Pierwodruk: Program „Czasu”, „Czas”, 1878, nr 171, przedruk za: S. Koźmian, Bezkarność. Wybór pism, Kraków 2001, s. 105-1016.
Wojna rosyjsko-turecka 1877 i 1878 r., złączone z nią zdarzenia na Wschodzie, zakończone traktatem berlińskim w 1878 r.[1], były ważnym dla wszystkich państw, narodów i społeczeństw okresem dziejowym. Wypadki te nie mogły pozostać bez wpływu na naród polski już dlatego, że znajduje się on w obrębie duchowym i politycznym spraw przez nie poruszonych. Zadanie polskie nie rozwinęło się wskutek zawikłań wschodnich w wielkim kształcie, ale dotknęły one i podniosły ważne i żywotne pytania odnoszące się wprost do bytu narodu. Wojna wschodnia była ostatnim dla naszego pokolenia wielkim wypadkiem politycznym, traktat berliński stał się najnowszą podstawą stosunków międzynarodowych i międzynarodowego prawa i odtąd nie zaszły donioślejsze zmiany w Europie.
Wojna podjęta przez Rosję pod godłem oswobodzenia Słowian, uznanie przez traktat berliński zasady narodowości w krajach bałkańskich nie tylko nie pociągnęły za sobą uszanowania tej zasady w kraju polskim pod panowaniem rosyjskim, ale nie położyły końca srogiemu jej tam prześladowaniu, z zamiarem tępienia żywiołu polskiego.
Należy rozpoznać powstałe stąd położenie dla polskiego narodu.
Zachowanie się narodu polskiego, wziętego jako całość, od początku do końca wschodnich wypadków, było godne, wolne od wszelkiej w jedną lub drugą stronę słabości, co równie ważne jest a nierównie u nas rzadsze, było nacechowane zmysłem politycznym i trzeźwością. Nie tylko zasługuje to na uznanie, ale jest pocieszającym ustępem do zapisania. Naród polski swym zachowaniem się nie uronił, zarazem nie sprzeniewierzył się ważnej dla niego zasadzie narodowości, tak względem siebie samego, jak względem ludów słowiańskich i innych[2].
Zastanawiając się nad położeniem i postępowaniem społeczeństwa polskiego podczas wschodnich zawikłań widzimy z jednej strony pokusy, na które było wystawione, ujemne objawy chwilowe i bezrozumne usiłowania, ale bezowocne kilku ludzi wyprowadzenia go z równowagi, coraz rzadsze i odosobnione wyskoki dawnych nałogów; z drugiej zaś strony już stałe, roztropne, wytrwałe, prawdziwą, bo mądrą miłością sprawy publicznej i ojczyzny nacechowane, pełne umiarkowania zdobytego i wywalczonego na sobie zachowanie się całego narodu. Pouczające to jest i pocieszające.
Jak zawsze w polityce, tak przy rozpoczęciu zawikłań wschodnich głównym zadaniem było przede wszystkim oszczędzić sobie strat, następnie odnieść jak najwięcej możliwych korzyści. Pierwszą część zadania spełnił naród polski; nigdzie nie naraził swoich dóbr, nie uronił nic z posiadanego w chwili majątku, nie stracił nic ani duchowo, ani materialnie, ani ze swej godności, ani ze swojego narodowego bytu, ani dobrej swej sławy. Wyszedł z wypadków cały, gotów do dalszej wytrwałej i sumiennej pracy i walki o swój byt i swoje prawa. To dawno już nie zdarzyło się po wielkich, europejskich wstrząsach i przemianach.
Czy zyskał, co zyskał? Mamy przekonanie, że zyskał wszystko, co w danych okolicznościach i z rozporządzalnymi środkami mógł, że nie opuścił jednej sposobności, że nie zaniedbał jednego obowiązku, że był czujnym i roztropnym i że to, co mógł stracić, a nie stracił, zatem zyskał, zawdzięcza swojemu zachowaniu się, a że gdyby był o jeden krok, o jeden włos zboczył z drogi, na której wytrwał, nie tylko, że nie byłby nic więcej zdobył, ale byłby niechybnie naraził się na bezowocne straty.
