Artykuł
Anglia a Francja i Polska

W ogólnym przekonaniu polityką Anglii rządzi opinia publiczna, której prądy mają kierować samowładnie losami tego państwa. Przekonanie to jest mylne. Zdaniem osób kompetentnych, wpływ opinii publicznej na kierunek polityki angielskiej jest tylko pozorny. Prawdziwe kierownictwo leży w innych rękach. W Anglii, jak wszędzie, prądy opinii publicznej płyną często na oślep, w fałszywym kierunku, wprost przeciwnym nieraz najżywotniejszym interesom tego kraju i zawieść mogą nawę państwową na bezdroża, gdzie z łatwością mogłaby się rozbić. Ale na szczęście Wielkiej Brytanii czuwa nad jej bezpieczeństwem pewna siła wyższa, którą nazwiemy duchem opiekuńczym Anglii i która w stosownej chwili, zręcznym posunięciem steru, nawę brytyjską na właściwą drogę naprowadza i tak od zguby ją wybawia. Tym tłumaczyć można pozorne sprzeczności i niekonsekwencje tej polityki, jak również fakt, że z najtrudniejszego położenia Anglia wychodzi zawsze ostatecznie zwycięsko.

Siedliskiem prawdziwego kierownictwa angielskiej polityki nie jest ani gabinet, ani parlament angielski, które powodują się najczęściej, jak to zwykle bywa przy dzisiejszym ustroju parlamentarnym, mniej lub więcej względami partyjnymi. To siedlisko mieści się w Sztabie Generalnym Admiralicji angielskiej, depozytorki wielkich tradycji brytyjskiej polityki. W artykule pt. Prądy polityki angielskiej, umieszczonym w „Tygodniu Polskim” z 28 stycznia i 4 lutego br., podaliśmy kilka przykładów wykazujących w sposób charakterystyczny interwencję ducha opiekuńczego Anglii, w chwilach prawdziwie dla tego państwa groźnych. Ostatnie widoczne jego wystąpienie miało miejsce w 1914 r., kiedy Anglia jego ręką wiedziona, stanęła przy Francji w tej wojnie, wbrew opozycji niektórych angielskich mężów stanu w łonie Gabinetu.

Ci mężowie stanu szczerze przekonani o przyjaznym na wskroś usposobieniu Niemiec dla Anglii – ich mowy ówczesne są tego dowodem – nie widzieli grożących Anglii niebezpieczeństw ze zwycięstwa niemieckiego nad Francją. Żywe były jeszcze iluzje z 1870 r. Nie rozumiano, że rozbicie Francji po rozbitej już Polsce byłoby wstępem do „Finis Britanniae”. Na gruzach Polski i Francji pogodzone – a właściwie nigdy one poróżnionymi nie były – Rosja i Niemcy wziąwszy się za ręce, byłyby zaczęły od rozbioru Austro-Węgier, na których zgubę oba te państwa czyhały, by następnie przystąpić do rozbioru państwa brytyjskiego. Niemcy i Rosja są i były zawsze naturalnymi wrogami tego państwa. Wielka Brytania jest dla Rosji jedyną przeszkodą w jej ekspansji na Wschodzie, a dla Niemiec była przed wojną główną przeszkodą w rozwinięciu się ich potęgi morskiej, dziś zaś jest takąż samą przeszkodą w odzyskaniu przez nich tej potęgi. Tylko w ścisłym związku z sobą Niemcy i Rosja mogłyby zwalczyć tę przeszkodę. A ta wspólność ich najżywotniejszych interesów, łącząc je z sobą, czyni z Niemiec i Rosji naturalnych sojuszników. W istocie widziano te dwa państwa idące zawsze ręka w rękę. Wszak i w ostatniej wojnie Rosja nie walczyła przeciw Niemcom, lecz właściwie tylko przeciw Austrii. Przed Niemcami Rosja ustępowała, chcąc dzielić się z nimi na nowo Polską i, w zamian za oddane Niemcom polskie terytoria, uzyskać w Austrii kompensatę w postaci Galicji Wschodniej i Bukowiny.

