego osobistą pojemność duchową.
Człowiek „zmalał i utracił panowanie nad rzeczywistością”[35].
Obok tego rodzaju refleksji, dowodzących i umiejętności obserwacji, i
humanistycznej wrażliwości[36],
trafiały się w publicystyce Wasilewskiego także i rażące dzisiaj pochwały
ruchów oraz reżimów faszystowskich, poza narodowym socjalizmem niemieckim[37], traktowanym przez Wasilewskiego z
nieufnością i dystansem. Argumenty wolnościowe trafiały się czasem w polemikach
z rzecznikami obozu rządzącego, stopniowo zresztą coraz rzadziej, biorąc zaś
pod uwagę kontekst owych polemik, można wątpić, czy rzeczywiście były one
odbiciem poglądu autora. Relatywnie mniej wątpliwości mogły budzić podobne
argumenty tam, gdzie chodziło o zaznaczenie różnic, dzielących postulowane
„państwo narodowe” od państwa realnego socjalizmu, czy po roku 1933 – od
narodowosocjalistycznej Rzeszy. Gwoli ścisłości trzeba przecież zaznaczyć, że
szczególnie dużo tego rodzaju rozważań nie było – gros publicystycznej energii
autora pochłaniały rozmaite sprawy bieżące, w tym kwestia żydowska. Z
perspektywy czasu można jedynie wyrażać żal z tego powodu; wydaje się zresztą,
że sam autor nie był daleki od podobnej refleksji: zestawiając bowiem jego
międzywojenną publicystykę z opiniami zawartymi w spisywanych po roku 1939
wspomnieniach oraz innych tekstach, widać znaczące różnice optyki. To, co się
nie zmieniło, to sposób pojmowania narodowej więzi, natomiast dystansował się
Wasilewski od ryczałtowych potępień dorobku kolejnych sejmów Polski odrodzonej,
silnie zaznaczał też swój krytycyzm wobec systemów totalitarnych[38], jak i samej idei dyscyplinowania
społeczeństwa w sposób mechaniczny, przez stosowanie przymusu. Bez wątpienia
czas sprzyjał rachunkom sumienia, czy jednak nie mieliśmy tu do czynienia
również z pełniejszym, gdyż wolnym od rachub natury taktycznej, wykładem
sposobu myślenia oraz przedstawieniem ideowego credo? Trudno tu jednoznacznie
się wypowiadać. Zauważmy przecież, że zawarte w owych późnych wynurzeniach
propozycje układały się w całość nieporównanie bardziej logiczną i zwartą od
tego, co można znaleźć w jego wcześniejszej publicystyce. Można jedynie wyrazić
żal, że nie mogły już oddziałać na opinie swego środowiska. Wiek oraz stan
zdrowia Wasilewskiego wyłączały go spośród grona aktywnych uczestników działań
konspiracyjnych; zaszłe zaś po wojnie zmiany
skazywały go – jak i innych ludzi jego pokroju – na milczenie[39].
[1] Problemy te porusza
książka Mariana Mroczki Stanisław Kozicki (1876-1958). Biografia polityczna,
Gdańsk 1999.
[2] Warto jednak przypomnieć
w tym miejscu, że taki zarzut pod adresem Wasilewskiego się jednak pojawił,
podniesiony w dodatku przez postać tej miary, co Roman Dmowski. Mam tu na myśli
aluzję zawartą w wydanej przez niego pod pseudonimem powieści, w której
przedstawiona została postać naczelnego redaktora pisma, pod wpływem napięcia
załamującego się i zachowującego się tak, by nikogo nie urazić (Patrz:
Kazimierz Wybranowski, Dziedzictwo, wyd. 3, Wrocław 1993, s. 215,
217-218). Sporo uszczypliwości – co w tym wypadku mniej dziwi – zawierał inny
przypuszczalny literacki wizerunek Wasilewskiego, zawarty w powieści autorstwa
socjalisty – Adama Struga (Wielki dzień. Kronika niedoszłych wydarzeń,
Warszawa 1957, s. 121, 132, 134 i dalej).
[3] Z. Wasilewski, Życiorys
1865-1939, cz. III, Biblioteka Jagiellońska, akc.
179/78, k.97.
[4] Ibid.
[5] Współczesne rozumienie
terminu „nacjonalizm” jest bardzo szerokie, inaczej niż przyjęło się w tradycji
polskiej. Patrz: Ernest Gellner, Narody i
nacjonalizm, Warszawa 1991, s. 69-75, 161-163. Por.: Rogers Brubaker, Nacjonalizm inaczej. Struktura narodowa i
kwestie narodowe w nowej Europie, Warszawa-Kraków 1998, s. 27.
[6] Bogumił Grott, Nacjonalizm chrześcijański, Krzeszowice 1999,
s.6-7, 21-42.