Naród polski zyskał na dobrej sławie, zyskał tym, iż znacznie zmieniono niepochlebne przedtem o nim mniemanie, zyskał na szacunku wobec siebie samego i wobec innych, zyskał na doświadczeniu i na ustaleniu zdania swojego o swoich zadaniach; nauczył się przemawiać z miarą i z tej nauki nadal może korzystać; nabytki te są tym korzystniejsze i drogocenniejsze, że wzbogacił się nimi tym razem nie kosztem ofiar, ale jedynie roztropnym zachowaniem się, które nazwać możemy mądrą polityką. Są to rozumne wkłady, które mają swoją bezwzględną wartość i podnoszą majątek narodowy, które mogą przynieść dochód. Innych większych, znaczniejszych w danej chwili zysków osiągnąć nie mógł, bo wypadki, aczkolwiek doniosłe, nie przybrały tych rozmiarów, w których jedynie wpłynąć by mogły znaczniej na jego położenie. Zamiast wyjść jak dawniej z każdych większych zawikłań europejskich jako żywioł rozstroju, nieładu, zaburzeń, wojny w końcu, jak niewstydliwy żebrak być odepchniętym lub oszukanym przez wszystkich, naród polski okazał się czynnikiem ładu, porządku i pokoju europejskiego i podobnym do ubogiego człowieka, nieszczęściem dotkniętego, ale w nieszczęściu szlachetną dumą dostojnego, nie rachującego na niczyją pomoc, chcącego samemu sobie dać radę, bo umiejącego poprzestać na tym, co mu Opatrzność wyznaczyła. Był to najlepszy sposób nakazywania szacunku i postępowanie wróżące i zapewniające pewniejszą niż przedtem, bo na własnej pracy opartą przyszłość.
Przyszłość w tych warunkach winna była się stać ciągłą troską i przedmiotem sumiennego zastanowienia. Sąd o niej zdrowy wydać należy opierając się na naukach i doświadczeniu nabytych tym razem tanim kosztem.
Jak zawsze w rzeczach ludzkich, tak tu nie wszystko rozumnym zachowaniem się podczas wypadków spełnione było; nie wszystkie szkopuły ominiętymi zostały. Przede wszystkim w narodzie jak nasz, skłonnym do wpadania w ostateczność, niebezpieczeństwem jest pesymizm, tak jak ongiś był nim optymizm, a jak ten ostatni nie był prawie nigdy usprawiedliwiony, tak usprawiedliwiony nie byłby teraz pierwszy. Aby od pesymizmu się uchronić, a mówimy tu o całym narodzie polskim i o syntezie myśli polskiej, dosyć jest dla serc prawych i wzniosłych umysłów, dla wiernych synów Polski i patriotów zauważyć, że jeżeli optymizm najczęściej marnuje i niszczy posiadane i nagromadzone skarby narodowe, pesymizm nic nie jest w stanie wytworzyć i zdolny jest tylko wyjałowić ziemię ojczystą, choćby najżyźniejszą. Oddziaływać przeciw pesymizmowi jest więc pierwszym w ogólnym gospodarstwie polskim zadaniem i obowiązkiem już dlatego, że on zwykle pokrywa samolubstwo, że jest wymówką dla obojętności w następstwie bezczynności, a nam należy być zawsze czynnymi kiedykolwiek, gdy nowy nas dotknie zawód, ale rozumnie czynnymi.
Losy narodu polskiego, jego pomyślność, pomimo wielkich klęsk i wyjątkowo twardych okoliczności, pozostały jeszcze w jego rękach, byle jasno, trzeźwo, z męskim hartem umiał zapatrywać się na istotne swoje położenie, byle wiedział i pamiętał, że polityka nie jest sztuką linoskoczą, w której skokami dobiega się do celu, lecz że jest twardą, wytrwałą, umiejętną pracą w kopalniach, w których trzeba umieć przechodzić z jednego szybu do drugiego i dlatego to, kto w polityce chce skokami po linie popisywać się i zachwycać, ten w końcu kark łamie, kiedy przeciwnie górnik dochodzi do wydobycia bogactw. Trzeba wreszcie powiedzieć sobie, że ani przyjemnym, ani dobrym, ani bezpiecznym jest położenie narodu pozbawionego bytu państwowego, lecz najgorszym i najniebezpieczniejszym jest nie potrafić się do niego zastosować.
