„Czas” z 24 grudnia 1930 r., s. 2.
Takim świętem było dla Ziemi narodzenie się Zbawiciela. W pewnym momencie swej liturgii na Boże Narodzenie Kościół wznosi okrzyk radości słowami św. Pawła: Apparuit benignitas et humanitas Salvatoris nostri Dei, „Okazała się dobroć i ludzkość Zbawiciela naszego Boga”. Gdy chrześcijanin wzbudza akt wiary na widok Żłóbka, że to Bóg zjawił się w ciele dziecięcym, to pierwsze, co wyczytać musi z tego cudu – to dobroć i ludzkość Bożą. Kontemplacja Betlejem to najwymowniejsza lekcja humanitaryzmu, respektu dla człowieka, dla którego człowiekiem stało się Słowo Boże. Nawet niewierzący nie będą mogli zaprzeczyć, że z chrześcijańskiego ducha żywił się każdy prawdziwy humanitaryzm, że chrześcijański dogmat był przynajmniej jego symbolem.
Uznają tę prawdę najzawziętsi w naszych czasach nieprzyjaciele chrystianizmu, ateiści bolszewiccy. Jawnie to wyznają, że nienawidzą go właśnie za to, iż głosi miłość bliźniego, dobroć, przebaczenie, poszanowanie ludzkiej jednostki, a cnoty te, ich zdaniem, paraliżują aktywność proletariatu w walce klasowej. I mszczą się na chrześcijaństwie okrutnie właśnie za ten jego humanitaryzm. To nie paradoks – to się jawnie pisze i mówi. W tych dniach, kiedy w świątyniach chrześcijańskich po całym świecie będzie rozbrzmiewał ów refren: „okazała się dobroć i ludzkość Zbawiciela” – w bezbożnych obchodach będą się zrywały okrzyki: „Precz z tym całym sentymentalizmem!”
Gorsza rzecz, że „dobroć i ludzkość” spotyka się ze wzgardą także gdzie indziej, także w obozach i środowiskach bolszewizmowi wręcz przeciwnych. W człowieku, którego Bóg usynowił, wszędzie drzemie zwierzę, a zwierzęcia naczelny instynkt – to walka o byt, o żer, zwierzęcia ludzkiego jeszcze – walka o władzę. Wojna szczególnie te instynkty rozpętała i dotąd nie dają się one uśpić. Okrucieństwo, w ateistycznej Bolszewii uczucie dominujące w walce z „kontrrewolucją”, gdzie indziej także podnosi głowę. Uważa się je za środek właściwy do osiągania zbożnych celów. Wiemy jak szeroko stosowane było przez faszyzm. Kiedy jego wódz mówił: „dla nieprzyjaciół naszych mamy tylko nienawiść i siłę” – to nikt nie wątpił, że to język daleki od języka Ewangelii. Zapewne nic wspólnego z „dobrocią i ludzkością” chrześcijaństwa nie mają czyny i zapowiedzi czynów wśród wzrastających zastępów zwolenników Hitlera w Niemczech. No, ale to „wojna”, a humanitarne zasady prowadzenia wojny wygłasza się i spisuje tylko na pokojowych kongresach… Lecz oto i w stosowaniu sprawiedliwości okrucieństwo powraca do praw dawnych. Coraz to słyszymy o pewnych praktykach, których spokojna i mądra Temida XX wieku uczy się u okrzyczanych trybunałów Inkwizycji średniowiecznej…W naszych czasach tortury wszelkie są tym wstrętniejsze, że się obłudnie zapewnia, że ich procedura sądowa nie zna…
Okrucieństwo – antyteza chrześcijańskiej dobroci i ludzkości – idzie na świat chrześcijański z „wiatrem od wschodu”. Chrześcijaństwu grozi zaraza duchowa, podobna czy nawet gorsza od tej, jaka wionęła na nie z barbarzyńskiej Germanii we wczesnym średniowieczu. Chrześcijaństwo i ten powiew pokona. Ale czy tymczasem nie cofniemy się o wiele kroków wstecz w drodze urzeczywistniania w sobie chrześcijańskiego humanitaryzmu? „Święto ludzkości i dobroci” powinno by nam nasunąć jakieś refleksje na ten temat. Ze złem w stosunkach ludzkich walczyć trzeba – i tu dalecy jesteśmy od tołstojowskiej egzegezy Ewangelii – walka niekiedy nie da się ograniczyć do samego kaznodziejstwa, lecz trzeba będzie użyć fizycznej siły. Szkodników ogólnego dobra trzeba obezwładnić i izolować. Ale jakże przy tym trzeba się strzec okrucieństwa, wyrafinowania
Przy tradycyjnym, wigilijnym opłatku zasiądziemy otoczeni wieńcem serc młodych, dziecięcych. Do nich widok Dzieciątka w gronie najsilniej przemawia. One Jego głos najlepiej rozumieją. Szczęśliwi będziemy, jeśli uczuć „dobroci” w tych sercach nie stłumimy przeciwnym przykładem. Może z dzisiejszych dzieci wyrośnie pokolenie, któremu danym będzie oglądać wcielenie Bożej dobroci nie w jednym Dziecięciu tylko, ale w obyczajach wszystkich ludzi i zorganizowanych społeczeństw.