„Czas: dodatek miesięczny”, t. 4, [z. 3] (grudzień
1856), s. 563-596.
The history of England by
Thomas Babington Macaulay Vol. 8.
Poezja, sztuki piękne i wymowa zaszczycają się arcydziełami z których
ani nic ująć ani do których nic dodać nie można. W Iliadzie Homera, w
mowach Demostenesa każdy prawie wyraz jest tak stosownie użyty i tak zrosły z
całością, iż trudno go zmienić bez osłabienia ogólnej harmonii i piękności. – W
naukach ścisłych genialne pomysły zapewniają niezmienną wartość dziełom, dlatego
prace Kepplera i Newtona ludzie specjalni zawsze z
ciekawością czytać będą. Do tego czasu jedyna historia pomimo wielu znakomitych
pisarzy, nie może się pochlubić takimi utworami, o których by powiedzieć można,
iż są zupełnie doskonałe. – Stąd wnosić można o ile powołanie historyka jest
trudne; o ile wymaga znajomości i wszechstronności, które prawie przechodzą
siły ludzkie.
Gdyby dobroć historii zależała od żywego i
prawdziwego opowiadania wypadków, od jasnego wykładu urządzeń
administracyjnych, systemu finansowego i od charakterystyki dosyć trafnej
znakomitych osób, naówczas wiele dzieł zaliczyć moglibyśmy do najlepszych.
Historyk nie tylko powinien być artystą, filozofem i moralistą, lecz musi
posiadać te wszystkie przymioty w takiej równowadze, aby żaden z nich nie brał
góry nad innymi. Jeżeli imaginacja przeważy za nadto u niego, to zamiast
historii pisać będzie nowele lub romanse, a jeżeli rozum, to szukając w faktach
praw i teorii, użyje wypadki za komentarz swych opinii.
Szczęśliwe nawet połączenie w jednej, osobie tych
wszystkich zalet jakimi się po szczególe odznaczali znakomici historycy
starożytności, nie posłużyłoby jeszcze do utworzenia arcydzieła historycznego.
– Gdyby historyk opowiadał wypadki z naiwnością i żywością Herodota, gdyby
posiadał znajomość perspektywy na podobieństwo Tukidydesa i te tylko
przedstawiał szczegóły które są niezbędne do wyjaśnienia całości, gdyby
nareszcie malował portrety na podobieństwo Tacyta, nie wywiązałby się jeszcze z
swego powołania. Dzieło jego zostałoby bez wątpienia pomnikiem nieśmiertelnym i
najdoskonalszym utworem, jaki dotąd posiadamy.
Wypadki opisywane z taką prostotą, jak gdyby sam
historyk brał w nich udział, a z lekką żywością, jakby je opowiadał ustnie
ciekawej i sympatycznej publiczności dodałyby jego dziełu wiele powabu i
dramatyczności. Gdyby umiał kreślić charaktery, tworzyłby portrety godne
zajmować miejsce obok Klaudiusza, Nerona, i Tyberiusza, namalowanych
niezrównanym pędzlem Tacyta. Nie ulega wątpliwości, iż przez to galeria
historyczna bardzo by wzbogacona została, publiczność mając w żywej pamięci
fizjonomie osób sławnych z cnoty lub ze zbrodni, zyskałaby typy pewne do
których by w swych sądach odnosić się mogła.
Lecz nie dosyć, aby historyk bawił i nauczał, musi
on jeszcze wyrokować. Sąd ten powinien być sprawiedliwy i pobłażający.
Jakkolwiek historyk zawsze winien potępić złe, jednakże posiadać musi
współczucie dla słabości ludzkich. Nie dosyć, że nam przedstawi straszny obraz
zbrodni, potrzeba jeszcze, aby nam dał poznać namiętności i usposobienia
zbrodniarza, wykazał pobudki kierujące jego czynami, i w duszy jego szukał
powodów, jeżeli nie do złagodzenia kary, to przynajmniej do wytłumaczenia
niektórych jego win.
W każdym człowieku i w każdym czynie ludzkim
znajduje się mieszanina dobrego ze złem. Skoro historyk nie posiada delikatnego
instynktu do zrozumienia natury ludzkiej i nie umie patrzeć na dzieje z
właściwego punktu, bardzo łatwo zrobić może z Lauda świętego a z Henryka IV
tyrana. Lecz zdaje się, iż ten rodzaj sprawiedliwości, która będąc surowa,
potrafi być jeszcze pobłażającą przystoi tylko Bogu samemu. Ludzie albo
potępiają bezwzględnie lub przebaczają do tego stopnia, iż usprawiedliwiają
wszelką zbrodnię. Prawdziwa bezstronność jest niepodobna w życiu ludzkim i
historii. Bóg, który czyta doskonale w duszach i czynach naszych jedynie o nas
sprawiedliwie sądzić może. Sąd ostateczny położy koniec powołaniu pojedynczych
ludzi i całej ludzkości, dlatego Bogu tylko samemu wiadomy jest cel istotny
historii, stąd też nikt nie może być zupełnym i doskonałym historykiem.
Historia więc pozostanie zawsze czymś niecałkowitym, krótkim fragmentem w
ogólnych dziejach świata.
Historii Macaulay’a nie
możemy sądzić według ideału, który nie zostanie osiągnięty lecz musimy ją
uważać względnie do dzieł istniejących. Nie ulega wątpliwości, iż należy on do
najznakomitszych historyków czasu naszego.
Gibbon przypisywał dobroć swej historii temu, iż
był oficerem w milicji i członkiem Izby niższej. Macaulay
nie tylko był członkiem parlamentu lecz należał do najznakomitszych jego
mówców. Jako eseista traktował ogólnie w pojedynczych artykułach niektóre z
tych pytań, które dzisiaj po szczególe opowiada w swej historii. Jako poeta i
literat zajmował się literaturą i posiada uczucie artystyczne rozwinięte do wysokiego
stopnia. Jako człowiek polityczny rozumie doskonale ducha i taktykę partii, a
jako znakomity kolorysta maluje z wielkim talentem najdelikatniejsze ich
odcienia.
Podobnie jak swobody Anglii są czysto angielskie,
tak również jej historycy mają właściwy sobie charakter. Instytucje angielskie
nie mają żadnego podobieństwa z greckimi i rzymskimi. Dla Anglika więcej ma
znaczenia Wielka Karta, aniżeli prawa Solona lub Justyniana. Westminster Hall i
Westminster Abbey więcej robią na niego wrażenia
aniżeli Kapitol i Forum, bo tamte przypominają mu imiona znakomitych przodków
którzy zasłużyli się ojczyźnie. Wskutek głębokiego uczucia narodowego szuka on
wzorów w własnej historii i przeszłość stawia sobie za normę działania. Z
powodu tego historycy są albo wyłącznymi obrońcami istniejącego porządku rzeczy
lub postępu, a ponieważ rewolucja z r. 1688 stanowi kamień węgielny
konstytucyjnych swobód, przeto jedni występują w jej obronie a drudzy ją
krytykują. Historia przybiera barwy polityczne i pisana bywa albo w duchu
torysów lub wigów, a historycy są adwokatami stronnictw do jakich należą.
Do tego czasu najznakomitszym historykiem był Hume,
który nienawidząc Anglii, najlepszą napisał historia angielską. Przywykły
prawie od dzieciństwa do dyskusji i powątpiewania, podciągnął pod rozbiór
krytyczny dogmaty religijne i polityczne Anglii. Ów a friend
to doubts, disputes and novelites, jak to sam o sobie mówi, bez dokumentów i
źródeł, z uśmiechem na ustach i czytając Liwiusza pisał historię Anglii
przeciwko Anglii, która zacierając ręce powtarzał nie będzie się podobała nie
tylko wigom, ale nawet torysom i chrześcijanom.
Czyliż mówi on, istniejący porządek rzeczy nie
opiera się na anglikanizmie a tenże na dogmacie? Zniszczmy ów dogmat a wówczas
biedni wigowie drżeć będą a my śmiać się będziemy do rozpuku! Dopiąwszy swego
celu, z naiwnością wypowiada zadowolenie swoje w następujących słowach:
„spodziewam się iż doskonale zmistyfikowałem tych Anglików, którzy nie mają
żadnego dobrego pisarza, gdyż takim nie jest ani Bacon, którego czytam czasem
dla jego idei, ani barbarzyński i nieokrzesany Shakespeare z którego chcą
zrobić boga”.
Pisarz ten znakomity zmistyfikował nie tylko
Anglię, ale całą Europę. Chcąc obalić anglikanizm zachwiał wszystkie podstawy
pewności i dał początek nowożytnemu sceptycyzmowi. Żywością i wdziękiem stylu
potrafił zmniejszyć do tego stopnia zasługi Wilhelma III i sfałszował jego
zalety, iż dopiero w nowszych czasach zaczęto go bezstronnie uważać. Ten
adwokat zimny, lecz zarazem bardzo zręczny, zawdzięcza swą popularność
talentowi retorycznemu i delikatnemu taktowi, który miarkowała jego nienawiść a
raczej indyferentyzm.