Wschodnie zawikłania i traktat berliński pozornie w niczym nie zmieniły położenia narodu polskiego, rzeczywiście jednak przysporzyły mu nie tylko nauki, ale i nowych życia żywiołów. Z pierwszej skorzystać, z drugimi liczyć się powinien.
Przekonał się naród polski wśród doniosłych wypadków europejskich, ze wszystkich możliwych pośrednio najbliżej dotykających go, że sprawa polska nie będąc już międzynarodową, nie przestała być europejską w tym znaczeniu, że położenie, usposobienie, losy narodu polskiego oraz jego części wpływają wciąż na stosunki tej części świata, że narodowy byt Polaków jest rzeczą ładu, porządku, sprawiedliwości, pokoju i prawa. Z drugiej strony te wypadki dowiodły, że ogólny stan i stanowisko narodu polskiego, nie przestawszy być w powyższym znaczeniu europejskimi, stały się sprawami wewnętrznymi, których losy rozegranymi być winny, między nim a bezpośrednio stykającymi się z nim czynnikami i stosunkami, że byt jego i przyszłość nie za pomocą zewnętrznych wpływów rozstrzygniętymi być mogą, ale wewnętrznych, a dopiero wskutek wewnętrznych przeobrażeń oddziałać mogą na zewnątrz. Pokazało się jednocześnie, że naród nasz w obecnym stanie, nie może stanowczo wpłynąć na geograficzno-graniczny stosunek ziem polskich, zarazem, że dotknięcie się tego stosunku w ten, lub ów sposób, jest rzeczą tak dalece trudną i niebezpieczną – może i dla niego – że przed nią cofają się najbardziej zainteresowani, nawet kiedy przez tę wstrzemięźliwość narażają się na szkody i niebezpieczeństwa. Do pewników polityki przypuszczalnej należało, że wtedy nadejdzie chwila rozwiązania sprawy polskiej, gdy poruszonym zostanie zadanie wschodnie; załatwione ono zostało w znacznej mierze, a nie wybiła godzina dla Polski. Słowem, okazała się cała trudność poruszenia zadania granic na gruncie polskim. Stąd prosty na najbliższą przyszłość wniosek, że naród polski powinien w pierwszym rzędzie stawiać sprawę bytu narodowego, bez względu na granice geograficzne i państwowe podziały, że winno to być głównym jego zadaniem i to w ten sposób, aby zmiany te, gdyby nastąpiły, w niczym nie dotknęły i nie zmieniły głównego jego zadania. Nie należy zatem narodowi polskiemu liczyć na wypadki i zawikłania mające zmienić granice geograficzne, ale raczej niech postępuje tak, aby, gdyby nastąpiły, możliwe przyniosły mu korzyści, najmniejsze straty. Naród cały nie może żyć w ciągłym oczekiwaniu, a najgorzej byłoby, gdyby żył w urojonym. Jednym z wielkich błędów jest prowadzić politykę bezpaństwową, gdy się jest państwem, państwową, gdy się nim nie jest.
Ta prawda upraszcza zadanie i usunąć może jedną z najbardziej rzeczywistych przeszkód w rozwoju narodowym. Jeżeli bowiem naród polski postawi narodowy byt poza sprawą granic, tym samym wzniesie się ponad nienawistną państwową politykę, a narodowy byt tej lub owej części Polski nie będzie się przedstawiać jako groźny lub wrogi dla żadnego z osobna mocarstwa ani społeczeństwa, przeciwnie będzie tym, czym być powinien, rękojmią ładu, dobrobytu i wzajemnych stosunków opartych na słuszności, sprawiedliwości i równowadze. Jednocześnie zadania polskie i sprawy polskie przestaną być igraszką lub stawką między trzema sąsiednimi mocarstwami, przestaną być kolejno środkiem w rękach każdego z nich, zatem ofiarą pomiędzy nimi, a stać się mogą z czasem dla każdego same przez się celem. Nie zażegna to wrogich działań, ale wytworzyć może przyjazne żywioły i kiedyś korzystniejsze warunki.