[7] [Roman Dmowski], Jedność
narodowa, „Przegląd Wszechpolski” nr 6, z15 III 1895, s. 82. Patrz też:
Roman Wapiński, Roman Dmowski, Lublin 1989, s. 73-74.
[8] R. Wapiński, Idea narodu
w myśli społecznej i politycznej endecji przed rokiem 1918, [w:] Idee i
koncepcje narodu w polskiej myśli politycznej czasów porozbiorowych,
Warszawa 1977, s. 223.
[9] Z. Wasilewski, Dyskusje,
Poznań 1925, s. 195.
[10] Roman Zimand,
Uwagi o teorii narodu na marginesie nacjonalistycznej teorii narodu,
„Studia Filozoficzne”, 1967, nr 4, s. 13.
[11] Patrz: K. Kawalec, Spadkobiercy
niepokornych. Dzieje polskiej myśli politycznej 1918-1939, Wrocław 2000, s.
69.
[12] Cyt. za: R. Zimand, op. cit., s. 9.
[13] Dmowski pisał o poczuciu
łączności z całym narodem polskim „na całym jego obszarze i przez cały czas
jego istnienia” (Myśli nowoczesnego Polaka, Lwów 1904, s. 1); warto w
tym kontekście przypomnieć fragment monologu Konrada z mickiewiczowskich
Dziadów („Ja kocham cały naród! objąłem w ramiona wszystkie przeszłe i przyszłe
jego pokolenia”. Nie wydaje się, by zbieżność ta była przypadkowa; zakorzeniony
pogląd, upatrujący w nacjonalizmie polskim formę antyromantycznej reakcji,
wydaje się wątpliwy. Patrz też: K. Kawalec, Roman Dmowski, Warszawa
1996, s. 63-64.
[14] Patrz: Z. Wasilewski, E
pur si muove, „Myśl
Narodowa” 1935, nr 23, s. 338. „Naród powstaje, gdy zbiorowość ludzka uzyskuje
poczucie własnej tożsamości, własną, ponadjednostkową świadomość” (tenże, O
sposobie pojmowania psychiki narodowej, (mpis),
Biblioteka Jagiellońska, akc. 181/78, k. 70).
[15] Z. Wasilewski, Dyskusje,
s. 22. Por. tenże, O życiu i katastrofach cywilizacji narodowej,
Warszawa 1921, s. 41.
[16] R. Wapiński, Idea
narodu..., s. 225.
[17] Z. Wasilewski, Na
widowni, „Myśl Narodowa” 1939, nr 23, s, 345.
[18] K. Kawalec, Narodowa
Demokracja wobec przemian świadomości narodowej Polaków w latach 1918-1939,
[w:] Wrocławskie Studia z Historii Najnowszej, t. VI, pod redakcją
Wojciecha Wrzesińskiego, Prace Historyczne XXVII, Wrocław 1998, s. 34-36.
[19] Z. Wasilewski, Na
widowni, „Myśl Narodowa” 1936, nr 28, s. 438-439.
[20] Kultury – wskazywał
Wasilewski – nie da się narzucić, zbudować odgórnie. Powstaje ona żywiołowo, w
poczuciu wolności (Atak na kulturę, „Myśl Narodowa” 1935, nr 2, s.
17-19).
[21] Z pewnością
należał do nich luźno związany z obozem narodowym liberalny ekonomista, prof.
Adam Heydel, a wypowiadał się zupełnie jednoznacznie, w formie dziś szokującej. „Dwa prądy – skarżył się
w wydanej w połowie lat 30. książce – zalewają warstwę inteligencji z
niespotykaną dotychczas siłą. Prąd idący od warstwy chłopskiej i Żydzi z ghetta”. Jak dowodził, wyzuci z tradycyjnego środowiska
chłopi są na ogół nastawieni antytradycyjnie,
psychologicznie jednak mają wiele cech wspólnych z kulturą szlachecką i w
końcu, chociaż też nie zawsze, potrafią się z nią zharmonizować. Natomiast
„Niemal wykluczona jest taka asymilacja u Żydów. Nabierają oni cech
szczególnych, zbierając z całego świata to wszystko, co nowe, modne a radykalne.
Dzięki swej ruchliwości, przedsiębiorczości i zdolnościom zaczynają nadawać ton
życiu miast polskich. (...) Wystarczy wymienić nazwiska żydowskie w
literaturze, prasie, teatrach (zwłaszcza teatrzykach), tłumaczeniach z
literatury obcej i porównać to ze stanem przedwojennym, by zmierzyć siłę tego
zalewu” (Adam Heydel, Myśli o kulturze, Warszawa 1936, s. 69).