Każda niemal sekta polityczna ma swoje ezoteryczną
i egzoteryczną szkołę, abstrakcyjne zasady dla inicjowanych a widzialne
symbole, pompatyczne formy i mitologiczne powieści dla motłochu. Lecz Hume
opowiadając w swych listach przyczyny, jakie spowodowały go do pisania historii
angielskiej, nie odkrywa tajemnych pobudek politycznych gdyż nie był ani
torysem ani wigiem, lecz jako Szkot nienawidził Anglią i mścił się na niej za
to, że pozbawiła kraj jego niepodległości.
Po Humie najznakomitsze bez wątpienia zajmuje
miejsce Lingard. Lecz pomimo sumienności i nauki,
historia jego z powoda suchego i jednostajnego opowiadania nie została
popularną.
Hallam obrał sobie za główny
przedmiot historią konstytucji angielskiej; z talentem prawnika rozbiera
wszystkie jej wątpliwe pytania, z skrupulatnością sędziego porównuje dokumenty
i na szali sprawiedliwości waży opinie i postanowienia parlamentu. Mackintosh
nie posiadał żywej wyobraźni potrzebnej do malowania osób i zwyczajów. Umysł
jego filozoficzny i subtelny, skłonniejszy był do szukania ogólnych zasad i
praw, aniżeli do plastycznego przedstawienia wypadków. Zresztą śmierć przerwała
jego życie i zaledwie napisał kilkadziesiąt kart historii panowania Wilhelma
III. Do czasów przeto Macaulay’a rewolucja 1688
czekała na dziejopisarza, który by obronił ją z zarzutów zadanych przez Hume’a,
wykazał jej ważność i wystawił w prawdziwym świetle jej czyny.
Macaulay należy do odcienia wigów
bardzo nawet radykalnego. Rewolucja 1688 była dziełem wigów, dlatego pisząc jej
historię, pisze ją z miłością a czasami ze stronnością człowieka partii, który
uważa na najmniejsze wady swych przeciwników a zapomina o największych u tych,
którzy podzielają jego opinie. Jakkolwiek nie wyznaje fanatyzmu członków sądu
skazujących pod prezydencją Bradshawa Karola I na
śmierć, jakkolwiek nie powtarza za Miltonem argumentów z Pisma Świętego,
jednakże potępia śmierć tego nieszczęśliwego monarchy, dlatego tylko, że
zaszkodziła sprawie wolności, a nie zaś dlatego, aby była niesłuszna. Korzysta
z każdej okoliczności, która mu podaje sposobność do obrony wyroku na Karola I.
Rozbierając dzieła Miltona pobieżnie zastanawia się nad jego poezjami a obszernie
i z subtelnością zręcznego adwokata broni jego stanowiska politycznego. To samo
robi mówiąc o historii konstytucji angielskiej Hallama.
„Podobnie jak ziemia posiada góry i doliny tak
również społeczeństwa – utrzymuje Macaulay – mają
wielkich i małych ludzi. Lecz nierówności umysłowe podobne są do nierówności na
powierzchni globu naszego, które zostają w tak małym stosunku do ogólnej masy,
iż w porównaniu do jej wielkich rewolucji. zupełnie pomienione być mogą.
Podobnie jak słońce, które chociaż zejdzie z horyzontu, oświeca jeszcze
pagórki, tak również wyższe umysły odkrywają prawdę cokolwiek wcześniej od
innych ludzi. Dalej nie rozciąga się ich wyższość. Oni pierwsi przyjmują
światło i odbijają jego promienie, lecz bez ich pomocy byłoby ono także widzianym
cokolwiek później przez masy stojące za nimi. Ci, którzy czytali z uwagą
historię, bardzo dobrze rozumieją fałsz panegiryków i przypuszczeń uznających
pojedyncze indywidua za twórców wielkich moralnych i umysłowych rewolucji, za
niszczycieli form politycznych socjalnych, i za tych, którzy dzielnością swego
ducha nadają nowy charakter wiekowi swojemu. Różnica pomiędzy jednym
człowiekiem a drugim nie jest tak wielka, jak to zwykle myślą przesądne masy”.
Z tych słów pokazuje się, iż Macaulay nie jest entuzjastą
wielkich imion. Nie podziela jednostronnych teorii Tomasza Carley’a
i Emmersona o czci bohaterów, lecz także nie uważa na podobieństwo Proudhona
społeczeństwa za osobę moralną mającą życie i organa osobne, ani nie przyjmuje
na podobieństwo Micheleta ducha ogólnego, który jakimś magicznym sposobem
prawie bez udziału społeczeństw i ludzi wywołuje wypadki. Praktyczny jego umysł
we wszystkim miarę utrzymać umie. Nim wyda zdanie o wpływie i zasłudze
pojedynczych ludzi, stara się wprzód poznać dążności czasu, usposobienie narodu
i opinii publicznej, aby lepiej zrozumieć, o ile oni od nich byli zawiśli, a o
ile takowym przywodzili.
Ten tylko jest doskonałym historykiem, mówi Macaulay, w którego dziele duch i charakter wieku
przedstawia się jak w miniaturze. Który bez dowodów autentycznych nie podaje
żadnego faktu i nie używa żadnego wyrażenia na jego odmalowanie. Który przez
rozsądny wybór, układ i obrobienie nadaje prawdzie powab taki, jaki zwykle
towarzyszy fikcjom. Który w opowiadaniu swym zachowuje właściwy porządek
pomiędzy czynami mniejszej i większej wagi. Który skalę, według jakiej je
mierzy, podwyższa lub zniża nie w stosunku do godności osób biorących w nich
udział, lecz w stosunku do stopnia, w jakim one tłumaczą stan społeczeństwa i
naturę człowieka. Który oprowadza nas nie tylko po dworach królewskich, obozach
i senatach, lecz daje nam poznać cały naród. Który nie spuszcza z uwagi
najmniejszej anegdoty najmniejszego szczegółu obyczajowego i najdrobniejszego
dowcipu skoro takowe wyjaśniają, wpływ prawa religii i wychowania lub
charakteryzują postęp rozumu ludzkiego. Gdyż nie dosyć aby osoby zewnętrznie
były opisane, potrzeba jeszcze, abyśmy je mogli gruntownie poznać. Zmiany
obyczajów powinny być przedstawiane w obrazach żywych malujących dobitnie ich
naturę i znaczenie a nie zaś w ogólnych frazesach lub powierzchownych wyjątkach
z dokumentów statystycznych!
Dzieło Macaulay’a sądzić
możemy według jego własnej teorii. On sam stawia normę według jakiej zapatrywać
się powinniśmy na jego historię. Czyliż urzeczywistnił ideał przez siebie
opisany? Czyliż dzieło jego podoła wytrzymać krytykę podjętą w imię jego
własnych zasad? Nie tylko, że wytrzyma krytykę, lecz prawie na każdej karcie
znaleźć można dowody stwierdzające o ile w umyśle autora żywym był obraz
doskonałego historyka – i o ile dokładał usilnych starań, aby zasłużyć na
podobne nazwisko.
Wiemy swej teorii nie poprzestaje na ogólnym
scharakteryzowaniu Jakuba II i Wilhelma III na opisaniu stanu partii i opinii
publicznej, lecz przedstawia nam żywy obraz społeczeństwa w drugiej połowie
XVII wieku. Zapoznaje nas z ideami uczuciami i obyczajami ówczesnymi, wskazuje
nam zwiększające się miasta, wzrastający handel i przemysł, mamy w ogóle przed
sobą żyjący naród i przypatrujemy się jego czynnościom i rozwojowi.
Macaulay, jako człowiek
praktyczny, zapatruje się na dzieje ze stanowiska czysto politycznego. Lecz
czyliż teoria jego o historii nie może doprowadzić do wypadków sprzecznych z
moralnością? Czyliż on sam nie dał tego dowodów skoro zasady Machiavellego
broni jedynie dlatego, iż znalazł ich wytłumaczenie w czasie, w jakim on żył?
Jakkolwiek opinie te są niedostateczne, to przecież w Anglii, gdzie życie
publiczne i narodowe głęboko jest rozwinięte nie mogą doprowadzić do następstw
zgubnych. W tych tylko krajach powstać mogą Guicciardini, które straciły byt
polityczny, a nie tam, gdzie duch publiczny i narodowy jest potężny, gdzie
patriotyzm nie dopuszcza owego sceptycyzmu, co tłumaczy wszystkie zmiany
polityczne i poddaje się każdemu porządkowi rzeczy.