Tak się przedstawia w głównych zarysach położenie narodu polskiego, tak nie przypuszczalna, ale istotna polityka, którą wypadło mu się rządzić. Przedstawia ona niebezpieczeństwa i strony ujemne, a jak każda znaczniejsza w życiu, choćby tylko duchowym, przemiana jest najeżona nie tylko trudnościami, ale także szkopułami. Polityka ta prowadzi nie tylko do rozdziału, ale do rozgraniczenia pracy i usiłowań, do odosobnienia wśród pracy i usiłowań; dotknąć by zatem mogła boleśnie i szkodliwie syntezy myśli polskiej i jedności polskiej. Na to złe znowu w nas samych tylko lekarstwo. Jedność musimy utrzymać i zachować nie tylko dlatego, że to największa nasza siła, ale że to dzieło boskie, że to prawda, przeciw której nie ma rozumowania ani z którą nie ma układów. Tego nikt, nawet rządy trzech rozbiorowych mocarstw zaprzeczyć, ani zniweczyć nie mogą i z tą prawdą nadludzką mniej lub więcej zawsze liczyć się muszą. Narodowi polskiemu jednak iść musi o to przede wszystkim, aby tę jedność w danych okolicznościach uczynić rzeczywistą i owocodajną, nikomu nie wrogą, sobie użyteczną; iść mu musi o to, aby poza polityczną jednością geograficznych granic, która nie istnieje, umieć jedność istotnie i należycie zachować i przechować nie w nadziejach lub złudzeniach przyszłości, ale w teraźniejszości na gruncie codziennego życia. Bardzo by złym objawem było, gdyby wskutek zmieniających się kształtów i okoliczności, zagubić miał swój wspólny powód bytu. Byłby to dowód ostygnięcia patriotyzmu. Poza życiem dośrodkowym, prócz ważnych zadań, które każda część narodu polskiego ma do spełnienia o własnych siłach i na własną odpowiedzialność, są odśrodkowe, w których streszczać i skupiać się powinna jego jedność. O tę jedność dbać musi koniecznie i pielęgnować ją tak, aby ona szczegółom, szczegóły jej nie szkodziły, aby ona dopomagała szczegółom do kształcenia się, a szczegóły oddziaływały na nią orzeźwiająco i zbawczo. Pierwszym do tego warunkiem jest działanie jawne, prawnymi tylko środkami, nikomu nie wrogie ani nienawistne na rzecz jedności myśli polskiej i całości zadania polskiego. Wiele w danych nawet warunkach jest środków po temu, byle tylko chcieć i umieć ich użyć.
Słusznie powiedziano: “w uszanowaniu praw każdego i wszystkich znajdziemy uznanie własnych”, a w tych słowach mieściło się wysokie pojęcie wolności religijnej, przy której stać zawsze winien naród polski. Jednak niesłychana większość jego jest katolicka i to z krwi i kości, równie jak z ducha. Toteż pierwszym, najskuteczniejszym, prawym wyrazem jedności dla narodu polskiego jest i pozostanie religia katolicka, a jedności jego w niej symbolem i streszczeniem jest i pozostanie Stolica Piotrowa, u stóp której winien składać tej jedności dowody.
Jedność polska winna znaleźć wyraz w tych samych – z małymi różnicami – zasadach społecznych na całym obszarze ziem polskich i wszędzie, gdzie się Polacy znajdują. Jedność znaleźć winna wyraz w przechowaniu obyczaju polskiego, stosując go do pochodu świata. Jedność winna znaleźć wyraz co do politycznego działania w dwóch prawidłach: w jawności i prawności. Jedność winna znaleźć wyraz w języku i trosce o niego, zatem w literaturze, piśmiennictwie, dziennikarstwie, w umiejętności polskiej, w sztuce polskiej. Jedność objawiać się winna w ciągłym zajęciu, w ciągłej ciekawości, w ciągłych wiadomościach o tym, co się we wszystkich częściach Polski dzieje, a tu obowiązek i odpowiedzialność spadają na dziennikarstwo. Jedności dźwignią i podporą winny być małżeństwa międzypolskie, to jest związki między osobami i rodami wszystkich części Polski; co także zapobiegnie wyradzaniu się zwłaszcza szlachty. Jedność nareszcie może i powinna skupiać się głównie w zachowaniu wszędzie z osobna, na rzecz ogółu, godności narodowej i samodzielności narodowej. Niech tylko społeczeństwo potrafi nadać w tych kierunkach czynnościom swoim ducha i znamion jedności, a wystarczy pracy dla pokolenia, aby tę jedność przechować nie we mgle rzekomych nadziei, ale w rzeczywistości, i ustalić jej byt na silnym i wspaniałym granicie prawdy. […]
Zadania życia polskiego rozdzielają się na wszystkie dzielnice i w każdej winny one posługiwać się prawnymi tylko środkami i dozwolonymi zasobami. Są jednak w życiu polskim rzeczy dotyczące ogólnej myśli polskiej, jedności polskiej, nie objęte żadnym ani miejscowymi budżetami; na to musi być osobny zasób. Potrzebny on nie tylko dla wspierania religii, tradycji, literatury, umiejętności, sztuk pięknych, ale także w tysiącu wypadkach dla poparcia, częściej dla ochrony majątku narodowego. Tajny skarb i ściąganie podatku w imieniu Polski same wydały na siebie wyrok ostateczny a potępiający. Są to zużyte, szkodliwe sposobiki, które stały się śmiesznościami. Nasz budżet na sprawy ogólne, jak wszystko w naszej Rzeczypospolitej bezpaństwowej, winien być jawny i prawny, nie uchwalony ani ściągany, nieokreślony, winien powstać z podatku nie nałożonego przez nikogo i na nikogo, nie rozpisanego ani ściągniętego, jednak musi się równoważyć za pomocą osobistej, patriotycznej ofiarności.