[22] Dość powołać się na
sztandarowe dzieło Oswalda Spenglera. W Polsce za reprezentantów
katastroficznych poglądów uznać można m.in. prof. Mariana Zdziechowskiego oraz
Feliksa Konecznego, a także – przynajmniej w pewnym okresie – Floriana
Znanieckiego. W tym nurcie mieściła się także twórczość Witkacego. Najwcześniej
na ten temat pisała Danuta Knysz-Rudzka, Teorie
zagłady cywilizacji zachodniej (1913-1939), „Kultura i Społeczeństwo” 1964,
t. 8, s. 105-112, 115-119.
[23] Kontrowersyjną, ale
bardzo interesującą analizę tego zjawiska zawiera szkic Zenona Szpotańskiego O
wolności myślenia, Kraków 1986, s. 200-203.
[24] Co uderza, to
niezmienność tych poglądów. Por.: Z. Wasilewski, Brak wyobraźni twórczej,
„Myśl Narodowa” 1925 nr 7 (46), s. 97-98; tenże, Na widowni, „Myśl
Narodowa” 1937, nr 40, s. 630-631.
[25] Z. Wasilewski, O
sposobie pojmowania psychiki narodowej, (mpis),
Biblioteka Jagiellońska, akc. 181/78, k. 45.
[26] Por.: Z. Wasilewski, Polska-Europa-Ludzkość,
„Myśl Narodowa” 1926, nr 25, s. 349; tenże, Gdzie siła zestroju?, „Myśl
Narodowa” 1926, nr 28, s. 1-3; tenże, Rozbrajanie Polski, „Myśl
Narodowa” 1925, nr 13, s. 2-5; tenże, Przeciwko Duchowi Świętemu, „Myśl
Narodowa” 1933, nr 26, s. 389; tenże, Na dwa fronty, „Myśl Narodowa”
1933, nr 44, s. 652.
[27] Z. Wasilewski, Polski
typ twórczy, „Myśl Narodowa” 1927, nr 20, s. 361-363; tenże, Gdzie
szukać charakteru narodowego, „Myśl Narodowa” 1927, nr 19, s. 341-343;
tenże, Na widowni, „Myśl Narodowa” 1930, nr 19, s. 297, 298.
[28] Tenże, Niedocenianie
własnych wartości, „Myśl Narodowa” 1925, nr 8 (47), s. 113.
[29] Tenże, Kapitał żelazny,
„Myśl Narodowa” 1926, nr 5, s. 65-66.
[30] Tenże, Na widowni,
„Myśl Narodowa” 1938, nr 43, s. 662.
[31] Tenże, Polski faszyzm,
„Myśl Narodowa”, nr 6 z 6 II 1926, s. 81-82. Por.: tenże, Kres liberalizmu,
„Myśl Narodowa” 1926, nr 10, s. 145-146. Patrz też: tenże, Chimera
demokratyzmu, „Myśl Narodowa” nr 7 z 13.II.1926, s. 97-98; tenże, Moralne
podstawy przyszłości, „Myśl Narodowa” 1926, nr 11, s. 161-162. Podobne
rozdwojenie zaznaczało się także w enuncjacjach innych postaci w tym czasie –
patrz: R. Wapiński, Historia polskiej myśli politycznej XIX I XX wieku,
Gdańsk 1997, s. 204-205. Szerzej na ten temat: Ewa Maj, Związek
Ludowo-Narodowy 1919-1928. Studium z dziejów myśli politycznej, Lublin
2000, s. 282-283.
[32] Z. Wasilewski, Na
widowni, „Myśl Narodowa” 1938, nr 8, s. 121.
[33] J. Drobnik, Diariusz,
t. 1, Poznań 7 XII 1924 - 15 XI 1931, Biblioteka Narodowa, rkps
akc. 11953/I, k. 44, 51-53.
[34] Z. Wasilewski, O uzgodnienie terenu, „Myśl
Narodowa” nr 17 z 1 sierpnia 1927, s. 301-302. Szerszy komentarz do tej
wypowiedzi; K. Kawalec, Spadkobiercy niepokornych..., s. 103.
[35] Z. Wasilewski, Odrodzenie,
„Myśl Narodowa” 1926, nr 14, s. 209-210.
[36] Wolność – wskazywał w
jednym ze swoich felietonów – polega na tym, aby w życiu było miejsce na odwagę
cywilną... (Na widowni, „Myśl Narodowa” 1935, nr 44, s. 679).
[37] Tenże, Na widowni,
„Myśl Narodowa” nr 31, z dn. 18 VII 1933, s. 453.
[38] Tenże, Życiorys
1865-1939, cz. III, Biblioteka Jagiellońska, rkps
akc. 179/78, k. 107; tenże, O sposobie pojmowania
psychiki narodowej..., k. 39.
[39] Już samo zacytowanie
Wasilewskiego, i to w kwestiach odległych od polityki, budziło gwałtowne
reakcje dyspozycyjnych postaci, oddelegowanych na „front” literacki... (Marian
Mroczko, Stanisław Kozicki (1876-1958). Biografia polityczna, Gdańsk
1999, s. 306-307).