Po zniknięciu z karty europejskiej Polski, Francji i Austro-Węgier, jakież byłyby w Europie państwa, które by mogły lub chciały występować w obronie interesów angielskich? – Absolutnie żadne. Zostałyby w Europie same tylko państwa lenne, poddane jedne Niemcom, drugie Rosji. A z wielkich mocarstw światowych, jakież po zniknięciu Polski, Francji i Austro-Węgier pozostałyby jeszcze poza Wielką Brytanią, Niemcami i Rosją? Stany Zjednoczone, Włochy i Japonia.

Otóż, jakiż interes Stany Zjednoczone mogłyby mieć w popieraniu Anglii w razie konfliktu między nią a koalicją rosyjsko-niemiecką? – Nie widzimy tego interesu. W razie porażki Anglii w tym konflikcie odpadłaby od niej niezawodnie Kanada. Nie widząc żadnej dla siebie korzyści z przynależności do metropolii, która nie potrafiłaby w danym razie jej bronić, Kanada oddałaby się dobrowolnie sama pod opiekę Stanów Zjednoczonych, największego i najpotężniejszego państwa na kontynencie amerykańskim. Zresztą, w razie poważnego zatargu ze Stanami Zjednoczonymi, Kanada byłaby w niemożności stawienia im jakiegokolwiek skutecznego oporu dla dwóch przyczyn: ze względu na swe słabe zaludnienie (9 milionów mieszkańców przeciw 110 milionom) i ze względu na długość swej granicy kontynentalnej, oddzielającej Kanadę od Stanów Zjednoczonych. Ta granica ciągnie się na tysiące mil przeważnie przez prerie, co obrony tej granicy nie ułatwia. Ewentualne opanowanie Kanady przez Stany Zjednoczone byłoby jeszcze ułatwione tą okolicznością, że „Far-West” kanadyjski (Alberta i Saskatchewan) jest już zajęty po części przez obywateli Stanów Zjednoczonych, którzy osiedlając się w tej części Kanady, odcinają od reszty tego Dominionu prowincję British Columbia. Ta prowincja, najbogatsza z prowincji kanadyjskich w ciała kopalne, przedstawia wielką wartość użytkową i graniczy bezpośrednio z terytorium amerykańskim Alaski.

Co do Japonii, mimo najlepszych chęci z jej strony, cóż by ona mogła przedsięwziąć prawdziwie stanowczego przeciw Niemcom i Rosji? Odległość, jaka oddziela Japonię od Niemiec, nie dozwalałaby na ich zajęcie militarne przez to mocarstwo. Japonia mogłaby, co najwyżej, jak to uczyniła w tej wojnie, zająć kolonie niemieckie na Dalekim Wschodzie, gdyby Niemcy te kolonie odzyskały. Przeciw Rosji, Japonia sama (bez Polski) również nic decydującego nie mogłaby przedsięwziąć, mogłaby tylko zająć część Syberii lub nawet całą Syberię. Ale utrata Syberii nie przesądzałaby jeszcze losu Rosji. Bez Syberii Rosja istnieć by nie przestała. Przeciwnie, dobrowolnym odstąpieniem Syberii jednemu z wielkich mocarstw azjatyckich, dla okupienia jego neutralności na wypadek zatargu z Wielką Brytanią, Rosja mogłaby nabyć skarby Bliskiego Wschodu, nagromadzone nad Bosforem, w Persji, w Mezopotamii, w Egipcie i w Indiach, na które Rosja z dawien dawna chciwym okiem spogląda. Czy nabycie tych skarbów nie opłacałoby poświęcenie za nie Syberii, którą można by zresztą każdej chwili odebrać po zapewnieniu sobie silnej podstawy nad Bosforem, nad Eufratem i nad Zatoką Perską? Nabycie znacznej części tych skarbów, bez poświęcenia za to Syberii, Rosja byłaby uzyskała w tej wojnie, gdyby nie rewolucja w 1917 r. Rewolucja rosyjska uratowała na razie Anglię od niebezpieczeństwa, jakie jej groziło od ewentualnej obecności Rosjan nad Bosforem. Dla Rosji Carogród byłby pierwszym etapem w drodze do Egiptu i Indii.

