Artykuł
Państwo narodowe a nowa konstytucja

Pierwodruk: Nowa konstytucja Polski. Szkice polityczne, Lwów-Warszawa 1935, s.19-32

 

Zagadnienia: państwo narodowe, państwo i naród powstały w Polsce niemal nazajutrz po Wielkiej Wojnie. Geneza tych zagadnień miała u nas dwa źródła: jedno emocjonalne, drugie polityczne.

Pierwsze płynęło z naturalnego odruchu społeczeństwa wychowanego i wyrosłego w niewoli, które zdobyło własną niepodległość państwową i przez sformułowanie hasła państwa narodowego pragnęło tym silniej podkreślić, że nowe państwo nie tylko zostało zdobyte przez naród polski, ale że jest jego niezaprzeczalną własnością, że będzie przezeń urządzane i budowane.

Człowiek, który uzyskuje coś na swoją wyłączną własność chce i lubi w pierwszej chwili podkreślać swoje do niej prawo. Z czasem rozumie, że jest to niepotrzebne. Wszyscy bowiem już wiedzą, że jego własność należy tylko do niego i nikt jej nie kwestionuje.

Drugie źródło miało charakter równie uzasadniony. Były to względy polityczne. Z jednej strony Polska z różnych przyczyn musiała objąć w swoich granicach znaczną ilość niepolskiego elementu, który korzystając z ogólnego zamętu począł wykazywać aż nadto wyraźne tendencje odśrodkowe. Znane są powszechnie związane z tym wspomnienia o szkodliwej roli Żydów w pierwszym okresie państwa polskiego, wiemy o próbach ukraińskich we Wschodniej Małopolsce w r. 1918-19 itd. To wszystko wywołało gwałtowną, słuszną reakcję żywiołu polskiego, który przez wysunięcie hasła państwa narodowego podkreślał wyłączność swego prawa w nowopowstałym organizmie.

Daleko ważniejszą, drugą przyczyną natury politycznej były próby realizowania programu federacyjnego. Opinia polska przeciwstawiła się temu programowi i w tej sytuacji hasło państwa narodowego, a nie narodowościowego, odbiło się szczególniej dźwięcznym echem w masach polskich.

Co oznaczało jednak państwo narodowe w owym, niedawnym zresztą czasie? Istotą jego treści było zagwarantowanie narodowi polskiemu prawa decyzji i rządów w Polsce niezależnie od sta­nowiska innych znajdujących się w niej żywiołów. Formuła wyrażająca tę zasadę w Konstytucji mar­cowej i mówiąca o „władzy zwierzchniej”, która „należy do Narodu” miała na celu nie tylko pod­kreślić powszechność, demokratyczny charakter tej władzy obowiązujący w Rzeczypospolitej, ale rów­nież stworzyć konstytucyjnie niejako gwarancję moralną, że władza zwierzchnia, rządy i decyzja w państwie polskim nie będą mogły znaleźć się nigdy w innych rękach, jak tylko narodu polskiego.

Ten program państwa narodowego jest właści­wie po dziś dzień jedynym sformułowanym progra­mem z zakresu tego zagadnienia. Wszystko inne, co na temat państwa narodowego mówi się i pisze od kilku lat jest zupełnie mgliste i nie ma charakteru konkretnego. Obraca się około ogólnikowych haseł, frazesów, które w żadnym wypadku za pro­gram uchodzić nie mogą.

Cóż się mówi w tej sprawie? Państwo narodo­we ma być organizacją, w której naród polski nie tylko ma wyłączne prawo rządzenia, ale z którego wręcz wykluczona zostanie pewna część dzisiejszych jego obywateli, a w szczególności Żydzi; inne ży­wioły niepolskie, należące jakoby do narodu pol­skiego otrzymają równouprawnienie. To ostatnie hasło jest zresztą z punktu widzenia „czystej” doktry­ny mocno podejrzane.

Ale nie dosyć na tym. Nie cały naród polski będzie mógł brać udział w rządzeniu państwem. Powołane zostaną do tego z jego szeregów żywioły uświadomione, skupione w przyszłej organizacji na­rodu polskiego. Co się stanie z resztą – nie wiadomo.

Do czasu, gdy obóz Piłsudczyków nie stworzył namacalnych dowodów silnej władzy po r. 1926 mówiono też, że integralną częścią państwa naro­dowego jest zasada silnej władzy. Obecnie na ten temat mówi się znacznie mniej, ponieważ wymaga tego taktyka polityczna.

Tak mniej więcej wyglądają hasła państwa narodowego, stworzone jednak dopiero w ostatnich latach i nie ujęte nigdzie w konkretny, wyraźny program.

Hasła te powstały pod wpływem wzo­rów zagranicznych, nieumiejętnie przetranspo­nowanych na nasze stosunki i powtórzonych na naszym gruncie.

I ta właśnie okoliczność stała się i może być przyczyną, że państwo narodowe w Polsce mogłoby pozostać na stałe tylko hasłem potrzebnym do upra­wiania demagogii, nigdy zaś nie przemieniłoby się w konkretny program.

Miałem już sposobność pisać w mojej publi­kacji o „Nowych drogach w polityce na­rodowej”, że Polska przedstawia zgoła inny typ państwa, aniżeli wszystkie – poza Czechosłowacją i dzisiejszą Rosją – państwa europejskie. Polska posiada bowiem 30% mniejszości, którego to faktu nikt i nic nie wymaże z pol­skiej rzeczywistości, choćby ją ubierać w niewiadome jakie fantazje i projekty. 30% niepolskiego elementu w Polsce jest niezaprzeczalnym faktem, którego w odpowiedzialnej polityce polskiej nie można wykreślić.