Przedmiot, jaki Macaulay
obrał za cel swej pracy, jest nie tylko popularny, lecz stanowi epokę w
dziejach angielskich. Każdy niemal anglik mówi o rewolucji z 1688 z
uszanowaniem. Wielki Chatam i Pitt,
Fox i Burke, Wilberforce i Junius, Romilly i Mackintosh
nazywali ją sławną i podobnie sądzi o niej naród cały. Jest ona tak popularna,
jak rewolucja 1789 we Francji, lecz w tym tylko jest ich podobieństwo. W
pierwszej prawa całego narodu zwyciężyły, a w drugiej jedne klasy.
Dlatego historyk opowiadający dzieje
rewolucji 1688, opisuje czyny wszystkich stanów, i wykłada ustawy strzegące ich
swobód, historycy zaś francuscy wystawiając ciągle za ideał cywilizacji
przyjście do władzy stanu średniego, bronią nie tylko gwałtu i nadużyć, lecz
pomimo woli są apostołami wojny domowej. W Anglii historia służy za
pośredniczkę łączącą wszystkie klasy. Bo czyliż każdy Anglik czytający Macaulay’a nie znajduje dowodów wymownie świadczących o
tym, iż ustalenie konstytucji było skutkiem ogólnych usiłowań narodu? Czyliż
nie musi miłować praw pod opieką których żyje, skoro się przekona o postępie,
jaki pod ich błogim wpływem kraj uczynił pod względem materialnym i moralnym.
Zresztą każdy bezstronny człowiek czytając to ciekawe dzieło odniesie wielką
pociechę, pociechę zwłaszcza potrzebną w czasach zwątpienia i apatii. Trudno w
historii nowszych narodów znaleźć drugą epokę przedstawiającą o tyle co tamte
zepsucia i nikczemności. Sądząc z powierzchownych oznak zdaje się, iż naród
angielski upada. Wszystko zapowiada bliski jego zgon. Klasy wyższe, rozwiązłe,
ministrowie nikczemni, członkowie parlamentu przekupni i monarchowie zaprzedani
Francji. Uczucie honoru i godności zastępuje hańba i bezwstyd. W życiu
prywatnym i publicznym chciwość i zła wiara panuje bez granic. Pomimo jednak tego
smutnego stanu Anglia ciągle wzrasta w potęgę i bogactwo. Instytucje jej
ustalają się, a duch publiczny coraz więcej nabiera dzielności i praktyczności.
Czyliż z tego przykładu nie można wyciągnąć tej zbawiennej przestrogi, iż nie
należy pochopnie i lekkomyślnie sądzić o społeczeństwach i rozpaczać o ich
przyszłości li z powodów powierzchownych?
Macaulay zapatruje się spokojnie
na wypadki. Przedzielony od czasów rewolucji przeszło przez półtora wieku wolny
jest od przesądów i nienawiści, jakimi się zwykle stronnictwa kierują. Nie jest
on alarmistą z natury i arystokratą ciasnego rozumu na podobieństwo Ksenofonta,
który fanatycznie nienawidził lud, i przekładał zbrodniczy porządek nad jego
rozruchy. Dlatego pisze historię z umysłem zdrowym i trzeźwym. Nie podziela
opinii radykalnych, lecz owszem, potępia takowe bezwzględnie, tak u ludzi
rewolucyjnych jako i wstecznych.
W dziele jego nie ma pompatycznych dytyrambów i
czczych wykrzykników, jakich zwykle pisarze partii używają. Opowiada wypadki
żywo i z rozmaitością umysłu artystycznego, który spostrzega najdelikatniejsze
różnice i takowe właściwie maluje. Podobnie jak znakomity mówca w parlamencie
stosuje się do usposobień swych słuchaczów i stara ich się ująć wszelkimi
sposobami, tak równie Macaulay z wielkim talentem
używa wszystkich swych zasobów umysłowych, aby na czytelnika wywrzeć skuteczny
wpływ i zaostrzyć jego ciekawość. Łączy zdolności wielkiego mówcy z talentami
pisarza i artysty. Jakkolwiek stylowi zbywa niekiedy na powadze i jędrności,
jednakże łatwość i potoczystość opowiadania, sąd trafny i charakterystyki osób
namalowane pędzlem delikatnym i żywym, stawiają dzieło jego w rzędzie
najlepszych historii.
Anglia jest ziemią klasyczną zdrowego rozsądku.
Wskutek tej skromnej władzy Burke w ocenianiu wypadków
dochodził niekiedy do przenikliwości proroczej, a w nowszych czasach Greg
kategorycznie przepowiedział następstwa ostatnich rewolucji. W tym względzie
jak i w wielu innych Macaulay jest wierny
usposobieniom swego narodu. Nie sądzi ludzi jako bohaterów lub świętych, lecz
przykłada do nich normę zdjętą z zwyczajnych stosunków życia. „Władza, mówi on,
nie należy do hipokrytów ani do surowych moralistów, lecz do ludzi, którzy z
zapałem dążą do wielkiego celu, a przy tym niesumienni są w wyborze środków”. Bez
wątpienia zasada ta nie dostarcza do sprawiedliwego ocenienia ludzi publicznych
i często krzyżować się musi z przepisami moralności. Lecz w kraju, w którym
życie polityczne wysoko jest rozwinięte, miłość władzy stanowi najmniejszą
wadę. Znakomici ludzie urodzeniem, majątkiem i nauką chętnie występują w
szranki polityczne a wejście do ministerium uważają za ideał swych usiłowań i
dążności. Pod wpływem tego usposobienia Macaulay
kreśli portrety, którym jakkolwiek zbywa na piękności moralnej, przedstawiają
jednakże realne figury. Czytamy w nich pobudki i żądze, mamy przed sobą żywe
osoby i dotykamy się ich wad i zalet.
Patrząc na wypadki z bliska, historia wydaje się
melodramatem lub komedią, a uważana z odleglejszego punktu przybiera formy i
charakter tragedii. Sądząc z bliska wnosić by można, iż ludzie kierują się li
namiętnościami i widokami egoistycznymi, a dzieje są tylko igrzyskiem swawoli i
przypadkowości, lecz sądząc z daleka ludzie wydają się jako narzędzia fatalnych
idei a historia jako system praw koniecznych, które kierują bezwzględnie
narodami i wypadkami. Skądże ta zmiana? Czyliż to pochodzi li z odleglejszej
perspektywy historycznej a przez to zwiększającej nasze złudzenia optyczne?
Teraźniejszość przedstawia się nam w drobnych
szczegółach, nie przewidujemy skutków dążności czasowych, nie umiemy naznaczyć
wypadkom przyczyn prawdziwych, sąd nasz jest gorączkowy i jednostronny, dlatego
patrzymy na świat nas otaczający namiętnie lub przesądnie i wyrokujemy o nim
według naszych chwilowych usposobień. Znakomici nawet ludzie mylnie sądzą o
czasie, w którym żyją. Wielki umysł Bossueta nie
potrafił ocenić doniosłości wypadków, jakie działy się w Anglii. Dzisiaj nie
można powtórzyć za nim zdania wyrzeczonego o narodzie angielskim w słowach
następujących: „Duńczycy i Saksoni popsuli w nim krew
dobrą, zostawioną przez ojców naszych”.
Jeżeli na wypadki w Anglii podczas XVII stulecia
zapatrywać się będziemy po szczególe, bez względu na ich związek i znaczenie
historyczne, to wydadzą się nam takowe bardzo drobne. Z namiętności i przesądów
ówcześnie panujących łatwo wywnioskować można, iż ludziom chodziło li o widoki
osobiste i że w narodzie obumarły uczucia patriotyczne. Najważniejsza epoka w
dziejach angielskich i najpłodniejsza w błogie skutki przedstawi się nam w
formie odrażającej i komicznej. Albowiem, cóż można sądzić o narodzie, w którym
zbrodniarz taki jak Titus Oates wymyśla spisek do
tego stopnia potworny i niedorzeczny, iż jak mówi Fox, gdyby nawet pochodził z
ust samego Katona, trudno byłoby uwierzyć w jego rzeczywistość, pomimo tego
zyskuje powszechne uznanie, a ofiary oskarżone przez niego giną na szafocie
przy oklaskach fanatycznego i przesądnego ludu, w którym ludzie frymarczący
opiniami politycznemu religijnymi, przychodzą do władzy i znaczenia w kraju?
Lecz jeżeli na tę epokę patrzeć będziemy okiem
historycznym Macaulay’a, naówczas wyda się nam bardzo
poważna i dramatyczna. Nie jest to bez wątpienia dramat grecki, w którym
bohaterowie posągowi uroczyście troczą naprzeciw fatalności, lecz dramat szekspirowski,
w którym występują obok ludzi z wielkimi namiętnościami, błazny, a obok
cnotliwych zbrodniarze. Ten, co lubi badać naturę ludzką w jej sile i
zboczeniach, w dziele Macaulay’a znajdzie bardzo
wiele ciekawych przykładów. Obok szlachetnych i wielkich charakterów zapozna
się z potworami i bufonami, jakich zwykle rewolucje i reakcje wydają.