Społeczność polska niech w codziennym życiu będzie oszczędna, ale niech nie skąpi nigdy na rzeczywiste potrzeby swej jedności, niech oszczędza na to, aby móc na ten cel łożyć, bo jeżeli chce we wszystkich kierunkach popychać naprzód swe sprawy, w dzisiejszych szczególnie czasach, musi mieć do rozporządzenia i umieć rozporządzać pieniędzmi. Naród, który najlepiej zna cenę pieniędzy, żydowski, nigdy nie skąpi ich na ogólne cele swoje, bo wie, że to wkład, który się opłaci; tak postępowały inne narody, pozbawione bytu państwowego, które umiały chodzić około swoich spraw i umiały bronić swoich praw. W tej ofiarności narodowej pierwsze, bo najzaszczytniejsze miejsca zajmować winny historyczne rody; nie pozwolą one, aby ktokolwiek je wyprzedził; następnie zamożni synowie i mieszkańcy ziem polskich, nareszcie wszyscy wedle możności. Byłoby zgubną pomyłką i grzechem mniemać, że dlatego, iż nie należy nam ani spiskować ani urządzać powstań ustał obowiązek poświęcania mienia i osoby dla sprawy narodowej.
Jedności polskiej i polskim zadaniom przyjść mogą wszyscy skutecznie z pomocą, aby jedna część nie przeszkadzała pracy i rozwojowi drugiej czy to przez samolubstwo, czy lekkomyślność, aby jedna nie szkodziła drugiej, choćby tylko zbyt gorącą a nierozważną miłością. Jedność polska istnieć może tylko przez pracę rozumną i płodną poszczególnych części; w pracy zaś tej każdej części należy i trzeba zostawić wolność, samorząd i odpowiedzialność; tym tylko sposobem można zapewnić, ustalić i zużytkować dla dobra narodu polskiego jedność polską i nikt nie będzie miał prawa mówić o zatraceniu wspólnego bytu, o rozdarciu całości polskiej. Odnośnie do ogólnej myśli polskiej, ostatni przełom dziejowy i polityczny, o którym mowa, wytworzył jeszcze tę konieczność i obowiązek, że wszyscy i każdy z osobna winni zwrócić, więcej niż kiedykolwiek, baczną uwagę na świat słowiański, starać się zbliżyć do tych jego czynników, które tak jak polski chcą zachować godność narodową i zapewnić sobie samodzielność. Uznanie praw narodowych innych, mianowicie ludów słowiańskich, ze stanowiska polskiego uważanym być musi jako dobro, które zawikłania wschodnie 1875-1878 r. przyniosły.