Co nam ten fakt mówi? Z jednej strony wkłada na większość, przygniatającą większość polską ludności państwa większy obowiązek dba­nia o jego rozwój i przyszłość, z drugiej zaś stwa­rzania takich warunków w państwie, które by pomniejszyły odsetek niepolskiego elementu, a jego moralny stosunek do Polski możliwie polepszyły.

Nie posiadają tego problemu Niemcy, nie mają go Włochy ani Francja. Wszystkie te państwa są narodowo jednolite. Hasło państwa narodowego w tych krajach ma na celu pobudzenie aktywności narodowej, osłabionej długą demoralizacją zaszcze­pioną przez ustrój liberalny, rozluźniający stosunek jednostki do państwa. W Polsce hasło dosłownie tak samo powtórzone i zastosowane, pobudza oczy­wiście naród polski do aktywności, ale równo­cześnie mobilizuje pełną aktywność owych 30% mniejszości, których nie po­siada ani Hitler ani Mussolini. Aktywność 1/3 ludności zwrócona nie przeciw temu czy owemu rządowi, ale godząca w ustrój państwa jest ta­ranem bijącym w podstawy bytu państwowego. Pań­stwo staje się wulkanem. O tym, aby w tych warun­kach polepszyć stosunek niepolskiego elementu do państwa, nie ma co mówić.

Jakiż z tego wniosek? Hasło i program państwa narodowego muszą w Polsce wyglądać i brzmieć inaczej niż gdzie indziej, muszą być dostosowane do wa­runków i rzeczywistości polskiej.

A przede wszystkim muszą przestać być tema­tem do podjazdów taktycznych i demagogii prasowo-parlamentarnej.

Stwarzanie problemu w Polsce „państwo czy naród?” jest czystym nonsensem. Ten, kto go stworzył jako stałą strawę dla życia polskiego zrobił mu złą przysługę. Zanalizowałem poprzednio genezę hasła państwa narodowego, które powstało w pierw­szej chwili stworzenia naszej niepodległości. Wa­runki, które usprawiedliwiały wówczas istnienie i propagowanie tego hasła – dzisiaj przestały działać.

Nie ma potrzeby przez całe nasze życie klaskać w ręce z radości, że posiadamy własne państwo. Jego istnienie jest faktem dokonanym i zrozumia­łym. Śmiesznie by wyglądało, gdyby np. Niemcy lub Francja po dziś dzień cieszyły się z tego, że przed kilku wiekami powstały ich organizmy państ­wowe. Nikomu tam nawet do głowy z tego powodu nie przychodzi ciągle się cieszyć. Jeśli Francuzi ra­dują się, to z tego, że wielka rewolucja pozwoliła im państwo budować na nowych podstawach. Niem­cy Hitlera cieszą się na wspomnienie dnia rewolucji narodowo-socjalistycznej.

Nie ma też powodów politycznych. Mniejszości niepolskie nie tylko uznały państwowość Polski, ale pogodziły się z charakterem nowego państwa, w którym olbrzymią większość posiadają Polacy. Program federacyjny jest nieaktualny.

Czy wobec tego istnieje jakikolwiek sens, aby w państwie polskim, w którym przygniatającą i bezsporną większość posiadają Polacy, w którym jako naród polski niewątpliwie sprawujemy rządy – stwarzać i kontynuować problem: państwo czy na­ród? W jakim celu?

Ten problem mógł istnieć w dawnej Austrii. Miał tam pełne uzasadnienie. Może rozwijać się wśród dzisiejszych mniejszości w Polsce, w jej skraj­nie nacjonalistycznych odłamach.

Ale na jakiej podstawie, po co prze­ciwstawiać Naród Polski Państwu Pol­skiemu, które przez ten naród zostało zdobyte, jest przez niego urządzane i kierowane, posiada własną armię pol­ską, prowadzi polską politykę zagra­niczną itd. itd.?

W żadnym szanującym się narodzie zachodnim problem przeciwstawiania państwa narodowi nie istnieje. Bo wszakże państwo jest funkcją narodu. Państwo w ogóle nie powstałoby, gdyby go nie po­wołał do życia jakiś naród. Ten naród odpowie­dzialny za swoje państwo – buduje je, broni jego istnienia.

Czy można wobec tego mówić w Polsce, że naród polski nie ma w niej głosu, albo że o ten głos dopiero musi walczyć, skoro istnieje państwo polskie. Czy mogłoby ono istnieć przez jedną tylko chwilę, gdyby naród polski rzeczywiście nie miał w nim głosu, gdy­by nie decydował, gdyby nie rządził swoim państwem?

Można oczywiście wskazywać na niejedną lukę, w której okaże się, że na tym czy innym odcinku nie mamy jeszcze decydującego wpływu, albo że go posiadamy za mało. Ale te szczegóły nie wystarczają do tworzenia bezdennie niemądrej teorii, że w Polsce państwo i naród to są rzeczy nie tylko różne, ale sprzeczne, że wobec tego należy ciągle pilnować, aby moloch państwowy polski nie pożarł narodu polskiego.

Teoria przeciwstawiania państwa narodowi jest jedną z najhaniebniejszych pozostałości z okresu niewoli, której nie wolno nam kontynu­ować, ponieważ nie licuje to z powagą naszego prestiżu narodowego i państwowego. Pań­stwo Polskie jest własnością i organi­zacją Narodu Polskiego i nikt tego fak­tu nie kwestionuje, a my nie potrzebu­jemy go ustawicznie podkreślać, jak gdybyśmy wątpili w tę dziejową prawdę. Nie możemy też przeciwstawiać Państwa Na­rodowi, bo robimy pożałowania godne i śmieszne widowisko.

 

Najnowsze artykuły