„Nigdy nie dochodzi się tak daleko, mówi Cromwell,
jak wówczas kiedy się nie wie dokąd się idzie”. – Słowa te przyjąć można za
zasadę rządzącą w czasach rewolucji i kontrrewolucji. Są to chwile bardzo
smutne, gdyż w nich znika glos sumienia i ludzkości, a panuje ślepa namiętność
dochodząca aż do dzikości zwierzęcej. Rozum i umiarkowanie ustępują przed
szalonym gwałtem, który dopotąd niszczy dopóki się sam nie zużyje.
Rewolucje i reakcje należą do zboczeń chwilowych,
jakie narody w szale swych uniesień i nienawiści popełniają. Są ściśle z sobą
spowinowacone, zasilają się i utrzymują nawzajem. Prawa ich polarności są jedne
i te same. – Im gwałtowniejsza rewolucja, tym zjadliwsza reakcja, siły ich
działania zostają w stosunku prostym do siebie. U zenitu swej potęgi rewolucja
przemienia się w reakcją, a reakcja zaś w rewolucja. Wszystko co przechodzi
granice zwyczajnej naszej wiedzy zadziwia nas lub trwoży. Przyjmujemy z
bojaźnią wiadomość o nowej komecie, gdyż lękamy się aby nie zachwiała porządku
niebieskiego i nie zniszczyła naszej planety. Wdzięczni jesteśmy ludziom,
którzy na podobieństwo Laplace’a tłumaczą nam perturbacje niebieskie i
wykazują, że nie grozi nam z ich strony żadne niebezpieczeństwo. – Bez
wątpienia również wdzięczni bylibyśmy tym, którzy by odkryli naturę i prawa
naszych własnych zboczeń, i opisali powody, bieg i istotę rewolucji. – Lecz do
tego czasu świat historyczny nie znalazł swego Newtona, a tym samym zbywać musi
na Laplace’ach zdolnych wyjaśnić koleje i cel wszystkich perturbacji
historycznych. – Jednakże ktokolwiek chce zapoznać się wszechstronniej z
wpływem, jaki na siebie rewolucja i reakcja nawzajem wywierają, znajdzie w
dziele Macaulay’a bardzo rozliczne i ciekawe
przykłady.
Obok rozmaitych zalet, jakimi się dzieło Macaulay’a odznacza, ma jeszcze dla czytelnika ten wielki
powab, iż napotyka na wypadki i teorie podobne do tych jakie miały miejsce w
nowszych czasach. Wszystkie pytania poruszające i dwojące obecne społeczeństwa,
zajmowały także Anglię podczas XVII wieku. Również zastanawiano się nad tym, co
jest władza, jaki jej początek i atrybucje? Czym jest własność, jakie jej prawa
i komu ona się przynależy? Dążności były podobne, a różnica leży tylko w formie
i w powagach na jakie się powoływano. W tamtych czasach teorie Filmore’a i Hobbesa, Locke’a i Sydney’a odgrywały rolę podobną do tej, jaką zajmowały
później opinie Rousseau i de Maistre’a na stałym
lądzie. W miejsce komunistów występowali wyznawcy piątej monarchii, którzy
oczekiwali na przyjście Chrystusa i powszechne braterstwo. Zamiast przyznawać
na podobieństwo saint-simonistów prawo własności
zdolnościom, przyznawano je cnocie i moralności. Zamiast wzorować się na
sztucznych ideałach Plutarcha szukano w starym testamencie typów do
naśladowania. Pod wpływem tej jednostronnej dążności rewolucja francuska wydała
karykatury bohaterów greckich i rzymskich, a rewolucja angielska karykatury
kapłanów, patriarchów i proroków hebrajskich. Za czasów restauracji wielkie
damy, dandysi i ludzie porządku wyznawali opinie Hobbesa i przyklaskiwali
sztukom Wycherley’a i Congreve’a.
W świecie jaki one przedstawiają kobiety są mężczyznami rozwiązłymi,
bezwstydnymi, i okrutnymi, a mężczyźni zasługują na to aby byli skazani do Botany-Bay. Pisarze dramatyczni wystawiali cudzołóstwo nie
jako błąd lub zapomnienie chwilowe, lecz jako ideał życia, powołanie i wdzięk
człowieka wielkiego świata (the calling of a fine
gentleman). Śmieszność i wzgarda okrywały uczciwych mężów a powab i zasługa
bohaterów i bohaterki intryg i zepsucia.
Dzieło Macaulay’a
dostarcza wiele przykładów i dążności, które porównać można z usposobieniami
nowszych czasów. Z wielką przenikliwością maluje przyczyny i skutki różnych
aberracji religijnych i politycznych, dlatego rozwija w czytelniku zmysł
obserwacyjny a przeto uzdolnia go do lepszego osądzenia wypadków, których się
osobiście dotyka.
Ci, którzy przypisują początki rewolucji wielkiemu 4to
lub małemu 8vo czytając historię Macaulay’a
przekonają się, o ile podrzędny wpływ wywierają teorie polityczne na wypadki i
namiętności ludzkie. Widząc poważne interesy występujące w Anglii do walki,
zrozumieją, że nie zasady oderwane i logicznie rozprowadzone rządzą światem.
Pod względem moralnym wiek XVII w Anglii ciekawszym
jest od wieku XVIII we Francji. Idee religijne głęboko poruszając narodem
angielskim, nadały wypadkom trwalszą i wszechstronniejszą podstawę. Dlatego w
walce pomiędzy tronem a parlamentem chodziło nie tylko o zmianę formy rządu, ale
zarazem o ustalenie dogmatu religijnego i o system organizacji kościelnej.
We Francji teorie polityczne, jakkolwiek wzburzyły
namiętności i sprowadziły gwałtowne wypadki, to przecież tak silnie i
wszechstronnie nie poruszyły umysłami jak reformacja i rewolucja w Anglii.
Polityka wywołuje chwilowy zapał i poświęcenie, religia zaś wnika w całe nasze
jestestwo i przekształca go moralnie. Dlatego ruchy religijne zawsze są
poważniejsze od politycznych i większe zostawiają po sobie ślady w życiu
narodów.
W Anglii rewolucja i reakcja miały charakter
religijny – i pociągnęły za sobą skutki moralne daleko większe, aniżeli te
jakie miały miejsce we Francji. – Jakobini nie pozostawili po sobie śladów w
życiu praktycznym. Prócz ich teorii politycznych i strachu przed ich władzą,
nic innego po nich nie pozostało. Tymczasem wpływ purytanów do tego czasu
istnieje w Anglii i znaczne zaprowadził zmiany w wyobrażeniach i obyczajach.
Ludzie, jakich wypadki XVII wieku wywołały na scenę
publiczną w Anglii, jeżeli nie są wyżsi charakterem od tych, którzy przywodzili
w wieku XVIII we Francji, to niezawodnie, iż wady ich i zalety daleko są
skomplikowane, a przeto ciekawsze dla historyka i psychologa. – Rewolucja
angielska nie wylała się na zewnątrz na podobieństwo rewolucji francuskiej,
lecz zwolna rozwijała się dopóki nie przyszła do swej ostatecznej mety.
Restauracja nie nastąpiła wskutek przemocy obcej, lecz wskutek powszechnego
entuzjazmu narodu, a przeto swobodnie rozwijać mogła swe plany i dążności.
Dlatego stosunek rewolucji do reakcji, ich zawisłość i wpływ moralny daleko
wyraźniej i wszechstronniej pokazuje się w dziejach angielskich aniżeli
francuskich.
Jakkolwiek dzieło Macaulay’a
obejmuje wiele ważnych i ciekawych przedmiotów, nie mogąc jednakże o nich
traktować, ograniczamy się na krótkim zeszkicowaniu wpływu, jaki rewolucja i
restauracja moralnie i politycznie wywarła na naród angielski.
W wieku XVII najważniejszą rolę odgrywali w Anglii
Purytanie, dlatego chcąc poznać gruntowniej ówczesne czasy należy bliżej
przypatrzyć się ich usposobieniom i charakterowi. Wady ich i śmieszności łatwo
uderzają, i aby je dojrzeć nie potrzeba wielkiej bystrości umysłu. Za czasów
restauracji, służyły one za przedmiot dowcipu i złośliwej wzgardy. Literatura i
teatr szukały w nich tematu do zabawy i rozśmieszenia publiczności. Purytanie,
ludzie prości i nie naukowi, a jako sekta znienawidzeni, nie umieli się bronić
z zarzutów im czynionych i wystawieni byli na pastwę satyryków i pisarzów
dramatycznych. Przesada ich w pojedynczości ubioru, wymuszona powaga; ich
nazwiska hebrajskie, ciągłe mieszanie przy najmniejszej nawet sposobności zdań
z starego testamentu, pogarda, jaką okazywali dla nauk i dla najniewinniejszych
zabaw, stanowiły bez wątpienia niewyczerpany przedmiot dla dowcipu i satyry.