Aby jednak wszelkie usiłowania na rzecz jedności i całości polskiej były płodne i zbawcze, należy się zwrócić przede wszystkim i głównie do poszczególnej pracy każdej dzielnicy i do poszczególnych tych dzielnic stanowisk, jedna i drugie składać się bowiem muszą na jedność i zasilać ją sokami żywotnymi. Stąd oddać się trzeba poszczególnym zadaniom. W nich postawić znowu trzeba zasady, które są następstwem i są w ścisłym związku z tymi, na których oparliśmy działanie na rzecz jedności. Każda część z osobna winna strzec swej godności narodowej i samodzielności. Wszystko, co w danych warunkach dopomaga do zachowania i wykształcenia samodzielności, winno być wszędzie i nieodmiennie przez Polaków popierane. Walczyć zaś oni powinni ze wszystkim, co jej szkodę i ujmę przynieść może. Stąd konieczność dla nich stawania zawsze i wszędzie po stronie zasady prawnej, bo ona najskuteczniej ochrania godność i najlepiej zabezpiecza samodzielność; stąd ustawy, będące następstwem ugody, o ile szanują wszelkie prawa, muszą mieć w nas zwolenników i popleczników. Urządzenia na prawnej oparte podstawie są dla Polaków zbawcze. A że prawne stanowiska mają duchową wspólność, winni oni przemawiać zawsze i wszędzie za słusznymi prawami innych, teraz głównie za ustaleniem i rozwojem bytu, za zabezpieczeniem samodzielności pokrewnych ludów słowiańskich; stąd wysnuć należy naszą słowiańską politykę jako przeciwstawienie bezprawnej. W pracach i walkach polskich w poszczególnych dzielnicach, społeczeństwo polskie powinno być czynnikiem ładu i porządku, właśnie dlatego, że jest żywiołem prawa; stąd walka nie może być skierowana przeciw zasadzie władzy, ale przeciw systemom nam zgubnym, prawności przeciwnym. Chcąc skutecznie w położeniu swoim pracować i zdobywać, naród polski musi przyjąć rzeczy dokonane, a zwalczać wywrotowe, jemu szkodliwe sposoby. W każdej zatem części prawna, jawna praca i prawna, jawna walka o samodzielność narodową, o słuszność i sprawiedliwość, są wskazane. Niezbędne jest wytworzenie wewnętrznych warunków bytu, śledzenie i umiejętne korzystanie z wewnętrznego rozwoju stosunków, zasłanianie się przed ciosami, samopomoc i dążenie poprzez nią do samodzielności prawnej, używanie i rozwijanie tej ostatniej tam, gdzie się ją ma.
Pod tym względem ta część Polski, która do Austrii należy, nie przestała posiadać najkorzystniejszych, najrzeczywistszych warunków, co więcej, stan Galicji i jej stosunek do monarchii, pozostały rękojmią dla ogólnej myśli polskiej. Pielęgnować zatem trzeba ten stan rzeczy wytrwale, sumiennie, także troskliwie stosunek tego kraju do dynastii, pod opieką której danym jest rozwijać się jako część i pracować dla całości. Austria przeszła była przez ważne i doniosłe dla niej wypadki podczas wielkich zawikłań wschodnich 1875-1878; wśród najkorzystniejszych dla niej warunków do zaczepnego działania okazało się, że przemogła jej istota bierna. Nie trzeba zamykać oczu na tę prawdę, bo dla Polaków szczególniej mogłoby się to stać zgubne; ale to w niczym nie osłabia związku galicyjskich Polaków z Austrią, ich z nią spójni. Przeciwnie, związki i obopólne rękojmie tym stały się silniejsze, trwalsze i płodniejsze, że oparły się na prawdzie, nie na złudzeniach i marzeniach. Polskim zadaniom potrzebna jest i bierna Austria i takiej także muszą dać wszelką pomoc. Polacy w Austrii mają rzeczywiście zadawalające życie narodowe, na kształceniu i rozwijaniu którego musi im wiele zależeć i zależy. Niech przedstawiają w Austrii prawa i samodzielność ludów i niech walczą o nie dla siebie, dla innych, głównie dla Słowian. Niech pozostaną jak dotąd wierni tronowi i będą jego podporą, i właśnie dlatego niech opierają się błędnym systemom, cokolwiek się stanie, cokolwiek zajść może odnośnie do ogólnej myśli polskiej lub w poszczególnych częściach. Austria, a w niej Galicja w dobrym z monarchią stosunku potrzebne zawsze będą w całości gospodarstwa polskiego jako ostateczne schronienie, spichlerz wśród głodu, jako rękojmia częściowego bytu narodowego, a tej nikt nie jest w stanie dać lepszej niż Austria, bo nie mówiąc już o tradycji dynastii, stwarza ją jej rdzenna istota, jej skład i położenie. Tych warunków nic i nikt nie zastąpi. Stosunek Galicji do Austrii wolny jest od wewnętrznych niespodzianek i ukrytych myśli. Traktatem berlińskim zakończone wypadki utrwaliły ten stosunek, bo go oparły bez dalekich złudzeń na podstawie prawdy.