Zobaczmy teraz, jak się przedstawia po zwycięstwie aliantów nad Niemcami, odniesionym pomimo defekacji rosyjskiej, ogólne położenie polityczne Europy w stosunku do zwycięzców i do zwyciężonych, a zwłaszcza w stosunku do przyszłości Wielkiej Brytanii. Położenie to, nieco paradoksalne, przedstawia się jak następuje:

1-o. Austro-Węgry są rozebrane na korzyść państw, z których żadne, prócz Polski, nie mogłoby wystąpić w interesie Wielkiej Brytanii w razie konfliktu między nią a Niemcami i Rosją. Jedne z tych państw nie mogłyby tego uczynić ze względu na swe położenie i na swą zależność od Rosji, jak np. Rumunia. Drugie z tych państw nie chciałyby może tego uczynić ze względu na swe tradycyjne przywiązanie do Rosji, jak np. Czechy i Serbia. Inne wreszcie, jak np. Włochy, nie widziałyby może żadnego dla siebie interesu w stawaniu przy boku Anglii w jej ewentualnym konflikcie z koalicją rosyjsko-niemiecką. W tym wypadku Włochy mogłyby łatwo utracić na rzecz Niemiec i Serbii wszystko to, co w tej wojnie na Austrii były zyskały.

2-o. Polska jest odrodzona, ale na podobieństwo kopciuszka trzymana jest na uboczu, od wszystkiego z daleka, na korzyść różnorodnych faworytów tak zwanej „Ententy”. Uwolniona od więzów nałożonych jej przez kongres wiedeński, Polska skrępowana została nowymi pętami, nałożonymi jej przez tak zwaną „Ententę”, która w swej dla niej pieczołowitości Polskę tymi pętami jak powijakiem na wszystkie strony obłożyła, kalecząc ją przy tym w podobny sposób i w tym samym celu, dla którego do niedawna kaleczono w Chinach nogi młodych dziewcząt, by je pozbawić możności stawiania jakichkolwiek samodzielnych kroków.

3-o. Francja jest okryta niezrównaną chwałą, której wszyscy jej zazdroszczą. Niejedni z tych zazdrośników, a niby serdecznych jej przyjaciół, z zemsty za sukcesy wojenne na każdym kroku ją wyzyskują. W gruncie rzeczy, Francja nie zebrała w tej wojnie nic prócz laurów. Owoce jej zwycięstw inni sobie przywłaszczają. Przyczyny tego zjawiska nie naszą rzeczą dochodzić, konstatujemy tylko ten fakt z przykrością, tak jak notujemy ze smutkiem wysokość strat, jakimi Francja okupiła swe zwycięstwa. A dotkliwe są to straty w ludziach, w majątku i w ziemiach zdewastowanych. Tych strat, mimo największych starań i wysiłków Francja tak prędko powetować nie będzie w stanie.

4-o. Niemcy są zwyciężone; zostały one w Wersalu surowo, ostrymi słowami zgromione za swe postępowanie, które napiętnowano wiekopomną formułą: „Contraire a la morale internationale et a l’autorité sacree des Traites” [Wbrew międzynarodowej moralności i uświęconej powadze traktatów]. Mimo wszystko, Niemcy uważają się za niepobitych (im Felde unbesiegt [niepokonanych w polu]), stawiają sobie łuki triumfalne i dumni są z siebie. A mają z czego. Zwycięską, pełną grozy „Ententę”, która jednym posunięciem mogła je na proch zetrzeć, dzięki jej niezgodzie i niekonsekwencji, Niemcy jej własną ręką wzmocnione, bo silniej jeszcze przez nią samą zjednoczone, mamią jak chcą i wyprowadzają ją w pole, za nos ją wodząc. Na papierowe gromy „Ententy” Niemcy odpowiadają… pogwizdywaniem. Jednym słowem, zwycięscy, w swe wieńce laurowe zaplątani, kręcą się jak w zaczarowanym kole, nie mogąc korzystać ze swych zwycięstw. Natomiast zwyciężeni, swobodni w ruchach, robią pieniądze i opływają w dostatkach. Widzimy Niemcy rozrywane na wszystkie strony, fetowane, szanowane wszędzie, w najsolidniejszych kołach kupieckich i finansowych całego świata, mimo że w r. 1914 wbrew wszelkim zasadom uczciwości kupieckiej podpisu swego nie dotrzymały i, jak wiadomo, zdecydowane są to samo uczynić, ile razy trafi się sposobność lub zajdzie tego potrzeba.