Lecz filozofii historii nie można uczyć się od ludzi dowcipnych, którzy w
najpoważniejszej rzeczy dopatrują strony komiczne i śmieszne. Ktokolwiek
bezstronnie sądzić chce o charakterze sekt religijnych i stronnictw
politycznych, wystrzegać się powinien potężnego wpływu dowcipu i ironii.
Ecco
il fonte del riso, od ecco il
rio
Che
mortali perigli in se contiene:
Hor
qui tener a fren nostro a desio
Ed esser cauti molto a noi conviene[1]
Tych, którzy wywołali wielki ruch w narodzie
angielskim, którzy kierowali jego sprawami w czasach zaburzeń i wojny domowej,
którzy ludzi prostych natchnęli odwagą i utworzyli z nich armię
najdzielniejszą, jaką dotąd Europa posiadała, którzy zachwiali tronem,
kościołem i arystokracją, którzy podnieśli potęgę Anglii do wielkiego
znaczenia, nie można uważać za zwyczajnych fanatyków. Obok śmieszności
zewnętrznych, główne ich wady pochodziły z jednoczesnych uczuć i wyobrażeń
religijnych.
Dziwić się nie można, iż ludzie, co przyjmowali nie
tylko ogólną władzę Opatrzności, lecz co w najmniejszym wypadku widzieli wolę
Boga, dla którego potęgi nic nie ma niepodobnego, uważali poznanie go, i
służenie mu na główny przedmiot i cel życia swego. Z pogardą odrzucali
zewnętrzne ceremonie, jakich inne sekty używały do oddania należnej czci Bogu,
gdyż im się wydawało, że tylko duszą podnieść się można do niego, a sercem
umiłować go prawdziwie.
Patrząc ciągle na Boga, czerpiąc natchnienia w jego
i potędze i majestacie uznawali rzeczy ziemskie za zbyt drobne i znikome. W
porównaniu z Bogiem wszystko wydaje się małym i niegodnym uwagi i przywiązania.
Dlatego odrzucali różnice i formy istniejące pomiędzy ludźmi, a jedyną wartość
i zasługę przypisywali łasce bożej. Z dumą spoglądali na panujących, bogatych i
księży, albowiem przypisywali sobie, iż skarby niebieskie posiadają w swych
duszach wyższe nad wszystkie marności świata.
To ciągle obcowanie, a raczej poufałość, z Bogiem
skrzywiła ich umysł i charakterowi nadała dziwaczną i śmieszną postać. Pod
jednym względem byli oni pokorni, pobożni, i entuzjaści, a pod drugim dumni,
wytrwali i obrachowani. Z największą uległością korzyli się przed swym Twórcą,
a z nieubłaganą zaciętością prześladowali swego panującego. Modląc się płakali,
dostawali konwulsji, słyszeli albo śpiewy aniołów lub straszne krzyki furii
szatańskich, lecz skoro przyszło sądzić króla, ci sami ludzie byli bez
wyrozumienia i pobłażania. Uważali się albo za wybranych, których Bóg powołał,
aby dali świadectwo o jego prawdzie i zapewnili jej panowanie na ziemi, lub też
za potępionych, od których Bóg z pogardą twarz swą odwrócił.
Lecz ci sami fanatycy, którzy przed chwilą
rozkoszowali w wizjach niebieskich, lub drżeli przed diabłami, skoro zajęli
miejsce w radzie, lub stanęli na placu boju nie pokazywali na swych twarzach
żadnego wzruszenia. Nad sprawami państwa obradowali z powagą i rozsądkiem najdoświadczeńszych senatorów, a z orężem w ręku walczyli
jak gdyby śmierć była dla nich przyjemnością a nie strachem!
W przedmiotach tylko religijnych dusza ich
doznawała wzruszeń – lecz łzy i śmiech, radość i smutek obce jej były dla
rzeczywistego świata. Entuzjazm przekształcił ich na stoików, uwolnił ich od
namiętności i przesądów zwyczajnych – i w pewnej mierze zrobił obojętnymi na
niebezpieczeństwo i zepsucie.
Z zapałem rzucili się w rewolucją, ponieważ sprawę
wolności uważali za sprawę religii. Jakkolwiek nie posiadali zwyczajów
eleganckich i punktu honoru, którymi się odznaczały, szlachta walcząca po stronie
Karola I, jakkolwiek nie znali znakomitych poetów i filozofów, jednakże
fanatyzmem pokonali wojska królewskie a zdrowym rozsądkiem i patriotyzmem
rozstrzygali najzawilsze pytania polityczne z korzyścią i chlubą dla swego
narodu. Dopotąd dopóki byli prześladowani z rezygnacją znosili wszystkie
nadużycia. Z Pisma Świętego wynosili pociechę, a wiara w Opatrzność dodawała im
odwagi i wytrwałości. Życie ich było prawdziwie religijne i moralne. Lecz skoro
zwyciężyli, dawniejsze cnoty znikły a zostały śmieszności i wady.
Przywłaszczyli sobie, jak mówi Samuel Butler, monopol świętości i w imię jego
prześladowali. Ukrywając pod maską hipokryzji i powagi, własne zepsucie,
potępiali w innych najmniejsze wady, nie jako cenzorowie przestrzegający
dobrych obyczajów, lecz jako szaleni fanatycy, których Bóg powołał na sędziów i
mścicieli grzechów ludzkich. Nie dosyć, że zakazali teatra, że potępili aktorów
jako nieprzyjaciół religii i moralności, ale prześladowali najniewinniejsze
rozrywki, tak jak gdyby chcieli nie tylko odebrać wyobraźni wszelką swobodę,
lecz ją nawet wypędzić zupełnie z stosunków ludzkich.
We własnym doświadczeniu i w cierpieniach udawanych
im przez panującą hierarchią kościoła anglikańskiego nauczyć się powinni byli
tolerancji i pobłażania.
Tymczasem po zwycięstwie przeszli zaciętością i
gwałtownością Lauda samego. Nie szanowali ani kościołów, ani grobów, ani
pamiątek narodowych, lecz wszędzie niszczyli zabytki sztuki i pomniki
starożytne.
Szaleni ci fanatycy, będąc w większości w
Parlamencie, postanowili, aby wszystkie obrazy galerii królewskiej
przedstawiające Chrystusa i Matkę Boską spalone zostały. Nowi ci ikonoklaści z
barbarzyńską brutalnością niszczyli nie tylko Nimfy i Gracje, arcydzieła dłuta
jońskiego i pędzla włoskiego, lecz z furią szaleńca targnęli się na
najniewinniejsze rozrywki. Za panowania tej fakcji fanatycznej naród angielski
jęczał pod największym terroryzmem, jaki sobie wystawić można, gdyż pod
terroryzmem religijnym i obyczajowym.
Natura ludzka dręczona długo przez gwałtownych
purytanów wybuchła za czasów restauracji i dała wolny popęd swym skłonnościom.
Odtąd lekkomyślne zabawy i zbrodnicze rozrywki zostały modą powszechną. Naród
znienawidziwszy obrzydliwy kant purytański, i podejrzewając wszystkie pretensje
do życia świętego, chętnie przyklaskiwał wesołym i rozpustnym występkom.
Dawniejsze spory teologiczne i polityczne zastąpiła
rozwiązłość i została przedmiotem nie tylko rozmów i zabaw lecz środkiem do
honorów i urzędów. Zepsucie klas wyższych zarażało niższe warstwy społeczeństwa.
Poezja podniecała namiętności, filozofia niszczyła zasady, król panujący dawał
przykład rozpusty, a duchowieństwo wtórowało im swymi niewolniczymi naukami.
Pod wpływem zepsucia znikły przymioty łagodzące błędy popełniane przez wyższe i
gwałtowniejsze natury. Szlachetność, czułość i rycerska delikatność, które
bardzo często stroją występki w formy cnoty, ustąpiły miejsca bezwstydowi i
rozpuście. Sofisteria epikurejska i przewrotność cyniczna zatruły umysł i
serce, a z nimi obyczaje prywatne i publiczne.