Po dziejowym okresie wojny wschodniej przypadło wszystkim Polakom, jednym w lepszych, drugim w gorszych warunkach, zadanie podjęcia pracy i zapasów, jakeśmy je powyżej określili, śledzenia uważnie – jak na wykształconych ludzi przystoi – ogólnego biegu wypadków; pozostania Europejczykami, ale zwrócenia się przede wszystkim do rzeczy dotyczących możliwej, rzeczywistej jedności polskiej, następnie do poszczególnych obowiązków.
Co się tyczy Galicji, wciąż w najkorzystniejszych pozostającej warunkach, powinna ona dla spełnienia tego zadania podwójnego a jednego, nie spuszczając z uwagi ruchu świata, starając się utrzymać spójnię narodową za pomocą bacznego śledzenia i zajmowania się wszystkim, co się w ziemiach polskich dzieje, lecz pozostawiając każdej części autonomię postępowania, zajmować się głównie i przeważnie własnymi zadaniami oraz austriackimi sprawami w tym przekonaniu, że tym najlepiej i najskuteczniej służyć dziś będzie także jedności i ogólnej myśli polskiej. […]
Polacy na całym obszarze ziem polskich i gdziekolwiek się znajdują, winni niezmiennie spełniać obowiązek narodowy pod godłem – każdy u siebie, ale każdy dla wszystkich.
[1] Hrabia Nikołaj P. Ignatiew (1832-1908) – dyplomata rosyjski w Konstantynopolu, dążący do zwiększenia wpływów Rosji na Bałkanach; podczas kryzysu wschodniego w latach 1875-77, doprowadził do jednomyślności mocarstw europejskich co do żądań stawianych Turcji i był autorem projektu traktatu w San Stefano; w ostatnich latach życia był członkiem Rady Państwa. Michaił N. Katkow (1818-87) i Iwan S. Aksakow (1823-86) występowali w tekstach publicystycznych bodaj najbardziej zdecydowanie przeciwko Polakom w okresie wszczętego przez nich powstania styczniowego. Nikołaj A. Milutin (1818-72), jako wiceminister spraw wewnętrznych (od 1859) odegrał poważną rolę w przygotowaniu reformy uwłaszczeniowej w Rosji (1861); w 1863, po przedstawieniu Aleksandrowi II swego projektu “uspokojenia Polski” przez uwłaszczenie chłopów, został mianowany zarządzającym kancelarii Królestwa Polskiego, a od III 1864 – sekretarzem stanu do spraw polskich i przewodniczącym Komitetu Urządzającego do spraw Królestwa Polskiego; zniósł instytucje autonomiczne Królestwa Polskiego (Radę Stanu, Radę Administracyjną), usuwał Polaków z urzędów i zaprowadzał język rosyjski jako urzędowy. Jego brat, hrabia Dmitrij (1816-1912) był feldmarszałkiem, twórcą reformy wojskowej w Rosji, polegającej m.in. na ograniczeniu stosowania kar cielesnych. Władimir Czerkasski (1824-78), członek Komitetu Urządzającego, przeprowadzającego ukazy uwłaszczeniowe w Królestwie Polskim.
[2] Po raz pierwszy trzeźwość zwyciężyła w kraju i w społeczeństwie nie tylko galicyjskim, także w polskim w ogóle, zauważał Koźmian w innym tekście. Naród po raz pierwszy przeniósł rzeczywistość nad ułudy. Po raz pierwszy wielką polityką nie zmarnowano, nie zaprzepaszczono sprawy i warunków bytu narodowego w tej dzielnicy, nie pogorszono jej gdzie indziej. (…) Społeczeństwo zachowało się następnie politycznie wzorowo, wstrzemięźliwie. Już zrozsądniało. Zdało egzamin dojrzałości n całej przestrzeni ziem polskich podczas wojny wschodniej (Ludwik Wodzicki. Życiorys, Kraków 1894, s. 74-75).