5-o. Turcja jest w stanie rozkładu i grozi jej rozebranie tym razem na korzyść Grecji, której tron zapuścił korzenie na „Wilhelmstrasse”. Przeniesiony do Konstantynopola ten tron zamieniłby Stambuł w przedmieście Berlina.

6-o. Rosja skutkiem nieszczęśliwych przejść i doświadczeń jest porwana atakiem furiackiego szału, który trwa lat kilka i niczym usunąć się nie da. By Rosję w tym stanie ubezwładnić, potrzeba by kaftana, ale go niełatwo znaleźć na jej miarę. Oto jeden ze skutków nierozwagi, z jaką dozwolono Rosji na dojście do takich kolosalnych rozmiarów. W tym szale Rosja rozrywa sobie piersi, ale nie jak pelikan dla żywienia swych piskląt. Przeciwnie Rosja jak zawsze nienasycona składa swe pisklęta na ołtarzu swych żądz i namiętności, ku zadowoleniu tą ofiarą swych dzikich instynktów destrukcyjnych. Rosja toczy własną krew pod uprawę najzjadliwszych fermentów, którymi opryskuje świat cały i śle je z upodobaniem wszędzie, a zwłaszcza w brytyjskie dzielnice azjatyckie.

W tak ukonstytuowanej Europie, na jakież poparcie Wielka Brytania mogłaby liczyć w razie konfliktu między nią a Niemcami i Rosją?

W Europie Wielka Brytania liczyć by mogła tylko na poparcie Francji i Polski, ale i to poparcie należałoby zapewnić sobie póki czas. A najlepszym do tego sposobem byłoby:

Co do Francji: a) Pomagać Francji, a przynajmniej jej nie przeszkadzać w osiągnięciu na wschodniej granicy linii strategicznej, mogącej ją zabezpieczyć od nowego najazdu niemieckiego, b) Popierać rewindykacje francuskie finansowe i ekonomiczne zarówno wobec Niemiec, jak i wobec Rosji. Ten warunek odnośnie do Rosji, wykonany jak należy, wpłynąłby radykalnie na zmianę zagranicznej polityki francuskiej w pewnym kierunku. Mając zapewnioną sobie pomoc angielską w odzyskaniu należnych jej sum w Rosji, Francja nie miałaby żadnego interesu w popieraniu w tym kraju polityki niezgodnej z interesami Wielkiej Brytanii. W ten sposób główna przeszkoda do szczerego porozumienia anglo-francuskiego, która tkwi w różnicy zapatrywań między Anglią i Francją co do kwestii rosyjskiej, byłaby usunięta. Po zlikwidowaniu kwestii rosyjskiej, wszystkie inne problemy, jak np. kwestia Bliskiego Wschodu, a między nimi kwestia syryjska, załatwiłyby się łatwo ku zadowoleniu stron obu.

Co do Polski, to należałoby: a) Uwolnić Polskę od więzów, ciężarów, restrykcji etc., krępujących ją w rozwoju i osłabiających jej stanowisko wobec Niemiec i Rosji, b) Zapewnić Polsce osiągnięcie granic strategicznych, mogących ją zabezpieczyć jednocześnie od wschodu i zachodu, c) Zapewnić Polsce korzystne granice ekonomiczne od strony lądu i morza, d) Unikać wszelkich ograniczeń, mogących tamować rozwój ekonomiczny Polski, owszem wspomagać wszelkimi sposobami ten rozwój, e) Wreszcie, w celu zapewnienia sobie we właściwej chwili skutecznego poparcia ze strony Polski, należałoby zawczasu pomóc jej w uzyskaniu odpowiednich sił do spełnienia tego zadania. Dlatego, zamiast obcinać ją, jak dotąd, na wszystkie strony dla zadowolenia różnych jej sąsiadów, należałoby raczej podtrzymywać Polskę w jej dążeniu do ukształtowania się w państwo silne, w którego skład weszłyby wszystkie ludy związane węzłami historycznymi z Polską. Ludy te, pozostawione same sobie, padłyby prędzej lub później ofiarą zaborczości Niemiec i Rosji, które na powrót ujarzmiwszy i włączywszy je w swe szeregi, popędziłyby te ludy, przy pierwszej sposobności, przeciw Francji i Wielkiej Brytanii.