Historia zwłaszcza sławnych ludzi, pokazuje do
jakiego stopnia doszło zepsucie w owych czasach. Pewien szlachcic dobrej
familii przywiązuje się do króla, który uwodzi jego siostrę, i następnie
wskutek jej i własnej hańby przychodzi do bogactw i godności. Później za
wszystkie dobrodziejstwa okupione sromotą odpłaca się najczarniejszą
niewdzięcznością i zdradza tego, któremu winien był swe wyniesienie. Lecz
Churchill, a później Marlborough sławny, nie stanowi wyjątku w tym
społeczeństwie zepsutym. Mnóstwo jest osób godnych jego towarzystwa. Godolphin, Oxford, Danby,
półśrodkowy Halifax i Sunderland apostata należą do tej samej co i on
kategorii.
Łatwo pojąć, iż w podobnym stanie moralności ludzi
niepodległych, upodlenie daleko większe musiało być u tych, którzy zawisnąć od
rządu, miejsca swe zawdzięczali uległości i serwilizmowi. Do tego czasu
sądownictwo angielskie ze wstrętem wymawia imiona Jonesa, Seroggsa,
Jeffriesa, Northa, Wrighta, Sawyera, Williamsa i Showera, którzy z niezrównaną podłością i sromotą zeszpecili
jego roczniki.
Patrząc na ówczesną Anglię, zdaje się, iż mamy
przed sobą świat odarty z uczuć ludzkości, prawdy, honoru i wstydu. Ludzie
zwłaszcza publiczni posunęli do tego stopnia przewrotność, iż człowiek uczciwy
wolałby chętniej żyć pomiędzy diabłami Miltona, aniżeli pomiędzy nimi.
Jakkolwiek wszystkie klasy skaziło zepsucie,
jednakże ci którzy wyłącznie zajmowali się polityką stanowili najgorszą część
tego zepsutego społeczeństwa. Prócz wpływów rozszerzających ogólne zgorszenie,
wystawieni oni jeszcze byli na inne im samym tylko właściwe. – Ich charakter
kształcił się wśród częstych rewolucji i kontrrewolucji. W przeciągu kilku lat
byli świadkami licznych zmian w urządzeniach kościelnych cywilnych i
politycznych. Widzieli anglikanów prześladujących purytanów i purytanów
prześladujących anglikanów. Widzieli upadek i restauracją monarchii
dziedzicznej długi parlament piastujący po trzykroć najwyższą władzę i po
trzykroć rozpędzany wobec oklasków i radości ludu. Patrzeli na wyniesienie i
upadek spokojny nowej dynastii. i na własność rozdzieraną przez różne
stronnictwa.
W czasach, w których opinie i instytucje ulegają
częstym zmianom, trudno wymagać od ludzi przekonań stałych. Nie mogą się
przywiązać do żadnej formy rządu i partii, gdyż panowanie takowych jest krótkie
lub niepewne. Zaledwie rząd powstanie aliści natychmiast podnosi głowę fakcja
obala go i ogłasza nowe zasady. W stanie anarchii trudno aby się utworzyły
poważne stronnictwa i trwały długo, dlatego związki pomiędzy ludźmi
politycznymi są słabe i krótkie. Ci, którzy przed chwilą podpisują odezwy,
radzą wspólnie, przywodzą klubom lub stoją na czele rządu, wkrótce los ich
rozdziela, a nienawiść przemienia na najzaciętszych wrogów. W podobnych
okolicznościach góruje uczucie konserwatyzmu i każdy się ogląda skąd wiatr
wieje aby uniknąć burzy. Ludzie polityczni zostając w styczności z rozmaitymi
fakcjami, nabierają wielkiej zręczności do ich obejścia i użycia. Z
zadziwiającą bystrością umieją ocenić położenie każdej chwili i z niej
korzystać. – Przenikliwość staje się u nich prawie instynktem dlatego
przewidują z nadzwyczajną trafnością wypadki, i zawczasu opuszczają upadające
sprawy a trzymają się tryumfujących.
Bardzo często porównują politykę z grą w szachy
czasach zwłaszcza rewolucyjnych, ludzie publiczni są zręcznymi i niesumiennymi
graczami, którzy opinie, interesy kraju uważają za narzędzia swych osobistych
widoków. Pomyślność stanowi główny cel ich usiłowań dążności. Nie szanują ludu,
gdyż byli świadkami najohydniejszych jego zmian i najpotworniejszej zdrady. Nie
przywiązują się do żadnej partii, albowiem znają jej ukryte i nieczyste
zamiary. Ryszard Cromwell opuszczając Whitehall,
zalecał swym ludziom, aby przede wszystkim pamiętali o dwóch kufrach stojących
w jego gabinecie. Na zapytanie co one zawierają, odpowiedział: ani mniej, ani
więcej jak życie i majątki dobrego ludu angielskiego. Były one napełnione
adresami z różnych stron kraju, okazującymi radość i przywiązanie do nowego
porządku rzeczy. Lecz ci sami ludzie, którzy przed chwilą z tryumfami
przyjmowali nowego Protektora, wkrótce zaraz potem przyklaskiwali jego
upadkowi. W podobnym stanie zwątpienie i ironia ogarnia umysły; tak ten co
przychodzi do władzy jak równie i ten co z niej ustępuje czci jedyną siłę na
świecie to jest szczęście i przypadkowość.
Dryden charakteryzując hrabiego Shaftsbury
mówi, był to potwór i zarazem wielki człowiek. To samo zdanie zastosować można
do wielu ludzi znakomitych jakich czasy rewolucyjne wydają. Z jednej strony ich
szatańska przewrotność i chytrość, przestrasza nas, a z drugiej strony ich
bystrość i przytomność umysłu wywołuje w nas podziw i uwielbienie.
Czytając dzieła polityczne Machiavellego pomimo
woli wstręt ogarnia duszę naszą, potępiamy jego zasady przewrotne, lecz trudno
abyśmy mu odmówić mogli wielkiego talentu i nadzwyczajnej bystrości umysłu. –
Tak również czasy rewolucyjne wydają Machiavellemu praktycznych, którzy pod
względem moralnym są potworami, a pod względem zdolności i energii umysłowej
wielkimi ludźmi. Za panowania Karola II szerzyło się zepsucie w narodzie, do
którego dwór i klasy wyższe dawały zachęty złym swym przykładem i wolnymi
obyczajami. Ci, którzy chcieli przyjść do władzy, lub zaskarbić sobie łaski u
króla, przyjęli za zasadę życia następujące słowa Rochestera:
Co chcesz? Im więcej mam wad, tym lepiej jestem widziany u dworu. – Wskutek
tego zgubnego wpływu demoralizacja tak głęboko wkorzeniła się w życie
publiczne, że zaledwie przy końcu XVIII wieku jej ślady zacierać się poczęły.
Z tej słabej i krótkiej szkicy
obyczajów narodu angielskiego łatwo wnosić możemy o kierunku i usposobieniu
namiętności za czasów rewolucji i restauracji. Purytanie w imię pozornej
świetności gwałtem chcieli zaprowadzić moralność surową i zimną. Potępiając
najniewinniejsze zabawy, nie folgując najmniejszej swobodzie umysłu i serca,
obdzierali naturę ludzką z jej najistotniejszych przymiotów. Za czasów
restauracji popędy długo tłumione wybuchły z gwałtownością i szukały
zaspokojenia w zbytkach i rozpuście.
Wszystkie cnoty, jakie Purytanie zalecali, zostały
później odrzucone i wzgardzone. Pobożność, czystość obyczajów, szanowanie
danego słowa, za czasów restauracji zastąpiły wszeteczeństwo, rozwiązłość i zła
wiara. Purytanie chcieli przemienić człowieka na martwą mumię, a restauracja
odzierając go z godności i szlachetności, zrobiła z niego istotę potworną.
Narody na podobieństwo fal Oceanu ulegają prądowi,
który początkowo nieznaczny wzrasta potem w siłę i kruszy wszystkie przeszkody.
Prądem tym za czasów rewolucji był fanatyzm religijny, którego geniusz Cromwella
umiał opanować i użyć, a za czasów restauracji zepsucie kołysało swymi
rozkoszami słabego i lekkomyślnego Karola II.
Nie tylko rozum słucha niezmiennej logiki, lecz i
namiętności mają swoje prawa konieczne według których postępują. Z tą tylko
różnicą, że ostateczności do jakich teorie dochodzą mieszają wyobrażenia, kiedy
zaś ostateczności dotyczące moralności wzruszają całą naszą istotę i robią ją
albo szlachetną lub potworną.
Wskutek tego Purytanie posuwając zasady swe do
ostatecznych następstw w imię jednostronnej moralności, gwałcili i zabijali
naturę ludzką, a restauracja zaś hołdując jedynie potrzebom ciała, niszczyła
instynkty wznioślejsze i szlachetniejsze. Po obydwóch stronach ostateczności
doszły do tych samych wypadków, a u kresu swego rewolucja i reakcja połączyły
się w swych celach i środkach.
Tym samym sposobem postępowały teorie polityczne:
Jakub I w formie bardzo subtelnej skreślił zasady monarchii z łaski bożej.
Według jego opinii istnieje różnica między królem in abstracto
i in concreto. – Pierwszemu wolno robić wszystko co mu się podoba, drugi
zaś powinien rządzić według praw istniejących, lecz do tego prócz sumienia nic
go innego nie zobowiązuje. On sam chętnie skłaniał się panować według ostatniej
zasady z tym tylko warunkiem, aby naród nic nie wymagał od niego, gdyż
zaprzeczać władzę królowi jest to samo, co poddawać w wątpliwość władzę Boga.
Biskupi przyjęli tę naukę i z wielką skwapliwością ją rozszerzali.
Prezbiterianie, drobna i znaczna część wyższej szlachty, a z nimi większa część
narodu wyznawała zasady później sformułowane w sposób jasny i dobitny przez Shaftsbury’ego.
„Uważam, mówi on, teorię monarchii z łaski bożej za
niebezpieczną i przeciwną wszelkiemu dobremu rządowi. Albowiem, jeżeli ona jest
prawdziwą, wówczas nasza wielka karta jest niepotrzebną, a nasze prawa zależą
od dobrej woli króla. Skoro przyjmiemy zasadę z łaski bożej wtenczas monarcha
będzie nieograniczony, a my stracimy prawo przyzwalania podatków, wszystkie
nasze swobody, tytuły, przywileje Izby wyższej i niższej, i całe nasze mienie
zawisnąć będą nie tylko od interesu, ale od kaprysu i widzimisię korony. Każdy
co szczerze wierzy w tę naukę, powinien natychmiast oddać królowi to wszystko
co posiada”. Pomiędzy Independentami jedni szukali wzorów politycznych u Greków
i Rzymian, inni w Starym Testamencie, lub spodziewali się przyjścia Chrystusa.
W jednym tylko względzie byli zgodni, to jest w nienawiści władzy królewskiej,
lecz skoro udało im się zaprowadzić rzeczpospolitą natenczas rozpadli się na
różnorodne partie bez wpływu i dzielności, które Cromwell widząc, że z takimi
anarchicznymi żywiołami rządzić nie podobna, łatwo owładnął i zniszczył.
Narody zmęczone długim bezrządem rewolucyjnym z
zapałem przyjmują wszelki porządek, który im przynosi spokój i bezpieczeństwo.
Chętnie zrzekają się dawnych praw, z łatwością zapominają wyrządzonych sobie
krzywd, a poddają się pierwszemu lepszemu, który potrafi się utrzymać przy
władzy.
Po wielkich rewolucjach następuje zwykle upadek
moralny. Ludzie strudzeni ciągłą walką, przestraszeni gwałtownością opinii i
partii, tracą wiarę w zasady polityczne a całym gardłem żądają silnej władzy i
porządku. W tych czasach powstają teorie przemawiające do najniższych
skłonności ludzkich. Godność sponiewierana w życiu, najświętsze swobody
nadużyte i zużyte, nie mają powabu dla umysłów. Czasy podobne sprzyjają
alarmistom, którzy korzystając z chwilowego strachu i fatygi społeczeństw
ogłaszają najpotworniejsze zasady.
Z wszystkich metafizyków i teologów politycznych,
jakich dotąd wydały czasy rewolucyjne najkonsekwentniejszym był Hobbes. Pojęcie
władzy absolutnej rozprowadził racjonalnie i wyciągnął z niego ostateczne
następstwa.
Według niego poddani winni bezwzględnie
posłuszeństwo królowi bądź to czy on jest żydem lub mahometaninem. Za czasów
restauracji teoria ta brutalna i niemoralna była w modzie, a jej zasady
podzielały tak wielkie damy, jako też ludzie stanu.
Disraeli w dziele swym słusznie noszącym tytuł Ciekawości
literackie mówiąc o niektórych szczegółach życia Hobbesa wystawia go do
tego stopnia bojaźliwym, iż w nocy obawiał się sam przebywać w pokoju. Cóż więc
dziwnego, że w duszy tak drażliwej strach powszechnie panujący znalazł przystęp
i zyskał odgłos?
Na szczęście swe Anglia nigdy nie podzielała
absolutnych teorii, i nie goniła ze ścisłością logiczną. Naród ten praktyczny
lubił przede wszystkim axiomata media,
o których mówi Bacon, i pragnął takowe urzeczywistnić w prawodawstwie i
konstytucji. Podobnie jak za czasów rewolucji Rzeczpospolita była chwilowym
przejściem, które rozburzone namiętności wywołały, tak również podczas
restauracji dopotąd opinie Hobbesa panowały, dopóki strach i nienawiść dla
rewolucji istniały. Lecz skoro naród powrócił do dawnej rozwagi, spostrzegł
natychmiast ich niebezpieczeństwo i ze zwykłą sobie energią stawił im opór.
Pomimo zaburzeń rewolucyjnych naród angielski
wierny pozostał formie monarchicznej, uważał ją zawsze za kamień węgielny swych
instytucji, i za sankcją konieczną i zbawienną w swych urządzeniach
politycznych. Dlatego nie pojmował władzy abstrakcyjnie, która odarta z
wszystkich tradycji i stosunków jest tylko czczym symbolem zdobiącym skronie
pierwszego lepszego dyktatora.
Wskutek rewolucji Anglia moralnie upadła bardzo
nisko. Zepsucie doszło do tak wysokiego stopnia, iż trudno znaleźć podobną
epokę w dziejach nowszych narodów – lecz politycznie nie była bałwochwalczynią
władzy jako władzy.
Z dwóch względów rewolucja wywarła bardzo zbawienny
wpływ na naród angielski. Ulegając przez długi czas despotyzmowi militarnemu
znienawidził dyktaturę i wojsko. Klasy zwłaszcza wyższe, które najwięcej
ucierpiały za rządów świętych Purytanów czuły odrazę do wojska stałego i
najsilniejszą stawiały opozycję jego utworzeniu. W sto lat jeszcze po upadku
Cromwella torysi wystawiali wojsko jako narzędzie rewolucyjnej tyranii.
W wieku XVII naród szukał właściwej formy
politycznej dla swych nowych stosunków. Monarchia średniowieczna nie
odpowiadała jego potrzebom, nie dawała dostatecznych rękojmi dla nowych
interesów i dążności. Dlatego chciał jej nadać formę właściwszą i zgodniejszą z
duchem czasu. Jakkolwiek namiętności chwilowo za daleko go uwiodły, nie
zamyślał przecież zniszczyć monarchy i szlachty. Rewolucja przeto angielska nie
wywarła tak zgubnego wpływu, jak rewolucja francuska, która wyrwała wszystkie korzenie
instytucji monarchicznych, a na ich miejscu postawiła oderwaną ideę władzy.
Geniusz Cromwella z łatwością pokonał wojska
królewskie i owładnął różne partie. Sumienie jego purytańskie nie wahało się
uwięzić i skazać na śmierć Karola I. Żelazna jego dłoń trzymała w
posłuszeństwie kraj cały. Lecz skoro przyszedł do władzy pokazała się jego
niemoc, gdyż chciał rządzić legalnie, a nie mógł. Używał wszelkich możliwych
kombinacji, aby otrzymać parlament powolny swym widokom, a zawsze natrafiał na
opozycją przypominającą mu jego nieprawne wyniesienie i stawiającą opór jego
dowolności. Rewolucja angielska targnęła się tylko na osobę królewską, a
pozostawiła wszystkie instytucje monarchiczne niewzruszone. Ze śmiercią
Cromwella duch rewolucyjny zakończył swe panowanie a naród wkrótce potem z
powszechną radością i zapałem witał Karola II.
Za życia jeszcze ojca Ryszard Cromwell,
zastanawiając się nad swym przyszłym rządem, zdefiniował go w sposób
następujący: mierność ozłocona, coś półśrodkowego pomiędzy głową w obłokach a
nogami w błocie. I w istocie spełniły się te słowa. Zaledwie przyszedł do
władzy poniżył godność osobistą i narodu. Od parlamentu zażądał zapłacenia
długów, a od Mazariniego pożyczki pieniędzy. Rząd
podobny trudno, aby mógł zyskać szacunek i powagę dlatego upadł wskutek własnej
niedołężności bez nauki i oporu.
Karol II, przepędzając czas w rozkoszach w Breda
nie spodziewał się, aby wypadki tak prędko powołały go na tron. Potęga jego
była osłabiona, Izba niższa rządziła samowładnie krajem, a lud z uległością
słuchał formuł republikańskich. Lecz restauracja nastąpiła tak nagle i z tak
wielkim zapałem, iż według Locke’a Karol II uważał ją
za coś cudownego.