W przeciwieństwie do naszej tezy, niektórzy utrzymują, że Wielka Brytania mogłaby uniknąć grozy aliansu rosyjsko-niemieckiego, uprzedzając ten alians przez połączenie się z Niemcami. Atoli taki krok byłby samobójczym dla Wielkiej Brytanii. Równałby się triumfowi Niemiec i Rosji, będąc najpewniejszym przygotowaniem do upadku Brytyjskiego Imperium, przy współudziale samej Anglii. By móc z korzyścią użyć Niemcy przeciw Rosji, należałoby im zwrócić przede wszystkim utraconą w tej wojnie potęgę terytorialną. A tej potęgi Niemcom zwrócić niepodobna bez uszczuplenia Polski i Francji. Dokładanie więc ręki do przywrócenia Niemcom ich potęgi terytorialnej pozbawiłoby Anglię jedynego oparcia, na jakie w Europie liczyć by mogła na wypadek opuszczenia jej przez Niemcy i zwrócenia się ich z Rosją przeciwko niej. Po odzyskaniu swej potęgi terytorialnej bowiem Niemcy dążyć będą wszelkimi siłami do odzyskania potęgi morskiej, utraconej w tej wojnie. Tej potęgi zaś Niemcy odzyskać nie będą mogły bez ścisłej łączności z Rosją.

Łączność z Rosją Niemcy uzyskać mogą w dwojaki sposób. Przez alians jawny lub tajny z tym mocarstwem lub przez stopniowe poddanie Rosji swym wpływom. To ostatnie Niemcy osiągnąć mogą najlepiej drogą pokojowej penetracji. Żywioły niemieckie osiedlające się w Rosji, dla jej eksploatowania w kierunku ekonomicznym, politycznym i strategicznym, opanowałyby ją zupełnie na rzecz Niemiec. Taka penetracja żywiołów niemieckich byłaby znacznie ułatwiona, gdyby Anglia weszła z Niemcami w porozumienie. A to porozumienie, skierowane jakoby przeciw Rosji, byłoby w rzeczywistości skierowane przeciw Wielkiej Brytanii. Dla Anglii łączenie się z Niemcami, w dzisiejszych warunkach, byłoby kopaniem sobie grobu własną ręką.

Jedynym aliansem, który by rzeczywiście zabezpieczał przyszłość Wielkiej Brytanii, a zarazem dawał rękojmię stałego pokoju światowego, byłby alians Anglii, Francji, Polski i Japonii, ze współudziałem Belgii i Rumunii. Korzyści tego aliansu są zbyt widoczne, by je tłumaczyć było potrzeba. Nadmienić tylko wypada, że ten alians nie mógłby w niczym zagrażać Stanom Zjednoczonym, przeciwko którym nie byłby skierowany. Stany Zjednoczone wierne doktrynie Monroe’a[1], od której w tej wojnie wyjątkowo tylko odstąpiły, nie zdają się zbyt skłonne do interweniowania na przyszłość w kwestiach dotyczących poza amerykańskich kontynentów. Alians zaś, o którym mowa, miałby jedynie na celu zabezpieczenie stałego pokoju w Europie, w Azji i w Afryce.

 

Prezentowany artykuł ukazał się w „Przeglądzie Współczesnym”, nr 3/1922 (lipiec), s. 125-130.

 

*  *  *

Tekst opracowany w ramach projektu: Geopolityka i niepodległość – zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosownej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018.

 

 

 



[1] Doktrynę Monroe’a sformułował sekretarz stanu (późniejszy prezydent USA w latach 1825-1829) John Quincy Adams (1767-1848) za prezydentury Jamesa Monroe’a (1758-1831). Prezydent ogłosił ją w dorocznym orędziu do Kongresu 2 grudnia 1823 r. Jej założeniem było uniemożliwienie państwom europejskim dalszej kolonizacji i ekspansji politycznej w Ameryce. Stany Zjednoczone miały natomiast nie ingerować w politykę europejską.

Najnowsze artykuły