Z prawdziwie serdeczną radością przyjmował naród
powracającego Karola II. Koleje jego familii, śmierć heroiczna ojca, własne
jego cierpienia i romantyczne przygody dodawały uroku jego osobie i robiły z
niej przedmiot powszechnego uwielbienia. Za jego powrotem czuł się kraj wolny i
zabezpieczony od anarchii. Wszystko zapowiadało błogą przyszłość. Spodziewano
się, iż król powszechnie kochany potrafi ułagodzić dawne boleści pojednać
zwaśnione partie i ustalić pożądany pokój, iż sam przechodząc przez kolei tyle
i przypatrując się rozmaitym stronom życia skorzystał z smutnego doświadczenia
i rządzić będzie rozważnie według praw istniejących. Lecz na nieszczęście Karol
II posiadał tylko przymioty cechujące towarzyskiego człowieka. Dowcip,
przyjemne maniery, talent konwersacji powabnej i żywej zastępowały u niego
wyższe i potrzebniejsze zdolności polityczne. Rozpusta i lekkomyślne zabawy
osłabiły w nim uczucie moralności honoru i sławy. Uważał wszystkich ludzi za
sprzedajnych, z tą tylko różnicą że rozumniejsi i zdolniejsi wyżej cenią swe
mniemane cnoty. Wszystko to, co zdobi i uszlachetnia człowieka, straciło u
niego znaczenie. Miłość Boga, ojczyzny, familii przyjaciół wydawała mu się
czczym frazesem, maskującym interes osobisty. Wstyd i honor były tym dla niego,
czym jest światło i ciemność dla ślepego. Nie posiadał ambicji wyższej, a
interesy państwa go nudziły. Mało go obchodziła teoria patriarchalnego rządu i
nauka o prawie z łaski bożej. Nie mając zasad moralnych i politycznych
pozostały mu gusta i chwilowe wrażenia, którymi się rządził. Pragnął on władzy
absolutnej nie dlatego, aby panować wszechwładnie na podobieństwo Ludwika XIV
lub Henryka VIII, lecz aby samowolnie i bez żadnego oporu używać wszystkich
zasobów kraju i nimi zaspakajać swe fantazje.
Jakub II, którego słusznie Chateaubriand nazywa
człowiekiem surowym i słabym, upartym i fanatykiem, lubił władzę i rządy.
Śmiało powiedzieć można, iż był on uosobieniem teorii Hobbesa i chciał
absolutnie rozrządzać sumieniem i majątkiem swych poddanych.
Dwaj ci monarchowie, z których jeden lubieżny i
lekkomyślny, a drugi uparty i suchy utopista, stanęli na czele Anglii i okryli
ją hańbą i poniżeniem. Targnęli się na najświętsze prawa i na najdawniejsze
swobody. Obrażając honor interesy i usposobienia narodu rozpoczęli reakcję nie
tylko przeciwko nowym dążnościom, lecz przeciwko historii i wpływowi wieków. Za
ich panowania naród angielski przeszedł przez wszystkie możliwe stopnie
poniżenia i upodlenia.
Z początku restauracji prześladowania prezbiterian,
jako twórców rewolucji, przyjęte były z powszechnymi oklaskami. Lecz skoro rząd
sprzedał Dunkierkę Francji, skoro wypowiedział wojnę Holandii i został
niewolniczym narzędziem Ludwika XIV, naówczas powstała niechęć przeciwko
Karolowi II, która wywołała wielką i silną opozycję.
Naród, widząc swe poniżenie, z żalem spoglądał na
świetną politykę Cromwella. Wówczas pierwsze miejsce zajmował pomiędzy
państwami, a teraz wymazany prawie z ich rzędu same zniewagi znosić musi. Prócz
hańby i prześladowań na większe jeszcze próby wystawiła go zaślepiona reakcja.
Wszystkie najważniejsze swobody jako to: sąd przysięgłych, przywileje
municypalne, wolność osobista których początek ginie w wiekach, zagrożone
zostały.
Po zgwałceniu praw cywilnych i politycznych
przyszła kolej na protestantyzm i kościół anglikański, którego Jakub II
zniszczyć usiłował. Odtąd w najspokojniejszych ludzi wstępuje obawa, a kraj
widząc niebezpieczeństwo, jakie mu zagraża, skupia swe siły, zapomina o
klęskach dawnych walk i gotuje się do boju. Sekty zostające do tego czasu w
niezgodzie łączą się, biskupi podają rękę prezbiterianom, kwakrom i różnorodnym
dysydentom. Wobec niebezpieczeństwa wspólnego, protestantyzm zapomina o dawnych
różnicach dogmatycznych i formuje jedne poważną unię. Kościół anglikański,
wyznający dotąd naukę biernego posłuszeństwa, przyjmuje zasady oporu a biskupi
z uczniów Filmore’a i Hobbesa przechodzą na
konspiratorów i buntowników. Podobny ruch dzieje się między stronnictwami
politycznymi. Torysi, Wigowie i niedobitki republikańskie zawiązują się w jedno
stronnictwo, które powołuje Wilhelma III na tron.
Podobnie jak restauracja nastąpiła spokojnie i z
powszechnym zapałem, tak równie sławna rewolucja 1688 odbyła się bez walki i
rozlewu krwi. Jakub II zdradzony przez własne dzieci, opuszczony od wojska,
ministrów i pochlebców na wygnaniu szukał przytułku. Sromotny jego upadek
wymownie zaświadcza o tym, iż rządy nie mogą stać potężnie i trwale na
apostatach i ludziach przekupnych.
Bardzo słusznie naród angielski rewolucję 1688
nazywa sławną, gdyż od niej datuje się epoka jego swobód legalnie uznanych,
postęp handlowy i przemysłowy. Bardzo słusznie stawia Wilhelma III pomiędzy
największymi swymi panującymi, gdyż wyrwał go z poniżenia politycznego i zrobił
jego potęgę groźną a imię sławnym.
Przypatrując się bliżej charakterowi Wilhelma III
trudno, aby nie uznać podobieństwa w portrecie namalowanym przez Mackintosha.
„Podziwiam, mówi on, piękność moralną, prostotę,
użyteczność, stałość, mądrość, odwagę spokojną i wytrwałość śmiałą tego
człowieka bez szarlatanizmu i tego bohatera bez okazałości. Szczególnym
sporządzeniem woli boskiej dopinając swego osobistego celu i zaspakajając swą
ambicję, stawał w obronie najświętszych praw człowieczeństwa. Duma i patriotyzm
zlały się w nim w jedną zasadę i dążyły za pomocą tych samych środków do
jednego celu. Mądrość jego nieustraszona wybawiła Holandię, uwolniła Anglię i
wyrwała Europę spod panowania Ludwika XIV. Życie jego stanowi całość zupełną i
harmonijną. Co za wielkie szczęście! Jakąż to nieugiętą uczciwość posiadać
musiał ten człowiek, który przez 30 lat postępując jedną drogą, nie tracąc
odwagi, nie cofając i nie ustępując o krok umiał pomimo fakcji, przygód losu i
niechęci ludu utrzymać wolność w wewnątrz a bezpieczeństwo na zewnątrz. Czyliż
to nie jest godnym podziwienia? W wieku prześladowań
jest on religijnym pobożnym i filozofem i tolerantem. Bohater ten jest tak
prosty jak Marcus Aureliusz. Zasługi Wilhelma dla Europy daleko większe są,
aniżeli te, jakie mu zwykle przyznają. Zamiast zwiększać swe czyny, podnosić
ich wartość, to on je ukrywa, zasłania i zmniejsza. Wady jego nawet sprzyjają
mu, gdyż wstrzykują pochód zwycięski Ludwika XIV. Jest on duszą wielkiego
aliansu, który stawia opór temu wszechwładnemu monarsze. Eugeniusz i
Marlborough zbierają sławę z owoców, które on zasiał i pozbawiają go nagrody
przynależnej jego rozległej przenikliwości. Prócz Washingtona nie znam nikogo
innego w historii z którym by można go porównać. Przymioty obydwóch były daleko
więcej poważne aniżeli świetne. Obydwa odznaczali się zdrowym rozsądkiem,
prostotą charakteru, miłością kraju i naiwnością heroizmu. Opatrzność wybrała
obydwóch a wziąwszy ich za rękę kazała im wyrwać ludy z niewoli. Washington
urodzony w rzeczypospolitej, która swobodnie rozwijać się mogła pośród pustej
przestrzeni, mógł dać dowody bezinteresowności takiej jakiej okoliczności nie
pozwalały Wilhelmowi okazać. Rzeczpospolita angielska znikła w pośród burz
domowych. Wilhelm walczył z najpierwszymi wodzami, przezwyciężył największe
trudności polityczne i dał świetne dowody swych wyższych zdolności wojskowych i
politycznych”.